Jak już wspomnieliśmy w drugiej części Podręcznika fanfikowca, zachowanie postaci kanonicznych w fiku bywa bardzo trudne. Jednakże jeszcze trudniejsze wydaje się tworzenie postaci własnych. Po pierwsze jest ta cała otoczka związana ze stereotypem fanfikowca, która sprawia, że ilekroć w opisie pojawia się słowo OC (Original Character – Oryginalna Postać) – lub opis choćby sugeruje, że pojawia się tam postać niekanoniczna – od razu zakładamy, że w tym fiku mamy do czynienia z niesławnymi Mary Sue albo Gary Stu. Po drugie – nie zawsze da się stworzyć od nowa bohatera, który byłby interesujący i nie sztampowy do bólu. Często powtarzam, że fanfiction jest ćwiczeniem warsztatu pisarskiego i niewątpliwie tworzenie OC jest ćwiczeniem kreacji postaci. I tak naprawdę wcześniej czy później trzeba stworzyć jakieś OC, chociażby żeby posunąć fabułę do przodu. Dlatego właśnie w tej wyjątkowej, bo dziesiątej już części, będącej zarazem setnym postem na Planecie Kapeluszy, zajmiemy się postaciami własnymi w fanfikach.
Generalnie postaci tworzone przez fanfikowca można podzielić na dwie grupy: OC-narzędzia i OC autonomiczne.
Te pierwsze pełnią trzecioplanowe role, w zasadzie sprowadzające się do popychania fabuły na przód. To są ci wszyscy sklepikarze, którzy sprzedają bohaterom potrzebne rzeczy; lekarze, którzy informują ich o tym, że ich stan zdrowia nie jest zbyt dobry; przechodnie, których postaci kanoniczne spotykają na ulicy… To są te postacie, które sprawiają (słowami bądź czynami), że fabuła idzie dalej. W zasadzie tworzenie bohaterów trzecioplanowych jest nieraz koniecznością, bo nie zawsze dzieło macierzyste posiada odpowiednio dużą galerię postaci, które mogłyby pełnić określoną rolę narzędzi fabularnych. Co jest szczególne charakterystyczne, autor nie musi się za bardzo rozwodzić nad tą postacią – czytelnikowi wystarczą tylko jakieś podstawowe fakty, które są potrzebne akurat do danej sceny – imię, krótki opis wyglądu, zawód, zachowanie. Zdarza się nawet, że w którymś momencie fika mamy wgląd w przeżycia wewnętrzne OC-narzędzia, ale przeważnie odnoszą się do jakiejś konkretnej sytuacji. Tak czy inaczej autor raczej nie zatrzymuje się nad tą postacią na nazbyt długo i rzadko kiedy do niej powraca. (Pozwolę sobie podać przykład z własnego fanfika do Lucky Luke’a, który to fik opowiada o tym jak bracia Dalton zostają decyzją sądu rozdzieleni. Fik zaczyna się od sędziego, który po dłuższym namyśle i przebłysku geniuszu postanawia taką decyzję wydać. Ponieważ nie miałam jakiegoś konkretnego sędziego, występującego w serii, musiałam go na poczekaniu stworzyć, nadać mu imię i opisać jego refleksje na temat Daltonów. Jakiś czas później, kiedy po braci Daltonów przybywają wysłannicy z innych więzień, mamy krótki opis ich wyglądu, każdy z wysłanników mówi po którego Daltona przychodzi i do jakiego więzienia go przenosi, a kiedy następuje pewna trudność, pomocą w jej rozwiązaniu służy pewien bezimienny strażnik. Każda z tych postaci została powołana do życia w zasadzie tylko po to, aby pewne zdarzenia miały miejsce.)
Druga grupa – OC autonomiczne – jest o wiele bardziej skomplikowana, bo wymaga bardzo dużo namysłu nad tym, jaki ma być ten stworzony przez nas i wprowadzony do danego uniwersum bohater.
Przy czym muszę zaznaczyć, że tak wyśmiewana i uważana za oznakę grafomaństwa Mary Sue jest tak naprawdę naturalnym etapem w twórczości fanfikowca, jeśli nie pisarza w ogóle. Każdy przynajmniej raz zechciał wprowadzić do historii taką wyjątkową postać, która byłaby podobna do niego, a jednocześnie uzupełniałaby jego braki. Mary Sue/Gary Stu może wydawać się w danym momencie (kiedy to autorowi brakuje jeszcze doświadczenia w kreacji postaci) czymś wspaniałym, jednak z biegiem lat ów autor odkrywa, że jego Self-Insert nie jest taki dobry, jak mu się zdawało. Ludzie, którzy uczą się na błędach, nie tworzą marysuistycznych postaci, a przynajmniej nie wychodzą im one tak często. Wiadomo, że pisarki będą tworzyć raczej postaci kobiece, ale to niekoniecznie musi być irytująca, wszechmocna i prześliczna bohaterka, która kradnie serce kilku z głównych bohaterów i powala na łopatki resztę.
OC autonomiczne – zwłaszcza młode kobiety, które przyłączają się do drużyny postaci kanonicznych – mogą w bardzo łatwy sposób stać się bohaterami wprowadzonymi na siłę, zwłaszcza, jeśli są w jakiś sposób spokrewnione z bohaterem kanonicznym. Wiele takich postaci przejawia w zasadzie te same cechy i trudno się w nich dopatrzeć jakiegokolwiek indywidualizmu. Wszystkie są po prostu sztampowymi „zwykłymi nastolatkami” wyruszającymi po przygodę. I taka „zwykła nastolatka” nie tylko nie jest interesująca, ale jeszcze jest wtrącana do scen postaci kanonicznych, które dla odmiany są interesujące. Aby więc OC nie było wciśnięte na siłę, musi albo nie wchodzić postaciom kanonicznym w drogę – czyli tak jakby stać z boku (His Junk Margot-Eve zawiera jej OC, która, poza Megamocnym, pojawia się także w innych fandomach i jest wredną, wścibską kobietą, od czasu do czasu wtrącającą złośliwe uwagi i irytującą z tego powodu postaci kanoniczne) – albo musi posiadać jakieś interesujące cechy charakteru, które różnią ją od „zwykłej nastolatki”, a przy tym nie wkraczają w obszar marysuizmu… albo spełniać oba te warunki na raz. (Bardzo mi się podoba to, co zrobiła szynka2496 w Guideline to Living with Avengers. Pomijając to, że są to po prostu zbiory zasad obowiązujących w siedzibie Avengers, to ta OC, która mieszka z samymi bohaterami i która tak jakby zapisuje te zasady i je komentuje, jest zadziorna i trochę szalona, przez co czyta się tego fika jeszcze lepiej.)
Dobrym sposobem na to, aby OC nie był wymuszony, jest wprowadzenie postaci kanonicznych do nieznanego im środowiska i uczynienie z OC ich przewodnika. Wtedy jak najbardziej sensowne – a nawet zasadne – wydaje się jakieś wprowadzenie do tej postaci, do tego, czym się zajmuje, gdzie mieszka i czy ma jakąś rodzinę. Jeżeli środowisko jest terroryzowane (przez mafię, rząd itd.) OC zapewne przejawia jedną z postaw wobec opresji zewnętrznej (jest członkiem ruchu oporu, kolaboruje albo jest bierny), i prędzej czy później zacznie wygłaszać swoje poglądy na ten stan rzeczy. (W drugim rozdziale Przebudzenia* do fandomu Jazza Jackrabbita błądzący po alternatywnej, dystopijnej przyszłości Jazz spotyka dwóch jedenastolatków, należących do rebeliantów buntujących się przeciw rządom Devana.)
Tak jak przy tworzeniu postaci we własnych opowiadaniach, należy brać pod uwagę takie cechy postaci, jak jej charakter czy motywacje. To ostatnie jest szczególnie ważne, kiedy OC jest antagonistą. Bardzo łatwo jest stworzyć nudnego, papierowego czarnego charaktera, który nic, tylko kopie psy bez potrzeby, ale jeżeli motywacja jest sensowna i interesująca i do tego dodamy ciekawe cechy osobowości i umiejętności bohatera, to możliwości do ukształtowania wspaniałego antagonisty wzrosną. (CrazyBeaver stworzyła bardzo ciekawe antagonistki w swoimi fanfiku do Asteriksa The Challanges. Mogła stworzyć kolejne psychopatki, które uwielbiają znęcać się nad ludźmi, ale ich motywacje do tego, aby poddawać Galów próbom, a jednocześnie wystawiać uwięzionego Asteriksa na Mind Rape, sprawiały tylko, że czytało mi się to z jeszcze większym zainteresowaniem, mimo że czasami dziewczyny ocierały się o banał.)
Moje doświadczenia z autonomicznymi OC są bardzo różne. Mam za sobą trzy Mary Sue – jedną nieprzelaną na papier, jedną przelaną, ale nieopublikowaną i jedną przelaną i opublikowaną. Mam też swoje dwa (no, powiedzmy trzy, ale Hubert pojawia się chyba tylko w jednym fiku) OC, które w zasadzie wędrują po uniwersach i raz mi wychodzą lepiej, raz gorzej (nie mówiąc już o tym, że rzadko kiedy udaje mi się doprowadzić fika z nimi do końca). A w Koniowatości pojawia się nawet bohater, którego potem zapragnęłam uczynić protagonistą opowiadań autorskich. Wiem więc, że pisanie fików z OC i sprawienie, aby nie były tylko kolejnymi wciśniętymi na siłę Mary Sue, nie jest proste. Tak naprawdę wszystko zasadza się po prostu na kreowaniu postaci, a jest to umiejętność wymagająca ćwiczeń. Najlepiej uczyć się na wzorcach, czy to z konkretnego medium, czy to z motywów opisanych na TVTropes. Postać jest zawsze połączeniem kilku cech – charakteru, zalet, wad, umiejętności, motywacji, środowiska – i zawsze trzeba pamiętać, że każda z tych cech niesie ze sobą pewne konsekwencje dla tego, jak dana postać miałaby się odnajdywać w danym dziele, jak miałaby się zachowywać, jak układałyby jej się relacje z innymi ludźmi. Każdy bohater może być napisany dobrze lub źle i dlatego trzeba brać owe konsekwencje pod uwagę.
To tyle, jeśli chodzi o OC. Następna część Podręcznika fanfikowca będzie zapewne poświęcona crossoverom.
————————————————————————————————————————-
*Na razie drugi rozdział Przebudzenia jest jeszcze w fazie testów (ja jestem jedną z bet, więc wiem, że owe OC się tam pojawiają), dlatego dopóki autorka go nie prześle, nie podaję linku do samej historii.