Artykuły popkulturowe · Świat Dysku

Artykuł: Różne odmiany tchórzostwa, czyli rzecz o magu Rincewindzie

Jakiś czas temu przeczytałam Parę w ruch – najnowszą książkę osadzoną w Świecie Dysku. Jej lektura sprawiła, że postanowiłam się zapoznać z tymi częściami cyklu, które dotąd pomijałam, a jednymi z nich były Kolor magii i Blask fantastyczny, które znałam głównie z telewizyjnej adaptacji wyprodukowanej przez Mob Film Company. To sprawiło, że odkryłam na nowo Rincewinda, jako postać, i zapragnęłam przeczytać również pozostałe książki, w których jest głównym bohaterem. Spróbuję zawrzeć w tym artykule moje refleksje na jego temat.

Tytułem wstępu należy przedstawić główne cechy Rincewinda. Jest on magiem, ale beznadziejnym magiem, znającym właściwie tylko jedno zaklęcie i nie mającym za grosz talentu magicznego. W zasadzie wiele książek, filmów i gier fantasy ma jako bohatera albo postać poboczną kogoś takiego – maga, który jeszcze się uczy, więc zaklęcia mu raczej nie wychodzą; postać trochę żałosną, ale w gruncie rzeczy starającą się jak może. Rincewind jest również strasznym tchórzem (jak się później przekonamy jest nawet z tego dumny). A że przy okazji jest pierwszym protagonistą Świata Dysku (w związku z tym, że Kolor magii to pierwsza powieść z cyklu) można zauważyć pewien schemat występujący u innych, późniejszych protagonistów książek Pratchetta.

Kolor magii rozpoczyna się właściwie in medias res – w Ankh-Morpolk właśnie wybuchł pożar i cały wysiłek miasta jest przeznaczony na panikę i walkę z ogniem. Tymczasem mag Rincewind zmierza w kierunku bramy wraz z nieprzytomnym Dwukwiatem (pierwszym turystą Świata Dysku, jak się niebawem dowiemy), kiedy nagle spotyka dwóch znajomych bohaterów. Wypytywany przez nich o to, co się dzieje i kim jest jego śpiący towarzysz, Rincewind zaczyna opowiadać od początku. I tak oto dowiadujemy się, że mag nie skończył Niewidocznego Uniwersytetu i że zarabia na życie jako tłumacz. Pewnego dnia jednak do brzegów Ankh-Morpolk dobija statek i na ląd schodzi obywatel Imperium Agatejskiego, Dwukwiat, który postanowił zobaczyć trochę świata. Wzbudza zainteresowanie nie tylko swoim dziwnym wyglądem i zachowaniem, ale przede wszystkim tym, że towarzyszy mu magiczny kufer wypełniony złotymi monetami. Wszyscy złodzieje, oszuści i drobni przedsiębiorcy chcą więc zdobyć przynajmniej kilka z tych monet. Nie inaczej jest z Rincewindem, który przysiada się do Dwukwiata i po krótkiej rozmowie zostaje wynajęty przez niego jako przewodnik. Przy pierwszych kłopotach ucieka, jednak zostaje schwytany przez strażników i zaprowadzony przed oblicze Patrycjusza Vetinariego, który (przez wzgląd na stosunki między Ankh-Morpolk i Imperium Agatejskim) pod groźbą okrutnej kary każe magowi zadbać o to, żeby Dwukwiat nie tylko dobrze się bawił, ale również żeby wrócił do domu cały i zdrowy. Tak właśnie zaczyna się szalona przygoda, która powiedzie obu panów aż nad Krawędź Dysku i poza nią.

Dwuodcinkowa ekranizacja Koloru magii i Blasku fantastycznego zaczyna się trochę inaczej. Przede wszystkim Rincewind na samym początku jest jeszcze studentem Niewidocznego Uniwersytetu, ale ponieważ zdążył już osiwieć i nie nauczył się niczego, zostaje wyrzucony przez nadrektora Weatherwaksa i dopiero zapijając smutki w barze spotyka Dwukwiata. Również wątek magów, który w dziele macierzystym pojawił się dopiero w Blasku fantastycznym, w miniserialu przewija się przez obie części.

Wielu fanom Pratchetta nie podobało się to, że Rincewind został postarzony. W książkach był on wysokim, chudym magiem o postrzępionej brodzie i też w grach osadzonych w Świecie Dysku tak właśnie wygląda. Natomiast w filmach… w filmach grany jest przez komika, Davida Jasona (który potem, we Wiedźmikołaju wcielił się w sługę Śmierci, Alberta) i wygląda jak ktoś z grona profesorskiego Niewidocznego Uniwersytetu. Chodziło o to, aby zaznaczyć, że wypadek, który mu się przydarzył, doprowadził do tego, że Rincewind w wieku swoich profesorów nadal pozostał studentem. Mimo wszystko jednak Jasonowi udało się uchwycić charakter swojego bohatera. Z jednej strony jest on tym tchórzem i na początku wyrusza w podróż tylko na rozkaz Patrycjusza. Z drugiej strony w scenie, kiedy on i Dwukwiat siedzą na Krawędzi i obserwują otaczającą Dysk tęczę, mag zwraca się do towarzysza słowami: „Widzisz ósmy kolor z rzędu? To kolor magii.” i widać po jego twarzy, że uważa to za bardzo piękny widok, który wywołuje u niego miłe uczucia. Albowiem Rincewind może i jest beznadziejnym magiem, niemniej jednak uważa się za maga i czerpie z tego dumę.

Rincewind jest również dumny z tego, że jest tchórzem, bo uważa, że tchórz ma szansę przeżyć. Później, kiedy jego postać nieco się rozwinie, zdarzą mu się kilka razy porywy brawury czy nawet bohaterstwa, i on sam uzna to za wadę. Tak naprawdę tchórzostwo Rincewinda jest czymś więcej niż tchórzostwem. Jest zbiorem różnych cech, które sprawiają, że ten nieudacznik jest właściwie bohaterem. Motyw strachu i odwagi przewija się przez wszystkie książki, w których jest on głównym bohaterem.

Zacznijmy od owego wypadku, który położył się cieniem na całym życiu Rincewinda. Jako student przekradł się pewnej nocy wraz z kolegami do biblioteki, gdzie spoczywał Octavo – księga zaklęć, przy pomocy których Stwórca uformował Dysk. Dla zakładu Rincewind miał otworzyć książkę i do niej zajrzeć. Udało mu się to, jednak poskutkowało tym, że jedno z ośmiu zaklęć w Octavo zagnieździło się w jego głowie. To z kolei sprawiło, że odtąd żadne inne zaklęcie, którego chciał się nauczyć, nie pozostało w jego umyśle na długo. Rincewind wypracował nawet teorię, że to dlatego, iż bało się przebywać w tym samym miejscu, co jedno ze słynnych ośmiu zaklęć. Jakiś czas potem Rincewind został wydalony z uczelni i musiał sobie radzić sam na ulicach Ankh-Morpolk.

Mam taką teorię, że jego koledzy z całą pewnością podpuszczali go, mówiąc słynne: „Co jest? Tchórzysz?”, więc być może wtedy pomyślał sobie: „Jak byłem odważny, moje życie legło w gruzach. Lepiej być tchórzem.” Tak czy inaczej, przez lata udało mu się wypracować pewne techniki związane z uciekaniem przed niebezpieczeństwem, a nawet stał się całkiem niezłym biegaczem.

Całkiem ustabilizowane życie Rincewinda zmienia się, kiedy zostaje on przewodnikiem Dwukwiata. Można powiedzieć, że większość protagonistów Świata Dysku zaczyna najpierw w odcieniu szarości, a przynajmniej po stronie raczej neutralnej. I tak Rincewind jest tchórzem, kapitan Samuel Vimes pijakiem, Moist von Lipwig oszustem… Potem jednak zdarza się coś, co wywraca ich świat do góry nogami i zmusza do bycia czymś więcej, niż dotąd. W przypadku Vimesa było to pojawienie się Marchewy Żelaznywładssona; w przypadku Moista – propozycja Vetinariego, a w przypadku Rincewinda – podróż z Dwukwiatem. Od tego momentu zwykle postacie Pratchetta zaczynają swój rozwój, który trwać będzie przez całą książkę i przez kilka następnych.

Wróćmy jednak do Rincewinda i Koloru magii.

Dwukwiat jest ufny, nastawiony do świata optymistycznie i otwarty na nowe doświadczenia. Bardzo chce zobaczyć bójkę w barze, zagląda do świątyni starego i głodnego bóstwa, wtrąca się do ceremonii składania ofiary bogini księżyca, lata na niewidzialnym smoku i staje naprzeciw różnym niebezpieczeństwom, myśląc, że jeśli porozmawia z napastnikami, wszystko się dobrze skończy. Przez to wszystko jest dla Rincewinda utrapieniem i mag wielokrotnie musi ratować go (sam albo z czyjąś pomocą) z opresji, choć Agatejczyk ma też sporo szczęścia. Dwukwiat ufa Rincewindowi, wierzy, że mimo wszystko jest on wielkim i potężnym magiem i że zawsze znajdzie jakiś sposób, aby mogli przetrwać. Rincewind zaś wielokrotnie przeklina i psioczy na Dwukwiata (zwłaszcza, że większość złych rzeczy, które przytrafiałyby się Dwukwiatowi, spada zwykle na Rincewinda), jednak po pewnym czasie rośnie między nimi coś na kształt więzi. Pod koniec Blasku fantastycznego Rincewind wydaje się zdziwiony i zasmucony, że Dwukwiat wraca do domu. To jedna z tych dziwnych przyjaźni między dwoma osobnikami o skrajnie różnych osobowościach i poglądach na świat.

Postarzenie Rincewinda w telewizyjnej adaptacji pozwoliło nam na jeszcze jeden kontrast – między Rincewindem i mającym już swoje lata bohaterem, Cohenem Barbarzyńcą. Rincewind zestarzał się, niczego nie osiągając i unikając walki. Cohen – jako bohater – wciąż szuka przygód i mimo podeszłego wieku wciąż uwielbia walczyć (a w późniejszych Ciekawych czasach będzie wyjaśnione, że on i jego Srebrna Orda mają słabość do bezsensownej brawury). Prawda, przez większość czasu funkcjonuje bez zębów, ale nie przestaje być przy tym niepokonany.

Teraz zwróćmy uwagę na to, jakiego przeciwnika ma Rincewind w Blasku fantastycznym (a także w ekranizacji Koloru magii). Trymon to właściwie kompletne przeciwieństwo Rincewinda – to młody, zaradny mag, sprytem i skrytobójstwem wspinający się po szczeblach kariery. Jest on nawet byłym kolegą z klasy Rincewinda, a wszyscy nauczyciele wróżyli mu świetlaną przyszłość. To, że zabija innych magów, aby przejąć ich stanowiska, to jeszcze nic nadzwyczajnego, gdyż (ze względu na naturalną długowieczność ludzi parających się magią) jest to ogólnie akceptowalna forma awansu na Uniwersytecie; jednak jego ambicja sięga dalej i jest niebezpieczna. Dochodzi do tego, że Trymon zostaje opętany przez Stwory z innego świata i nieomal doprowadza do katastrofy, wypowiadając za wcześnie zaklęcia z Octavo.

Rincewind został zmuszony do przeciwstawienia się Trymonowi przez tkwiące w jego głowie zaklęcie. W momencie, kiedy wszystko wisi na włosku i zależy od tego, co zrobi Rincewind, nie ma miejsca na uciekanie. Ba – nawet nie ma się gdzie ukryć, bo zagrożony jest cały Dysk. Tym, co jednak popycha Rincewinda do walki z Trymonem, jest świadomość, że wielka moc jego przeciwnika nie jest używana do „niczego sensownego”; a pokonuje go za pomocą chaotycznej, brutalnej siły fizycznej „nieumiejętnie, nieuczciwie i bez żadnej taktyki”. Ponieważ reszta magów jest niedysponowana (zamieniona w kamienie, a Bibliotekarz w małpę), to na Rincewindzie spoczywa obowiązek wypowiedzenia w porę zaklęć z Octavo, aby świat został ocalony. Pod sam koniec Blasku fantastycznego Rincewind staje się właściwie jedynym magiem (poza być może Bibliotekarzem), który czuwa nad odbudowaniem Uniwersytetu. Snuje również plany o powrocie na uczelnię i zdobyciu dyplomu, skoro już ósme zaklęcie nie stanowi w tym przeszkody.

Jednak w następnej poświęconej sobie książce – Czarodzicielstwie – Rincewind pracuje jako asystent bibliotekarza. I gdyby się nad tym głębiej zastanowić, ma to sens. Jak już zostało wyżej wspomniane, Niewidoczny Uniwersytet to bardzo niebezpieczne środowisko, zwłaszcza dla tych, którzy piastują wysokie stanowiska. Życie w bibliotece jest w miarę spokojne i bezpieczne. Pewnego dnia jednak spokój i bezpieczeństwo Rincewinda zostaje naruszone przez dwa czynniki.

Pierwszym z nich jest czarodziciel, czyli ósmy syn maga. Przeciętny mag już jest – z reguły – ósmym synem ósmego syna i dlatego jego ósmy syn byłby magiem do kwadratu, istotą niewiarygodnie potężną. Za czasów Wojen Magów czarodziciele poczynili niewiarygodne spustoszenia (dlatego, między innymi, teraz magów obowiązuje celibat). Ojciec nowego czarodziciela pragnąc zemścić się na profesorach Niewidocznego Uniwersytetu, którzy nim wzgardzili, rzucił na swojego syna, Coina, czar – zdobędzie on najwyższą pozycję na uniwersytecie i poprowadzi magów do władzy nad światem. Jedynym sposobem, aby przełamać czar jest sprawienie, aby Coin odrzucił swoją laskę. Aby ułatwić dziecku zadanie dusza maga przeniosła się do laski i stąd nim kieruje.

Drugim czynnikiem jest kapelusz nadrektora, który – nie chcąc przypaść czarodzicielowi – przemówił do Coneny (bohaterki i córki Cohena Barbarzyńcy) i kazał jej się ukraść i zabrać do jakiegoś maga. Conena szybko odnajduje Rincewinda w barze i przekazuje mu kapelusz. Magiczne nakrycie głowy (które zawiera w sobie mądrość, moc i wiedzę wszystkich nadrektorów Niewidocznego Uniwersytetu) każe mu zabrać się do Klatchu, z dala od czarodziciela. Conena postanawia wyruszyć wraz z nim, choćby po to, aby Rincewind dotarł na miejsce i nie utracił kapelusza.

W zasadzie Czarodzicielstwo pozwala nam w pełni pojąć jakim magiem jest Rincewind i że tak naprawdę nie można powiedzieć, że nie jest nim w ogóle. Być może scena, w której po pijaku opowiada Bibliotekarzowi, dlaczego zapragnął zająć się magią, świadczy o tym, że chciałby znaleźć jakąś drogę na skróty, pozbawioną wyrzeczeń i wysiłku, ale później udowadnia, że posiada pewną wiedzę teoretyczną na temat magii i jej działania. Wyjaśnia swoim towarzyszom, co to były Wojny Magów i jakie zagrożenia będzie nieść ze sobą kolejna, która migocze już na horyzoncie. Tłumaczy, że nagle wyrastająca w Klatchu wieża ma na celu ochronić tamtejszych magów przed magami z Ankh-Morpolk. Wie czym jest kapelusz nadrektora i jest zdjęty nabożnym lękiem, bo trzyma go kobieta. Poza tym lunatykując zaczyna budować własną wieżę, z przerażeniem spogląda na pobojowisko, które powstało na skutek działań czarodziciela i jest dotknięty, kiedy król Kreozot mówi mu, że nie jest magiem i do niczego się nie nadaje. Pod sam koniec, kiedy już wydaje się, że Rincewind utknął w innym świecie i wygląda na to, że nie wróci, Bibliotekarz podnosi jego kapelusz z ziemi i chowa go, wiedząc, że prędzej czy później każdy mag powróci po swoje nakrycie głowy.

Zatrzymajmy się na chwilę nad pozostałymi rezydentami Niewidzialnego Uniwersytetu. Kiedy pojawia się czarodziciel, może kilku magów ma pewne wątpliwości, co do tego, czy ośmioletnie dziecko powinno zostać nadrektorem, szybko jednak grono pedagogiczne i studenci podporządkowują się jego woli, z jednej strony dlatego, że Coin już kogoś na ich oczach zabił, a z drugiej – bo wizja czarodziciela, który wymusza na ludności szacunek do magów i chce, aby władali oni światem, bardzo im odpowiada. Szczególnymi orędownikami Coina są dwaj profesorowie – Spelter i Carding. Kiedy zdadzą sobie sprawę z tego, co się dzieje, i tak będzie już zbyt późno.

Koniec końców Rincewind jest jedynym magiem, który – niechętnie, ale mimo wszystko – przeciwstawia się czarodzicielowi. Przybywa uzbrojony jedynie w połówkę cegły w skarpetce i spodziewa się zastać potężnego i przerażającego przeciwnika. Kiedy więc staje naprzeciw Coina, dziwi się bardzo na widok ośmioletniego dziecka. W zasadzie fakt, że przybywa wymachując skarpetką, wzbudza w Coinie rozbawienie i chłopiec – wbrew podszeptom swojego ojca – nie zabija Rincewinda. Co więcej zaczyna walczyć z laską i otwarcie się jej przeciwstawiać. I Rincewind zdaje sobie sprawę z tego, że czarodziciel tak naprawdę jest małym, zagubionym dzieckiem, właściwie marionetką w rękach swojego zmarłego ojca. Już wcześniej, na samym początku książki możemy przekonać się o tym, że ojciec Coina jest obłąkany, wręcz owładnięty rządzą odwetu na tych, którzy go wygnali. Kiedy Śmierć pyta, gdzie reszta jego synów, on odpowiada, że wygonił ich, bo się z nim nie zgadzali. Tak więc kiedy dusza maga pragnie znów podporządkować sobie czarodziciela, Rincewind podpowiada mu, że może mieć własną wolę i nie musi robić tego wszystkiego, co każe mu laska, jeśli nie ma ochoty. W ten sposób czar zostaje złamany, choć potem wybucha chaos i czarodzicielowi grozi niebezpieczeństwo.

Istotnym cytatem w związku z całą tą sytuacją jest: „Wszyscy magowie stchórzyli.” Nikt nie chciał pomóc czarodzicielowi, mimo że wcześniej wszyscy go popierali i że teraz okazał się tylko przerażonym chłopcem… Nikt poza – no właśnie – Rincewindem, który nie tylko przedostał się wraz z Coinem do innego, pełnego bestii świata, ale też odwrócił ich uwagę, żeby chłopiec mógł powrócić. Coin jest mu za to wdzięczny, bo po raz pierwszy ktoś był dla niego dobry, tak po prostu.

Wydarzenia z Czarodzicielstwa będą miały swoje konsekwencje, zwłaszcza w Ciekawych czasach, bo wielu magów będzie utrzymywało, że nie brali w tychże wydarzeniach udziału. Tymczasem dalsze losy Rincewinda zostały przedstawione w Eryku – powieści, która pierwotnie została wydana jako komiks i miała być parodią Fausta. Tytułowy Eryk to pałający się demonologią młodzieniec, który chciał wezwać na swe usługi demona… ale zbieg okoliczności sprawił, że przyzwany został Rincewind. Eryk życzy sobie trzech rzeczy: władzy nad światem, miłości najpiękniejszej kobiety na Dysku i życia wiecznego. Każde z nich spełnia się nie tak jak powinno, ale dla nas ważne jest drugie z nich.

Albowiem, aby Eryk mógł zdobyć miłość najpiękniejszej kobiety świata, on i Rincewind zostają przeniesieni w czasie do czasów dyskowego odpowiednika wojny trojańskiej. Tam też spotykają po stronie Efebian (dyskowi Grecy) centuriona o imieniu Lavaeolus. Na początku Rincewind nie zdaje sobie sprawy kim jest Lavaeolus, jednak bardzo szybko się ze sobą dogadują. Obaj starają się unikać walki i chcą jak najszybciej wrócić do domu. Podczas gdy reszta Efebian chce jak najdłużej walczyć, Leavaeolus używa podstępów, aby ograniczyć śmiertelność z obu stron. Właściwie projekt drewnianego konia był jego pomysłem.

Niektórzy wspominają Aleksandra, niektórzy Herkulesa, Hektora czy  Lysandera albo innych herosów. Właściwie w całej historii multiversum ludzie mówią różne miłe rzeczy o każdym wymachującym mieczem osiłku z uszami jak kalafiory – przynajmniej kiedy znajduje się w pobliżu – słusznie podejrzewając, że tak jest bezpieczniej. To zabawne, że zwykle szacunkiem cieszą się wodzowie proponujący strategię typu: “Niech teraz pięćdziesiąt tysięcy z was, chłopaki, ruszy szturmem na nieprzyjaciela”. A wodzowie myślący, którzy mówią rzeczy w stylu: “Może zbudujemy takiego wściekle wielkiego drewnianego konia, a potem wywalimy tylną bramę, kiedy oni będą stali dookoła zwierzaka i czekali, aż wyjdziemy”, uważani są za tylko trochę lepszych od zwykłych oferm i nie za ludzi, którym można pożyczyć pieniądze.

To dlatego, że większość wodzów pierwszego rodzaju to ludzie odważni, gdy tymczasem tchórze są o wiele lepszymi strategami.

Jak już zapewne zdążyliśmy się przekonać, Lavaeolus jest dyskowym odpowiednikiem Odyseusza. Co więcej – później Eryk zwraca Rincewindowi uwagę, że „Lavaelus” znaczy „Spłukiwacz wiatrów” („Rinser of winds”), co oznacza, że wódz Efebian to przodek Rincewinda. I to każe czytelnikowi zastanowić się: czy czasem to, co nazywamy tchórzostwem, nie jest tak naprawdę rozwagą? Może ktoś nie ucieka dlatego, że się boi, ale dlatego, że wie, iż w walce z konkretnym przeciwnikiem nie może zwyciężyć. Może ktoś ucieka przed niebezpieczeństwem, bo wie, że pozostanie w jego pobliżu źle się dla niego skończy. I czy takie „tchórzostwo” nie jest cechą dobrego dowódcy? Roztropny wódz stara się unikać ofiar, więc stosuje podstępy, a także odwrót taktyczny, który polega właśnie na ucieczce.

Kolejna sprawa – zarówno na początku ErykaCiekawych czasów, jak i Ostatniego Kontynentu Rincewind znajduje się w bardzo niemiłym położeniu, ale jest jak najbardziej żywy. Tchórzostwo jest tak jakby elementem instynktu samozachowawczego – Rincewind tak bardzo przywiązany jest do swojego życia, że zrobi wszystko, aby je ocalić. Tak więc udaje mu się przeżyć w innym świecie, opanowanym przez niewyobrażalne Stwory; na bezludnej wyspie, gdzie żywił się tylko kokosami; i na będącym dyskowym odpowiednikiem Australii Ostatnim Kontynencie, gdzie nigdy nie pada deszcz. Kiedy magom udaje się przenieść Rincewinda z powrotem na Uniwersytet (jako że w Imperium Agatejskim ludność wyczekuje Wielkiego Maggusa, a Rincewind ma na kapeluszu napis: „Maggus”), mamy taką oto rozmowę:

– Pomijacie to, co najważniejsze. Przecież on ciągle jest żywy. Powtarzacie ciągle, jakie miał straszne te przygody, a jednak ciągle żyje.

– O co panu chodzi, nadrektorze? Przecież jest cały w bliznach!

– To właśnie miałem na myśli, dziekanie. A większość blizn ma na plecach. Zostawia kłopoty za sobą. Ktoś tam na górze chyba go lubi.

Tytuł Ciekawe czasy to oczywiście nawiązanie do słynnego chińskiego przekleństwa: „Obyś żył w ciekawych czasach.” Jest to tytuł znaczący z dwóch powodów: z jednej strony akcja dzieje się w Imperium Agatejskim, które łączy w sobie cechy kulturowe Chin, Japonii i Bliskiego Wschodu; z drugiej strony – owe „ciekawe czasy” oznaczają wszelkiego rodzaju katastrofy i polityczne perturbacje. Rincewind bardzo pragnie nudy, bo przez ostatnie lata działo się z nim tyle rzeczy, że teraz chce już tylko wieść spokojne życie. Jednak jest zmuszony (pod karą śmierci) dostać się do Imperium Agatejskiego i pomóc w rewolucji, bo według tamtejszej legendy Wielki Mag powróci wraz z Czerwoną Armią i ustanowi nowy rząd. Legenda ta ożyła w myślach Agatejczyków z powodu książki Jak spędziłem swoje wakacje, w której ktoś opisał kraj za Wielkim Murem, gdzie kary za nieposłuszeństwo są lżejsze, a nieraz w ogóle ich nie ma.

Im dłużej Rincewind przebywa w Imperium, tym więcej się dowiaduje o sytuacji jej mieszkańców, zwłaszcza chłopów. Już wcześniej Cohen Barbarzyńca (który przybył wraz ze swoją Srebrną Ordą, złożoną z jego starych przyjaciół) powiadamia go o tym, że władze agatejskie nie mają bata, ale mają coś gorszego niż bat. Ludzie tam żyjący są wychowywani w posłuszeństwie wobec władzy, a każde, nawet najmniejsze jej uchybienie (zarówno cesarskiej, jak i wojskowej) może się źle skończyć, zarówno dla jednostki, jak i całej wioski. Nic więc dziwnego, że opisy bardziej liberalnego społeczeństwa sprawiły, że lud agatejski zapragnął czegoś takiego u siebie. Widząc to wszystko, wychowany w takim właśnie bardziej liberalnym społeczeństwie Rincewind czuje się nieswojo, wręcz współczuje tamtejszym chłopom.

To jednak nie znaczy, że pali się do wykonania swojej roli Wielkiego Maga. Nowa Czerwona Armia – teraz składająca się głównie z nastolatków i dzieci – chce widzieć w nim człowieka, który ich poprowadzi, jednak on wolałby uciec jak najdalej. Czerwona Armia gotowa jest zginąć za swoje ideały i jej członkowie poważnie to rozważają. Rincewind próbuje przemówić im do rozsądku.

– Przynajmniej nie na darmo zginiemy!

Rincewind odwrócił się błyskawicznie i groźnie wystawił palec na wysokość nosa Trzech Zaprzężonych Wołów, bo tak wysoko zdołał sięgnąć.

– Naprawdę oberwiesz, jeśli jeszcze raz palniesz coś takiego! – krzyknął i skrzywił się nagle, uświadamiając sobie, że właśnie grozi człowiekowi trzy razy cięższemu od siebie. – Posłuchajcie mnie, dobrze? – rzekł spokojniejszym tonem. – Wiem to i owo o ludziach, którzy mówią o cierpieniu dla wspólnego dobra. Nigdy nie oni cierpią! Kiedy usłyszycie kogoś, kto wrzeszczy: „Naprzód, mężni towarzysze!”, przekonacie się, że właśnie on siedzi za piekielnie wielkim głazem i ma na głowie jedyny hełm naprawdę odporny na strzały! Rozumiecie?

W tym momencie przez usta Rincewinda nie przemawia tchórzostwo, ale doświadczenie życiowe. Czerwona Armia jest złożona z młodych idealistów i entuzjastów wielkich idei, jednak Rincewind podchodzi do tego realistycznie, zwracając im uwagę, że mogą zostać oszukani i wykorzystani. Jak można się domyślić, mag nie zostaje wysłuchany.

Jednak Rincewind odgrywa ważną rolę w późniejszych wydarzeniach, objawiając swój zmysł taktyczny odziedziczony po Lavaeolusie. Wykorzystuje łatwowierność żołnierzy wroga, a konkretnie – lęk. Później, dzięki szczęściu, udaje mu się znaleźć innego asa w rękawie.

Warto tutaj zaznaczyć, że Rincewind jest ulubionym pionkiem bogini znanej jako Pani. W ogóle w większości książek, w których tchórzliwy mag jest głównym bohaterem, widzimy sceny ze słynnymi grami bogów. I o ile Los wiele razy chciał pozbyć się Rincewinda, bo krzyżował jego plany, o tyle Pani (będąca uosobieniem szczęścia) stara się zawsze uratować swojego ulubieńca, czasem wpakowując go w kolejne kłopoty. Życie Rincewinda jest więc mieszanką ogromnego pecha i zbawiennego szczęścia, a sam mag nauczył się już dawno, że jeżeli przydarza mu się coś miłego, to znaczy, że w drodze już czeka na niego coś naprawdę paskudnego. Na podobnej zasadzie w Ostatnim bohaterze zgłasza się na ochotnika, wiedząc, że prędzej czy później będzie musiał uratować Dysk przed końcem świata, więc równie dobrze mógłby darować sobie to, co przytrafiłoby mu się, gdyby przed tym uciekł.

Jednakże względy Pani w połączeniu ze zdolnościami Rincewinda do przetrwania w każdych niemalże warunkach sprawiły, że sam Śmierć nie jest pewien, kiedy w końcu Rincewind umrze ani w jaki sposób.

Parze w ruch Rincewind pełni funkcję profesora Okrutnej i Niezwykłej Geografii. Jest to w zasadzie zrozumiałe, w końcu był już niemal wszędzie. Jednocześnie jest to stanowisko spokojne i nie wymagające zbyt dużo pracy. A że za kadencji Mustruma Ridcully’ego tradycja awansu przez skrytobójstwo została zarzucona, nawet gdyby ktoś chciał zostać profesorem Okrutnej i Niezwykłej Geografii, Rincewindowi nic nie grozi ze strony kolegów. Nie wiadomo co Pani Szczęście i pan Pratchett szykują na Rincewinda w przyszłości, ale jedno jest pewne – znów uciekając uratuje świat.

6 thoughts on “Artykuł: Różne odmiany tchórzostwa, czyli rzecz o magu Rincewindzie

  1. Ciekawe kiedy w końcu przeczytam swoją pierwszą książkę ze Świata Dysku. Na razie się tylko czaję 😛

  2. Możesz, pewnie. Ostrzegam jednak: dotąd czytałam tylko kryminały i thrillery psychologiczne, z fantastyką nie miałam za wiele styczności, trochę się boję, że może mi się nie spodobać.

  3. Nie będę w tym względzie zbyt oryginalna – polecam ci najpierw \”Straż! Straż\”, czyli pierwszą książkę poświęconą Straży Miejskiej Ankh-Morpolk i Samowi Vimesowi. Fani często ją polecają nowicjuszom, bo lord Vetinari, Patrycjusz Ankh-Morpolk, jest w niej już w pełni ukształtowany jako mistrz manipulacji; a poza tym Vimes i jego strażnicy od tego czasu stali się jednymi z najważniejszych postaci w całym cyklu. Ja ci go polecam, bo większość książek z Vimesem w roli głównej to w pewnym sensie kryminały, osadzone w realiach Dysku.

  4. Brzmi nieźle, jak na początek. Uważasz, że to dobra książka, by zacząć przygodę ze Światem Dysku, czy fantastyką w ogóle? Lata temu tata podsunął mi pod nos Hobbita; może byłam wtedy za mała, ale zbyt wiele nie udało mi się go wtedy przeczytać. Może lepiej będzie najpierw wrócić do niego? Albo sięgnąć po coś lżejszego? Niedawno przeczytałam \”Kłamcę\” Ćwieka, to mi się podobało, ale może przez obecność Lokiego…

  5. Wydaje mi się, że najlepiej najpierw przeczytać opis fabuły książki (np. na TVTropes albo z tyłu książki) i jeśli pomysł ci się spodoba, to właśnie to przeczytać. A Świat Dysk jest – przeważnie – lekki i trochę bawi się schematami.

Leave a Reply