Bez kategorii

Recenzja: Wicked: Życie i Czasy Złej Czarownicy z Zachodu

Powszechnie wiadomo, że Czarnoksiężnik z Krainy Oz z 1939 jest jednym z najsłynniejszych filmów wszechczasów i w zasadzie najsłynniejszą ekranizacją książek L. Franka Bauma w historii. Oczywiście, próbowano robić jego sequele i remaki (a my, Polacy, zrobiliśmy nawet na podstawie Czarnoksiężnikaserial animowany) ale ostatnimi czasy widać trochę inny trend, a mianowicie – podchodzenie do Krainy Oz i jej rezydentów nie tak, jak zostało nam to do tej pory pokazane. I tak oto mieliśmy Czarownice z Oz, gdzie Dorotka jest sławną pisarką i gdzie Oz właściwie przenika do naszego świata; oraz Blaszanego bohatera, gdzie Blaszany Drwal szukał rodziny; a jakiś rok temu w kinach mogliśmy obejrzeć film Oz: Wielki i Potężny, który opowiadał… cóż, o Czarnoksiężniku, zanim stał się Czarnoksiężnikiem. Jednak zanim pojawiły się Czarownice z Oz, Blaszany bohater i Oz: Wielki i Potęzny, była książka Wicked: Życie i Czasy Złej Czarownicy z Zachodu Gregory’ego Maguire’a, która to książka doczekała się nawet musicalowej adaptacji, znanej między innymi z piosenki Defying Gravity.

Do tego, aby wreszcie przeczytać Wicked zmotywowało mnie to, że niedawny film z Angeliną Jolie, Czarownica, był do tej książki porównywany. A skoro Villain Protagonist jako zabawa konwencją jest jednym z moich ulubionych motywów, doszłam do wniosku, że dobrze by było zobaczyć, jak ten motyw działa ze Złą Czarownicą. Książka okazała się zarówno być, jak i nie być tym, czego oczekiwałam.

Przejdźmy już jednak do samej recenzji.

Książka (pomijając prolog) dzieli się na pięć części. Pierwsza opowiada o okolicznościach narodzin i o dzieciństwie przyszłej Złej Czarownicy z Zachodu, dziewczynki o imieniu Elfaba; druga część – o jej edukacji w szkole w Sziz, o jej znajomości z Galindą (przyszłą Dobrą Czarownicą, Glindą), a także o tym, jak kształtowały się niektóre poglądy Elfaby; trzecia część – o jej romansie i działalności terrorystycznej; czwarta – o podróży do Kraju Winków i próbie uzyskania przebaczenia od żony swojego kochanka; a ostatnia, piąta część – o wydarzeniach z Czarnoksiężnika z Krainy Oz widzianych z perspektywy Elfaby. Wszystko to przedstawia nam pewien obraz Złej Czarownicy z Zachodu… ale nie zawsze mamy wgląd w jej życie wewnętrzne. Na przykład cała pierwsza część nie jest nigdy z jej perspektywy, tylko z perspektywy jej rodziców czy Nianii; pierwsze dwa rozdziały drugiej mają za bohaterów dwoje szkolnych kolegów Elfaby – Galindę i Boqa, zaś trzecia część jest wyłącznie z perspektywy jej kochanka. Poza tym jest jeszcze inny problem – o wielu elementach z życia Elfaby jesteśmy tylko informowani, co może miejscami jest dobre, ale na przykład jeśli chcemy zobaczyć jak wyglądały relacje między Elfabą i jej siostrą, Nessarozą, kiedy obie były małymi dziewczynkami albo jak Elfaba została zwerbowana do siatki terrorystycznej, tego nie zobaczymy i możemy się zdać tylko na wypowiedzi osób trzecich.
Trzeba też zaznaczyć, że nie jest to ksiażka dla dzieci. W Wicked występuje i seks, i przemoc, i problemy społeczne. Co więcej, sam Maguire stwierdza, że książka jest owocem jego długich dyskusji i rozważań na temat natury zła, i to widać. Już w chwili narodzin Elfaby jej ojciec, unionistyczny kapłan Frexspar, zostaje zaatakowany, bo oczarowani przez spektakl Zegara Smoka Czasu mieszkańcy wyzwolili w sobie agresję i są przekonani o tym, że Frexspar ukrywa u siebie jakieś skarby; tymczasem matka dziewczynki, Melena, właśnie została odurzona przy porodzie przez kobiety ze wsi, które zastanawiają się, czy by nie zabić zarówno matki, jak i nowonarodzonej córki. Później mamy lekcję profesora Nikidika, który „w celach naukowych” odebrał matce lwiątko, a trzeba zaznaczyć, że w tym uniwersum istnieją Zwierzęta, które posiadają świadomość, zdolność mowy i rozum. W ogóle motyw Zwierząt i łamania ich praw jest jednym z ważniejszych wątków Wicked. Jedną z postaci, która ma ogromny wpływ na fabułę (chociaż bardziej w sensie, że coś jej się przydarza, niż że ona coś robi) jest profesor Dillamont, Kozioł, który uczy w Sziz biologii i oburza się na wiersz dyrektorki szkoły, którego ostatnia zwrotka głosi: „Zwierzęta powinno się widzieć, nie słyszeć.” Elfaba w pewnym momencie dostaje się pod skrzydła Dillamonta i wtedy właśnie wykształcają się jej poglądy na temat równości Zwierząt i innych mieszkańców Oz, a także na temat nieistnienia duszy.
Sama Elfaba jest złośliwa, cyniczna i czasami wydaje się, że nikt i nic ją nie obchodzi. Z drugiej strony widziała w swoim życiu wiele okropności, zarówno kiedy wraz z rodziną prowadziła misję w Kwadlingu, jak i potem, jako młoda dziewczyna i dorosła kobieta. Dlatego dość często przejawia współczucie i hart ducha. Poza tym opiekuje się swoją kaleką siostrą Nessarozą i przywiązuje się do rodziny swojego kochanka, kiedy ta ugaszcza ją w swoim domu. Maguire chciał przedstawić ją jako postać, którą miota przeznaczenie, czy też raczej – Historia. Gdzieś tam z boku Zwierzęta tracą swoje prawa, Kwadlingowie i ich ziemia niszczone są w celach ekonomicznych, a Manczkinlandia odrywa się od królestwa Czarnoksiężnika i proklamuje niepodległość. Tymczasem Elfaba – niezależnie od tego, czy zajmuje się aktywizmem, czy stara się trzymać z daleka od problemów Oz – jest wykorzystywana przez osoby trzecie i pokonywana przez nadchodzące wydarzenia.
Inne postacie, które znamy z Czarnoksiężnika z Krainy Oz, też mają w Wicked swoje role. Przede wszystkim siostra Elfaby, przyszła Zła Czarownica ze Wschodu, której nie mogliśmy poznać, bo już w swojej pierwszej scenie była martwa, zyskała pewną szerszą charakterystykę. Czytelnik może prześledzić rozwój charakteru Nessarozy i jej drogę od religijności po tyranię; przyjrzeć się relacjom między Elfabą i Nessarozą, dowiedzieć się nieco o ich sytuacji rodzinnej, wreszcie pojąć w pełni znaczenie rubinowych pantofelków i motywy, jakie kierowały Złą Czarownicą z Zachodu, kiedy chciała je za wszelką cenę odzyskać.
Z kolei Dobra Czarownica (która zmieniła imię z Galindy na Glindę) najpierw jawi się jako snobka o ograniczonych horyzontach, aby w wyniku znajomości z Elfabą i późniejszych doświadczeń otworzyć się na pewne idee i nie być tak wyniosłą. Dorotka – jak już mówiłam – gra większą rolę dopiero w piątej części książki, jednak wcześniej pojawiają się nawiązania do postaci jej przyszłych towarzyszy. Do tego stopnia, że kiedy Elfaba widzi ich po raz pierwszy ma pewne podejrzenia, co do ich tożsamości, na przykład, że Tchórzliwy Lew jest owym lwiątkiem z lekcji profesora Nikidika.
Jednak skoro Zła Czarownica z Zachodu jest w tej książce protagonistką, niewątpliwym antagonistą jest Czarnoksiężnik. I rzeczywiście Czarnoksiężnik zostaje przedstawiony w Wickedjako chciwy i okrutny tyran. Biorąc pod uwagę to, że w oryginale odmówił Dorotce i jej przyjaciołom spełnienia ich marzeń, dopóki nie zabiją Złej Czarownicy, można dojść do wniosku, że jednak nie jest on najszlachetniejszym władcą w historii Oz. A w Wicked do tego posuwa się do czystek etnicznych, ucisku obywateli, manipulacji młodzieżą, katastrof ekologicznych, a nawet sugeruje się czytelnikowi, że mógł dokonać gwałtu na nieprzytomnej kobiecie.
Właściwie nie wiem, co powiedzieć o tej książce. Nie jest ona złą lekturą, niewątpliwie ma wiele dobrych scen, nad kilkoma cechami Złej Czarownicy jako postaci bardziej się pochyla (na przykład nad jej wrażliwością na wilgoć) i próbuje jakoś odpowiedzieć na zadane sobie pytanie o naturę zła… jednak miejscami fabuła wydaje się iść na skróty właśnie przez to, że nie pokazuje pewnych scen z życia Elfaby, które wielu czytelników chciałoby zapewne zobaczyć, a kiedy indziej pochyla się nad bohaterami, którzy nie mają jakiejś wielkiej roli do odegrania. Trochę mi zazgrzytało, że w scenie, w której dyrektorka składa Elfabie, Nessarozie i Glindzie pewną propozycję, używa słowa „adeptka” w taki sposób, jakby nie całkiem pojmowała jego znaczenie. Poza tym jak tylko przeczytałam na odwrocie książki, że Blaszany Drwal padł ofiarą przemocy w rodzinie, cały czas czekałam aż się pojawi i będę mogła zobaczyć jak ta przemoc miałaby się objawiać… a nie jestem pewna, czy to, co dostałam, można zakwalifikować jako przemoc w rodzinie.
Ogólnie rzecz biorąc zauważyłam, że jeśli chodzi o zabawę motywami Złej Czarownicy, Złej Macochy, czy Złej Królowej, to raczej nie tworzy się oryginalnej postaci, tylko wykorzystuje już istniejące, jak właśnie Zła Czarownica z Zachodu, i pokazuje ich wersję wydarzeń. Sam w sobie ten zabieg nie jest zły, ale żeński Villain Protagonist, który byłby od początku do końca swoją własną postacią, a nie antagonistą historii kogoś innego, naprawdę by się przydał.
Tymczasem po Wicked: Życie i Czasy Złej Czarownicy z Zachodu można sięgnąć z czystej ciekawości.

1 thoughts on “Recenzja: Wicked: Życie i Czasy Złej Czarownicy z Zachodu

  1. Szerze powiedziawszy nigdy nie byłem fanem krainy Oz. Najlepiej jednak wspominam \”Powrót do Krainy Oz\”. Nawiązując do samego początku tekstu wydaje mi się, że klasyka dla wielu jest już tak tak wyeksploatowana, że często twórcy poszerzają światy tworząc sikłele, perkłele i rimiejki i stąd wszystkie Czarownice, burtonowe Alicje i inne twory opowiadające te same historie z różnych perspektyw.

Leave a Reply