Uwaga! Mimo moich starań, w recenzji mogą pojawić się małe spoilery.
Jest coś w starych, czarno-białych zdjęciach (zwłaszcza tych z XIX wieku), co sprawia, że potrafią być one niepokojące albo dziwne. Może to przez sztywny i ponury sposób, w jaki upozowane są osoby na zdjęciach, może przez to, że wierzący w spirytyzm ludzie fotografowali również coś, co uznawali za duchy, a może przez to, że wyblakłe fotografie przedstawiają ludzi, którzy dawno umarli. Tak czy inaczej, stare zdjęcia znalazły miejsce w horrorach i wszystkich historiach, gdzie dużą rolę gra jakaś tajemnica z przeszłości, zwłaszcza gdy owe zdjęcie przedstawia dziecko.
Jacob Portman wychował się na opowieściach dziadka, Abe’a Portmana, o jego niezwykłych przygodach, wojnie, potworach i tajemniczym domu dziecka, do którego trafił w wieku dwunastu lat, uciekając z okupowanej przez nazistów Polski. Dom dziecka, prowadzony przez panią Peregrine, zamieszkały był podobno przez dzieci o osobliwych zdolnościach – od niewidzialności po usta po drugiej stronie głowy – na potwierdzenie swoich słów zaś Abe ma stare zdjęcia z dawnymi kolegami (lewitująca dziewczynka z okładki jest pierwszym z tych zdjęć). Lata mijają, Jacob wierzy coraz mniej w opowieści dziadka, a sam staruszek postrzegany jest przez niego i całą rodzinę za ogarniętego demencją dziwaka.
I tak oto pewnego dnia Jacob otrzymuje telefon od Abe’a, który mówi coś o ścigających go potworach. Na pierwszy rzut oka owe potwory wydają się być tylko wytworem wyobraźni dziadka Portmana. Jacob zwalnia się z pracy i jedzie sprawdzić, czy z dziadkiem wszystko dobrze. Na miejscu nie znajduje Abe’a w domu, tylko w lesie, zakrwawionego i bliskiego śmierci. Jacobowi udaje się nawet zobaczyć w ciemnościach dziwną istotę z mackami wypełzającymi z ust. Przed śmiercią słyszy od dziadka z pozoru niezrozumiałą wiadomość o Ptaszysku, pętli i trzecim września 1940. Po kilku tygodniach dochodzenia do siebie po tym wydarzeniu i próbie przekonania najpierw policji, że Abe’a zabił tajemniczy potwór; a potem siebie, że ów potwór był halucynacją powstałą w wyniku szoku po śmierci dziadka, Jacob postanawia dowiedzieć się czegoś o przeszłości staruszka i wybrać się na wyspę, gdzie znajdował się dom dziecka, w którym wychował się Abe. To, czego się dowiaduje i co tam zastaje, przechodzi jego najśmielsze oczekiwania.
Osobliwy dom pani Peregrinedobrze się zaczyna i dopóki trzyma się tajemnicy wszystko idzie dobrze, ale potem wychodzi nieco miałko. Może to kwestia nastawienia i kogoś innego prawda o osobliwych dzieciach może porwać. Mnie nie porwała, bo – jak mówię – spodziewałam się czegoś bardziej niejednoznacznego i tajemniczego. Nie wiem czy sięgnę po drugą część, zwłaszcza, że podobno jest o wiele gorsza od pierwszej, i nie jestem pewna, czy wybiorę się na film, w każdym razie tak wyglądają moje odczucia wobec tej książki. Nie jest zła, kryje się za nią dobry pomysł, jednak jak dla mnie jest wtórna. Ale to też wina moich oczekiwań, więc wiecie – warto wyrobić sobie własną opinię.
Czyli od pewnego momentu książka przynosi rozczarowanie. Autor miał pomysł i z tego co piszesz świetnie mu wyszło jednak pomysłu na rozwiązanie całej tajemnicy już zabrakło. Może kiedyś sięgnę jak nie zapomnę. PS. nie wiem dlaczego ale przez twoją recenzję porównałam książkę do strasznego cienia wyglądającego jak potwór który widzimy w nocy a jak zapalimy światło zamienia się w zwykły, niegroźny przedmiot. taka moja dygresja. Trzymaj się ciepło