Site icon Planeta Kapeluszy

Krótka notka o "postgeekizmie"

Advertisements
O co chodzi? Podobno wszystko zaczęło się od notki inauguracyjnej niejakiego Marcina Zwierzchowskiego, na którą niejaki Michał Radomił Wiśniewski odpowiedział w tym wpisie, wygłaszając opinię, że obecnie panuje „postgeekizm” – postrzeganie popkultury powierzchownie, bez wczytywania się w to, co dane dzieło chce powiedzieć. Wkrótce potem Mistycyzm popkulturowy wprowadził własną, w sumie podobną perspektywę, tymczasem Rusty Angel stanęła po przeciwnej stronie dyskusji.
Jako że (teoretycznie) Planeta Kapeluszy jest blogiem o fanostwie, doszłam do wniosku, że powinnam się tej sprawie przyjrzeć i wypowiedzieć na temat „postgeekizmu”.

Zacznę może od tego, że należę do osób, które prędzej czy później przystępują do analizowania filmu, książki, gry itd., którym się akurat jarają. Doszukuję się nawiązań do innych dzieł kultury (tak wysokiej, jak i niskiej); drugiego dna, studium postaci i tym podobnych rzeczy. Jeżeli czytaliście którykolwiek z moich artykułów, na pewno to zauważyliście.
I wiem, że nie jestem jedyna, bo w trakcie mojej krótkiej przygody z tumblrem znalazłam takie opinie jak:
– przywódca Hunów z Mulan, po odkryciu, że jest ona kobietą, nie zdziwił się tym, ponieważ wśród Hunów istniała równość płciowa;
– scena, w której Killiemu wydaje się, że przywidziała mu się Tauriel, świadczy o jego niskiej samoocenie, ponieważ jest on krasnoludem pozbawionym brody;
– scena w bufecie w Agent Carter i to jak Peggy reaguje na kradnące jedzenie koleżanki przedstawia dwa różne doświadczenia – brytyjskie i amerykańskie – związane z niedostatkiem w czasach drugiej wojny światowej.
Tak więc nie, panowie – analityczne zdolności fanów nie umarły. Mają się całkiem dobrze.
Właściwie co oznacza ów termin „postgeekizm”? Jak dla mnie brzmi to trochę tak jakby to była jakaś postmodernistyczna koncepcja. „Kultura geekowa umarła. Teraz nadszedł postgeekizm.” Rozumiem, że postgeekizm oznacza jakąś degenerację intelektualną, ponieważ dzisiejsi fani interesują się memami i gifami; ponieważ podchodzą bardziej emocjonalnie czy nawet powierzchownie do danego dzieła, zamiast wczytywać się w idee przezeń prezentowane.
Zacznijmy może od tego, że sztuka operuje głównie na emocjach – przemawia do naszych uczuć i wrażeń estetycznych. To nie oznacza, że wyłącza myślenie, wręcz przeciwnie – myślimy, jednocześnie czując. Czasem jednak oglądamy/czytamy/gramy w coś, bo szukamy zabawy, czegoś do „odmóżdżenia się”. Chcemy się pośmiać z dialogów, zachwycić aktorami i aktorkami, porozczulać nad uroczymi stworzonkami.
Zawsze tak było, nawet w czasach przed internetem. Ludzie wzdychali do aktorów i fikcyjnych postaci, chodzili na kabarety, oglądali filmy i potem jarali się efektami specjalnymi. Głębsze refleksje przychodziły potem. I tak jest też teraz. To żaden „postgeekizm”. To po prostu jeden z aspektów geekostwa, tak jak analizowanie danego dzieła pod kątem drugiego dna.
Exit mobile version