Krótka notka

Krótka notka o Avengers: Wieku Ultrona

Oto niespodzianka, którą wam zapowiadałam – postanowiłam zacząć pisać „krótkie notki”, podobne do tej o postgikizmie. Tzn. będę się w nich dzielić swoimi spostrzeżeniami, które są zbyt osobiste lub za krótkie na recenzje, artykuły itd. (a wolę je napisać tutaj niż na tumblrze), więc ujmuję je w takiej formie luźnych wpisów. Ten pomysł chodził mi po głowie od kwietnia, ale chciałam go wprowadzić w życie albo poprzez opis moich wrażeń z seansu Wieku Ultrona, albo poprzez podsumowanie Gotham, Flasha i trzeciego sezonu Arrow (to podsumowanie nadejdzie, cierpliwości).

Zacznę od tego, że od kilku lat mam zwyczaj słuchania opinii ludzi z różnych zakątków internetu (wiecie, Brada Jonesa, Douga Walkera, Noah Antwilera itd.) na temat blockbusterów, które wchodzą zwykle do kin. Jeżeli Ichabod albo Uncle Mroowa też się wypowiadają, to również i ich opinii wysłuchuję. Akurat przy drugich Avengersach nasłuchałam i naczytałam się mnóstwo krytyki pod adresem, nie tylko filmu, ale i samego Whedona, któremu zarzucano seksizm, antysemityzm, Tony’ego unikającego konsekwencji swoich czynów; i wyciągnięty znikąd romans Bannera i Natashy. Ogólnie większość ludzi zgadza się, że sequel jest gorszy od oryginału.

Tak więc do kina szłam, mając w pamięci tę całą krytykę. I tak po prawdzie to podczas oglądania Wieku Ultrona odkryłam, że większość z niej była co najmniej niezasłużona. Serio, ja większości tych domniemanych niegodziwości nie widziałam. Pomijam tę kontrowersyjną sprawę sterylizacji Czarnej Wdowy i tego, że „jest potworem” (bo o tym pisano już długo i namiętnie), ale tak:
Nikt nie zapomina o tym, że Tony Stark stworzył Ultrona. Poczynając od Thora i Bannera, poprzez Steve’a i bliźniaki, a na Fury’m skończywszy, wszyscy zwracają mu uwagę na to, że to jego wina, o ile nie mają nic lepszego do roboty. Poza tym nawet, jeśli pod koniec filmu wydaje się, że Iron Manowi wybaczono, pragnę wam przypomnieć, że atak Chituari na Nowy Jork miał swoje konsekwencje w dalszych filmach i serialach Marvela, więc wątpię, aby i wybryk Starka nie miał w przyszłości odbić się echem po MCU.
– Pietro i Wanda dołączający do Hydry… Nigdzie nie jest wspomniane, że w MCU są Romami i/lub Żydami; ani czy wiedzą o swoim dziedzictwie. Jedyne, co wiadomo o ich pochodzeniu, to to, że urodzili się w Sokovii i że ich rodzice zginęli od bomby Starka. A że darzą go nienawiścią, to przystąpienie do Hydry, która walczy z Avengersami (a co za tym idzie: również z Iron Manem) ma sens.
– Zarzut seksizmu odnosił się między innymi do tego, że role Pepper i Jane zostały zredukowane do wstawek w dialogach ich love interestów na przyjęciu. Okej, ale zwróćcie uwagę na to, jak Tony i Thor o nich mówią. „A moja dziewczyna przewodzi całą firmą.”, „A moja dziewczyna została nominowana do Nobla.” Zasadniczo przekomarzają się o to, która laska jest bardziej zajebista. Łał, bardzo seksistowskie.

– Romans Bannera i Natashy, eh… rzeczywiście trochę nagłe, zważywszy na to, co się działo w Zimowym Żołnierzu (Nat nosząca na szyi naszyjnik ze strzałą, co miało oznaczać, że jest coś między nią a Clintem), i to, że teoretycznie Banner ma dziewczynę.

Na temat pozostałych punktów krytyki nie mam większego zdania.

Natomiast to, co mi wyjątkowo nie przypasowało, i o czym nikt się nawet nie zająknął (przynajmniej ja nie natrafiłam na wzmiankę o tym przed seansem), to to, że Stark i Banner w pewnym momencie są istnymi bucami wobec Steve’a, bo zakładają, że magia Wandy na niego nie zadziałała. No bo przecież Steve na pewno nie przeżył nic traumatycznego podczas drugiej wojny światowej, kiedy to ludzie umierali na prawo i lewo, nieraz na jego oczach; ani nie czuje się zagubiony z powodu wybudzenia się siedemdziesiąt lat po swojej domniemanej śmierci, w przyszłości, której nie poznaje. Ale to może tylko moja miłość do Kapitana Ameryki tak na mnie działa.

Tak poza tym, to film mi się podobał. Fajne były relacje między postaciami, bliźniaki i Vision wypadli fantastycznie i chciałabym ich zobaczyć więcej w przyszłości; a i czarny charakter wyszedł niczego sobie (choć nadal uważam, że na razie korona najlepszego antagonisty w MCU należy się Wilsonowi Fiskowi z Daredevila), a rodzina Hawkeye’a jest przeurocza. Podobało mi się też to, że Pietro i Wanda mieli bardzo dobry i sensowny powód, aby nienawidzić Tony’ego i że widać było ich silną więź. No i fajnie było usłyszeć znów główny motyw muzyczny z pierwszego filmu.
Ogólnie rzecz biorąc, podobało mi się.

2 thoughts on “Krótka notka o Avengers: Wieku Ultrona

  1. Szybkie pytanko: jeśli wynudziłem się na pierwszej części \”Avengersów\” (choć komiksy lubię, ale bardziej te z DC niż z Marvela) to \”Czas Ultrona\” ma szanse mi się spodobać? Zastanawiam się, czyby nie obejrzeć.

  2. To trudne pytanie. Wydaje mi się, że możliwe jest, i że sequel bardziej ci się spodoba, i że ci się nie spodoba. Sugerowałabym, abyś sam sprawdził, czyli jednak poszedł.

Leave a Reply