Fantastyczny Kwiecień · Krótka notka · Miesiące z...

Krótka notka o „Kapitanie Simianie i kosmicznych małpach”

Jest mnóstwo telewizyjnych space oper. Od takich bardziej znanych, jak Star TrekBabylon 5Battlestar Galactica… po takie bardziej niszowe jak Blake’s 7, czy Ucieczka w kosmos. I też jest szansa, że przeciętny fan odkryje nagle jakiś stary, zapomniany skarb, który – mimo swoich lat – ciągle trzyma poziom.

To właśnie zdarzyło się mi w tym miesiącu. Koleżanka Miryoku wspomniała na Polskiej Bazie Opowiadań i Fanfiction o starej kreskówce z naszych lat młodzieńczych, a ja z czystej ciekawości postanowiłam obejrzeć pierwszy odcinek, potem drugi i tak aż do ostatniego odcinka. A potem wydawało mi się naturalne, aby tegoroczny, poświęcony science-fiction Fantastyczny Kwiecień zakończyć materiałem o Kapitanie Simianie i kosmicznych małpach.

Powstał jednak pewien problem: w jakiej formie ten materiał ująć – czy jako tekst, czy jako wideo? Zwłaszcza, że byłby to ciekawy początek takiej serii poświęconej niszowym kreskówkom z mojej młodości. Ostatecznie jednak zdecydowałam się na krótką notkę, bo forma wideo wymagałaby przynajmniej kilku klipów z samego Kapitana Simiana…, a tego nigdzie nie mogłam dostać (odcinki oglądałam na YouTube).

Przejdźmy zatem do omawiania Kapitana Simiana i kosmicznych małp. (Lecz najpierw… czołówka! Posłuchajcie tylko tego cuda.)

Statek Charliego Simiana – jednego z pierwszych szympansów wysłanych przez NASA w kosmos – ulega awarii, w skutek czego Simian dryfuje przez lata świetlne w stanie hibernacji. Odnajdują go zaawansowane formy życia, uznając za przedstawiciela Ziemian, przyspieszają jego ewolucję i wyznaczają do obrony galaktyki przed Nebulą – bytem, chcącym zniszczyć stary wszechświat i stać się bogiem nowego. Sami kosmici muszą uciekać, dają jednak Simianowi do pomocy sztuczną inteligencję – Orbitrona, który sprowadza z Ziemi cztery inne naczelne jako załogę dla szympansa. Tak też zaczyna się przygoda kapitana Simiana i kosmicznych małp.

Ten serial był dość interesujący. Z jednej strony parodiował klasyki science-fiction (od Obcego po Star Trek), z drugiej – oferował interesujące pomysły i postaci. Kiedy brałam się za oglądanie go po latach, zdarzyło się mnóstwo momentów, w których zdawałam sobie sprawę, że wiele rzeczy było inne, niż zapamiętałam.

Charlie Simian – szympans

Dobrym tego przykładem jest sam Charlie Simian. Myślałam, że charakterem przypominał Petera Quilla – że był zabawowy i trochę łobuzerski. Tymczasem już w pierwszym odcinku odkryłam, że to bardziej kapitan James T. Kirk – dobry dowódca, podchodzący do wszystkiego z rozsądkiem, dbający o dobro załogi i wiedziony poczuciem obowiązku. Już po pierwszych dwóch odcinkach widz wie i rozumie, dlaczego inne kosmiczne małpy go słuchają.

Shao-Lin – podobno jest tego gatunku.

O Shao-Lin pamiętałam głównie to, że była bardzo „zen”, że znała sztuki walki i że była love interestem Simiana. Ponowne zapoznanie się z serialem przypomniało mi, że na Ziemi była uznawana za boginię i że na początku chyba twórcy chcieli z niej zrobić arogantkę. Mimo wszystko jednak po pierwszym odcinku ta arogancja jej jakoś znikła i Shao-Lin stała się kimś w rodzaju wiernego doradcy i zastępcy Simiana, Ogólnie rzecz biorąc, odniosłam wrażenie, że w przypadku jej i kapitana ludzkie środowisko, w jakim się obracali (Simian – wśród naukowców i wojskowych NASA; Shao-Lin – w chińskiej świątyni, wśród kapłanów i mistrzów sztuk walki), wpłynęło na ich późniejszą osobowość po zyskaniu inteligencji.

Spydor – kapucynka

Do podobnego wniosku doszłam, przyglądając się kapucynce Spydorowi (czyta się jak angielskie „spider”; to imię ma większy sens, gdy weźmie się pod uwagę to, że „kapucynka” to po angielsku „spider monkey”), który żył dotąd na ulicach Nowego Jorku i raz na jakiś czas podkradał coś swojemu właścicielowi. Spydor to typowy oszust, myślący głównie o sobie i o tym jak zarobić. I jak większość postaci tego typu, posiada granice swojej nikczemności i chciwości.

Gor-illa – goryl (duh!)

I jakoś tak się złożyło, że najlepszym przyjacielem Spydora jest Gor-illa, zwany też Gorem. Pochodzący z afrykańskiej dżungli Gor ma umysłowość dziecka, ponieważ maszyna obdarzająca kosmiczne małpy inteligencją uległa usterce, zanim z nim skończyła. Gor to typowy łagodny olbrzym – uwielbia naturę, nie chce nikomu robić krzywdy i do wszystkiego podchodzi z dziecięcą fascynacją – jednakże w chwili, kiedy zagrożony jest ktoś mu bliski, wpada w furię i nie cofnie się przed niczym, aby ochronić przyjaciół.

Doktor Splitz/Splitzy – orangutan

To co zapamiętałam na temat ostatniego członka załogi, to to, że jest on orangutanem i ma rozdwojenie jaźni. Raz jest to poważny doktor Splitz, a raz szalony Splitzy. Doktor Splitz/Splitzy pełni rolę oficera naukowego i mechanika na statku. Orangutan często tłumaczy coś przechodząc z jednej osobowości w drugą. Bardzo interesujące jest też to, w jaki sposób Splitzy został powołany do życia w głowie doktora Splitza.

W ogóle najlepsze, moim zdaniem, odcinki Kapitana Simiana i kosmicznych małp, to te, które odkrywają coś na temat przeszłości bohaterów. Mind over Monkey, którego pamiętam jeszcze z czasów, kiedy serial puszczano w polskiej telewizji, pokazuje największe lęki kosmicznych małp, a każdy z nich związany jest z wydarzeniem z ich przeszłości. Z kolei w Planet of the Humans bohaterowie zaczynają rozmawiać o tym, jakie były ich doświadczenia z ludźmi (Spydora i Gora – negatywne, Simiana i Shao-Lin – pozytywne, a doktora Splitza/Splitzy’ego… to nie jest jasne, ale podejrzewam, że i takie, i takie). Tymczasem The Ape Has Landed wyjawia, dla odmiany, przeszłość działającego pod rozkazami Nebuli, Rhesusa 2.

W ogóle jeśli chodzi o odcinki, wahają się one między wprowadzającymi interesujące koncepty (jak ucho śpiącego olbrzyma, do którego szepcze się to, co chce się aby natychmiast powstało), tymi czysto przygodowymi (jak utrzymany w konwencji filmu noir Maltese Monkey), a takimi naprawdę odjechanymi (jak kapitan Simian i jego załoga wzięci przez mieszkańców pewnej planety za kosmitów dokonujących inwazji). Trafi się, oczywiście, kilka starych motywów, jak zamiana ciał, najgłupszy członek załogi stający się najinteligentniejszy, czy miejsce, które stwarza przed gośćmi iluzję skrojonego na ich miarę raju; ale robione są one bez sztampy i z humorem.

Humor zresztą zasadza się na kilku różnych elementach. Od zabawnych śmierci holopawianów (hologramów mających badać potencjalne zagrożenia poprzez bycie ich pierwszymi ofiarami; BTW – jest odcinek, w którym się buntują), poprzez powtarzające się gagi i catch phrase’y (większość zaś przypada kapitanowi – np. „Strangely soothing.” czy „I need to fix this thing.”), po cechy bohaterów (tłumaczenia Doktora Splitza/Splitzy’ego, cwaniactwo Spdyora, nierozumienie metafor przez Gora, Nebula cierpiący na coraz to nowe dolegliwości…). Czasem po prostu dochodzi do naprawdę dziwnych sytuacji. Jedną z rzeczy, których w życiu bym się nie spodziewała w tym serialu, to Gor przytaczający cytat z Montaigne’a o naturze snu i kapitan Simian odpowiadający na to, że woli Kanta. I na tle tego wszystkiego blado wypadają tylko kiepskie żarty Rhesusa o mózgach.

No właśnie – jak wypadają na tle bohaterów czarne charaktery? Nebula jest standardowym złym wszechwładcą z diabolicznym planem i tendencją do okrucieństwa wobec (relatywnie) wiernego podwładnego. Rhesus 2, który ma trochę więcej do roboty, wypada o wiele lepiej, już przez ciekawy koncept swojej postaci (jako istoty, która potrafi funkcjonować bez mózgu i zmieniać ten szczególny organ wedle uznania, czasem nawet nim atakując). Ponadto wydaje się mieć własny plan i własne powody by zniszczyć kosmiczne małpy. Służy Nabuli trochę, bo boi się go, a trochę, bo chce coś dla siebie ugrać. Poza Rhesusem i Nebulą są też pojedynczy, mniej znaczący przeciwnicy, jak chcący stworzyć życie komputer Matrix, czy brudny biznesmen, Apax.

Nie muszę chyba wspominać o tym, że serial oferuje również bogatą galerię postaci epizodycznych – miniaturowi kosmici, którzy postanowili skolonizować siedzenie Spydora, dwuwymiarowy, widziany tylko przez kapitana Simiana, Vog, czy zyskujący cechy osobników, których dotknie, poszukiwacz przygód Largo Trix.

I mogłabym Wam opowiadać bez końca o tym, jak niesamowita to produkcja, jednakże nie chciałabym psuć Wam zabawy, gdybyście chcieli się z nią zapoznać. Na koniec powiem więc tylko tyle, że od lat dziewięćdziesiątych zestarzała się bardzo dobrze. Dość często zdarza mi się oglądać jakąś starą kreskówkę, którą swego czasu uwielbiałam, i odkrywać, że jednak nie jest taka dobra, jak mi się wydawało. W tym przypadku nie tylko Kapitan Simian i kosmiczne małpy okazały się być tak samo niesamowite, jak je zapamiętałam, ale wręcz zaskoczyły mnie pozytywnie. Nie zrażajcie się więc motywem małp w kosmosie i pozwólcie się ponieść szaleństwu.

1 thoughts on “Krótka notka o „Kapitanie Simianie i kosmicznych małpach”

Leave a Reply