
Milo Murphy’s Lawma tych samych twórców i to widać. Co więcej – jest to serial dość unikalny w swoich założeniach.
Trzynastoletni Zack przeprowadził się właśnie do nowego miejsca. Idąc do autobusu szkolnego, spotyka dziwnego chłopca, Milo Murphy’ego, który nawiązuje z nim dziwną konwersację (proponuje mu, żeby się od niego odsunął i wspomina o tym, że dzieci nazywają go „słowem na J”). Na początku nowy uczeń nie za bardzo wie co o tym wszystkim myśleć, po chwili jednak rozpętuje się chaos – wszystko, co mogło pójść źle, idzie źle. Tak się bowiem składa, że Milo Murphy to potomek Edwarda Murphy’ego Juniora i cierpi na chorobę zwaną Ekstremalnym Dziedzicznym Prawem Murphy’ego. Co za tym idzie – gdziekolwiek się pojawi dochodzi do załamywania się konstrukcji, łamania kończyn, ataków dzikich zwierząt i wielu, wielu, nieraz naprawdę kuriozalnych wypadków.
![]() |
Nasi bohaterowie – Milo, Zack i Melissa. |
Pierwsze, co urzeka w Milo Muprhy’s Law, to właśnie tytułowy bohater, Milo, który do wszystkiego, co na niego spada, podchodzi z optymizmem, a nawet entuzjazmem, i jest gotowy prawie na każdą ewentualność. Jest to niewątpliwie bardzo sympatyczny i ciekawy bohater, i choć są w jego mieście ludzie, którzy traktują go nieco oschle (od dzieci w szkole do strażnika przy przejściu dla pierwszych), jest też wiele osób, które go naprawdę lubi, poczynając od jego przyjaciółki, Melissy, a na strażakach kończąc. Zack też – mimo że jest bardzo ostrożny – szybko zaprzyjaźnia się z Milo i wraz z nim i z Melissą przeżywa przygody.
Sama Melissa jest bardzo wyluzowana. Widać, że lubi spędzać czas ze swoim najlepszym przyjacielem, mimo tego, że nieraz pech Milo pakuje ją w tarapaty. To wcale nie oznacza, że nie potrafi się wściec, zdenerwować albo przerazić. Po prostu ma się wrażenie, że ona i Milo niejedno razem przeszli i w związku z tym łączy ich bardzo silna więź.
![]() |
Balthazar Cavendish i Vinnie Dakota – podróżnicy w czasie. I sprzedawcy pistacji. |
W ogóle jeśli chodzi o postacie, to Milo Muprhy’s Law ma kilka bardzo interesujących, do tego stopnia, że chcę o nich wiedzieć więcej. Trójka z nich to sama rodzina głównego bohatera – siostra będąca wielką fanką Doktora Zone’a (parodii Doktora Who), ojciec, po którym Milo odziedziczył pecha, oraz matka, która daje synowi dobre rady (swoją drogą, ja naprawdę jestem ciekawa, jak doszło do tego, że państwo Murphy się poznali i w sobie zakochali; jest potencjał na fajny odcinek) – reszta zaś to, między innymi, para podróżników w czasie, którzy zajmują się głównie sprzedażą i ochroną pistacji; nauczycielka, która lubi za bardzo swoje biurko; koleżanka Milo ze szkoły, lubiąca organizację; pies Murphy’ch, który zawsze pojawia się w dziwnych momentach… Ba – jest mnóstwo takich jednoodcinkowych postaci, które w trakcie swojego krótkiego występu stanowią puentę do, nieraz bardzo surrealistycznych, żartów (golfiarze w The Note).
Nie mówiąc już o tym, że same pomysły na odcinki są niesamowite. Wiele z nich zasadza się na tym, że bohaterowie mają zadanie do wykonania, ale prawa Murphy’ego im je utrudniają. Kiedy indziej Milo i jego przyjaciele są wrzucani w jakąś sytuację i muszą sobie jakoś z nią poradzić. Raz Melissa i Zack chcą urządzić Milo przyjęcie urodzinowe, bo nigdy takiego nie miał; kiedy indziej podczas wycieczki szkolnej cała trójka trafia do podziemi i spotyka grupkę budowlańców, którzy utknęli pod powierzchnią ziemi i postanowili założyć własną cywilizację. Poza tym – pościg za uciekającym zwolnieniem od lekarza, stanie w kolejce na film o Doktorze Zone (w której to kolejce są zatwardziali, nieraz bardzo snobistyczni fani serialu), wyprawa na Dziki Zachód, wyjście do opery i zadbanie o to, aby przedstawienie się odbyło… żeby wspomnieć o kilku przygodach naszej trójki pechowców. A wszystko to okraszone błyskotliwych humorem, dobrymi dialogami i wartką akcją.
Ale ten serial ma też świetną oprawę muzyczną. Być może piosenki nie pojawiają się we wszystkich odcinkach, ale kiedy już się pojawiają, wpadają w ucho, tak jak te z Fineasza i Ferba. A są to piosenki o tak kuriozalnych tematach, jak jajko. Ponadto głosu Milo użycza Weird Al Yankovic, i nie dość, że śpiewa piosenkę tytułową, to jeszcze zdarza mu się kilka numerów w samym serialu.
Milo Murphy’s Lawdoczekał się jak dotąd pięciu odcinków, a kiedy sprawdziłam na Wikipedii, kiedy mają być następne i nie znalazłam żadnych informacji, pomyślałam sobie: „Nie, to niemożliwe, aby coś tak dobrego było tak krótkie.” Na szczęście nie jest, to tylko chwilowy hiatus. Mimo wszystko mam niedosyt i chcę więcej. Wydaje mi się, że Milo Murphy’s Law ma jeszcze tę zaletę, że uczy pogody ducha. W końcu na głównego bohatera spada ciągle masa nieszczęść, a on się nie złamuje. W dodatku serial pełen jest takich bardzo sympatycznych momentów, kiedy ktoś robi coś tylko po to, aby ktoś inny dobrze się bawił albo nie czuł się źle. To bardzo słodkie.
Zaciekawiłaś mnie, może obejrzę. Sam pomysł na głównego bohatera wydaje się genialny, a skoro mówisz, że postacie i pomysły na odcinki też są dobre, to chyba warto sięgnąć. A poza tym Fineasza i Ferba lubiłam, ten ich absurdalny humor był super. Ciekawa też jestem tych nawiązań do Doktora Who.W ogóle to skojarzyła mi się manga xxxHOLiC, bo tam była bohaterka, wokół której też ciągle działo się coś dziwnego i raczej nieszczęśliwego. A przy tym wszystkim dziewczyna była optymistyczna i słodka do porzygu. Oczywiście to był tylko jeden z wątków. Jest też anime na podstawie początku mangi, krótkie bardzo, więc jakbyś kiedyś chciała coś takiego obejrzeć, to polecam.