Bez kategorii

Sprawozdanie z Ryuconu 2018

Uwaga! Robiłam podczas tego wydarzenia zdjęcia, ale niestety coś się popsuło z moją kamerą i wygląda na to, że same zdjęcia przepadły. Dlatego musicie się zadowolić samą relacją z konwentu.

Miryoku zaprosiła mnie na konwent, który miał miejsce 17, 18 i 19 sierpnia w Krakowie. Ponieważ, technicznie rzecz biorąc, Warszawskie Targi Fantastyki nie były konwentem, per se, Ryucon był pierwszą tego typu imprezą, w której brałam udział.

Ryucon jest konwentem poświęconym mandze, anime i kulturom Dalekiego Wschodu, tak więc było mnóstwo stoisk i paneli poświęconych właśnie tego typu rzeczom. A w tym roku lekki motyw przewodni stanowili superbohaterowie.

Nie powiem, było to bardzo ciekawe przeżycie, zwłaszcza, że były takie momenty, kiedy poczułam powiew nostalgii. Pozwólcie więc, że trochę Wam o tym wypadzie opowiem.

Pierwszego dnia nie działo się zbyt wiele. Przyjechałam do Krakowa około trzynastej, przywitałam się z Miroyku i z jej chłopakiem Kane’m, którzy byli tak dobrzy, że nie tylko zaprosili mnie na konwent, ale nawet udzielili noclegu. Ponieważ konwent oficjalnie zaczynał się o osiemnastej, mieliśmy czas trochę odpocząć i pogadać. Kiedy zaś przyjechaliśmy pod szkołę, gdzie Ryucon miał miejsce, zastaliśmy bardzo długą kolejkę. Już wtedy udało mi się dostrzec cosplayerów poprzebieranych za bohaterów z różnych mang i anime, choć, aby sobie przypomnieć kto jest kto, musiałam pomyśleć dłużej (na przykład, dopiero w połowie kolejki zdałam sobie sprawę z tego, że facet w czerwonej peruce, czarnym płaszczu i klapkach to Rudowłosy Shanks z One Piece).

Kiedy wreszcie weszliśmy do środka, pierwszą rzeczą, którą zrobiliśmy, było rozejrzenie się po stoiskach. Było tam mnóstwo wystaw z japońskim jedzeniem, koszulkami, znaczkami, mangą, fanartami… Tak więc już pierwszego dnia udało mi się kupić bulbazaura bratankowi, dwa znaczki (z Izuku Midoriyą i All Mightem) oraz naklejkę z Moba Psycho 100 (i tutaj pozdrawiam Malwy i Bławatki!).

Około dwudziestej wybrałam się na swój pierwszy panel – prowadzony przez niejaką Alice i noszący tytuł Japońska animacja kontra amerykańska kultura, który opowiadał o tym jak ludzie Zachodu spoglądali przez lata na japońską kulturę i jak na to wpłynęła popularność mangi i anime. Dowiedziałam się również, że dużą inspiracją dla estetyki Astroboya była Myszka Mickey.

Po panelu zaczęłam szukać Miroyku i Kane’a, którzy poszli na inną atrakcję. Jakoś tak zabłądziłam w piwnicy i znalazłam się w miejscu, gdzie ludzie właśnie kończyli śpiewać polski opening Króla Szamanów. I serio, to było takie miłe uczucie, widzieć ludzi, którzy w ogóle znają słowa tego openingu i aż zostałam na dłużej, aby posłuchać innych czołówek. I słuchając tego karaoke miałam takie wrażenie wspólnoty, którą łączy dobra zabawa przy śpiewaniu piosenek z anime.

Wkrótce udało mi się odnaleźć Miroyku i Kane’a i wraz z nimi wzięłam udział w Gwiezdnowojnowych Kalamburach, które były całkiem spoko, choć poszło mi w nich tak sobie.

Stanowczo o wiele ciekawsze rzeczy były zaplanowane na drugi dzień konwentu. Tak więc w nocy z piątku na sobotę wybraliśmy się wraz z Miroyku i Kane’m na panel Kuchnia w M&A vs. Rzeczywistość, prowadzony przez Blakstara (który ma doświadczenie w pracy jako kucharz). Omawiane były różne serie, które przedstawiają pracę w kuchni w charakterystyczny dla mangi i anime bishowy, odrealniony sposób (między innymi, Solar HandsCurry Addiction i Kuchenne pojedynki).

Po tym panelu poszliśmy do domu i położyliśmy się na trzy godziny, aby o siódmej rano wybrać się na panel o Boku no Hero Academia, prowadzony przez Duo. I to właściwie był taki ogólny panel, na którym z jednej strony Duo opowiadał o różnych swoich przemyśleniach na temat serii, a z drugiej – pokazywał różne rzeczy, które udało mu się znaleźć w internecie odnośnie serii (od fanartów po memy i jedno crackvideo).

O wiele bardziej jednak ja i moi gospodarze napaliliśmy się na zaplanowany na jedenastą egzamin na superbohatera prowadzony przez Blakstara (również inspirowany Boku no Hero Academia). Egzamin polegał na tym, że najpierw uczestnicy wymyślali swoją postać (wraz z quirkiem, osobowością, kostiumem itd.), potem tę postać prezentowali, a w końcu zaczynał się właściwy egzamin: bohaterowie dzieli się w pary i trójki, a potem odpowiadali na pytania o to, jak rozwiązaliby sytuację kryzysową (jak pożar na stadionie albo złoczyńca biorący zakładników).  Ogólnie rzecz biorąc, ten egzamin był fantastycznym doświadczeniem i, nie chwaląc się, powiem, że udało mi się stworzyć ciekawego bohatera. A w pewnym momencie do sali weszła nawet dziewczyna przebrana za Katsukiego Bakugou (która była raczej obserwatorem) i fantastycznie odegrała rolę zadufanego w sobie Bakugou, który spogląda na wszystkich z góry.

W końcu o szesnastej (za namową Miryoku) wzięłam udział w organizowanej przez Casjel wiedzówce z (uwaga, tu będzie szok) Boku no Hero Academia. Na początku szło mi całkiem dobrze, ale gdzieś tak przy trzecim-czwartym pytaniu okazało się, że inni mają o wiele większą wiedzę ode mnie. W rezultacie zdobyłam dziesięć punktów i żałowałam, że nie wiedziałam wielu rzeczy, które potem okazały się oczywiste.

Tak więc po wiedzówce poszliśmy znów do domu, aby się umyć i położyć, tym razem na dłużej. Ranek ostatniego dnia konwentu ja i Miroyku poświęciłyśmy na podcast o shonenach (który pojawi się wkrótce). Niestety rozgadałam się trochę i w rezultacie spóźniłyśmy się na konkurs openingów i endingów (za co po raz kolejny bardzo cię przepraszam, Mir). Niemniej jednak mieliśmy jeszcze niecałą godzinę, aby konkurs obejrzeć.

Wielkim finałem tego wyjazdu był dla nas prowadzony przez Duo panel Kiedyś to były czasy, teraz nima czasów – konwenty kiedyś i teraz, na którym Duo opowiadał o polskiej tradycji konwentowej, która w zasadzie jest bardzo młoda (bo zaczęła się tak mniej więcej w latach dziewięćdziesiątych). Szybko panel stał się czymś w rodzaju opowieści o tym jakie to dziwne rzeczy potrafią się zdarzać na konwentach.

Ogólnie rzecz biorąc był to całkiem fajny wypad i mam nadzieję, że kiedyś jeszcze wybiorę się na jakiś konwent z Miroyku (być może nawet uda się zaciągnąć innych ludzi z forum i pójdziemy grupowo).

A tymczasem ja za niedługo przygotuję Wam podcast i zajmę się ostatnią rundą Wakacyjnego Wyzwania.

2 thoughts on “Sprawozdanie z Ryuconu 2018

Leave a Reply