Meg ogląda... · Star Trek

Meg ogląda Star Trek: TOS – 1×20 „Sąd polowy”

Dzisiejszy odcinek przypomina trochę Bunt – w tym sensie, że mamy tu jedną z głównych postaci postawioną przed sądem. O ile jednak w Buncie Spock faktycznie popełnił zarzucane mu czyny i się tego nie wypiera, o tyle Kirk w Sądzie polowym jest niewinny i musi to udowodnić.

Tak naprawdę jest to nie tyle odcinek o sądzie, co raczej o konflikcie „Człowiek kontra Maszyna”, który również Star Trekowi nie jest obcy. Jak zobaczymy później, również maszyny będą stawiane przed sądem w uniwersum Star Treka.

Opis Fabuły:

W wyniku burzy jonowej Enterprise musi zostać zreperowany. Na Stacji Kosmicznej 11 Kirk właśnie przekazuje raport o tym, co się wydarzyło podczas burzy, kiedy nagle przychodzi Spock z komputerowym zapisem zajścia. Raport kapitana i zapis komputera pokładowego nie pokrywają się, a ponieważ „komputer się nigdy nie myli”, Kirkowi grożą zarzuty o krzywoprzysięstwo i zaniedbanie. Tak się bowiem składa, że podczas burzy jonowej zginął niejaki Ben Finney. Kapitan twierdzi, że czekał z odłączeniem kapsuły, w której ofiara pracowała, jak długo mógł, ale Finney nie zdążył uciec. Tymczasem według komputera Kirk zarządził żółty alarm i odłączył kapsułę o wiele wcześniej. Komandor Stone jest gotów ułożyć się z Kirkiem, że owa decyzja wynikła z przemęczenia albo załamania nerwowego i Kirk zostanie przeniesiony do pracy na ziemi. Jednak kapitan Enterprise zarzeka się, że jest niewinny i nie chce kłamać, dlatego nalega na sąd polowy. Szybko okazuje się, że jego była ukochana będzie w tym sądzie prokuratorem, a obroną Kirka zajmie się niejaki Samuel T. Cogney – adwokat, który lubi sięgać do źródeł.

Co Z Tego Pamiętam:

Pamiętam niechęć Cogneya do komputerów i jego przemowę, w której wymienia różne spisy praw (od Dziesięciorga Przykazań i Magny Carty po Deklarację Praw Kolonii Marsjańskich; te kolonie marsjańskie bardzo zapadły mi w pamięć). Pamiętam, że Finney swego czasu dopuścił się niedopatrzenia, młody Kirk to zgłosił, przez co Finney został na wiele lat odsunięty od awansów i miał przez lata do Kirka uraz. Pamiętam Jamie Finney – córkę Bena, która dostała imię właśnie po Jimie Kirku, kiedy jeszcze on i Finney byli przyjaciółmi.

No i wielki zwrot akcji też pamiętam.

Wnioski Ogólne:

Wiele postaci w Star Treku stało przed sądem. Czasem był to sąd Gwiezdnej Floty, kiedy indziej – jakiejś planety o specyficznym systemie prawnym. Czasem oskarżenia były prawdziwe, a czasem nie. Czasem stał za tym jakiś spisek, a czasem nieporozumienie. Zawsze jednak owe postaci musiały się w ten czy inny sposób bronić, a przy okazji bronili ich również ich towarzysze, próbując wyjaśnić sprawę albo znaleźć jakiś kruczek prawny.

I tak oto kapitan Archer musiał się bronić przed Klingonami; O’Brien został z góry skazany przez Cardassian na śmierć i jego proces był właściwie tylko po to, aby się przyznał do zarzucanych mu czynów; Rikera i Toma Parisa oskarżono o morderstwa, a Belannę Torres – o myśli o przemocy, które potem wpłynęły na pewnego telepatę. I we wszystkich tych przypadkach – tak samo jak w przypadku Kirka – byli oni wrabiani w zbrodnie, których nie popełnili.

Powróćmy jednak do Kirka.

Jak już wspominałam, tak naprawdę w tym procesie mamy konflikt „Człowiek kontra Maszyna”. Ponieważ zapis audiowizualny pokazuje, że Kirk odłączył kapsułę z Finney’em przedwcześnie, oskarżenie skłania się bardziej ku stwierdzeniu, że kapitan spanikował w sytuacji kryzysowej. Spock i McCoy, którzy są wezwani jako eksperci od komputerów (Spock) i psychologii (Bones), stwierdzają, że oczywiście, hipotetycznie rzecz biorąc komputer się nie myli; i tak, hipotetycznie rzecz biorąc, ktoś, kto dowiedział się, że jest obiektem nienawiści, może z czasem tę nienawiść odwzajemniać… ale obaj panowie są święcie przeświadczeni o tym, że znają swojego kapitana i mogą zaświadczyć o tym, że żadna z rzeczy, o które się go oskarża, nie leży w naturze Kirka. Koniec końców, jest on przecież kapitanem od wielu lat, zaprawionym w boju i przygotowanym do podejmowania krytycznych decyzji w sytuacjach kryzysowych. Kirk wie, co zrobił i wie, że postąpił tak jak trzeba było postąpić, mimo tego, że komputer twierdzi inaczej.

Znamienne jest też to, że Samuel T. Cogney, czyli jego adwokat, woli książki od komputera. Po części jest to związane z tym, że bazy danych zawierają syntezy informacji na temat precedensów i ustanowionych praw; a po części dlatego, że Cogney pasjonuje się historią. W momencie, kiedy przychodzą Spock i McCoy i informują oskarżonego i adwokata o tym, co odkryli, Cogney rozpoczyna płomienną przemowę o tym, że Kirkowi przysługują pewne prawa i te prawa są zagrożone przez maszynę; i o tym, że jeśli społeczeństwo za bardzo będzie polegać na maszynach, może stracić sprzed oczu ducha praw.

Wypowiada przy tym słowa, które nabiorą dodatkowego, mroczniejszego znaczenia, kiedy Data i Doktor będą bronić swoich praw. Te słowa to: „Ludzie mają prawa. Maszyny nie.” W istocie, kiedy android Data stanie przed sądem, będzie nie tyle walczył o oczyszczenie imienia, co o prawo do samostanowienia, gdyż pewien robotyk chce go rozebrać na części. Podobnie hologram Doktor nie tyle stanie przed sądem jako oskarżony, co ktoś, kto musi udowodnić swoje człowieczeństwo i uzyskać prawny status osoby, aby móc decydować o swojej holopowieści. Słowa Cogneya w Sądzie polowym mają sens i są jak najbardziej usprawiedliwione, ale z chwilą, kiedy pojawiają się maszyny, które osiągnęły samoświadomość i chcą nie tyle panować, co mieć te same prawa, co inne istoty rozumne, te słowa tracą trochę na aktualności (a jeszcze odcinek o Dacie przed sądem porusza temat tego, że w konsekwencji tego procesu i gdyby miało powstać więcej androidów na poziomie podobnym do Daty, może powrócić niewolnictwo).

Ale mieliśmy mówić o Kirku…

Zadziwiające jest to, że przez dłuższy czas nikt nawet nie bierze pod uwagę tego, że ktoś mógłby majstrować przy komputerze; że zapis audiowizualny został przez kogoś zedytowany w taki sposób, aby pokazać Kirka w złym świetle. Z drugiej strony nikt też nie podejrzewa, żeby ktokolwiek chciał pogrążyć Kirka, co być może jakoś by usprawiedliwiało rozważenie takiej ewentualności. Z tego, co wiadomo zarówno nam, jak i sądowi, jedyna osoba, która mogłaby mieć motyw, aby zrujnować kapitana (Ben Finney), nie żyje. W końcu jednak Spock odkrywa, że komputer jakoś za często daje się ograć w szachy i wtedy pojawia się realna szansa na to, aby Kirka oczyścić z zarzutów.

Oryginalna Seria będzie jeszcze wracać do rozważań na temat maszyn i tego, co można im powierzyć, a co nie. Na przykład za tydzień będziemy mieć odcinek o tym jak pewien komputer będzie rządził pewną społecznością i co z tego wynikło.

2 thoughts on “Meg ogląda Star Trek: TOS – 1×20 „Sąd polowy”

  1. Zauważyłam, że każda space opera musi mieć jakiś odcinek z sądem. Z reguły są to odcinki, których nie cierpię i teraz już ich nawet całych nie oglądam, tylko przeglądam na przewijaniu. Akurat tego odcinka nie pamiętam. Ciekawe czy bym przez niego przebrnęła, bo to w sumie taki prekursor \”sądowych\” odcinków:P

Leave a Reply