Meg ogląda... · Star Trek

Meg ogląda Star Trek: TOS – 1×26 „Wyzwolenie”

W oryginale ten odcinek nosi tytuł Errand of Mercy (Misja Dobrej Woli; Zadanie Miłosierdzia) i od kiedy dowiedziałam się o tym, że to pierwszy odcinek, w którym pojawiają się Klingoni, czekałam na to, aż będę miała okazję go obejrzeć i omówić. Z czasem, kiedy oglądałam kolejne Star Treki, natrafiałam na postaci, które (według TVTropes) występowały właśnie w Wyzwoleniu, i tym bardziej nie mogłam się doczekać, aż dojdę do tego odcinka.

Cóż więcej mogę powiedzieć we wstępie? Najważniejszą postacią w Wyzwoleniu jest dowódca Kor (czy też nawet „Kur”, bo tak się, najwidoczniej, wymawia jego imię), grany przez Johna Colicosa. Dlaczego jest on taki ważny? Zaraz Wam wyjaśnię.

Opis Fabuły:

Gwiezdna Flota otrzymała informację o tym, że Imperium Klingońskie zamierza przejąć Organię – prymitywną planetę o strategicznym położeniu. Kapitan Kirk i porucznik Spock schodzą na dół, aby przekonać Organian do współpracy przeciwko nadchodzącym Klingonom, a w razie, gdyby statki przeciwnika miały się pojawić, Sulu ma za zadanie odlecieć i sprowadzić posiłki. Na miejscu Kirk i Spock przekonują się, że Organianie są bardzo prymitywną rasą ze znikomą technologią. Co jest jednak dziwne to to, że kiedy kapitan próbuje przekonać Organian, że grozi im niewola ze strony Klingonów (i dlatego Organia powinna przyjąć pomoc Federacji), oni zapewniają, że nic im nie grozi i wydają się o wiele bardziej martwić o bezpieczeństwo gości. W końcu do planety przybywa klingoński statek i podczas gdy Sulu rusza po pomoc, Kirk i Spock zostają uwięzieni na Organii, którą przejmuje niejaki Kor. Oficerowie Gwiezdnej Floty przebierają się za organiańskiego obywatela i wulkańskiego kupca, a że Kirk nie ukrywa swojej niechęci do Kora, dowódca Klingonów lubi go bardziej od wiecznie uśmiechniętej i nie stawiającej żadnego oporu reszty Organian i ustanawia pośrednikiem pomiędzy mieszkańcami planety a okupantami. Kirk i Spock nadal próbują przekonać Organian do walki i nawet sami podejmują się działań partyzanckich. Organianie jednak wciąż nie chcą walczyć z najeźdźcami.

Co Z Tego Pamiętam:

Jedynie stwierdzenie próbującego przekonać Organian do współpracy Kirka, że jest żołnierzem, a nie dyplomatą i nie umie przemawiać. Prawdę mówiąc, myślałam, że wypowiada to w innych okolicznościach i do jakichś polityków z Federacji.

Wnioski Ogólne:

No więc Klingoni…

W Wyzwoleniu dowiadujemy się, że jest to rasa wojowników i zdobywców, i że szanują odwagę i wolę walki. Ponadto Kirk w taki sposób opisuje ustrój, jaki wprowadzają do podległych sobie planet, że od razu nasuwa się skojarzenie ze Związkiem Radzieckim. Klingoni w Oryginalnej Serii byli wzorowani na ZSRR… ale również na Cesarstwie Japońskim, co widać po ich rysach (podobno człowiek od charakteryzacji otrzymał polecenie, że Klingoni mają wyglądać „orientalnie”), zwłaszcza Kora, który ewidentnie miał przypominać Czyngis-Chana. W późniejszych odcinkach dowiadujemy się, że dla Klingonów bardzo ważny jest honor, zwłaszcza w walce.

John Calicos w roli Kora niejako stał się wzorem, według którego przyszli Klingoni mają być przedstawiani. Na pewno reprezentuje sobą szacunek tej rasy do woli walki i odwagi, a pogardza tchórzostwem i biernością Organian (widać to zwłaszcza, w scenie, kiedy jeden z Organian tak po prostu zdradza, że to sławny James T. Kirk wysadził magazyn broni okupantów; z jednej strony Kor cieszy się, że ma do czynienia z żywą legendą Gwiezdnej Floty, a z drugiej strony gani mieszkańców Organii za to, że sami nic nie robią, a pozwalają, aby odważniejsi od nich za nich walczyli). Jednocześnie Kor jest nadal bezwzględnym, działającym dla dobra Imperium Klingońskiego żołnierzem i też próbuje przekonać Kirka do tego, aby zdradził tajemnice Floty, bo inaczej kapitan zostanie poddany skanerowi mózgu (co może skutkować tym, że Kirk będzie warzywem), a Spock (który wcześniej oparł się skanerowi, dzięki wulkańskiej dyscyplinie umysłu) będzie obiektem doświadczalnym.

Większość Klingonów, których zobaczymy nie tylko w przyszłych odcinkach, ale i seriach Star Treka, będzie się kierować podobnymi wartościami: będą przede wszystkim cenili honor i działali dla dobra Imperium Klingońskiego (jakkolwiek by je pojmowali). W Oryginalnej Serii byli przeważnie antagonistami, jednak wraz z nastaniem Następnego Pokolenia i pojawieniem się porucznika Worfa, Klingoni zaczęli zyskiwać głębię. Mieliśmy wgląd w ich tradycję, religię, rytuały, politykę, sądownictwo… Mieliśmy też kilka pozytywnych postaci Klingonów – nie tylko Worfa, ale i generała Martoka, który pomógł w relacjach Imperium i Federacji w okresie wojny z Dominium; czy B’Elannę Torres – pół-człowieka, pół-Klingonkę i naczelną inżynier na Voyagerze. Dzisiejsi Klingoni wyrośli trochę ze swojej pierwotnej roli wojowniczej rasy i stali się nieco bardziej zniuansowani. Są też tak wyraziści i tak fascynujący, że ludzie uczą się ich języka (niedawno nawet dodano kurs klingońskiego na Duolingo).

Również wygląd Klingonów zmienił się na przestrzeni lat. Dzisiaj, kiedy myślimy o Klingonach, przychodzą nam do głowy osobnicy z wielkimi grzebieniami a la Predator na czołach. Star Trek: Enterprise poświęciło nawet kilka odcinków swojego ostatniego sezonu, aby wyjaśnić rozbieżność w wyglądzie przed i po Następnym Pokoleniu (tłumaczyłam to niejako przy okazji Khana) i dlatego, między innymi, byłam wściekła na Star Trek: Discovery, że właściwie zrobili z Klingonów orków (na szczęście w drugim sezonie Klingoni zaczęli zapuszczać włosy i są do siebie bardziej podobni).

Co ciekawe, w Oryginalnej Serii Kor nie pojawia się więcej i widzimy go ponownie dopiero w animowanym Star Treku. A już jakąś większą rolę odgrywa w Deep Space Nine, najpierw jako jeden z czterech wojowników (pozostali to: Kang, Koliath i trill Curzon Dax), którzy powzięli się zadania znalezienia niejakiego Albinosa i zemszczenia się na nim za zamordowanie syna Kanga; a potem dołącza się do załogi generała Martoka, aby walczyć wraz z nią przeciwko Dominium. W czasach DS9 Kor jest już starcem – żywą legendą, ale jednak starcem, który swoje przeżył i nie jest już tak wspaniałym wojownikiem, jak kiedyś. W rezultacie młodzi Klingoni na statku Martoka się z niego naśmiewają, na co Kor odpowiada, powtarzając zdanie, które kiedyś powiedział do Organian: „Mam nadzieję, że nadal będziecie dalej cieszyć się swoim słodkim życiem.” Z tym, że o ile wtedy Kor ganił Organian za to, że pozwalają umierać innym za siebie, o tyle zwracając się do młodych Klingonów, wyraża smutek jaki przychodzi wraz ze starością i niedołęstwem. Jest to zresztą ważny moment, bo w tym samym odcinku Kor ginie.

Teraz pomówmy o Organianach. Od samego początku są dziwni i ma się wrażenie, że coś ukrywają. W końcu odkrywamy, że są jedną z tych startrekowych ras, które osiągnęły wyższy stan świadomości, tak więc przemoc, którą odznaczają się Klingoni i Federacja, ich brzydzi. Co ciekawe, nie jest też to pierwsze spotkanie załogi Enterprise z Organianami, gdyż odwiedzili oni statek o tej samej nazwie, dowodzony przez kapitana Archera. I choć wtedy przeprowadzali na ludziach Archera eksperyment, aby sprawdzić, jak radzą sobie z zarazą, o tyle tutaj są bardziej pokojowi. Jeden z nich przepowiada również, że kiedyś Klingoni zawrą sojusz z Federacją.

I tak szczerze mówiąc, to lubię Organian z Wyzwolenia bardziej od Metronów z Areny, bo Organianie przynajmniej nie byli w swojej niechęci do przemocy hipokrytami i zamiast kazać walczyć Kirkowi i Korowi, próbowali ich powstrzymać przed zabijaniem się nawzajem.

Za tydzień Star Trek weźmie na warsztat temat alternatywnych uniwersów (i, niestety, nie będzie to odcinek o tak zwanym Mirror Universe).

Leave a Reply