Site icon Planeta Kapeluszy

Cztery seriale, które polecam na wakacje

Advertisements

No cóż, wakacje już niebawem się zaczną, ja i Oscar powoli szykujemy się do Wakacyjnego Wyzwania, a mi przyszło do głowy, że mogłabym przygotować listę seriali, które uważam za idealne do zapoznania się z nimi w okresie letnim. No bo po co grzać się na gorącej plaży, wyjeżdżać zagranicę czy chodzić po górach, skoro można siedzieć w domu i oglądać telewizję?

Podczas komponowania tej listy myślałam o tym, jakie seriale uważam za idealne do oglądania w letnie wieczory, kiedy jest parno i męcząco, i chce się zobaczyć coś, co odwróci uwagę od upału. Musiałam też zrezygnować z kandydatów, których planuję omówić w innej, szykowanej w bliżej nieokreślonym czasie liście.

Tak czy inaczej, oto kilka seriali, z którymi polecam Wam się zapoznać na wakacje.

Miejsce czwarte: Randall i duch Hopikirka

Randalla i ducha Hopkirka można uznać za takiego prekursora dramatów i kryminałów z elementami paranrmalnymi; w których owe elementy paranormalne są bardziej narzędziem fabularnym albo wątkiem pobocznym, a bohaterowie zmagają się z rzeczami jak najbardziej przyziemnymi. Bo też poza tym, że Hopkirk jest duchem i jego umiejętności ułatwiają jemu i jego partnerowi rozwiązywanie spraw kryminalnych, rzadko kiedy te sprawy związane są z zaświatami.

Ale od początku:

Jeff Randall i Marty Hopkirk prowadzą agencję detektywistyczną. Pewnego dnia Hopkirk ginie pod kołami auta i powszechnie uważa się, że był to wypadek samochodowy. Jednak jakiś czas po pogrzebie Jeff odbiera dziwny telefon – to Marty błaga swojego przyjaciela o to, aby zbadał okoliczności jego śmierci, gdyż twierdzi, że został zamordowany. Okazuje się, że Hopkirk został duchem i nie może przejść na drugą stronę, dopóki nie zostanie rozwiązana zagadka jego morderstwa, przy czym mówi też Randallowi, że tylko on może go zobaczyć i że według praw zaświatów Marty musi wrócić do swojego grobu przed świtem. Koniec końców, Randallowi i Hopkirkowi udaje się odkryć, kto stał za śmiercią Marty’ego, ale ponieważ duch nie wrócił do grobu przed świtem, bo nie chciał zostawiać przyjaciela samego, jest skazany na sto lat błąkania się po świecie.

Tak oto narodził się duet żywego detektywa i jego partnera ducha, rozwiązujących zagadki kryminalne. Marty bywa pomocny jako ktoś, kto robi rekonesans, potrafi przekazać Jeffowi cenne informacje, a z czasem zyskuje też możliwość telekinezy… ale z drugiej strony nikt, poza Jeffem i paroma wybranymi osobami, go nie widzi, nie mówiąc o tym, że jako duch, nie może cieszyć się radościami żywych. Poza tym on i Jeff często się kłócą o błahe rzeczy. Nie pomaga też to, że Randall jest kobieciarzem, a Hopkirk to neurotyk; i to, że są momenty, kiedy Randall spogląda bardziej tęsknym wzrokiem na wdowę po przyjacielu.

Właśnie pani Hopkirk jest tutaj najsłabszym członkiem obsady, z tej prostej przyczyny, że jest po prostu nijaka. Zagadki kryminalne, które panowie rozwiązują, nie są też jakoś specjalnie wyrafinowane. Dlatego polecam Randalla i ducha Hopkirka głównie dla postaci obu detektywów, bo mimo wszystko to właśnie oni nadają temu serialowi wyrazu.

Miejsce trzecie: Anime Crimes Division

Tym razem przyglądamy się serii internetowej Anime Crimes Division, stworzonej przez RocketJump (grupa ta ma zresztą na koncie wcale niezłe Video Game High School, które doczekało się nawet polskiej wersji językowej).

W mieście Neo Otaku City anime traktowane jest bardzo poważnie, dlatego istnieje Oddział Zbrodni Przeciwko Anime, który zajmuje się… no cóż… zbrodniami przeciwko anime. Naszym głównym bohaterem jest Joe Furuya – zaprawiony w boju, nieco cyniczny z powodu fandomowych doświadczeń, niemniej jednak kochający anime całym swoim otakowym serduszkiem. Pewnego dnia  dostaje nową partnerkę – nowicjuszkę o imieniu Diesel, którą na początku traktuje dość oschle, niemniej jednak szybko się do niej przekonuje i wspólnie rozwiązują zagadki związane ze zbrodniami w Neo Otaku City.

Jak łatwo się domyślić, jest to produkcja, która z jednej strony parodiuje filmy z gatunku buddy cop, a z drugiej żartuje sobie z kultury otaku (w pierwszym odcinku, na przykład, mamy rywalizujące ze sobą gangi ludzi wolących napisy i tych wolących dubbing). Jest w niej też od groma nawiązań do wszelkiego rodzaju anime. W drugim sezonie zaś Joe i Diesel odwiedzają Prestige Television City, gdzie królują „poważne” seriale, i one też zostają sparodiowane (na przykład, pomagierzy głównego złego rozwodzą się nad tym jak bardzo skomplikowaną postacią jest ich szef; a Joe ma swoją „scenę w korytarzu”).

W każdym razie seria jest świetna i wszystkim ją polecam, zwłaszcza, że jest krótka. Można ją obejrzeć tutaj.

Miejsce drugie: Poirot

Cóż bardziej nastraja wakacyjnie niż kryminał? A jak kryminał, to oczywiście od królowej gatunku.

Oczywiście mogłabym podać Wam multum adaptacji Agathy Christie, w końcu było ich całkiem sporo właściwie od lat pięćdziesiątych. Mimo wszystko jednak lepiej byłoby zdecydować się na jeden serial na podstawie prozy Christie, tak więc padło na Poirota produkcji ITV. To w końcu klasyka i dla większości fanów David Suchet jest jedynie słusznym Herkulesem Poirotem, bo grał tę postać z przerwami od lat osiemdziesiątych aż do 2015 roku.

Serial o Poirocie jest o tyle wakacyjny, że dzieje się nie tylko w Anglii, ale też często w egzotycznych miejscach (niewątpliwie bohaterowie Christie nieraz podróżowali, tak więc zbrodnie działy się nieraz w bardzo malowniczej scenerii). Same intrygi są wciągające, stosunki międzyludzkie i charaktery – ciekawie zarysowane, a detektyw – ujmujący. A wszystko ma taki charakterystyczny klimat klasycznych kryminałów.

Dlatego jeżeli jeszcze nie zapoznaliście się z tym arcydziełem, wakacje to dobry czas, aby to zrobić.

Miejsce pierwsze: Avatar: Legenda Aanga

Avatar: Legenda Aanga jest już uważana za jedno z tych „dojrzałych” animacji dla młodszego widza (stawia się go na równi z Batman: The Animated Series)… i nie bez powodu. To kreskówka, która jest nie tylko ładnie narysowana i ma za sobą ciekawy koncept, ale przede wszystkim porusza poważne kwestie, takie jak uprzedzenia, zemsta, pokuta, wojna, równowaga… a przy okazji jest przesiąknięta kulturami Wschodu, ma fantastycznych bohaterów, których da się polubić; ciekawą faunę i architekturę miast, i przy tym nie stroni od humoru.

Ale o czym jest Avatar: Legenda Aanga? Otóż, w tym świecie istnieją magowie, którzy potrafią władać czterema żywiołami. Poniekąd właśnie ze względu na te umiejętności, wyróżnia się cztery podstawowe grupy etniczne: Plemiona Wody, Królestwo Ziemi, Nomadów Powietrza i Naród Ognia. Zawsze odradza się mag, który jest w stanie opanować wszystkie cztery żywioły, i jego zadaniem jest dbać o równowagę na świecie. Jest to właśnie tytułowy Avatar. Jakieś sto lat temu Naród Ognia zaczął podbijać pozostałe ludy, a w związku z tym kilkuletni wtedy Avatar – pochodzący od Powietrznych Nomadów Aang – musiał zostać przysposobiony do swojej roli nieco wcześniej niż planowano. Jednakże nagle zaginął i na sto lat zapanował terror. Pewnego dnia rodzeństwo z Północnego Plemienia Wody – Katara i Sokka – odkrywają zamrożonego w lodowcu chłopca i jego latającego bizona. Udaje im się go odmrozić i tak oto zaczyna się przygoda Aanga, Katary i Sokki, aby pomóc Aangowi opanować magię wody, ziemi i ognia. A Naród Ognia nie śpi i tak się składa, że wygnany syn cesarza, książę Zuko, dostał od ojca zadanie odnalezienia Avatara w celu odzyskania utraconego honoru.

Jak to zwykle bywa w takich opowieściach, bohaterowie podróżują z jednego miejsca na drugie, spotykają po drodze różnych ludzi i przeżywają różne przygody. Każdy z sezonów (nazywanych kolejno Księgami Wody, Ziemi i Ognia) teoretycznie jest o tym jak Aang i spółka szukają ludzi, którzy mogą nauczyć Avatara pozostałych trzech żywiołów, ale jest też wątek walki z Narodem Ognia oraz wątek księcia Zuko, który również przeżywa pewien rozwój postaci.

Nie chcę mówić za dużo, bo mam nadzieję, że kogoś do tego serialu zachęcę. To naprawdę jedna z najlepszych animacji ostatnich dwóch dekad. Poza tym po co oglądać film M. Night Shyamelana, kiedy można zobaczyć oryginał?

I na tym kończy się moja lista seriali, które polecam Wam na wakacje. Dajcie znać, czy kogoś czymś zainteresowałam, a tymczasem ja wracam do przygotowywania się na Wakacyjne Wyzwanie.

Exit mobile version