Listy top #

Sześć halloweenowych speciali, które polecam

Nie mam, co prawda, listy filmów, które lubię oglądać w okresie halloweenowym, ale z własnego doświadczenia wiem, że odcinki lub krótkie filmy z okazji Halloween potrafią być bardzo pomysłowe. Dlatego doszłam do wniosku, że mogę przygotować listę halloweenowych speciali, z którymi chciałabym Was zapoznać. Przy czym żaden z nich nie jest horrorem, per se. Właściwie większość z nich ma raczej lżejszy klimat, tylko z jakimiś mniejszymi lub większymi elementami grozy… ale tak po prawdzie, jest tak z wieloma odcinkami halloweenowymi.

Przyjęłam dwie zasady: Po pierwsze – powinno to być to coś, co wyszło mniej więcej w październiku. Po drugie – nawet jeśli nie jest, to powinno się przynajmniej jakoś odnosić do Halloween. Po długich dywagacjach udało mi się znaleźć sześć pozycji godnych polecenia, chociaż przy niektórych warto zapoznać się z seriami, do których owe halloweenowe speciale należą, aby się orientować kto jest kto i o co chodzi.

Tak więc nie przedłużając, oto sześć halloweenowych speciali, które polecam.

Miejsce szóste: Komiksy Scream Fortress (Team Fortress 2)

Co roku w październiku Valve organizuje w Team Fortress 2 wydarzenie specjalne o nazwie Scream Fortress, w którym gracze muszą się mierzyć nie tyle z drużyną przeciwną czy robotami, co z istotami nie z tego świata, najczęściej sprowadzanymi przez maga Merasmusa. Przy okazji pojawiają się też różne małe smaczki, jak efekt wylatującej z ciała zabitego przeciwnika duszy, około-halloweenowe przedmioty czy specjalne ekrany gry.

Niemniej jednak ja bym się chciała skupić na komiksach. Tak się bowiem składa, że Valve publikuje na stronie poświęconej Team Fortress 2 webcomiki, będące preludium do aktualizacji i eventów w grze (pomijam tutaj oficjalny komiks Team Fortress 2, który liczy sobie dotychczas sześć części i status quo zostaje w nim mocno zakłócone). Mają one na celu fabularnie wytłumaczyć jakieś wydarzenie (na przykład, dlaczego Żołnierz i Demoman nagle ze sobą walczą, jak to się stało, że ktoś tam miał jakieś dodatkowe bronie albo skąd się wzięły filmy z serii Meet the Team). Tak więc wszystkie komiksy o Scream Fortress wyjaśniają jak to się stało, że nagle najemników z Teufort atakują różne stwory nie z tego świata.

Pierwszym komiksem, który odnosił się do Scream Fortress był Bombinomicon, gdzie Żołnierz przybywa na przyjęcie halloweenowe najemników wraz z grupką dzieci w przebraniach. Po krótkiej konfrontacji, koledzy Żołnierza z drużyny zgadzają się dać dzieciom trochę cukierków, a Demoman dzieli się opowieścią o tym jak to w noc halloweenową, będąc dzieckiem, odnalazł tajemniczy zamek należący do maga Merasmusa (jest to generalnie opowieść o tym jak Demoman stracił oko). Drugi komiks z tej serii to Doom-mates, w którym współlokator Merasmusa, Żołnierz, kilkoma swoimi głupimi posunięciami doprowadza do tego, że mag traci swój zamek na rzecz rezerwatu szopów. Trzeci komiks – Grave Matters – opowiada o tym jak duchy Blutarcha i Redmonda Mannów nawet po śmierci wpadają w impas, uniemożliwiający rozstrzygnięcie ich wieloletniego sporu. W czwartym komiksie – Blood Money – Merasmus postanowił zorganizować upiorny karnawał w oparciu o instrukcje starożytnych Sumerów, okazuje się jednak, że mag zapomniał o pewnej kluczowej kwestii, tak więc teraz potrzebuje pomocy najemników w jej rozwiązaniu. Wreszcie ostatni komiks Scream Fortress do tej pory – Gargoyles and Gravel – opowiada o tym jak najemnicy bawią się na halloweenowym przyjęciu, kiedy nagle odwiedza ich stary znajomy.

Każdy z tych komiksów ma charakterystyczny dla Team Fortress 2 czarny humor. Sami najemnicy pozostają tak samo odjechani jak zawsze (Medyk eksperymentuje z nekromancją, Skaut jest dziecinny, Szpieg próbuje jakoś ogarnąć chaos…), ale niewątpliwie w tych wszystkich opowieściach wyróżnia się Żołnierz, który gra istotną rolę niemal w każdej z nich. Już fakt, że jest współlokatorem Merasmusa ma różne reperkusje tak w webcomikach, jak i w linii fabularnej głównych komiksów do Team Fortress 2.

W każdym razie warto się z komiksami zapoznać, nawet jak nie chcecie zagrać w grę.

Miejsce piąte: Too Old To Trick or Treat, Too Young To Die (Różowe lata siedemdziesiąte)

Pod tym jakże rockandrollowym tytułem kryje się czwarty odcinek trzeciego sezonu Różowych lat siedemdziesiątych będący jedną wielką parodią filmów Hitchcocka. Zacznijmy od tego, że w scenie przed czołówką Eric Forman nabawia się lęku wysokości, objawiającym się tym, że chłopak ma wrażenie spadania w wir (Vertigo); a Fez skręca sobie kostkę i patrząc przez lornetkę na to, co dzieje się w domu obok, dochodzi do wniosku, że sąsiad Formanów zabił swoją żonę (Okno na podwórze). Potem mamy Kitty, która musi nakarmić ptaki pod nieobecność ich pani i ma wrażenie, że lada chwila zostanie przez nie zaatakowana (Ptaki); oraz Kelso wziętego za pana Formana przez gazeciarza, który oczekuje zapłaty za swoje usługi (Północ-Północny Zachód). Ba – w pewnym momencie pojawia się nawet parodia słynnej sceny z prysznicem z Psychozy!

Różowe lata siedemdziesiąte są prostym sitcomem o nastolatkach przeżywających swoje pierwsze związki, i cała jego wyjątkowość zasadza się na tym, że jest osadzony w latach siedemdziesiątych. Dlatego właśnie Too Old To Trick or Treat, Too Young To Die jest ciekawym odcinkiem – nie spodziewałam się jednego wielkiego nawiązania do Hitchcocka w serialu o piątce kumpli, która regularnie pali trawkę w piwnicy. Niektóre sceny są odwzorowaniem słynnych scen z filmów mistrza suspensu, na przykład, Kelso będący zaatakowany przez samolot, czy Kitty wchodząca do budki telefonicznej, aby schronić się przed ptakami.

Nie był to pierwszy odcinek halloweenowy Różowych lat siedemdziesiątych, ale na pewno najbardziej pomysłowy i jeśli mielibyście któryś obejrzeć, to właśnie Too Old To Trick or Treat, Too Young To Die (nawiasem mówiąc, tekst Erica Formana o tym, że jest za stary na chodzenie po domach stał się przez pewien czas memem).

Miejsce czwarte: Potwory kontra obcy: Dynie-mutanty z kosmosu

Potwory kontra obcy to i tak całkiem niezła pozycja na Halloween, zważywszy na to, że w zamierzeniu miała to być parodia horrorów klasy B (w zasadzie każdy z potworów to nawiązanie do innego klasyka tego typu filmów). Z kolei Dynie-mutanty z kosmosu to jedna z krótkich animacji Dreamworks, będących dodatkami do co bardziej popularnych filmów wytwórni.

Fabuła zarysowuje się tak: tytułowe potwory chcą wyrwać się na Halloween, bo wtedy ich wygląd nie przyciąga tak bardzo uwagi, jak w inne dni (trzeba tutaj jeszcze dodać, że większość z potworów spędziła w zamknięciu kilka dekad i dopiero wydarzenia z filmu sprawiły, że mogą teraz wychodzić na świat). Susan Murphy, czyli gigantyczna kobieta, chciałaby odwiedzić rodziców, Brakujące Ogniwo pali się do straszenia ludzi, samoświadoma galaretka BOB chce chodzić po domach, i tylko Profesor Karaluch woli bojkotować święto z powodu przykrego wspomnienia z dzieciństwa. Okazuje się jednak, że w Modesto – rodzinnym mieście Susan – wykryto zmutowane dynie, które trzeba jak najszybciej unieszkodliwić. Tak więc oficjalnie Susan i jej przyjaciele przyjeżdżają w odwiedziny do państwa Murphy, ale tak naprawdę zostali wysyłani z tajną misją, aby zbadać sprawę i usunąć zagrożenie.

I cóż, podczas tej nocy potwory nie tylko muszą mierzyć się z tytułowymi dyniami, które mają apetyt na cukierki i terroryzują miasteczko, lecz także Profesor Karaluch odkrywa w sobie na nowo miłość do Halloween, Brakujące Ogniwo zdaje sobie sprawę z tego, że nie jest tak straszny, jak przypuszczał, BOB ma problemy z uzyskaniem halloweenowych smakołyków, a Susan próbuje ukryć przed rodzicami prawdziwy powód swojej wizyty. A ostateczna rozgrywka, w której potwory i ludzie z Modesto stają przeciwko dyniom, jest niesamowita.

Potwory kontra obcy miały jeszcze jeden halloweenowy special – Noc żywych marchwi dziejącą się tuż po Dyniach-mutantach z kosmosu i będącą właściwie fabułą skoncentrowaną głównie na BOBie. Powiem szczerze – jest on zdecydowanie słabszy od pierwszego filmu, dlatego o wiele bardziej polecam Wam Dynie-mutanty z kosmosu.

Miejsce trzecie: Wigilia Wszystkich Świętych (Poirot)

Odcinek Poirota, będący adaptacją powieści Agathy Christie pod tym samym tytułem, różni się od reszty pozycji na tej liście nie tylko tym, że jest kryminałem, lecz także dlatego, że jego wydźwięk bardziej nadaje się na Święto Zmarłych, niż na Halloween.

Wszystko zaczyna się od przyjęcia halloweenowego, na które zostaje zaproszona Adrianne Oliver (alter ego samej Christie i przyjaciółka Poirota). Jedno z dzieci – trzynastoletnia Joyce – mówi pani Oliver, że kiedy była młodsza, stała się świadkiem morderstwa. Ponieważ jednak Joyce ma zwyczaj fantazjowania dla zwrócenia na siebie uwagi innych, nikt nie traktuje jej słów poważnie… no prawie nikt, bo niebawem w wiadrze do poławiania jabłek zostaje odnalezione ciało trzynastolatki. Pani Oliver prosi Poirota o pomoc w rozwiązaniu sprawy, a detektyw od razu idzie tropem morderstwa, które ofiara rzekomo widziała, i szybko odkrywa, że mogła to być jedna z trzech śmierci, które miały miejsce w miasteczku: zasztyletowanie urzędnika, otrucie staruszki albo utonięcie nauczycielki. Oczywiście badając każdą z nich, Poirot dochodzi do zaskakujących wniosków.

Już na początku, kiedy detektyw i jego służący, George, słuchają słuchowiska grozy, Herkules Poirot gani zwyczaj opowiadania strasznych opowieści i mówi, że w Belgii zapala się świeczki na grobach, a nie opowiada makabryczne historie. W kontekście sprawy, którą potem prowadzi, chodzi również o to, aby dusze zmarłych (tak od niedawna, jak i z dalekiej przeszłości) wreszcie zaznały spokoju i sprawiedliwości po tym, co je spotkało. Zwłaszcza, że ich morderca okazuje się być do cna zdeprawowany, a i pewne jego zachowania zakrawają na szaleństwo.

Miejsce drugie: Odcinki halloweenowe Brooklyn 99

Brooklyn 99 to genialny serial i przyzwyczaił swoich widzów do tego, że w każdym sezonie pewne rzeczy muszą się znaleźć. Jedną z nich jest organizowane na dziewięćdziesiątym dziewiątym posterunku wyzwanie halloweenowe, gdzie dwie osoby muszą zdobyć pewien przedmiot, aby pod koniec dnia uzyskać tytuł geniusza albo najlepszego detektywa.

Zaczęło się od Jake’a Peralty i kapitana Holta, którzy w odcinku Halloween założyli się, że jeśli Peralcie uda się wykraść z sejfu medal kapitana przed północą, Holt wykona za swojego detektywa całą papierkową robotę. W Halloween II Peralta ma za zadanie wykraść zegarek kapitana – jeśli wygra detektyw, wypełnianie dokumentów z jego spraw znów spadnie na szefa, jeśli wygra Holt – Peralta musi przyznać przed wszystkimi, że Holt jest „niesamowitym kapitanem policji/geniuszem” i pracować przez pięć tygodni ponadgodzinowo bez dodatkowej zapłaty. W Halloween, Część III, stawką jest tytuł najlepszego detektywa na posterunku i tym razem każdy z uczestników ma do pomocy drużynę. W Halloween IV znów rozpoczyna się rywalizacja o tytuł najlepszego detektywa/geniusza, a w HalloVeen Jake jest jeszcze bardziej zdeterminowany, aby wygrać, niż zwykle, bo tym razem stawka jest wyższa niż innym się wydaje.

Każda następna edycja halloweenowego skoku jest pełna zwrotów akcji i zmyłek, i zawsze kończy się w zaskakujący sposób. Raz jedna postać jest górą, raz inna, a kiedy indziej przewagę zdobywa bohater, którego nikt się na spodziewał. A już HalloVeen ma niesamowite, satysfakcjonujące zakończenie, dlatego choć szkoda, że najnowszy, szósty sezon Brooklyn 99, odpuścił sobie halloweenowy skok, jestem w stanie to zrozumieć.

Miejsce pierwsze: Za Bramą Ogrodu

O minserialu Za Brama Ogrodu już kiedyś pisałam, ale chętnie napiszę o nim znowu. Jest on idealny na jesień, nie tylko dlatego, że jesień jest tam wszechobecna, ale też dlatego, że klimatem ta animacja ociera się o horror… choć przysposobiony dla młodszego widza.

Już od samego początku mamy dwóch braci – Wirta i Grega – zagubionych w wielkim, mrocznym lesie. Spotykają po drodze upiornego leśniczego, który ostrzega ich przed Bestiuszem, a potem chłopaki (w towarzystwie zamienionej w ptaka Beatrice) spotykają na swojej drodze mniej lub bardziej dziwne, nieraz przerażające postaci: duchy, upiory, wiedźmy i monstra wszelkiej maści. Niektóre rzeczy okazują się nie być aż tak straszne jak na początku, ale inne są jeszcze gorsze. Wszystko utrzymane jest w stylistyce starych opowieści i (jak już kiedyś wspominałam) przypomina trochę w swojej strukturze Alicję w Krainie Czarów.

Za Bramą Ogrodu obrosło też w symbolikę i wielu ludzi doszukiwało się w tej animacji jakiejś metafory. Odcinki (nazywane rozdziałami, zapewne, aby tym bardziej przywodzić na myśl książkę dla dzieci albo zbiór opowieści) są krótkie i można znaleźć wersję, gdzie są złożone w jedną całość, tworząc film. Jeżeli jeszcze się nie zapoznaliście z tym arcydziełem; jeżeli nadal go nie widzieliście, ten październik to idealna okazja, żeby Za Bramą Ogrodu nadrobić.

I to była moja, w sumie bardzo krótka, lista halloweenowych speciali, które polecam. Mam nadzieję, że ktoś z Was zapozna się przynajmniej z jedną pozycją z tej listy i będzie miał bardzo miły październik. A tymczasem kolega Oscar już od jakiegoś czasu robi u siebie halloweenowe wyzwanie, które też warto śledzić, z tej prostej przyczyny, że on na warsztat bierze pełnoprawne horrory.

Tak czy inaczej, do widzenia wkrótce!

2 thoughts on “Sześć halloweenowych speciali, które polecam

  1. „żaden z nich nie jest horrorem”
    Gdyby był byłbym bardzo rozczarowany.

    Z takich halołinowych odcinków pamiętam nastoletnią czarownicę Sabrinę, która ożywiła meble w domu przed imprezą, na którą zaprosiła ludzi. No, i kojarzy mi się odcinek Buffy, gdzie powiedziane było, że noc Halloween to jedyna noc w roku, gdy nikt nie rozrabia.

Leave a Reply