Arrowverse · Krótka notka

Krótka notka o moich problemach z "Arrow"

Co prawda, miałam przystopować z krótkimi notkami, bo robi się ich więcej niż bardziej dłuższych tekstów na tym blogu… jednak doszłam do wniosku, że temat dzisiejszego posta musi zostać poruszony.

Bo widzicie – dawno, dawno temu napisałam artykuł pod tytułem O fenomenie Arrow i próbowałam w nim przedstawić zalety tego serialu (jak i poszczególne postaci grające tam ważniejsze role). Było to w czasach przed sezonem trzecim, który miał, co prawda, swoje dobre strony, ale jego wady raziły po oczach; no i przed tym, co teraz się dzieje w Arrow.

I tak oto niedawno zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo ten serial mi się nie podoba; i że właściwie jego niedociągnięcia rażą mnie bardziej niż przez ostatnie trzy sezony. Jeszcze dwa lata temu pewnie zachęcałabym znajomych do tego, aby oglądali Arrow, bo chciałabym z nimi o nim pogadać. Teraz poddaję w wątpliwość stwierdzenie, że nie można cieszyć się Flashem, nie oglądając wcześniej Arrow.

Tych, co nie czytali powyższego artykułu, zachęcam do przeczytania go, abyście mieli świadomość tego jak wiele mogą zmienić dwa sezony.

A tymczasem oto lista moich problemów z Arrow (uwaga, spoilery!):

Continue reading „Krótka notka o moich problemach z "Arrow"”
Arrowverse · Krótka notka

Krótka notka o "DC’s Legends of Tomorrow"

I stało się. Wczoraj miał premierę 16-odcinkowy spin-off Arrow o drużynie superbohaterów. Jak pamiętacie, po dowiedzeniu się, że następny segment Arrowverse będzie o tej konkretnej grupie postaci, byłam raczej sceptyczna. Potem pojawił się pierwszy teaser i pomyślałam sobie, że może warto by było się jednak z nimi zapoznać. Zwłaszcza, że każde kolejne trailery sprawiły, że cały koncept stawał się nagle bardziej interesujący.

Toteż czekałam na premierę Legends of Tomorrow, tak jak czekałam na powrót Flasha i Arrow z hiatusu.

Continue reading „Krótka notka o "DC’s Legends of Tomorrow"”
Arrowverse · Krótka notka

Krótka notka o "The Flash" 2×8 i "Arrow" 4×8

Od kiedy w drugim sezonie Arrow pojawił się po raz pierwszy Barry Allen, niejako stało się tradycją dla Arrowverse, aby ósmy odcinek był takim crossoverem zarówno jeśli chodzi o Arrow jak i o Flasha. I tak oto rok temu mieliśmy pierwszą prawdziwą współpracę obu bohaterów, okraszoną pojedynkiem Strzały i Flasha. Tegoroczny crossover zaś miał być podbudową pod Legends of Tomorrow.

Właściwie oba seriale już we wcześniejszych odcinkach kładły podwaliny pod nowy spin-off – Kapitan Cold zaczynał mieć bardziej ludzkie odruchy, Ray Palmer i Sara Lance powrócili do świata żywych (on – metaforycznie; ona – dosłownie), a mimo problemów z początku drugiego sezonu The Flash, również Firestorm stał się bardziej stabilny. Pozostało więc tylko wprowadzić do historii Hawkgirl i Hawkmana, oraz złoczyńcę, który byłby Big Badem dla Legend Jutra. I na tym właśnie polegał tegoroczny crossover.

Continue reading „Krótka notka o "The Flash" 2×8 i "Arrow" 4×8”
Arrowverse · Krótka notka

Krótka notka o drugim odcinku "Supergirl"

Jak zapewne pamiętacie z tej recenzji, ogólnie rzecz biorąc wiązałam wiele nadziei z serialem Grega Berlantiego o kuzynce Supermana, mimo że wątki feministyczne były tam przedstawione zdziebko łopatologicznie. Tak czy inaczej, postanowiłam, że jednak będę oglądać Supergirl i sprawdzę jak się to wszystko rozwinie.
A że tydzień temu była już oficjalna premiera pilota, a wczoraj wyemitowany został drugi odcinek Supergirl, postanowiłam go nie tylko obejrzeć, ale także zdać Wam relację z tego, jak wypadł w porównaniu z dość koślawym pilotem.

Drugi odcinek Supergirl zaczyna się od tego, że Kara doprowadza niechcący do wycieku ropy, za co zostaje skrytykowana nie tylko przez szefa DEO (organizacji zajmującej się badaniem kosmitów) i swoją siostrę, ale także przez media i opinię publiczną National City. Z kolei po mieście panoszy się członek rasy Hellgrammite’ów, który z jakiegoś powodu kradnie pewien gaz, a redaktorka gazety, w której pracuje Kara, chce wywiadu na wyłączność z Supergirl i naciska Jimmy’ego Olsena, aby jej ten wywiad załatwił.
Powiem szczerze, że w porównaniu z pierwszym odcinkiem drugi wyszedł o wiele, wiele lepiej. Przede wszystkim brak subtelności przy wątkach feministycznych, który irytował mnie w pilocie, tutaj w ogóle nie występuje. Za to to, co podobało mi się niezmiernie w pilocie, tutaj zostało poprowadzone dalej i o wiele bardziej wyoeksponowane, dając niesamowity efekt.
Relacje między siostrami Denvers (zarówno, kiedy Alex przeprowadzała trening z Karą, aby pokazać słabe punkty w jej sposobie walki; jak i kiedy dziewczyny po prostu siedzą w kuchni i rozmawiają) były fantastyczne i znowu pozostawiły we mnie pragnienie zobaczenia więcej. Aż chce się, aby w którymś z następnych odcinków pokazany został jakiś flashback z ich wspólnego dzieciństwa.
Główna antagonistka była świetna i też dowiedzieliśmy się o niej nieco więcej. Poza tym w tym odcinku po raz pierwszy dochodzi do konfrontacji między nią a naszą bohaterką, i ta scena wyszła po prostu fantastycznie, zwłaszcza biorąc pod uwagę impakt emocjonalny, który to spotkanie wywołało u Kary.
Ach, i te wszystkie sceny, w których Supergirl zajmuje się heroizmem na mniejszą skalę… i znów fajnie ogląda się jak dziewczyna tak po prostu wykorzystuje swoje moce, aby pomagać ludziom.
Ponadto serial zaskoczył mnie w bardzo pozytywny sposób, a mianowicie: poprzez to, że Kara dostarcza ludziom z DEO informacji o minerale, który znaleźli na miejscu ostatniego ataku Hellgrammite’a. Oczywiście sama jest kosmitką i wie co nieco o rzeczach spoza naszego świata. To był bardzo sprytny ruch ze strony scenarzystów i chciałabym, aby pozaziemska wiedza Kary w przyszłości również grała większą rolę.
Tak więc, koniec końców, drugi odcinek Supergirl wywarł na mnie pozytywne wrażenie. Oczywiście były tam słabsze momenty, ale nie zwróciłam na nie większej uwagi. Tak trzymać, Greg!
Arrowverse · Krótka notka

Krótka notka o Vixen

No więc udało mi się wreszcie – w przerwie między Wodogrzmotami Małymi, Star vs. Forces of Evil oraz Rick and Morty – nadrobić Vixen.
Przyznam szczerze, że kiedy pierwszy raz usłyszałam, że do Arrowverse ma być dołączony mini-serial animowany, nie byłam nim szczególnie zainteresowana. I też jak pojawiały się kolejne materiały promocyjne, raczej ich nie ruszałam. Ale doszłam do wniosku, że skoro już jestem w fandomie Arrow i Flasha, mogłabym – tak dla porządku – wziąć i obejrzeć Vixen.
I cóż – powiem, że warto było.

Fabuła zarysowuje się tak: początkująca projektantka mody, Mari Smith, poszukuje jakichkolwiek informacji na temat swojego pochodzenia. Jedynym tropem wydaje się być tajemniczy naszyjnik pozostawiony przez nieznaną matkę bohaterki. Po latach Mari powraca do rodzinnego Detroit na spotkanie z antropologiem, który zbadałby potencjalne pochodzenie rodzinnej pamiątki. Wracając do domu, ona i jej przybrany ojciec zostają zaatakowani przez ulicznych rabusiów, po czym w Mari coś się budzi i w jakiś niezwykły sposób udaje jej się pobić rabusiów i wykonać nawet kilka akrobacji. Później, po wizycie u antropologa, dziewczyna dowiaduje się, że weszła w posiadanie legendarnego naszyjnika boga Anansiego, który to naszyjnik – według podań – daje temu, kto go nosi, zdolności różnych afrykańskich zwierząt (siłę słonia, zwinność gazeli itd.). Niestety, kiedy Mari powoli oswaja się z nowymi mocami, zaczynają się interesować nią Arrow i Flash, którzy podejrzewają, że dziewczyna może być jedną z metahumans stworzonych przez wybuch akceleratora cząsteczkowego; a także jakaś tajemnicza kobieta, która pragnie zdobyć naszyjnik.
Jak już wielokrotnie wspominałam, The Flash wprowadził do uniwersum Arrow supermoce. Były to jednak supermoce mające swoje źródło w nauce. Sam Flash dodał do Arrowverse elementy science-fiction. I choć w trzecim sezonie Arrow pojawił się motyw Komnaty Łazarza, to wydaje mi się, że Vixen ma być takim wprowadzeniem magii do uniwersum. No bo tak – mamy pozbawionego mocy Olivera Queena, który walczy z przestępczością za pomocą siły fizycznej i łuku; mamy Barry’ego Allena, który dzięki nauce zyskał superszybkość, i mamy wreszcie Mari, której moce mają swoje źródło w magicznym artefakcie. Czyli trzy zupełnie różne (pod kątem zdolności) typy bohaterów.
A muszę przyznać, że tytułowa Vixen zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Prawda – motyw z naszyjnikiem po matce jest strasznie sztampowy, ale sama Miri nie jest Mary Sue. Co więcej, jej historia jest bardzo ciekawa, zwłaszcza, że wykorzystuje element afrykańskiego folkloru (i zapewne nie jestem najlepszą osobą, aby to oceniać, ale wątek korzeni Miri nie wydał mi się jakiś karykaturalny czy stereotypowy).
Od razu jak obejrzałam jeden odcinek, brałam się za następny. A że nie zajmują one więcej jak pięć-siedem minut, szybko mi zleciało. Dodatkowym atutem była też animacja, która przywodziła mi właśnie kreskówki ze stajni DC (bardziej Young Justice niż Ligę Sprawiedliwych). Fajnie też było zobaczyć starych znajomych z Arrowverse.
Pewnie nie zobaczę Mari w wersji aktorskiej, bo Mari postanowiła działać w swoim rodzinnym mieście, a Oliver i Barry mają własne zmartwienia na najbliższe sezony, ale dobrze wiedzieć, że w tym uniwersum jest również taka postać. Chętnie obejrzę drugi sezon Vixen, jeśli wyjdzie.