Śmierć miewał przeczucia. Co mogłoby wydawać się dziwne, biorąc pod uwagę, że powszechnie uważa się, że Śmierć – z braku odpowiednich gruczołów – nie posiada zdolności do odczuwania. Jednak na przestrzeni jego długiej kariery antropomorficznej personifikacji znalazłoby się wiele argumentów przeczących tej tezie. Na przykład tego ranka wciąż prześladowało go uczucie, którego nie był w stanie nazwać, jednak wiedział, że nie jest ono uczuciem miłym. Ani komfortowym.
Właściwie czuł się tak od wczorajszej nocy. Miał bardzo dużo pracy, bo pięciu zagranicznych magów – niedawnych prelegentów na jakiejś konferencji w Ankh-Morpolk – w tym samym momencie padło na skutek trucizny w winie. Każdego z nich oddzielało od siebie pół Dysku, więc Śmierć musiał się spieszyć, aby w miarę szybko zebrać duszę każdego z nich (w takich momentach jeszcze bardziej nie znosił zasady, według której powinien przychodzić po magów osobiście). W rezultacie powrócił do domu nad ranem.
Oczywiście – mógł uznać, że wszyscy otruli się nawzajem dla awansu, ale było w ich masowym zgonie coś nienaturalnego (znaczy się – bardziej nienaturalnego niż śmierć od trucizny w kieliszku). Czy to możliwe, że zgraja chciwych magów wypiła w tym samym momencie tę samą, wybitnie rzadką truciznę, która miała zadziałać po ośmiu godzinach, dwudziestu minutach i trzynastu sekundach od wypicia? Czy przynajmniej jeden pretendent do stołka jakiegoś kwestora albo nadrektora nie wybrałby jakiejś bardziej przystępnej, nie wykraczającej cenowo poza ich pięcioletni dochód? To było dziwnie podejrzane.
Jednak było też coś jeszcze. Śmierć miał przeczucie czegoś niedobrego, czegoś… strasznego. Być może to jego pamięć kazała mu myśleć, że coś już się stało (albo nawet – że coś się stanie). Tak czy inaczej miał wrażenie, że powinien być uważny i przyjrzeć się życiomierzom.
Continue reading „[FF: Świat Dysku] Śmierć w garści cz. 1 – Życiomierz”