Aktualności · Fanfiction · Lipiec z Lucky Lukiem · Miesiące z...

Aktualności: Słowo wstępne do "Koniowatości"

Mój pierwszy fanfik do Lucky Luke’a pierwotnie miał być tylko opowieścią o tym jak Jolly Jumper dostaje kulawizny i Luke się o niego martwi. Potem doszedł pomysł z Bobem Antagonistą, filozofującym kowbojem i jego koniem, a w końcu – z ideą koniowatości. Rozważałam nawet pomysł, aby w pewnym momencie Jolly został porwany i Luke wraz z Artiem i Horacym mieliby przyjść mu z pomocą.

Sam Artur McGee w zasadzie krążył mi po głowie od czasu, kiedy to wyczytałam na TVTropes, że istnieje motyw kowboja-filozofa, czyli kowboja, który trzyma w torbie jakąś małą książeczkę – Biblię, jakieś dzieło Szekspira albo traktat filozoficzny. Tak więc Artie miał być kimś, kto filozofuje, a jego koń również miał mieć zapędy do filozofii, jako że od źrebięcia obcował z filozofującym Artiem. Po Koniowatości rozważałam kontynuację przygód Artiego i Horacego, począwszy od napoczętego wiele razy, ale nigdy nie wykraczającego poza dwie strony dzieła autorskiego, w którym Artie, Horacy, a także postać sprzedającego fałszywe lekarstwa Indianina, Widzącego Puchacza, mieliby podróżować po Dzikim Zachodzie, od czasu do czasu spotykając się z ciekawymi ludźmi i wdając się z nimi w dyskusję; a na ponownym spotkaniu Artiego z Lukiem skończywszy, choć tym razem miał on udzielić lekcji jazdy na koniu Tchin-Tchinowi (jeszcze o nim usłyszycie w tym miesiącu) w zamian za zaznajomienie z filozofią chińską. Sam Widzący Puchacz pojawia się w drugiej, niedokończonej części Koniowatości, chociaż od tego czasu dołożyłam mu tyle różnych charakterystyk, że wydał mi się bardziej interesującą postacią, niż Artie.

Co do samego tytułu – wydawał mi się adekwatny, bo ilekroć rozważaliśmy na filozofii bytu istotę bytu w ujęciu Platona, czy Arystotelesa, zawsze podawano nam przykład idei konia, czyli właśnie koniowatości – tego, co czyni konia koniem, niezależnie od jego cech indywidualnych. Ponieważ sam fik ma charakter studium postaci Jolly’ego, który definiuje siebie jako konia Lucky Luke’a, i ponieważ występują tam filozofowie, taki tytuł jest podwójnie adekwatny.

Lipiec z Lucky Lukiem · Miesiące z...

Maurice de Bevere, ojciec Lucky Luke’a

Przedstawiam wam mój pierwszy filmik od bardzo dawna i na pewno pierwszy, w którym cokolwiek mówię. Mam nadzieję, że się spodoba, mimo że nie jest idealny.
Swoją drogą, nie wiem, czy kiedykolwiek zrobię jeszcze coś takiego.

Edit: A dla tych, co nie nadążają za mym *sarcasm mode* anielskim głosem, przedstawiam transkrypcję czytanego przeze mnie tekstu:
Belgia. Państwo znane ze swoich czekoladek, koronek i rysowników. W tym pięknym kraju, 1 grudnia 1923 roku, w miejscowości Courtrai (kurtre)  urodził się Maurice de Bevere, jeden z ojców komiksu belgijskiego i twórca Lucky Luke’a. Ten wybitny artysta uczył się sztuki animacji poprzez kurs korespondencyjny będący inicjatywą reżysera Jeana Image, a swoją pierwszą pracę zaczął podczas drugiej wojny światowej w brukselskim studiu Compagnie belge d’actualités . Tam też poznał między innymi twórcę legendarnych Smerfów, Peyo, i autora Gastona, Andre Franquina. W tym czasie zajmował się również rysowaniem karykatur w wydawnictwie Dupuis (Dipui), gdzie wraz z Franquinem, twórcą komiksów westernowych, Jije oraz karykaturzystą Willem Maltaite trenował pod kierownictwem Charlesa Dupuis.
Po drugiej wojnie światowej ta czwórka  rysowników – Morris, Franquin, Jije i Will – stworzyli tak zwaną szkołę Marcinelle, konkurującą ze szkołą Herge, i znani byli jako Gang Czterech. Morris zajmował się również ilustrowaniem i tworzeniem okładek do flamandzkojęzycznej gazety, przede wszystkim jednak wraz z resztą Gangu Czterech tworzył magazyn Spirou. I tak oto w 1946 na łamach L’Almanach Spirou powołany do życia został Lucky Luke, zainspirowany filmami Disneya i starymi westernami. Debiutancki album samotnego kowboja nosił tytuł Arizona 1880.
W 1949 Morris wybrał się wraz z Jije i Franquinem do USA i  postanowił zostać w Nowym Jorku na sześć lat. W tym czasie pomagał Jackowi Davisowi i Harveyowi Kurtzmanowi z ich Mad Magazine, a także poznał twórcę Asteriksa, Rene Goscinnego, z którym od chwili powrotu do kraju, współtworzył Lucky Luke’a. Pobyt w Ameryce pozwolił Morrisowi na zapoznanie się z faktami historycznymi odnośnie Dzikiego Zachodu, dzięki czemu jego późniejsze komiksy zyskały większy realizm.
Goscinny i Morris powrócili do Europy i w 1955 stworzyli pierwszy wspólny komiks Pociągiem przez prerię. Odtąd Goscinny zajmował się pisaniem scenariuszy, a Morris – głównie rysowaniem. To właśnie twórcy Asteriksa Lucky Luke zawdzięcza takie postaci jak czterej nieudolni Daltonowie, czy najgłupszy pies na Dzikim Zachodzie, Ran Tam Plan. W tym czasie Morris poświęcił się całkowicie rozwojowi Lucky Luke’a i jego uniwersum. W 1967 on i Goscinny dołączyli do wydawnictwa Dargaud, gdzie do 1988 roku udało mu się stworzyć 29 albumów. W 1968 roku zaś Morris stał się jednym z wielu założycieli legendarnego już magazynu Pilote, a w 1971 Lucky Luke pojawił się po raz pierwszy na ekranach kin w adaptacji Daisy Town. Od tego czasu samotny kowboj pojawił się w dwóch serialach i trzech pełnometrażowych filmach animowanych, a także w trzech filmach aktorskich.
Owocna współpraca z Goscinnym musiała się jednak zakończyć w 1977 wraz ze śmiercią Rene. Po tym tragicznym wydarzeniu przy scenariuszach do Lucky Luke’a pracowało wielu scenarzystów, w tym Guy Vidal i Bob de Groot. W 1999 powołane zostało do życia wydawnictwo Lucky Comics, które poza komiksami z samotnym kowbojem publikowały również historyjki o Ran Tam Planie i dzieciństwie Lucky Luke’a.
Maurice de Bevere zmarł 16 lipca 2001 roku, pozostawiając po sobie jednego z najsłynniejszych bohaterów komiksu francusko-belgijskiego i wiernych fanów swojego talentu. Żegnaj, Morrisie, nigdy cię nie zapomnimy!
Aktualności · Lipiec z Lucky Lukiem · Miesiące z...

Aktualności: I tak oto zaczyna się Lipiec z Lucky Lukiem

Postanowiłam, że jednak zrobię miesiąc z moim ulubionym samotnym kowbojem w lato, a lipiec się akurat do tego idealnie nadaje. Po pierwsze mamy prześliczną aliterację (Lipiec z Lucky Lukiem), po drugie – co prawda, urodziny twórcy Lucky Luke’a, Morrisa, wypadają w grudniu, ale w lipcu też wypada ważna rocznica. Zresztą, zobaczycie wkrótce, bo szykuję coś specjalnego i tylko mi została do zrobienia część zasadnicza.

Już jedną rzecz związaną z Lukiem wykorzystałam, ale w zapasie mam ich jeszcze kilka, w tym kilka fanfiction (jestem jedną z trzech osób na świecie, które piszą fanfiki do Lucky Luke’a), a także artykułów. Co by nie mówić – jestem luckylukowym geekiem i moja faza na samotnego kowboja odnawia się co jakiś czas. Niektórym z was to, co niebawem prześlę, wyda się wtórne, ale być może w miarę moich możliwości uda mi się przygotować coś nowego (jak mówiłam – jedna rzecz już czeka na realizację).

Zostawiam was z kompilacją przedstawiającą ewolucję wyglądu Lucky Luke’a na przestrzeni dziejów:

A także z tą legendarną piosenką: