Lipiec z Lucky Lukiem · Miesiące z...

Maurice de Bevere, ojciec Lucky Luke’a

Przedstawiam wam mój pierwszy filmik od bardzo dawna i na pewno pierwszy, w którym cokolwiek mówię. Mam nadzieję, że się spodoba, mimo że nie jest idealny.
Swoją drogą, nie wiem, czy kiedykolwiek zrobię jeszcze coś takiego.

Edit: A dla tych, co nie nadążają za mym *sarcasm mode* anielskim głosem, przedstawiam transkrypcję czytanego przeze mnie tekstu:
Belgia. Państwo znane ze swoich czekoladek, koronek i rysowników. W tym pięknym kraju, 1 grudnia 1923 roku, w miejscowości Courtrai (kurtre)  urodził się Maurice de Bevere, jeden z ojców komiksu belgijskiego i twórca Lucky Luke’a. Ten wybitny artysta uczył się sztuki animacji poprzez kurs korespondencyjny będący inicjatywą reżysera Jeana Image, a swoją pierwszą pracę zaczął podczas drugiej wojny światowej w brukselskim studiu Compagnie belge d’actualités . Tam też poznał między innymi twórcę legendarnych Smerfów, Peyo, i autora Gastona, Andre Franquina. W tym czasie zajmował się również rysowaniem karykatur w wydawnictwie Dupuis (Dipui), gdzie wraz z Franquinem, twórcą komiksów westernowych, Jije oraz karykaturzystą Willem Maltaite trenował pod kierownictwem Charlesa Dupuis.
Po drugiej wojnie światowej ta czwórka  rysowników – Morris, Franquin, Jije i Will – stworzyli tak zwaną szkołę Marcinelle, konkurującą ze szkołą Herge, i znani byli jako Gang Czterech. Morris zajmował się również ilustrowaniem i tworzeniem okładek do flamandzkojęzycznej gazety, przede wszystkim jednak wraz z resztą Gangu Czterech tworzył magazyn Spirou. I tak oto w 1946 na łamach L’Almanach Spirou powołany do życia został Lucky Luke, zainspirowany filmami Disneya i starymi westernami. Debiutancki album samotnego kowboja nosił tytuł Arizona 1880.
W 1949 Morris wybrał się wraz z Jije i Franquinem do USA i  postanowił zostać w Nowym Jorku na sześć lat. W tym czasie pomagał Jackowi Davisowi i Harveyowi Kurtzmanowi z ich Mad Magazine, a także poznał twórcę Asteriksa, Rene Goscinnego, z którym od chwili powrotu do kraju, współtworzył Lucky Luke’a. Pobyt w Ameryce pozwolił Morrisowi na zapoznanie się z faktami historycznymi odnośnie Dzikiego Zachodu, dzięki czemu jego późniejsze komiksy zyskały większy realizm.
Goscinny i Morris powrócili do Europy i w 1955 stworzyli pierwszy wspólny komiks Pociągiem przez prerię. Odtąd Goscinny zajmował się pisaniem scenariuszy, a Morris – głównie rysowaniem. To właśnie twórcy Asteriksa Lucky Luke zawdzięcza takie postaci jak czterej nieudolni Daltonowie, czy najgłupszy pies na Dzikim Zachodzie, Ran Tam Plan. W tym czasie Morris poświęcił się całkowicie rozwojowi Lucky Luke’a i jego uniwersum. W 1967 on i Goscinny dołączyli do wydawnictwa Dargaud, gdzie do 1988 roku udało mu się stworzyć 29 albumów. W 1968 roku zaś Morris stał się jednym z wielu założycieli legendarnego już magazynu Pilote, a w 1971 Lucky Luke pojawił się po raz pierwszy na ekranach kin w adaptacji Daisy Town. Od tego czasu samotny kowboj pojawił się w dwóch serialach i trzech pełnometrażowych filmach animowanych, a także w trzech filmach aktorskich.
Owocna współpraca z Goscinnym musiała się jednak zakończyć w 1977 wraz ze śmiercią Rene. Po tym tragicznym wydarzeniu przy scenariuszach do Lucky Luke’a pracowało wielu scenarzystów, w tym Guy Vidal i Bob de Groot. W 1999 powołane zostało do życia wydawnictwo Lucky Comics, które poza komiksami z samotnym kowbojem publikowały również historyjki o Ran Tam Planie i dzieciństwie Lucky Luke’a.
Maurice de Bevere zmarł 16 lipca 2001 roku, pozostawiając po sobie jednego z najsłynniejszych bohaterów komiksu francusko-belgijskiego i wiernych fanów swojego talentu. Żegnaj, Morrisie, nigdy cię nie zapomnimy!
Fanfiction

Rzeczy, które musisz wiedzieć o fanach, jeśli jesteś postacią z popularnej serii

1.       Fani są zboczeni.
2.       Love/hate relationship czyni możliwym każdy pairing.
3.       Incest też.
4.       A yaoi tym bardziej.
5.       Omijaj YouTube, DeviantArt i Fanfiction.net, jeśli nie chcesz zobaczyć czegoś, co pozostawi trwały ślad na twojej psychice.
6.       Yaoi jest wszędzie.
7.       „Męska przyjaźń”, „braterska miłość” i „relacje ojciec-syn” nie występują w słowniku yaoistek.
8.       Albo występują, ale w innym kontekście.

9.       Nie ma to jak AMV z soundtrackiem z filmów Disneya.
10.   Albo z Miasteczka South Park.
11.   Albo z piosenkami Big Cyca.
12.   Character theme songi z YouTube’a nie koniecznie są czymś, co chciałbyś zobaczyć.
13.   Parodie z IVONĄ również.
14.   O AMV Hell nie wspominając.
15.   Jeśli jesteś główną bohaterką anime lub mangi i masz zwyczaj walenia po ryju głównego męskiego bohatera, najpewniej będziesz miała od groma anty-fanów, którzy będą uważali cię za bezużyteczną beksę i do tego zdzirę.
16.   Co często pokrywa się z prawdą…
17.   Będą też chcieli, abyś zginęła w męczarniach.
18.   I możesz mieć pretensje tylko do siebie i scenarzysty.
19.   Jeśli jesteś emo, wszyscy będą się rozwodzić nad twoją tragiczną przeszłością…
20.   Albo z miejsca zlinczują, bo twoja emowatość jest upierdliwa.
21.   Fanfiki z OC nie są złe…
22.   Chyba, że to Mary Sue, z którą cię swatają.
23.   Spójrzmy prawdzie w oczy: niektóre fanki to groupie.
24.   Jeśli chodzi o fanfiki, wystrzegaj się wszelkich pairingowych skrótowców i następujących oznaczeń w opisach: gore, fluff, OOC, genderbender, crack.
25.   No, chyba, że masz dystans do siebie. Wtedy crack i genderbander ci nie straszne.
26.   No, chyba, że nie masz dystansu do siebie, a najczęściej portretują cię jako idiotę/dupka/pyszałka. Wtedy OOC może być nawet fajne.
27.   Czasem trafiają się jakieś normalne doujinshi, ale najczęściej to yaoi.
28.   Albo yuri.
29.   Albo crack.
30.   W każdym razie lepiej ich nie oglądaj, jeśli nie jesteś pewien/pewna na co natrafisz.
31.   Plakaty demotywacyjne to dobry sposób, aby dowiedzieć się, jak twój fandom wpływa na ludzi…
32.   I równie dobry sposób, aby wkurzyć twojego głównego antagonistę.
33.   Cosplay pozwala ci sprawdzić, jak wyglądałaby twoja sylwetka, gdybyś trochę poćwiczył(a)/przytył(a)/wydłużył(a) się/zmalał(a)/był babką/była facetem.
34.   Chibi!Ty wygląda uroczo, nawet jeśli w oryginale wyglądasz jakby cię z procy karmili.
35.   To samo wszystkie Paperchild.
36.   A ty w The Sims to już Nirwana…
37.   Jednak machinima robiona w The Sims potrafi być treścią łudząco podobna do każdego innego filmu z twoim udziałem.
38.   Tak więc Bara-bara jest najczęstszą inicjowaną tam interakcją.
39.   No, może poza grupowym tańcem.
40.   I policzkowaniem.
41.   Nigdy, ale to NIGDY, serfując po YouTube, nie wpisuj w wyszukiwarce nazwy serii i słowa „caramelldensen” obok siebie.
42.   No, chyba, że lubisz patrzeć na chibi.
43.   Albo chcesz się pośmiać z innych postaci z serii.
44.   Zdarza się, że terminologia otaku przechodzi na inne fandomy, nie związane nijak z anime i mangą.
45.   A więc jest yaoi Harry Potter.
46.   I yandere!House.
47.   Nie ma nic piękniejszego, niż Theme song z twojej serii w wykonaniu Alvina i wiewiórek.
48.   O chara songach nie wspominając.
49.   Fani jednak bywają zajebiści, jeśli poczytasz sobie ich komentarze pod odcinkami serii, w której występujesz.
50.   Szczególnie, kiedy jest to adaptacja książki/mangi i pewne elementy wprowadzone przez scenarzystę, które cię wkurzają, denerwują także fanów.
51.   Albo kiedy jakiś jełop śmie napisać tekst w stylu: „[Nazwa twojej serii] ssie. [Nazwa konkurencyjnej serii] rządzi.” Każdy fan, który was będzie bronił, sprawi, że poczujesz się kochany i dumny.
52.   Ale łańcuszki szczęścia są do dupy.