Site icon Planeta Kapeluszy

Wakacyjne Wyzwanie – Krótka notka o "Egzorcyście"

Advertisements

Zbliżamy się do końca tegorocznej edycji Wakacyjnego Wyzwania. Został mi do odwiedzenia tylko Kair. Nauczona dotychczasowymi doświadczeniami z wyborami Oscara, nie byłam pewna czego się spodziewać, ale domyślałam się, że akcja nie będzie się działa w Egipcie.

No więc – surprise, surprise – nie działa się w Egipcie.

Przydzielenie mi tego filmu wyglądało mniej więcej tak:

Ja: Tak po prawdzie to się boję tego, co mi zadasz związanego z Kairem.

Oscar: Bardzo słusznie. Chciałem, aby każdy film był z innej beczki: komedia, s-f, musical i horror. Został ten czwarty. Nie wiem, czy oglądałaś, czy nie, w sumie zdziwiłbym się, gdybyś nie oglądała, ale może jakimś cudem nie widziałaś jednego z najlepszych horrorów w historii, Egzorcysty.

Ja: A co ma Egzorcysta do Kairu?

Oscar (zapewne z wyrazem zawodu na twarzy): Czyli jednak nie oglądałaś. Egipt, wykopaliska, archeologia.

To prawda, nie oglądałam tego filmu przedtem (chociaż coś mi majaczy, że mogłam kiedyś zobaczyć kawałek samych egzorcyzmów, a potem przełączyłam na inny kanał), jednakże kojarzę pewne ikoniczne momenty Egzorcysty, jak demoniczna dziewczynka zbiegająca ze schodów w pozycji mostu, plująca zieloną mazią, obracająca szyją o całe 180 stopni, czy wypowiadająca pewne zdanie o matce jednego z księży. Mimo wszystko Egzorcysta jest klasykiem. A skoro jest klasykiem, to jest powszechnie parodiowany. I ja go znam głównie z parodii.

Podejrzewam jednak, że gdyby nie Wakacyjne Wyzwanie, byłyby małe szanse, abym się z Egzorcystą kiedykolwiek zapoznała. To był jeden z tych horrorów, które mnie jakoś zawsze odstręczały (z różnych powodów).

No więc jak mi się podobał Egzorcysta?

Pierwsze dziesięć minut pokazuje nam księdza Merrina, pracującego na wykopaliskach w Iraku i wyraźnie roztrzęsionego z powodu pewnego znaleziska. Następnie przenosimy się do Waszyngtonu i przedstawia się nam głównych bohaterów Egzorcysty – będącą w separacji z mężem aktorkę Chris McNeil, jej córkę, Regan, oraz księdza Dominika Karrasa. Po jakimś czasie Regan zaczyna się dziwacznie zachowywać – jest agresywna, wulgarna, twierdzi, że jej łóżko się trzęsie i że ktoś w niej mieszka… Po serii badań (niektórych naprawdę bolesnych), lekarze nie potrafią określić, co jej jest. Również psychiatra okazuje się niezdolny do pomocy dziewczynce. Idąc za radą lekarzy (którzy sami są do owej metody sceptycznie nastawieni, ale nie mają żadnych innych pomysłów do zaproponowania zdesperowanej matce), Chris postanawia spróbować egzorcyzmów. A że czasem widywała ojca Karrasa i trochę o nim słyszała, postanowiła poprosić o pomoc własnie jego.

Pierwsze, na co zwróciłam uwagę, to to, że ten filmy bardzo powoli się rozkręca. Jak mówiłam – dziesięć minut na początku poświęcone jest Merrinowi, który staje się ważny dopiero bardzo, bardzo późno. Potem mamy sceny pokazujące nam Regan przed opętaniem, relacje Chris z reżyserem, a wreszcie księdza Karrasa i jego sytuację rodzinną. I ja w pełni rozumiem, że wszystkie te sceny czemuś służą; że musimy dowiedzieć się czegoś o bohaterach, zanim zacznie się opętanie i właściwe egzorcyzmy. Komentarz o matce Karrasa nie będzie miał przecież takiego kopa, jeśli nie dowiemy się, dlaczego Karras ma poczucie winy z jej powodu. (Jedyne, co wydaje mi się wrzucone tak trochę bez powodu, to te wszystkie sceny, w który reżyser nazywa lokaja McNeilów nazistą, ponieważ ów lokaj jest Szwajcarem. To w zasadzie donikąd nie prowadzi.)

Kolejna rzecz, która rzuca się w oczy, to to, że w tym filmie egzorcyzmy są przynajmniej choć trochę przedstawione tak, jak wyglądają w rzeczywistości. Co prawda, nie jestem ekspertem i podejrzewam, że niektóre teksty wypowiadane przez postaci w tym filmie są jakoś związane z tym, jak postrzegano egzorcyzmy w latach siedemdziesiątych, ale, na przykład, podejmowana jest kwestia prawa kanonicznego i tego, jak można rozpoznać opętanie.

Nie no, zupełnie normalna dziewczynka.

Z drugiej strony trochę mnie irytowało podejście księdza Karrasa. Tak, wiem, że przechodził właśnie kryzys wiary; i tak, wiem, że chciał się naprawdę, naprawdę upewnić, że ma do czynienia z opętaniem, a nie chorobą psychiczną, no ale facet widział, jak dziewczynka przywiązana do łóżka otwiera komodę siłą umysłu i mówi o rzeczach, o których nie ma prawa wiedzieć, co jest uważane za jeden z żelaznych dowodów na to, że jest opętana. Ba, zdarza jej się nawet mówić językami! Ten sceptycyzm Karrasa powinien zostać wyrzucony przez okno o wiele, wiele wcześniej.

Jeszcze jedna rzecz, jeśli chodzi o wady Egzorcysty – jest taka scena, która ma miejsce tuż po tym jak ksiądz Karras odwiedza matkę w szpitalu dla obłąkanych. Mamy przejście do rozmowy księdza z wujem, ta rozmowa trwa dwie linijki, a potem jest natychmiast przejście do Karrasa obijającego worek treningowy. Potem się dowiadujemy od osób trzecich, że pani Karras zmarła w mieszkaniu i jej ciało zostało odnalezione dopiero po jakimś czasie. I w sumie przez to byłam trochę skonfundowana, co do tego, co się tak naprawdę stało, i musiałam sobie pewne rzeczy dopowiedzieć.

Teraz powróćmy do pozytywów. Na pewno zachowanie Regan robi się powoli, powoli coraz bardziej niepokojące. I chociaż w dzisiejszych czasach przeklinająca dwunastolatka nie robi takiego wrażenia, jak kiedyś, to, na przykład, scena z krucyfiksem już wrażenie robi, ze względu na to, do czego Regan ten krucyfiks używa i co przy tym mówi. Także efekty specjalne stoją na wysokim poziomie i napawają niepokojem. A potem mamy same egzorcyzmy i diabła, który wykorzystuje różne sztuczki do tego, aby zmanipulować egzorcystów i wejść im do głowy.

Jest też taka scena, która zapadła mi głęboko w pamięć. Ma miejsce, kiedy księża robią sobie przerwę i rozmawiają na schodach. W pewnym momencie Karras mówi: „Jednego nie rozumiem… Dlaczego właśnie ta dziewczynka? To nie ma sensu…”, na co Merrin odpowiada mniej więcej coś takiego: „Chodzi o to, żeby pogrążyć nas w rozpaczy. Pokazać, że ludzie to zwierzęta.” Z punktu widzenia opowieści, wszelkiego rodzaju demony są ciekawe, a zarazem straszne, bo z jednej strony mogą zmusić osoby, które opętują do wszystkiego, a z drugiej – robią rzeczy, które mają na celu igrać z emocjami, wejść innym do głowy i podważyć prawdę o tym, że istnieje w ogóle jakieś dobro. I tym bardziej chce się oglądać bohaterów pokonujących demony; chcemy, aby ci dobrzy udowodnili, że ci źli nie mają racji.

I wielki finał, chociaż smutny, ma w sobie ten posmak… może nie triumfu, ale na pewno zwycięstwa. Zwycięstwa odniesionego wielkim wysiłkiem i z ogromnymi stratami, ale jednak zwycięstwa.

I tak oto doszliśmy do końca Wakacyjnego Wyzwania (bo również Oscar odwiedził niedawno Los Angeles). Pozostało mi jeszcze przygotować na dniach podsumowanie, tak więc zostańcie jeszcze z nami!

Exit mobile version