Site icon Planeta Kapeluszy

Wakacyjne Wyzwanie – krótka notka o „Kierunek: Noc”

Advertisements

No, dobra. Sprawdźmy, czy wszystko mam. Karta pokładowa? Jest? Bagaż? Jest. Bilet? No w sumie jest z kartą pokładową niby, nie? Chyba mogę już wchodzić do samolotu.

Zaraz, dlaczego jakiś facet wymachuje bronią? I o co chodzi z tym słońcem, co niby zabija?

Coś mi się zdaje, że będzie to bardzo długi lot.

Tak, w drugiej rundzie Wakacyjnego Wyzwania Oscar wybrał mi do obejrzenia pierwszy odcinek serialu Kierunek: Noc na podstawie powieści Jacka Dukaja Starość aksolotla. Fabuła zarysowuje się mniej więcej tak: z brukselskiego lotniska ma niebawem wyruszyć samolot do Moskwy. Jego pasażerami są, między innymi: młoda wdowa z prochami niedawno zmarłego męża, matka z chorym synem lecąca na operację, pielęgniarka zajmująca się starszym panem, przemytnik, influencerka, oraz podejrzliwy facet po czterdziestce. Nagle do samolotu wbija jakiś żołnierz NATO i bronią zmusza pilota do tego, aby ruszył jak najszybciej i to nie do Moskwy, tylko jak najdalej na zachód, gdyż „słońce zabija”.

Wiecie, już dawno doszłam do wniosku, że jeśli polscy filmowcy chcą robić dobre fantasy/sci-fi/horrory/kryminały, powinni pójść w ślady zachodnich produkcji i zaadaptować polskich autorów, zamiast wymyślać dziwne rzeczy bez ładu i składu (Belle Epoque, anyone?). Nie brakuje nam dobrych pisarzy, zwłaszcza jeśli chodzi fantastykę, a Dukaj jest tego najlepszym przykładem. Fakt, że jego prozą zainteresowali się Belgowie i Netflix; i że postanowili zrobić serialową adaptację jednego z jego utworów, świadczy o tym, że polska fantastyka zaczyna być doceniana zagranicą. (Pytanie jeszcze na ile to jest wierna adaptacja.)

Tak czy inaczej….

Historie dziejące się w samolocie mają tę zaletę, że oferują pełną napięcia atmosferę. Kilka kilometrów nad Ziemią siłą rzeczy ogranicza mocno możliwości działania bohaterów, toteż samolot idealnie nadaje się na wszelkiego rodzaju thrillery (ba – nawet Agatha Christie napisała kryminał, w którym doszło do morderstwa w samolocie). Ponadto jest jeszcze kwestia pasażerów, którzy podróżują w określonym celu (spotkać się z bliskimi, uciec, załatwić jakąś sprawę) i reagują na wszystko, co się dzieje w różny sposób.

Pierwszy odcinek Kierunku: Noc również zasadza się na podobnej fabule – nagle samolot przejmuje mężczyzna z karabinem w ręku i zmusza pilota do zmiany kursu. Już wcześniej zdajemy sobie sprawę, że dzieje się coś niedobrego i on o tym wie; coś, co sprawia, że kiedy tylko wschodzi słońce, ludzie padają nieprzytomni i umierają. Z punktu widzenia pasażerów jest on terrorystą i nie wiadomo, czego chce, a jego gadanie o morderczym słońcu wydaje się szaleństwem (chociaż jeden z pasażerów wydaje się rozumieć sytuację… jakby wiedział, że coś jest na rzeczy). Dodatkowo pewne zachowania żołnierza wydają się głupie (jak, na przykład, celowanie do kobiety, która pilotuje samolot… kiedy drugi pilot jest ranny w rękę i nie może sam kierować) i pewnie mają wynikać z tego, że czuje presję czasu i jest zdesperowany.

Jeśli chodzi o pasażerów, to zapewne wielu z nich widz poznaje lepiej w kolejnych odcinkach – na razie mamy tylko zbiór postaci, które można sprowadzić do kilku podstawowych cech: filmująca wszystko influencerka (która jednak nie wydaje się pustakiem, więc jest o tyle dobrze), arogancki snob, który podejrzewa bliskowschodniego współpasażera o bycie terrorystą; pielęgniarka zajmująca się starszym panem; chore dziecko, które leci na ważną operację; jeszcze jeden pasażer z doświadczeniem wojskowym, który w pewnym momencie obezwładnia „terrorystę”… No i główna bohaterka – silna kobieta, która przeżywa właśnie żałobę i nagle musi pokazać zimną krew, bo zostaje wciągnięta w całą tę aferę. Na razie jednak nie polubiłam specjalnie nikogo z obsady.

Niemniej jednak, kiedy oglądałam ten odcinek, martwiłam się różnymi rzeczami, jak na przykład tym, co się stanie, kiedy samolotowi zabraknie paliwa; oraz jak sobie poradzi w całej tej sytuacji matka z chorym dzieckiem (zwłaszcza że nie wiadomo, czy – nawet jeśli dotrą do Moskwy – chirurdzy będą jeszcze żyć, aby przeprowadzić operację). W dodatku w samolocie nie działa wi-fi i komórki, a radio zostało uszkodzone, tak więc komunikacja z osobami na Ziemi jest niemożliwa – nie można ani wezwać pomocy w związku z „terrorystą”, ani poinformować bliskich o zagrożeniu, kiedy okazało się, że żołnierz mówi prawdę. Wreszcie ograniczone zasoby zmuszają bohaterów do improwizacji, (np. przy opatrywaniu ran).

I w sumie spodziewałam się, że cały serial będzie właśnie o tym, jak samolot leci sobie powoli, jak najdalej, napięcie rośnie z każdą minutą, a kolejne wydarzenia zmuszają postaci do szybkiego działania (trochę takie Lost w powietrzu… chociaż pewnie Oscarowi to porównanie się nie spodoba). Toteż zdziwiłam się bardzo, kiedy pod koniec pierwszego odcinka samolot wylądował, pasażerowie zaczęli dzwonić do bliskich, a do pilota, żołnierza i głównej bohaterki przychodzą jacyś wojskowi, którzy mają za zadanie wyjaśnić im, o co kaman. Wygląda więc na to, że Kierunek: Noc nie będzie tylko thrillerem w samolocie, jak zakładałam.

Czy jednak chciałabym obejrzeć kolejne odcinki? Na pewno jest tutaj ciekawy pomysł, niemniej jednak serial nieszczególnie mnie wciągnął. Po części jest to związane z tym, że niespecjalnie podobają mi się fabuły o tajemniczym wydarzeniu, które dziesiątkuje populację w zatrważającym tempie i nikt nie wie, jak i dlaczego (chociaż są wyjątki). Być może sprawdziłabym jeszcze dwa-trzy epizody, aby zobaczyć z czym to się je i czy postaci mnie zainteresują, ale nic ponadto (a i do tego się jakoś nie palę).

Tak więc to na razie tyle.

Aha, i jeszcze coś – podczas gdy ja leciałam samolotem, Oscar siedział w siodle.

Exit mobile version