W trzeciej rundzie Wakacyjnego Wyzwania zdecydowaliśmy się na tenis jako motyw przewodni. I tak oto przypadł mi Płytki grób – debiutancki film reżysera Danny’ego Boyle’a, który w dodatku był przełomowy dla kariery Ewana McGregora.
Przypomniałam sobie również, że dawno temu, w dalekim roku 2021, Oscar porównywał do Płytkiego grobu zadany mu przeze mnie film Kolacja z arszenikiem. Pozwólcie, że wrócę do tamtej recenzji, omawiając ten film.
Lekarka Juliet, dziennikarz Alex oraz księgowy David dzielą w Edynburgu przestronne mieszkanie i szukają czwartego współlokatora. Większość kandydatów odprowadzana jest z kwitkiem, a do tego trójka przyjaciół z lubością stroi sobie z nich żarty, zadając głupie i bezsensowne pytania. Pewnego dnia zachodzi do nich niejaki Hugo – mrukliwy i spokojny mężczyzna, który wzbudza w Juliet zainteresowanie. Po porozumieniu się z chłopakami, zaprasza Hugo do siebie, jednak pewnego ranka bohaterowie znajdują go martwego, zaś pod jego łóżkiem leży walizka pełna forsy. Postanawiają nie informować o ciele policji i przejąć walizkę, a z czasem pochować trupa w lesie, w tytułowym płytkim grobie. Wkrótce pojawiają się komplikacje.
Płytki grób określany jest jako czarna komedia, ale ja nie jestem do końca pewna, które sceny w tym filmie mają być komediowe (nie ma tam nawet takiego typowego dla tego gatunku wisielczego humoru). Odniosłam raczej wrażenie, że to ma być thriller psychologiczny o tym, jak pod wpływem mrocznego sekretu można popaść w szaleństwo.
W swojej recenzji Kolacji z arszenikiem Oscar napisał tak:
Kolacja z arszenikiem, jeszcze przed seansem, kojarzyła mi się mocno z moim ukochanym Płytkim grobem (oryg. Shallow Grave), którego hasłem przewodnim było niewinne zapytanie „czymże jest odrobina morderstwa w gronie dobrych przyjaciół”? Takie niewinne spłycenie poważnego czynu znajduje również uzasadnienie w filmie Stacy Title. Bohaterowie w obu przypadkach to aroganccy, wykształceni ludzie o hedonistycznym nastawieniu do świata i jakąś pogardą dla ludzi spoza kółka wzajemnej adoracji.
Ja zauważam jeszcze jedno podobieństwo: i tu, i tu w pewnym momencie jeden z uczestników zaczyna popadać w szaleństwo i jest to ktoś, kogo wykształcenie powiązane jest z ogólną motywacją do zbrodni. W przypadku Kolacji z arszenikiem, tym, który okazał się najbardziej bezwzględny, jest student politologii, z kolei w Płytkim grobie popada w paranoję księgowy David.
W zasadzie od samego początku cała trójka przedstawiana nam jest jako grupka szyderców, która lubi bawić się cudzym kosztem, ale uważa siebie nawzajem za zgranych przyjaciół. Grany przez pięknego i młodego Christophera Ecclestona David jest o wiele bardziej nieśmiały od Alexa i Juliet; jest on też o wiele bardziej ostrożny i na początku skłania się ku temu, aby jednak zadzwonić na policję w sprawie ciała i oddać kasę. W zasadzie zwalona zostaje na niego robota związana z ucięciem nóg i rąk Hugo oraz zmasakrowanie mu twarzy młotkiem. Od tego momentu widzimy, jak David się zmienia – jest bardziej agresywny, chodzi naburmuszony i cichy po domu i zamyka się na strychu z pieniędzmi. Nietrudno się domyślić, do czego się niebawem posunie.
Im dłużej na niego patrzyłam, tym bardziej miałam wrażenie, że on sam przestał widzieć w Aleksie i Juliet swoich przyjaciół; że zdał sobie sprawę z tego, że został potraktowany, jak żałosny pomagier. On wykonał najczarniejszą robotę i teraz odbija się to na jego psychice, ale pozostała dwójka korzysta z pieniędzy i podchodzi do sytuacji stanowczo zbyt lekko. Nic więc dziwnego, że facet popada w paranoję i zwraca się przeciwko nim.
Grany przez Ewana McGregora Alex jest z kolei bardziej głośny, arogancki i wredny. Ma przyciągać uwagę, być może nawet budzić odrazę w sposobie, w jaki traktuje ludzi. Uważa się też za o wiele inteligentniejszego niż jest w rzeczywistości i dlatego właśnie z czasem budzi się z ręką w nocniku.
Wreszcie Juliet przez większość czasu trzyma się to Alexa, to Davida, i ma się wrażenie, że obaj o nią zabiegają (później, kiedy atmosfera robi się coraz bardziej napięta, Juliet dołącza do jednego z mężczyzn, aby za jakiś czas sprzymierzyć się z drugim), ale ostatecznie próbuje to rozegrać tak, żeby jej było na wierzchu.
Ogólnie Płytki grób ma ten wątek przewodni przyjaźni, która zostaje wystawiona na próbę i tej próby nie przechodzi, ale ja się zastanawiam nad tym, na ile to była rzeczywiście przyjaźń; na ile Alex i Juliet traktowali Davida jak równego sobie i na ile David i Alex traktowali Juliet jak przyjaciółkę, a nie potencjalną dziewczynę. W ogóle ten film przypomina mi trochę polecankę sprzed lat – Ciało za milion. W obu filmach w zasadzie cała akcja krąży wokół ciała typa spod ciemnej gwiazdy, którego nie załatwili główni bohaterowie, ale który może im zapewnić kasę, której potrzebują/pragną.
Zapytacie pewnie teraz, co ten film ma wspólnego z tenisem? Prosta odpowiedź jest taka, że w jednej ze scen trójka głównych bohaterów gra w squasha… I to w zasadzie tyle, raczej bardziej skomplikowanej odpowiedzi nie ma.
