Site icon Planeta Kapeluszy

Maj z Batmanem – 10 najlepszych odcinków "Gotham"

Advertisements

Uwaga! Tekst zawiera spoilery!

Ta lista pewnie nie powstałaby, gdyby nie to, że dowiedziałam się, iż piąty sezon Gotham jest ostatnim; i gdybym nie postanowiła powrócić do tego serialu, a potem go nadrobić w ramach przygotowań do Maja z Batmanem. Poniekąd cieszę się, że to zrobiłam, bo nie tylko przypomniałam sobie odcinki, które swego czasu mnie zachwyciły, ale też odkryłam te kilka, których nie widziałam, bo odpuściłam sobie Gotham na początku trzeciego sezonu.

Praktycznie każdy sezon ma takie genialne momenty, które warto zobaczyć – jakieś interakcje między bohaterami, jakieś wątki poboczne wyjawiające coś o postaciach, jakiś ukłon w stronę fanów, jakieś monumentalne przemowy… Ja sama mam kilka takich ulubionych momentów, jednak gdybym zrobiła listę swoich ulubionych odcinków, jakieś 2/3 z nich zajmowałyby te, które w jakiś sposób skupiają się na Brucie i Alfredzie. Dlatego postanowiłam, że postaram się być obiektywna i skupić się na tych odcinkach, które uważam za najlepsze. To wciąż będzie lista subiektywna, ale – że tak powiem – starałam się, aby nie była zbyt subiektywna.

Pierwotnie zakładałam, że zrobię limit dwóch odcinków na sezon, ale że w piątym sezonie udało mi się odnaleźć tylko jeden odcinek, który uważam za dobry, a poza tym miałam wrażenie, że sezon pierwszy i drugi miały takich odcinków więcej, postanowiłam odpuścić sobie limit. Jedna z pozycji jest też szczególna, ale do niej jeszcze dojdziemy.

A tymczasem zapraszam do listy dziesięciu najlepszych odcinków Gotham.


Miejsce dziesiąte: Nothing’s Shocking (5×8)

Główny wątek tego odcinka to Jane Doe – postać z przeszłości Harvey’a Bullocka, która korzysta z chaosu panującego ostatnio w Gotham i postanawia zemścić się na policjantach, przez których trafiła do Arkham. Sam Harvey był wtedy młodym, idealistycznym policjantem i to, do czego został wtedy zmuszony, niewątpliwe ciążyło mu przez większość jego policyjnej kariery. A ostateczna konfrontacja z dziewczyną… jest to niewątpliwie jedna ze smutniejszych scen w samym serialu i jeden z najlepszych momentów Donala Logue’a, grającego Bullocka.

Ja jednak postanowiłam umieścić ten odcinek również ze względu na jeden z jego wątków pobocznych. Albowiem podczas gdy Gordon i Bullock prowadzą śledztwo w sprawie Jane Doe, a Bruce i Alfred badają podziemne tunele Gotham, Oswalda Cobblepota i Edwarda Nygmę odwiedza niespodziewany gość – poprzednio uznany za zmarłego Arthur Penn, który przyniósł ze sobą lalkę Scarface’a… która to lalka każe Pennowi trzymać Pingwina na muszce.

Warto tutaj wspomnieć o dwóch rzeczach. Po pierwsze – sezon piąty jest adaptacją No Man’s Land, gdzie Gotham zostało odcięte od reszty Stanów Zjednoczonych i przez kilka miesięcy ludzie żyli tam jak w trakcie wojny albo po jakiejś wielkiej katastrofie. A ponieważ Gotham było odcięte, panowały tam niedobory produktów pierwszej potrzeby. Po drugie – Arthur Penn był księgowym mafii (i to nie jakiejś konkretnej rodziny, tylko kilku naraz), a w czasie piątego sezonu pracował głównie dla Pingwina, który produkował amunicję i ją potem rozprowadzał do różnych gangów. Cobblepot całkiem nieźle się urządził – do tego stopnia, że mógł sobie pozwolić na stek, podczas gdy jego robotnicy byli niedożywieni. Arthur (który również głodował) zwracał mu na to uwagę i patrzył na to, jak jego pracodawca się napycha. W końcu jednak odszedł wraz z innymi pracownikami Pingwina i niedługo potem Cobblepot widział, jak jego były księgowy ginie.

I tak oto Arthur Penn znowu się pojawia. To samo w sobie nie jest znowu takie szokujące (już się kilka razy zdarzyło, że postaci w Gotham umierały, a potem wracały nagle do życia; w końcu do serial na podstawie komiksów), ale to, że ma ze sobą Scarface’a już tak. Bo obecność Scarface’a oznacza, że Arthur nie jest tak do końca oryginalnym bohaterem, stworzonym na potrzeby serialu, lecz postacią kanoniczną – niejakim Ventriloquistem (Brzuchomówcą). Co prawda, oryginalny Ventriloquist nazywał się Arnold Wesker, ale że jest to tak zwany Legacy Character, można uznać, że przed Weskerem był Penn.

W każdym razie świadomość, że są trzymani na muszce właściwie przez lalkę brzuchomówcy, sprawia, że Pingwin i Człowiek Zagadka są jednocześnie przerażeni i zażenowani. Niewątpliwie Scarface jest tym, który dominuje (zresztą tak jest zawsze, jeśli chodzi o Ventriloquista), jednakże w pewnym momencie lalka zaczyna wypominać Pingwinowi jego egoistyczne zachowanie i nagle to już nie Scarface mówi, tylko Arthur. Zresztą to przejście od Penna mówiącego poprzez Scarface’a („Ty tylko bierzesz, bierzesz…”), a potem znajdującego własny głos („…bierzesz i nie dajesz nic w zamian!”) jest zrobione genialnie.

A jakaż była moja niespodzianka, kiedy dowiedziałam się, ze grający Arthura Andrew Sellon jest zawodowym brzuchomówcą. Nadal jestem pod wrażeniem jego gry i żałuję, że Nothing’s Shocking jest ostatnim odcinkiem, w którym Ventriloquist się pojawia.

Miejsce dziewiąte: A Bitter Pill To Swallow (2×9)

Wątek Bruce’a nie powala, bo właściwe wyciąganie informacji od Silver będzie dopiero w następnym odcinku, a na razie Alfred utrzymuje, że jego panicz jeszcze nie jest gotów na to, aby przeprowadzić z sukcesem operację zmanipulowania Silver. Wątek Gordona jest nieco lepszy, bo z jednej strony przyszły komisarz policji w Gotham ma kolejną okazję, aby pokazać, że całkiem nieźle sobie radzi w boju; a z drugiej strony dowiadujemy się co nieco o kapitanie Barnesie i jego przeszłości.

Jednakże – tak jak przy poprzedniej pozycji na tej liście – najciekawszy jest wątek Pingwina i Człowieka Zagadki. Tak się bowiem składa, że A Bitter Pill To Swallow jest oficjalnym początkiem znajomości między oboma panami; znajomości, która przez resztę serii będzie iść dziwnymi drogami – raz Cobblepot i Nygma będą przyjaciółmi, raz wrogami, raz znowu będą ze sobą współpracować, raz jeden z nich będzie zakochany w drugim… I właściwie po jakimś czasie dojdzie do takiego momentu, że mimo iż chłopaki próbowali się w przeszłości pozabijać, to i tak w jakiś pokręcony sposób są sobie bliscy.

A wszystko zaczęło się od tego, że Edward Nygma (wtedy wciąż jeszcze pracujący jako członek CSI na posterunku, ale będący świeżo po dokonaniu swoich pierwszych zbrodni) odnalazł rannego Oswalda Cobblepota (który niedawno stracił swoje imperium i był świadkiem tego jak Tabitha Galavan zabiła jego matkę) i postanowił pomóc mu dojść do zdrowia. Panowie są w różnych położeniach – przyszły Człowiek Zagadka właśnie zdał sobie sprawę, że dwa morderstwa, których dokonał, sprawiły mu nawet przyjemność, z kolei Pingwin jest załamany i wraz z ukochaną matką stracił sens życia. Tak więc przez dłuższy czas Cobblepot jest apatyczny, a Nygma próbuje go pocieszyć i doprowadzić do dawnej formy. W końcu jednak udaje mu się podnieść kamrata na duchu, uświadamiając mu, że w sumie to dobrze, że matka Pingwina nie żyje, bo teraz Cobblepot nie ma już żadnych ograniczeń i może zrobić to, co chce, aby odegrać się na swoich oprawcach… tak jak Człowiek Zagadka po zabiciu ukochanej nie ma już żadnych ograniczeń. To zresztą nie jest ostatni raz, kiedy panowie będą się nawzajem motywować.

Miejsce ósme: Spirit of the Goat (1×6)

Ten odcinek jest o Harvey’u Bullocku. Przed Spirit of the Goat cyniczny partner Jima Gordona jawił się nam głównie jako leniwy i nieco skorumpowany glina, który wie jak działa Gotham i próbuje jakoś okiełznać mającego rycerskie zapędy Gordona. Tymczasem tutaj mamy odcinek, w którym Bullock pokazuje, że jak chce, to może być całkiem kompetentny.

Zarys fabuły wygląda tak: lata temu Harvey Bullock i jego ówczesny partner prowadzili śledztwo w sprawie seryjnego mordercy nazywającego siebie Duchem Kozła i wybierającego na swoje ofiary dzieci z bogatych rodzin Gotham. Partner Bullocka został ciężko ranny, ale sam morderca również zginął. Wracamy do teraźniejszości i nagle policja znajduje ciało dziedziczki wielkiej fortuny. Bullock od razu zdaje sobie sprawę z tego, że dziewczyna została zabita w taki sam sposób, w jaki zabijał Duch Kozła. Postanawia więc – wraz z Gordonem – dowiedzieć się, kim jest prawdziwy morderca i o co tak naprawdę chodzi.

Zarówno Gordon, jak i widzowie dowiadują się nagle o Bullocku kilku interesujących rzeczy. Po pierwsze – łoży na dom opieki dla swojego byłego partnera, a ów partner prosi Gordona, aby zajął się Harvey’em, bo „dzieciak jest idealistyczny” (reakcja Jima na to stwierdzenie jest taka, jak można by się spodziewać). Po drugie – jak mu bardzo na czymś zależy, Bullock potrafi rozwiązać sprawę bez niczyjej pomocy. Właściwie to rozwiązał tę sprawę w bardzo zmyślny sposób, biorąc pod uwagę, że osoba za tym stojąca miała niezwykły Modus Operandi.

A przy okazji Bruce Wayne nic sobie nie robi z tego, że teoretycznie zalicza się do grupy potencjalnych ofiar Ducha Kozła i pochłonięty jest swoim śledztwem; a Renee Montoya chce przyskrzynić Gordona za morderstwo Oswalda Cobblepota.

Miejsce siódme: They Who Hide Behind the Masks (4×3)

W tym odcinku dzieje się całkiem sporo. Zacznijmy od tego, że otwiera go scena sprzed kilku stuleci, w której Ra’s al Ghul zyskuje swoją nieśmiertelność. Tymczasem w teraźniejszości nowy porządek Pingwina utrudnia Gordonowi działanie, toteż Jim jedzie spotkać się z Carmine’m Falcone’m, aby przekonać go do powrotu z emerytury. To się policjantowi nie udaje, ale poznaje córkę Falcone’a, Sofię, która w czwartym sezonie stanie się ważną figurą w środowisku przestępczym Gotham (a także dziewczyną Gordona). Następnie mamy wątek zamrożonego w bryle lodu Edwarda Nygmy, który zostaje uratowany przez szaloną fankę i dochodzi pod jej opieką do zdrowia. W końcu mamy Bruce’a i Alfreda, którzy badają tajemniczą przesyłkę Pingwina w dokach i to, dlaczego ktoś próbuje ją wykraść (tym kimś okazuje się być będąca na usługach Barbary Kean Selina Kyle).

W większości tych wątków mamy motyw metaforycznych masek noszonych na użytek bohaterów. Gordon przybywa do Falcone’a w nadziei, że mafioso przywdzieje maskę i pomoże policji zaprowadzić porządek… ale Falcone jest już zmęczony i pragnie spędzić resztę swoich dni z rodziną. Sofia nosi maskę niewinnej niewiasty, ale jest gotowa na to, aby przyjechać do Gotham i przejąć obowiązki ojca. Edward Nygma, który po odmrożeniu ma problemy z odpowiadaniem na najprostsze zagadki, nosi maskę niezwyciężonego Człowieka Zagadki i utrzymuje, że to nie jego mózg źle działa, tylko zagadki są trefne. W końcu Bruce (z pomocą Alfreda) stawia pierwsze kroki jako aktor, najpierw próbując w przebraniu zinfiltrować statek Pingwina, a potem biorąc udział w aukcji prowadzonej przez Cobblepota.

Jeszcze będę o tym mówić na tej liście, ale są w Gotham takie momenty (zwłaszcza w trzecim i czwartym sezonie), podczas których miałam wrażenie, że gdyby dzisiaj miał powstać pełnoprawny serial aktorski o Batmanie – nie animacja i nie film, tylko właśnie serial aktorski – tak pewnie by wyglądał. A w They Who Hide Behind the Masks po raz pierwszy w Gotham pojawia się motyw Bruce’a Wayne’a grającego rolę rozkapryszonego miliardera, którą znamy z innych inkarnacji tej postaci. Zresztą tym, który doradza chłopakowi taką strategię, jest Alfred… i to ma sens, bo w wielu komiksach lokaj ma pewne doświadczenie sceniczne i czasem z niego korzysta. Nic więc dziwnego, że to właśnie Alfred podrzuca swojemu paniczowi wskazówki na temat wchodzenia w różne role.

I kiedy tak patrzymy najpierw na scenę w dokach, gdzie Bruce udaje chłopaka z marginesu szukającego pracującego na statku wujka; jak i na scenę aukcji, gdzie Bruce po raz pierwszy zachowuje się jak rozpuszczony bogacz, są one zarówno fascynujące, jak i na swój sposób śmieszne (zwłaszcza, że w tej drugiej są momenty, w których Alfred wygląda jakby żałował niektórych swoich decyzji).

Miejsce szóste: Red Hood (1×17)

Tytułowy Czerwony Kaptur odnosi się do członka pewnego gangu, który postanowił, że włoży na głowę czerwoną kominiarkę i podczas napadu będzie odgrywał rolę pseudo-Robin Hooda (co się nieszczególnie podoba szefowi gangu). Wokół Czerwonego Kaptura narasta legenda – podobno tego, który nosi go na głowie, kule się nie imają. Wkrótce w gangu narasta konflikt.

A tymczasem dochodząca do siebie po zerwaniu z Gordonem Barbara Kean gości u siebie Selinę Kyle i Ivy Pepper – dwie dziewczynki, które niedawno schroniły się w jej apartamencie; a Fish Mooney, była szefowa Pingwina, próbuje jakoś się rozeznać w swoim nowym położeniu. Jednak wątek, dzięki któremu Red Hood zawdzięcza miejsce na tej liście, dotyczy Alfreda Pennywortha.

Otóż w deszczową noc do drzwi Wayne Manor dzwoni mężczyzna, w którym Alfred rozpoznaje swojego starego przyjaciela z wojska – Reginalda „Reggiego” Payne’a. Reggie twierdzi, że ostatnio nie dopisuje mu szczęście i prosi Alfreda, aby go na jedną noc przenocował. Lokaj się na to zgadza i wkrótce panowie siedzą przy kominku i wspominają stare dzieje. Kiedy zaś Bruce poznaje Reggiego, proponuje mu, aby został na kilka dni. Na początku wszystko jest fajnie, panowie dzielą się z Bruce’m opowieściami z wojska i spędzają miło czas… ale potem obecność Payne’a wyprowadza zamęt w domostwie Wayne’ów.

Już we wcześniejszych odcinkach mogliśmy podziwiać umiejętności bojowe Alfreda, ale dopiero w Red Hoodzie serial poruszył temat przeszłości Pennywortha w SASie. Coś, co często wychodzi przy okazji Alfreda, to to, że swego czasu walczył na wojnie, zabijał ludzi i do dzisiaj ma z tego powodu poczucie winy. W dużej mierze jest to też powód, dla którego Alfred boi się, że jego podopieczny przekroczy granicę i stanie się mordercą. Ale mężczyzna też często stwierdza, że po powrocie z wojny był zagubiony i bezskutecznie szukał nowego celu w życiu. Pomoc Batmanowi – a po Kryzysie na Nieskończonych Ziemiach również bycie ojcem dla Bruce’a – jest właśnie tym celem życiowym.

I obie te kwestie wychodzą na jaw wkrótce po przybyciu Reginalda Payne’a. Z jednej strony Reggie opowiada Bruce’owi o tym, co jego opiekun robił w wojsku, a potem, kiedy obaj mężczyźni zostają sami, dowiadujemy się, że obaj widzą twarze ludzi, których zabili. Z drugiej strony, kiedy Reggie zaczyna uczyć Bruce’a nieczystych zagrań, Alfred bierze go na stronę i opowiada o tym, jak ważny jest dla niego jego panicz. Już o tym mówiłam przy okazji pierwszego wideo z serii Nadinterpretacje (nawiasem mówiąc, kiedyś będę musiała je zrobić od nowa), ale wiszące w niektórych scenach tego odcinka obrazy z lwami sprawiły, że wypracowałam taką teorię, że zarówno Alfred, jak i Reggie, są lwami… z tym, że Reggie to lew-drapieżnik, który przybywa do Wayne Manor ze złymi zamiarami, jest zachłanny i stanowi zagrożenie dla jego domowników (pod koniec odcinka jest to bardziej niż pewne), a Alfred to lwica, która broni swojego młodego (Bruce’a) przed drapieżnikiem (a konkretnie – przed złym wpływem, jaki może na chłopca mieć Reggie).

Właściwie to już kiedy Payne i Bruce się spotykają i chłopak proponuje mężczyźnie nocleg, Alfred wydaje się nie być fanem tego pomysłu, jakby już wtedy przeczuwał, że Reggie może zagrozić w jakiś sposób Bruce’owi. Może to wynika z tego, że kilka minut wcześniej Payne przyznał się do alkoholizmu i uzależnienia od hazardu… ale może też oznaczać, że w wojsku zrobił coś, co zaniepokoiło Alfreda. W końcu w późniejszych odcinkach mówi: „Reggie, którego znałem, umarł dawno temu.”, tak więc być może jest tutaj jakaś historia, która nigdy nie została opowiedziana.

Miejsce piąte: Lovecraft (1×10)

Lovecraft jest szczególnym odcinkiem, z kilku powodów. Po pierwsze – jest to półfinał sezonu, pierwszy w serii, przeto jest pełen emocji i zwrotów akcji, i kończy się… może nie tyle cliffhangerem, co silną zmianą status quo. Po drugie – po raz pierwszy Alfred pokazuje swoje umiejętności bojowe i to, do czego jest tak naprawdę zdolny, kiedy jego panicz jest w niebezpieczeństwie. Po trzecie wreszcie – Bruce ma okazję przyjrzeć się światu, z którego pochodzi Selina.

Trochę już mówiłam o Lovecrafcie i niektórych wątkach, które prowadziły do tego odcinka w artykule Jak wychować Batmana, czyli Bruce Wayne w Gotham. Dlatego wspomnę tylko pokrótce, iż Lovecraft zaczyna się od tego, że do Wayne Manor przedostają się zabójcy, którzy ruszają za Bruce’m i przebywającą wówczas w jego domu Seliną Kyle. Alfred zaczyna walczyć z intruzami, aby dzieci mogły uciec. Bruce opuszcza swojego opiekuna z pewnym wahaniem, ale jednak postanawia zaufać Selinie. Podczas gdy mali uciekinierzy ukrywają się na ulicach Gotham, Alfred i Bullock zaczynają ich szukać, a Gordon – przekonany o tym, że zabójcy zostali posłani za Seliną, która jest świadkiem w sprawie Wayne’ów – rusza dowiedzieć się, skąd człowiek, który wysłał zabójców, wiedział o tym, że dziewczyna ukrywała się w Wayne Manor.

Bardzo lubię ten odcinek. Chociażby dlatego, że w nim po raz pierwszy Bruce pokazuje, że mu zależy na Alfredzie; że tak jak Alfred martwi się o zagubionego w wielkim mieście i śledzonego przez morderców podopiecznego, tak Bruce martwi się o swojego opiekuna, zwłaszcza, że nie wie, czy lokaj wyszedł z potyczki z intruzami cało. Alfred zresztą potrafi i przyłożyć, i przekupić, i wygłosić chwytającą za serce przemowę – jednym słowem przez cały odcinek Pennyworth robi wszystko, aby odnaleźć swojego panicza. I kiedy wreszcie obaj się spotykają, jest to wrażenie ulgi, że już wszystko będzie dobrze, bo Bruce i Alfred są razem, cali i bezpieczni.

Jednak Lovecraft robi coś więcej. Przed Lovecraftem Bruce, co prawda, uczył się walczyć i próbował pokonywać strach, ale Selina zwróciła mu uwagę na to, że siedzi całe dnie w Wayne Manor i ma dość znikome pojęcie o tym jak wygląda świat poza jego rezydencją. W tym odcinku ma wreszcie okazję zobaczyć biedniejsze ulice Gotham, biega po dachach wraz z Seliną, idzie na pchli targ, aby ubrać się w mniej rzucające się w oczy ciuchy i odwiedza pasera swojej nowej znajomej (Bruce będzie się szwendał po Gotham jeszcze kilka razy, często też w towarzystwie Seliny właśnie). Jednocześnie rozwija się w jakiś sposób relacja między Bruce’m i Seliną. Jakieś wspólne elementy między tą relacją i tym, co łączy Batmana i Kobietę-Kota już widać, na przykład, to, że Selina niby twierdzi, że nie zależy jej na Brucie, ale mimo wszystko jej czyny nie pokrywają się z jej słowami.

Ale Lovecraft idzie jeszcze dalej! Bo podążający za tytułowym bohaterem Gordon dowiaduje się, że choć sam Dick Lovecraft jest wpływowym i bogatym człowiekiem, jest bezsilny wobec pewnej grupy ludzi, która naprawdę trzęsie Gotham; i Lovecraft się ich boi. W pewnym sensie jego nazwisko jest symboliczne – bo tak jak Wielcy Przedwieczni w prozie H. P. Lovecrafta byli tymi przerażającymi, stojącymi ponad wszystkim bytami, dla których ludzie byli niczym, tak Dick Lovecraft też jest, koniec końców, tylko pionkiem w większej grze; pionkiem, którego jakieś stojące ponad wszystkim byty poświęcają.

Jest to naprawdę mocny odcinek.

Miejsce czwarte: Red Queen (3×7)/A Beautiful Darkness (4×13)

Tym razem daję ex aequo dwa odcinki, bo mają podobną fabułę, a oba są tak dobre, że nie mogłam się zdecydować, z którego zrezygnować. Pewnie gdybym była na bieżąco z Gotham, kiedy układałam listę moich ulubionych podróży do wnętrza umysłu, być może Red Queen by się na nią załapała.

Tak więc w Red Queen jeden z pomagierów Szalonego Kapelusznika wstrzykuje do krwiobiegu Gordona nowy narkotyk – tytułową Czerwoną Królową. Sam Kapelusznik planuje podać narkotyk w winie podczas eleganckiej kolacji, a powstrzymać go musi kapitan Barnes. Tymczasem Jim zalicza zjazd narkotykowy, w którym odwiedza różne zakątki swojego umysłu, dopóki nie zostanie odratowany.

Z kolei w A Beautiful Darkness przemieniona niedawno w Trujący Bluszcz Ivy zainfekowała Bruce’a swoimi toksynami i pozostawiła go samego w Wayne Manor, aby powoli umierał. Podczas gdy Gordon i reszta próbują udaremnić plan wykorzystania wody z Jamy Łazarza do ulepszenia toksyny; i znaleźć na tę właśnie toksynę odtrutkę, Bruce ma doświadczenie śmierci, w którym zwiedza różne zakątki swojego umysłu, dopóki nie zostanie odratowany.

Jest między tymi dwoma odcinkami kilka paralel. Pomijając fabułę, gdzie jedna z głównych postaci ma halucynacje związane z mrocznymi zakamarkami swojej psychiki, podczas gdy reszta bohaterów próbuje powstrzymać złoczyńcę, który im to zrobił, to jeszcze zarówno Gordon w Red Queen, jak i Bruce w A Beautiful Darkness znajdują się akurat na rozdrożu. Jim na początku trzeciego sezonu jest łowcą nagród, mieszka w obskurnym mieszkaniu, a jego ukochana znalazła szczęście w ramionach innego; a poza tym już od bardzo dawna zatracił swój dawny idealizm i zdarzyło mu się zrobić kilka moralnie złych rzeczy (nie chce też wrócić do policji). Tymczasem Bruce kilka odcinków przed A Beautiful Darkness złamał swoją najważniejszą zasadę – zabił człowieka – i świadomość tego czynu sprawia, że: całe dnie imprezuje, aby nie myśleć o tym, co zrobił; potraktował bardzo źle Alfreda (jak to ma zwykle miejsce, kiedy Batman nie jest tak do końca sobą) i porzucił swoją misję. Zarówno przyszły komisarz, jak i przyszły Mroczny Rycerz właściwie uciekają przed pewnymi aspektami swojego życia i halucynacje, których doświadczają, zmuszają ich do tego, aby wreszcie stawili czoła swoim lękom, swojemu poczuciu winy i temu, co jest wewnątrz nich.

Długo by analizować każdą z tych halucynacji (jeśli kogoś to obchodzi, to swego czasu zrobiłam to na tumblrze), ważne jest jednak to, że na końcu zjazdu w Red Queen Gordon ma okazję porozmawiać ze swoim zmarłym ojcem o tym, co znaczy być bohaterem; z kolei pod koniec doświadczenia śmierci w A Beautiful Darkness Bruce spotyka dziwną, okrytą w ciemności postać, która najpierw zabiera chłopca do alejki, gdzie zginęli jego rodzice; a potem do jaskini, gdzie na pytanie: „Kim jesteś?”, odpowiada: „Tym przed którym nie możesz uciec. Tym, którego nie możesz zabić.”, po czym zamienia się w chmarę nietoperzy.

W obu przypadkach te halucynacje pozwoliły bohaterom się odnaleźć. Gordon wkrótce po wydarzeniach w Red Queen wrócił do policji, a Bruce już w odcinku po A Beautiful Darkness przeprosił Alfreda. Potem, w odcinku The Trial of Jim Gordon z piątego sezonu, Ben McKenzie (odtwórca roli Gordona i scenarzysta kilku odcinków Gotham) próbował jeszcze raz wejść do głowy swojemu bohaterowi, ale to jednak nie było na tak wysokim poziomie jak Red Queen.

Miejsce trzecie: This Ball of Mud and Meanness (2×14)

W długiej historii Batmana jest wiele opowieści o tym jak Bruce Wayne wreszcie konfrontuje zabójcę swoich rodziców. Akurat w Gotham właściwie od samego początku nie tylko Gordon pracował nad znalezieniem mordercy Wayne’ów, ale i chłopiec zaczął prowadzić własne śledztwo, które zawiodło go najpierw do korupcji w Wayne Enterprises, a potem do spisku na skalę całego Gotham. A w międzyczasie pojawił się Theo Galavan, który miał ukryty motyw i próbował zmanipulować Bruce’a między innymi poprzez obietnicę wyjawienia nazwiska zabójcy Thomasa i Marthy Wayne’ów.

Jakiś czas po tym, jak Galavan zostaje unieszkodliwiony, Bruce’owi i Alfredowi udaje się odkryć nazwisko rzekomego mordercy Wayne’ów: M. Malone, Matches Malone. Tak więc chłopiec i lokaj wyruszają na poszukiwanie Malone’a, a przy okazji zastanawiają się, co z nim zrobią, kiedy go już znajdą. Bruce chce go zabić, ale wcześniej wraz z Alfredem ustalili, że lokaj zrobi to za niego. Jednak w którymś momencie zostają rozdzieleni i Bruce jest zdeterminowany, aby dopaść Malone’a i go zabić (ma nawet ze sobą rewolwer). Wkrótce za Bruce’m zaczyna podążać Gordon, który próbuje powstrzymać chłopca przed przekroczeniem granicy.

W końcu dochodzi do konfrontacji – Bruce staje przed mordercą rodziców. I ta scena jest genialna – genialnie napisana i genialnie zagrana przez Davida Mazouza i Michaela Bowena. Jest też ona na tyle unikalna pod względem pozostałych konfrontacji Bruce’a z mordercami Thomasa i Marthy Wayne’ów, że o ile Jack Napier i Joe Chill robili wszystko, aby przeżyć spotkanie z Batmanem, o tyle Matches Malone chce śmierci i czeka na to, aż Bruce pociągnie za spust. Przyszły Batman z kolei przez te prawie dwa lata stworzył sobie w głowie konkretny obraz Malone’a; obraz, który nie przystaje do rzeczywistości. Bruce stwierdza nawet: „Chciałbym, abyś był potworem, ale ty jesteś tylko człowiekiem.” I wydaje mi się, że w tym jednym zdaniu zawiera się cała esencja tej sceny.

Miejsce drugie: Prisoners (2×16)

Wiedziałam, że na tej liście nie może zabraknąć Prisoners. Chyba nawet przy obejrzeniu tego odcinka po raz drugi doszłam do wniosku, że zrobię w ogóle taką listę, chociażby dlatego, aby zamieścić na niej Prisoners.

Po tym jak Gordon zostaje wrobiony w morderstwo, trafia do więzienia w Black Gate. Tam po krótkim czasie spokoju zostaje przeniesiony do Skrzydła F, gdzie siedzi również kilku aresztowanych przez niego przestępców. Poza tym naczelnik więzienia jest starym znajomym komisarza Loeba (któremu Jim zaszedł za skórę), toteż chce doprowadzić do rychłego końca Gordona. Przyszły komisarz ma jednak sojuszników, zarówno w postaci jednego z osadzonych, niejakiego Puka, jak i w Bullocku i Carminie Falcone, którzy postanowili go z więzienia wyciągnąć.

Rzecz w tym, że Gordon chce pozostać w więzieniu, aby jego ukochana mogła w spokoju wychowywać ich dziecko. W ogóle przez cały odcinek bije od niego przeświadczenie, że jest przeklęty; że ktokolwiek się do niego zbliży, ucierpi. Dlatego, na przykład, przez większość czasu każe Pukowi trzymać się z dala. Dopiero smutne wieści, które przynosi Harvey, motywują Gordona do działania.

Tymczasem w Gotham Oswald Cobblepot cieszy się z odzyskanego ojca, zaś jego macocha i przyrodnie rodzeństwo knują jakby się go pozbyć, aby nie odebrał im spadku.

Oba te wątki kończą się w bardzo słodko-gorzki sposób, ale w przypadku wątku Gordona jest to nawet trochę poetyckie.

Miejsce pierwsze: The Gentle Art Of Making Enemies (3×14)

Od zawsze założenie było takie, że Gotham zacznie się od śmierci Thomasa i Marthy Wayne’ów, a skończy na tym jak ich syn, Bruce, zostaje Batmanem. I choć głównym bohaterem serialu jest James Gordon, Bruce i jego droga do zostania Mrocznym Rycerzem są równie istotne. Właściwie to z czasem zaczynamy widzieć tego Batmana coraz bardziej i bardziej. Aż w końcu następuje taki moment, kiedy patrzymy na Davida Mazouza i mówimy sobie: „Tak, to jest przyszły Batman. To jest człowiek, który przetrwa wszystko. Człowiek, który będzie miał plan na każdą okazję. Człowiek o żelaznej woli i niekonwencjonalnym sposobie myślenia. Mroczny Rycerz Gotham i Zamaskowany Krzyżowiec.”

Pierwsze dwa sezony były jakby przygotowaniami – Bruce trenował ciało i umysł, prowadził własne śledztwo i tylko okazjonalnie widzieliśmy w nim przebłyski Batmana. W The Gentle Art Of Making Enemies ten Batman zaczyna być jakoś bardziej wyraźny. Właściwie w tym odcinku wszystkie te przygotowania wydają owoce.

Jerome Valeska, proto-Joker, włamuje się do Wayne Manor, gdyż chce zabić Bruce’a Wayne’a. No więc co robi Bruce w takiej sytuacji? Najpierw, aby dać sobie i swoim ewentualnym wybawcom trochę więcej czasu, pyta Jerome’a, czemu nie zabije go przy widowni, a to z kolei sprawia, że klaun porywa chłopca do swojego cyrku grozy i zabiera się za przygotowanie widowiska. Następnie, już w cyrku, Bruce wciąga go w dyskusje na temat porządku i chaosu, staje w obronie jednego z ludzi, których klaun chce zabić dla zabawy, z godnością znosi ból, gdy Jerome wbija mu w ręce zszywki, a kiedy już scena jest gotowa, chłopak używa tych właśnie zszywek, aby uwolnić się z kajdan i uciec. W pewnym momencie ściąga proto-Jokera do gabinetu luster i wykorzystuje otoczenie, aby zdezorientować przeciwnika i podejść go od tyłu. Potem on i Jerome zaczynają walczyć i Bruce’owi udaje się pokonać klauna.

Scena w gabinecie luster jest przełomowa dla Gotham. To jest moment, w którym rodzi się Mroczny Rycerz, chociaż jeszcze nie jest to tak do końca Batman. Od tej pory będziemy się zbliżać do Człowieka-Nietoperza wielkimi krokami – Bruce Wayne będzie zdobywał swoje kolejne atrybuty, aż wreszcie w The Beginning… zobaczymy Batmana w pełnej krasie.

A scena, w której Alfred i Bruce po całej akcji z Jerome’m rozmawiają, jest idealnym zwieńczeniem wątku Bruce’a w The Gentle Art Of Making Enemies. Sprawia, że ma się wrażenie, że wszystko jest na swoim miejscu.

Tak po prawdzie to David Mazouz to mój ulubiony Batman. Zważmy na to, że gra on specyficzną wersję Bruce’a Wayne’a. Zwykle Bruce jako dziecko i nastolatek pojawia się tylko w retrospekcjach i zaraz potem wracamy do czasów, kiedy jest już dorosły. Ale w Gotham zostajemy z nim dłużej; w Gotham widzimy jak rośnie, jak kształtuje się jego światopogląd i relacje z przyszłymi sprzymierzeńcami i wrogami. Mazouz grał ikoniczną postać i miał mnóstwo okazji na to, aby pokazać, że umie zagrać wszystkie te stany emocjonalne targające Batmanem.

Cieszę się, że nadrobiłam Gotham. Mimo kilku rażących wad i irytujących wątków, ten serial ma swój charakterystyczny klimat i trochę żal, że już się skończył.

Exit mobile version