I po raz kolejny polski tłumacz przełożył całkiem fajny i poetycki tytuł – Requiem for Methuselah – na coś nudnego i bez polotu, za to zdradzającego fabułę.
Ten odcinek jest szczególny, gdyż nie tylko pojawia się w nim ostatnia w serialu Dziewczyna Tygodnia, w której zakochał się kapitan Kirk, lecz także podejmowane są kwestie człowieczeństwa, zwłaszcza życia syntetycznego.
Nie przedłużając, omówmy Nieśmiertelnego.
Opis Fabuły:
Na Enterprise panuje epidemia gorączki rigeliańskiej, na którą już zmarło dwóch załogantów i która może pochłonąć cały statek, jeśli w ciągu czterech godzin nie zostanie zaaplikowane lekarstwo. Jedynym lekarstwem na chorobę jest ryetelina, na szczęście jednak na pobliskiej planecie znajdują się jej złoża. Toteż Kirk, Spock i McCoy schodzą na dół, aby zebrać ryetelinę, lecz zastają na miejscu niejakiego Flinta, który chce, aby sobie poszli. W końcu jednak Flint postanawia dać gościom to, czego potrzebują, a nawet zaprasza ich do swojego pałacu, gdzie mogą napić się brandy, posłuchać muzyki i popodziwiać jego kolekcję obrazów. Wkrótce przedstawia im również swoją podopieczną – Raynę, która jest zafascynowana przybyszami. Niebawem Kirk, Spock i McCoy odkrywają, że Flint z jakiegoś powodu chce ich przetrzymać jak najdłużej w pałacu – zwłaszcza kapitana, który wpadł w oko Raynie.
Co Z Tego Pamiętam:
Tylko moment, w którym Rayna wreszcie zaczyna o sobie stanowić, a Kirk wygłasza mowę o tym, że jest ona człowiekiem – z własnymi pragnieniami, emocjami i myślami. No i to, że potem Rayna pada martwa, bo nie mogła zdecydować, co zrobić.
Opis Fabuły:
Wspominałam tydzień temu, że jest to opowieść o Pigmalionie przyszłości – oto samotny, zawiedziony ludzkością, wynalazca, który postanawia stworzyć sobie idealną partnerkę. Rzecz o tyle istotna, że wkrótce wychodzi na jaw, że Flint jest nieśmiertelny – urodził się w czasach Mezopotamii i przeżył niezliczone żywoty na Ziemi, nieraz jako postać historyczna lub legendarna (był, między innymi, Leonardem da Vinci, Merlinem i Brahmsem). Podczas tych żywotów brał sobie nieraz żony, które starzały się i umierały, kiedy on żył nadal. Dlatego też, budując Raynę, Flint chciał nie tylko stworzyć idealną towarzyszkę, ale przede wszystkim towarzyszkę, która będzie – tak jak on – wiecznie młoda i nieśmiertelna.
Co ciekawe, nie jest powiedziane wprost, w jaki sposób Flint stał się nieśmiertelny. Zwykle wszelkiego rodzaju długowieczność niektórych ras (jak, na przykład, Wulkanów) Star Trek zrzuca na obcą biologię, ale tutaj wyraźnie nie o to chodzi. Sam Flint pamięta tylko, że został przebity włócznią i nie umarł. Od tamtej pory zmieniał tożsamości, udawał, że się starzał, a potem umykał, zanim ktokolwiek poznał jego sekret. Co prawda, pod koniec odcinka dowiadujemy się od McCoya, że Flint umiera wskutek braku substancji ochronnych, które dostarczała mu Ziemia, niemniej jednak Star Trek nie oferuje jednoznacznego, naukowego wyjaśnienia jego niezwykłej natury.
Flint jest z jednej strony postacią tragiczną, a z drugiej – do pewnego stopnia perfidną. Jego perfidia polega na tym, że zaprasza on swoich gości do pałacu i pozwala Kirkowi i Raynie się zakochać, aby obudzić w dziewczynie pragnienie miłości, a potem wyjawić przed kapitanem, że jest ona robotem. Kiedy już Kirk odleciałby ze swoją załogą, załamany prawdziwą naturą ukochanej, samotna Rayna zwróciłaby swoje uczucia ku Flintowi. Gospodarz przetrzymuje Kirka, Spocka i McCoya, najpierw oferując, że jego robot zbierze i przygotuje ryetelinę, a potem – kiedy okazuje się, że zebrana ryetelina jest skażona substancją, która niweluje jej lecznicze właściwości – idzie wraz z McCoyem poszukać właściwych złóż, tym samym zmuszając gości do tego, aby pozostali w jego pałacu dłużej. W pewnym momencie grozi nawet całemu Enterprise. Ostatecznie jego pełne sprzeczności zachowania wiążą się z tym, że chce on wykształcić w Raynie nie tylko zdolność do miłości, ale i wolną wolę.
Pamiętacie może Niezłomne kobiety? Tam też mieliśmy androidkę – Andreę – która zakochała się w człowieku, ale o ile doktor Korby przyjął bycie obiektem jej westchnień źle (wierząc, że maszyny są lepsze od ludzi właśnie dlatego, że nie posiadają emocji), o tyle wywołanie uczuć u Rayny jest głównym celem jej konstruktora. Choć Ryana robi wrażenie dziewczyny nieco zagubionej, a ponadto bije z niej dziecięca niewinność, jest ona zwiastunem bardziej rozwiniętego wątku androidów (i sztucznej inteligencji w ogóle) w Star Treku – wątku, w którym syntetyczne życie, takie jak roboty i hologramy, rozwija się na tyle, że uzyskuje człowieczeństwo i swoje prawa.
I to porównanie Andrei i Rayny, tego, jak przedstawione zostały ich śmierci i jak one same zostały przedstawione (pierwsza jako prawie że marionetka Korby’ego, druga jako dziewczyna, która wyrasta ponad swoje oprogramowanie) dowidzi tego, jak daleko zaszedł Star Trek w tym zakresie. Nawet fakt, że tym razem Kirk rzeczywiście broni praw Rayny jako jednostki do samostanowienia, gdy tymczasem niespecjalnie przejmował się losem Ruka, Andrei czy Nomada, kładzie podwaliny pod sytuacje znane z późniejszych serii – pod Datę i Lore’a w Następnym Pokoleniu i pod Doktora w Voyagerze. Niestety, w czasach Star Trek: Picarda syntetyczne życie zostanie zakazane, ale za to w trzecim sezonie Discovery (dziejącym się tysiąc lat później) wygląda na to, że androidy i hologramy znów mają się dobrze.
Sam Flint pod koniec odcinka postanawia, że poświęci ostatnie lata życia na pomaganie ludzkości i tak oto w jednej z powieści z uniwersum Star Treka, wybiera się na planetę zamieszkałą przez Miri i jej pobratymców, aby pomóc im urośnięciu.
W następnym odcinku spotkamy kosmicznych hipisów.