Site icon Planeta Kapeluszy

Artykuł: O pewnym kuloodpornym czarnym

Advertisements

Uwaga! Tekst zawiera spoilery do pierwszego sezonu Luke’a Cage’a.

Jednym z najczęstszych zarzutów stawianych Marvel Studios jest to, że nie ma w jego produkcjach różnorodności i że tak zwani POC (people of color, czyli osoby o innym kolorze skóry niż biały) są poddawani „wybielaniu”. Niedawno mieliśmy aferę z Doktorem Strangem, w którym – mimo że istotna część akcji dzieje się w Tybecie – odsetek Azjatów w obsadzie jest bardzo niski (że o Tildzie Swinton w roli Starożytnego nie wspomnę). Możemy też nie oddalać się od tematu marvelowsko-netflixowych seriali i przytoczyć wielki krzyk sprzeciwu wobec tego, że Danny Rand będzie grany przez Finna Jonesa, bo to powtarzanie schematu „białego wybawcy”; przeto lepiej byłoby, gdyby Żelazną Pięść grał aktor azjatyckiego pochodzenia (sprawa w sumie nie jest nowa; już kiedy Żelazna Pięść zadebiutował jako komiks, ludzie woleli, aby głównym bohaterem był Azjata). A jeszcze na długo przed obiema tymi aferami naczytałam się o tym jak to protagoniści Marvela, będąc w komiksach biali, powinni – w imię różnorodności – być grani przez czarnych aktorów (żeby dodatkowo stanowili komentarz do wydarzeń, o których jeszcze wspomnę). Wtedy wyraziłam opinię o tym, że zamiast posuwać się do racebendingu, Marvel Studios powinno adaptować te komiksy, w których główny bohater nie jest biały, jak Czarna Pantera czy właśnie Luke Cage. Tak też Marvel zrobił.

Tak jak w przypadku jego przyszłego kolegi z drużyny, postanowiłam poświęcić Luke’owi Cage’owi dłuższy tekst i przeanalizować jego postać, zwłaszcza w kontekście kultury, z której pochodzi.

Luke Cage (znany też jako Bohater do Wynajęcia i Power Man) był jednym z pierwszych czarnoskórych superbohaterów. On i Żelazna Pięść narodzili się z popularności pewnych gatunków filmowych w latach siedemdziesiątych. W przypadku Żelaznej Pieści były to filmy kung fu, a w przypadku Luke’a Cage’a – tak zwane blaxploitation. Jak łatwo się domyślić, były to mało wyrafinowane filmy, w których główny bohater był czarnoskóry. Do tego jeszcze walczył z systemem, wyglądał przerażająco, cenił swoją niezależność i potrafił kopać tyłki. Dość często w takich filmach pojawiają się gangsterzy, zawadzający, rasistowscy policjanci, a także muzyka z Harlemu.

Mimo że z tego gatunku wywodzi się kilka całkiem niezłych produkcji, jak na przykład Shaft, blaxploitation doprowadziło do zakorzenienia się kilku stereotypów na temat czarnej społeczności i w zasadzie dzisiaj traktowany jest raczej jako guilty pleasure. Właśnie dlatego Mike Colter, który gra Luke’a Cage’a, wahał się, czy przyjąć tę rolę i zgodził się dopiero, kiedy zapewniono go, że serial nie będzie robiony w tonie blaxploitation. Mimo wszystko jednak Luke Cage jest, do pewnego stopnia, blaxploitation… przy czym korzysta tylko z najlepszych jego elementów, porzucając te niosące ze sobą tak zwane niefortunne implikacje.

Dodajmy jeszcze, że przez ostatnie kilka miesięcy przed premierą Luke’a Cage’a w USA było głośno o przypadkach brutalności policji wobec czarnoskórych obywateli, czy nawet zabójstw tychże obywateli z broni palnej. W rezultacie powstał ruch #BlackLivesMatter („Czarne życia się liczą”), którego główną rolą jest mówienie głośno o ofiarach brutalności policji i walka z uprzedzeniami rasowymi. Przy czym sam ruch też nie jest kryształowo czysty – nie dość, że wielu jego członków podziela poglądy Czarnych Panter; nie dość, że przy okazji zamachów w Paryżu okazywali brak wrażliwości tylko dlatego, że ofiary były białe; to jeszcze bronili rozruchów w Baltimore. W tej sprawie społeczeństwo amerykańskie (ale nie tylko) jest podzielone – jedni uważają, że rzeczywiście są jakieś uprzedzenia rasowe, które nie są należycie adresowane, a drudzy – że wprowadza się retorykę „biedni POC, źli biali”, mimo że problem jest o wiele bardziej skomplikowany.

I między innymi właśnie dlatego ludzie chcieli tak bardzo czarnoskórego superbohatera w Marvel Cinematic Universe – chcieli bohatera, który dorastałby w tym konkretnym środowisku i jakoś by się odniósł do powyższych wydarzeń. Luke Cage nadawał się do tego jak żaden inny bohater Marvela.

Luke Cage tak naprawdę nazywa się Carl Lucas. Mimo że jego głównym terenem działania jest nowojorski Harlem, sam Carl urodził się w Georgii, w rodzinie pastora Jamesa Lucasa. Jego ojciec, będąc już żonatym, miał długotrwały romans ze swoją sekretarką, Daną Stryker, a z tego związku narodził się Willis Stryker. Żona pastora, Etta, długo nie mogła zajść w ciążę, ale w końcu jej się udało i wkrótce na świat przyszedł Carl. To sprawiło, że przyszły Bohater do Wynajęcia nazywany był przez parafian ojca cudownym dzieckiem, czego nie znosił. Lata mijały, Carl i Willis dorastali razem i stali się najlepszymi przyjaciółmi, często razem brojąc. Dało się jednak wyczuć napięcie między ich matkami, i choć Carl nie zdawał sobie do końca sprawy, z tego, co się dzieje, Willis dobrze wiedział, kto jest jego ojcem i starał mu się przypodobać. Z czasem doszedł do wniosku, że pastor Lucas faworyzuje jego brata, a jego ma w pogardzie. Ostatecznie znienawidził Carla, kiedy obaj zostali przyłapani na kradzieży samochodu i James Lucas wstawił się tylko za swoim prawowitym synem. W rezultacie Carl trafił do marynarki, a Willis – do poprawczaka, gdzie dwa dni później zabił współwięźnia w samoobronie i został skazany na więzienie. Później dowiedział się, że pastor przestał opiekować się jego matką i Dana zmarła w przytułku na raka. Za wszystkie swoje nieszczęścia Willis winił przyrodniego brata i od tej pory postanowił się na nim zemścić.

Nie jest do końca powiedziane, o jakie przestępstwo Carl został później oskarżony i w jaki sposób Willis go w nie wrobił, w każdym razie dużo, dużo później przyszły Luke Cage trafia do więzienia Seagate. Na początku próbuje się nie wychylać, trzyma się z dala od innych więźniów i jest bardzo małomówny podczas terapii grupowej, prowadzonej przez doktor Revę Connors. Jednakże zwraca na niego uwagę strażnik Albert Rackham i próbuje przekonać do tego, aby wystartował w organizowanych w Seagate nielegalnych walkach więźniów w zamian za przywileje. Carl odmawia, stwierdzając, że nie chce być jego niewolnikiem.

Oczywiście, kiedy rozmawiamy o kwestii czarnoskórych Amerykanów i ich cierpień, motyw niewolnictwa nieraz nasuwa się sam. W końcu większość współczesnych Afroamerykanów wywodzi się od niewolników. W tym jednak przypadku wspomnienie niewolnictwa może wydawać się naciągane, zważywszy na to, że strażnik proponuje układ na zasadzie „coś za coś”. Jednak wcześniej Rackham nakłonił dwóch więźniów, aby zaatakowali Carla i przyglądając się jak walczy, mówi: „Znalazłem swojego gladiatora.” Przyszły Luke Cage wie, że ma do czynienia z innym typem niewolnictwa – niewolnictwa, które wygląda na bardzo korzystny układ, jednak jest pułapką, z której trudno się wyplątać. Ostatecznie tym, który zyskiwałby na tym układzie najwięcej, byłby Rackham. Strażnik przyjmuje odmowę Carla do wiadomości, ale ma go na oku.

Chociaż wcześniej twierdził, że zaufanie współwięźniom byłoby błędem, Carl zaprzyjaźnia się z niejakim Kłótnikiem, człowiekiem oskarżonym o handel narkotykami. Otwiera się również bardziej przed Revą Connors. Generalnie, mimo że został wrobiony w zbrodnię, której nie popełnił, myśli o zaistniałej sytuacji jako o karze za przewinienia, które wcześniej uchodziły mu na sucho. Sam też przyznaje, że Reva daje mu nadzieję na to, że wszystko się jakoś ułoży.

Pewnego dnia Rackham znowu proponuje mu przywileje w zamian za walkę na arenie, tym razem jednak grozi, że jeśli Carl się nie zgodzi, Kłótnikowi stanie się krzywda. Carl nie ma więc wyboru i zostaje wplątany w pułapkę, której chciał wcześniej uniknąć. Na ringu jest niemalże niezwyciężony. Czas mija, nasz bohater odcina się od Revy, aby jej nie narażać. Nic to nie daje, bo kiedy doktor Connors konfrontuje go w sprawie jego dziwnego zachowania, Rackham zauważa łączącą ją z Carlem więź. Carl postanawia więc walczyć dalej, ale postanawia też zebrać dowody na to, że Rackham organizuje nielegalne walki. Mówi o swoich planach tylko Kłótnikowi, który zostaje przyłapany przez strażników, zmuszony do mówienia, a potem zabity. W nocy zaś Carla atakują ci sami więźniowie, którzy zaatakowali go za pierwszym razem na polecenie Rackhama. Tym razem jednak biją swoją ofiarę tak mocno, że Carl jest w stanie krytycznym i wydaje się, że niedługo umrze.

Nie wszystko jest jednak stracone, albowiem nielegalne walki na arenie to nie jedyny mroczny sekret więzienia Seagate. Już wcześniej dowiadujemy się, że wśród osadzonych krążą plotki, jakoby niektórzy więźniowie byli poddawani eksperymentom. Reva zaprzecza, jakoby takie rzeczy miały miejsce, niemniej jednak współpracuje z doktorem Bernstine’m, który te eksperymenty przeprowadza, i kiedy widzi, w jakim stanie jest Carl, prosi naukowca, aby mu pomógł. Bernstine zgadza się i wsadza mężczyznę do urządzenia, które ma przyspieszyć leczenie ran. Ale nagle do laboratorium wpada Rackham i podkręca temperaturę w urządzeniu, w którym leży Carl. W rezultacie urządzenie wybucha, zabijając Rackhama, ogłuszając Bernstine’a i dając pacjentowi wielką siłę i kuloodporną skórę. Korzystając z okazji, Carl ucieka z Seagate i odnajduje Revę, która wymazuje dane o nim z więziennych dokumentów.

Carl Lucas zmienia swój wygląd i przybiera nowe nazwisko – Luke Cage. „Luke” od wersetu z Ewangelii świętego Łukasza, w której Chrystus powiada: „Duch Pański nade mną, przeto namaścił mnie, abym zwiastował ubogim dobrą nowinę, posłał mnie, abym ogłosił jeńcom wyzwolenie, ślepym przejrzenie, abym uciśnionych wypuścił na wolność…”; a „Cage”, ponieważ „Nikt nie może uwięzić człowieka, jeśli on naprawdę chce być wolny.”

Już kiedy Luke Cage zadebiutował w Jessice Jones, był on człowiekiem, który próbuje żyć spokojnie, z dala od kłopotów. Kłopoty go jednak znalazły w postaci zazdrosnego męża kobiety, z którą Luke (nie wiedząc, że jest ona mężatką) miał romans. Bar należący do Luke’a został spalony, a on sam – wykorzystany przez Kilgrave’a do potyczki z Jessiką. W swoich solowym serialu również stara się trzymać z dala od kłopotów. Ma dwie prace – jedną w klubie „Harlem’s Paradise”, należącym do gangstera Cornela „Cottonmoutha” Stokesa; a drugą w zakładzie fryzjerskim niejakiego Henry’ego „Popa”.

Pop był swego czasu przestępcą i to brutalnym (jego przezwisko odnosi się do dźwięku, jaki roznosił się, kiedy Pop kogoś bił). Trzymał się nawet z Cottonmouthem i nauczył go tego i owego na temat zbrodni. W końcu został przyłapany z bronią w ręku i wysłany do więzienia, to doświadczenie zaś zupełnie go zmieniło. Gdy Pop wyszedł na wolność, poprzysiągł sobie, że nie tylko nigdy nie będzie tym człowiekiem, co kiedyś, ale też że spróbuje ochronić innych młodych ludzi przed życiem przestępcy. Stworzył więc swój zakład fryzjerski, aby mogli gdzie przebywać, zamiast szwendać się po ulicy i wpadać w kłopoty. W zakładzie Popa ludzie siedzą, rozmawiają, grają w szachy, oglądają mecze w telewizji. Pop dba też o to, aby jego pracownicy coś sobą reprezentowali i aby w jego zakładzie nie przeklinano. W ogóle jego mała działalność przedsiębiorcza jest traktowana jak teren neutralny. Kiedy Cottonmouth dowiaduje się potem, że jeden z jego ludzi zaczął strzelać w lokalu Popa, jest tak wściekły, że zrzuca mężczyznę z dachu.

Ogólnie rzecz biorąc, Harlem w Luke’u Cage’u jest traktowany jako miejsce, w którym łatwo wpaść w złe towarzystwo. Pełno tam ludzi, którzy żyją w biedzie i mimo że wielu z nich ciężko pracuje, wielu też decyduje się robić karierę przestępczą. W Harlemie pełno jest zresztą gangów złożonych z konkretnych grup etnicznych i robiących ze sobą interesy. Ponadto mówi się nam kilka razy, że w tej dzielnicy wielu chłopaków nie ma ojców, więc z powodu braku męskiego wzorca popadają w kłopoty. Tak więc serial kładzie pewien nacisk na to, że środowisko nieraz wywiera wpływ na to, że wielu młodych Latynosów i Afroamerykanów decyduje się na takie życie a nie inne. Nawet Cottonmouth stwierdza w pewnym momencie, że gdyby wychowująca go babka, Mamuśka Mabel, posłała go na studia i próbowała rozwijać jego talent muzyczny, zamiast czynić z niego swojego następcę, jego życie byłoby o wiele lepsze.

Jednocześnie – o czym świadczy chociażby przykład samego protagonisty – to nie jest tak, że ludzie są całkowicie zdominowani przez środowisko. Czasem popełniają błędy albo robią złe rzeczy, bo podejmują głupie, lekkomyślne decyzje. Trzej młodzieńcy, którzy ukradli Cottonmouthowi pieniądze i których gangster potem ściga, sami postanowili rzucić się z motyką na słońce, nie myśląc o konsekwencjach swoich działań.

Jest więc w Luke’u Cage’u taka równowaga między czynnikami zewnętrznymi a ludzkimi wyborami – serial nie ucieka od wątków społecznych, ale też nie odmawia bohaterom wolnej woli.

I mimo że Carl Lucas był w o wiele lepszej sytuacji, niż jego przyrodni brat, kiedy przyłapano ich na kradzieży samochodu, wie też, że robił złe rzeczy i chce żyć uczciwie. Teraz, kiedy jest zbiegiem z więzienia, tym bardziej nie może rzucać się w oczy. Na początku próbuje nie mieszać się do tego wszystkiego, co się wokół niego dzieje, potem jednak – z powodu perswazji ze strony Popa, a następnie jego tragicznej śmierci – postanawia coś zrobić i stanąć do walki z Cottonmouthem, zaczynając od zaatakowania miejsc, gdzie gangster trzyma pieniądze.

Jest taka scena, w której Luke Cage stoi przed jednym z takich właśnie miejsc, kiedy nagle podchodzi do niego pewien drobny złodziejaszek, grożąc mu bronią i nazywając czarnuchem. Luke odpowiada, pytając rzezimieszka czy wie, kim był człowiek, którego imieniem nazwano budynek, przed którym obaj stoją.

Luke: Wiesz w ogóle kim był Crispus Attucks? Wolnym, czarnym człowiekiem, który jako pierwszy zginął za Stany Zjednoczone. Mógł się przestraszyć Brytyjczyków i ich muszkietów; mógł się ukryć w tłumie, a stanął do walki i zginął. Ale coś zaczął. Tak samo zrobił Pop. Ale nie ja. Ja się ukryłem. On stał dumnie. Przez to zginął. Nie będę więcej się ukrywał! Chcesz mnie zastrzelić? Wal. Pociągnij za spust. Szkoda czasu.

Dużo, dużo wcześniej Pop próbował namówić Luke’a do tego, aby wykorzystał swoje moce do czynienia dobra. Luke odmówił, bo chciał po prostu żyć w spokoju po tym wszystkim, co go spotkało. W momencie, kiedy zginął Pop – ten przemiły, będący podporą społeczności, człowiek – Luke doszedł do wniosku, że czas wreszcie coś zrobić. Tak jak wielu czarnoskórych Amerykanów, którzy najpierw chcieli po prostu żyć w spokoju, ale potem, z powodu aktów przemocy dokonanych na ich braciach i siostrach, postanowili wziąć sprawy w swoje ręce.

Luke nie tylko próbuje krzyżować szyki Cottonmoutha, ale też – na prośbę kilku osób – próbuje odzyskać to, co ludzie gangstera im zabrali w odwecie za działania Luke’a. Tymczasem policja również zaczyna się interesować tajemniczym, niezniszczalnym mężczyzną chodzącym po Harlemie, zwłaszcza, że detektyw Misty Knight dochodzi do wniosku, że Luke Cage łączy się w jakiś sposób ze strzelaniną w zakładzie Popa i brudnymi interesami Cottonmoutha. To, że sam gangster, wraz ze swoją kuzynką, radną Mariah Dillard, postanawiają pokazać go w złym świetle, aby chronić siebie; i że kiedy Mariah zabija kuzyna w przypływie wściekłości, Shades proponuje zrzucenie winy za to morderstwo na Luke’a, tylko pogarsza sprawę. Wkrótce Cage zostaje zatrzymany przez dwóch policjantów, dochodzi do nieporozumienia i w rezultacie kamera w radiowozie przedstawia moment, w którym Luke rzuca oboma funkcjonariuszami… ale nie moment, w którym jeden z policjantów zaczyna strzelać, a Cage osłania przed kulami jego kolegę. I tak oto protagonista zostaje przedstawiony przez media jako niebezpieczny przestępca, a Mariah i Willis Stryker (który handluje bronią mogącą zranić jego kuloodpornego przyrodniego brata) wykorzystują to, aby pogrążyć swojego wroga jeszcze bardziej.

Mimo wszystko jednak ludzie, którzy zdążyli poznać Luke’a, domyślają się, że to wszystko nieprawda i stają w jego obronie. Raper Method Man, który w jednej scenie zostaje nawet przez Cage’a uratowany, wykonuje rapowy kawałek o nim. Dochodzi do tego, że w ramach solidarności z Lukiem, ludzie zaczynają nosić podziurawione bluzy z kapturem, zmylając w ten sposób szukającą go policję.

Właściwie policja w Luke’u Cage’u jest przedstawiona bardzo interesująco. Biorąc pod uwagę problemy, jakie serial próbuje poruszać i wydarzenia, które poprzedziły jego premierę, można by pomyśleć, że na posterunku w Harlemie będzie przynajmniej jeden otwarcie rasistowski biały policjant, który przy okazji lubi bić czarnoskórych. Tymczasem nie ma w tym serialu ani jednej takiej postaci, a wręcz policja przedstawiona jest jako instytucja pełna uczciwych, ale niedoskonałych ludzi. Zamiast sztampowego brutalnego rasisty dostaliśmy: jednego skorumpowanego glinę, który w swoich ostatnich momentach życia okazał odrobinę przyzwoitości; dwa przypadki policyjnej brutalności, które zostały dokonane przez osoby czarnoskóre; i wyżej wymieniony przypadek, w którym policjant zaczął strzelać bez namysłu. Serial nie demonizuje policji, pokazuje tylko, że praca ta jest wybitnie stresująca i że kiedy nie ma się odpowiednich danych, łatwo można dojść do mylnych wniosków. Ponadto detektyw Misty Knight przez cały pierwszy sezon próbuje dojść do prawdy i przyskrzynić kogokolwiek, kto jest odpowiedzialny za złe rzeczy, które mają miejsce w Harlemie.

Ostatecznie Luke Cage odchodzi od retoryki „źli biali, biedni nie-biali” i pokazuje, że sami nie-biali potrafią być oprawcami swoich braci. Cottonmouth zarabia na narkotykach i sprzedaży broni, Mariah Dillard może i na początku wydaje się pomagać Harlemowi, ale w końcu przekonujemy się, że zależy jej przede wszystkim na karierze politycznej; a Stryker korzysta z histerii, aby się zemścić. Zwraca przy tym uwagę na to jaką ironią jest to, że sprzedaje broń, kiedy poprawka do konstytucji USA, która umożliwia Amerykanom prawo do noszenia broni palnej, została wprowadzona tuż po zniesieniu niewolnictwa jako „obrona przed czarnymi”. Żaden z trzech antagonistów nie kieruje się solidarnością rasową, jeśli już, to wszyscy troje używają jej do własnych celów.

I ponownie – wszystko zależy od tego jakich wyborów ktoś dokonuje w tak skomplikowanym środowisku jak Harlem; i jak podchodzi do odpowiedzialności za te wybory. Ostatecznie o tym, jaki ten Harlem będzie, decydują ludzie, którzy w nim mieszkają, co wyraża w ostatnim odcinku sam Luke Cage:

Ludzie się boją, ale strach nie może ich paraliżować. Codziennie musimy walczyć o swoje, czy jesteśmy kuloodporni, czy nie. Nie można odwracać oczu albo brać łapówek, bo zgorzknieliśmy. Kiedy wszyscy tak zobojętnieli? Harlem powinien reprezentować nasze nadzieje i marzenia. To ośrodek twórczości, polityki i innowacyjności czarnych. Powinien dawać przykład światu. Mamy obowiązek przeć do przodu, żeby kolejne pokolenie zaszło dalej. Pop powtarzał to codziennie ze dwa razy. Smarkacze byli wkurzeni, ale wbijał im to do głów: „Nigdy wstecz. Zawsze naprzód.”

Luke Cage chce dać ludziom z Harlemu nadzieję i przypomnieć im o ich dumie. Wielokrotnie w ciągu trwania tego sezonu przytaczane są różne mniej lub bardziej znane postaci z bogatej afroamerykańskiej historii (między innymi Donald Graines, autor serii książek o Kenyatcie – mścicielu z Harlemu). Przesłanie jest proste: „Macie z czego być dumni. Możecie wiele zmienić. Wystarczy tylko, że postanowicie wyjść i coś zrobić.”

Można powiedzieć, że o ile Matt Murdock jest mścicielem, który ma wzbudzać w przestępcach strach i który balansuje na granicy, o tyle Luke Cage chce coś sobą reprezentować; chce pokazać, że zawsze pojawi się ktoś, kto pomoże tym, którzy są w potrzebie. I tak jak niektórzy porównują – z punktu widzenia charakterystyki i ideologii – Daredevila do Batmana, tak Luke’a Cage’a można by uznać za nieco bardziej doświadczonego przez życie Supermana (albo chociaż Kapitana Amerykę). Mimo że czasy się zmieniły, moda się zmieniła i muzyka również, jest to nadal ten Luke Cage, który pojawił się w latach siedemdziesiątych.

Exit mobile version