Site icon Planeta Kapeluszy

Artykuł: Saitama i Mob – pokorni tytani

Advertisements


Uwaga! Tekst może zawierać spoilery do One Punch Mana i Mob Psycho 100.

W 2009 Japończyk o pseudonimie ONE zaczął publikować webcomic pod tytułem One Punch ManOne Punch Man opowiadał o perypetiach superbohatera imieniem Saitama, który jest tak potężny, że potrafi pokonać przeciwnika jednym ciosem, a mimo to pozostaje w cieniu innych superbohaterów i nawet uważany jest przez wielu ludzi za oszusta. Webcomic (choć rysowany kreską, która pozostawiała wiele do życzenia) zdobył taką popularność, że potem został zaadaptowany przez niejakiego Yusuke Muratę jako manga, a w 2015 roku doczekał się adaptacji animowanej.

W 2014 ONE zaczął publikować inny webcomic, który także został zaadaptowany jako anime. Mob Psycho 100 opowiada historię gimnazjalisty, Shigeo Kageyamy, nazywanego Mobem, który posiada zdolności parapsychiczne i próbuje trzymać je na wodzy, co jest o tyle trudne, że moce Moba związane są z jego emocjami, a okres dorastania i pojawiający się co chwila przeciwnicy przysparzają mu stresów.

Z pozoru tych dwóch bohaterów nie ma ze sobą zbyt wiele wspólnego. Jednakże przy bliższym poznaniu obu panów zauważymy, że (przynajmniej na razie) ONE – tak jak wielu twórców – ma pewien typ protagonisty, który przewija się w jego twórczości (choć nie można powiedzieć, że jest to bezmyślne powtarzanie sprawdzonej formuły). Pozwólcie więc, że opowiem Wam o Mobie i Saitamie.

Król Morza

Zacznijmy od światów przedstawionych. W obu webcomikach mamy do czynienia z jakąś alternatywną rzeczywistością, w której w naszym świecie mają miejsce dziwne wydarzenia. W przypadku One Punch Mana są to pojawiające się w wyniku zanieczyszczeń (ale nie tylko) tak zwane „tajemnicze byty” – wielkie potwory, które są albo jakimiś zmutowanymi zwierzętami, albo ludźmi. Co więcej – do walki z tymi tajemniczymi bytami zostało powołane Stowarzyszenie Bohaterów, organizacja bardzo hierarchiczna i biurokratyczna w swej strukturze (choć nie pozbawione dobrych ludzi). Mimo że akcja dzieje się w Japonii, miasta, zamiast nazw, mają przydzielone litery alfabetu, tak więc jest Miasto A, Miasto B, a także najczęściej napadane przez tajemnicze byty Miasto Z, w którym mieszka Saitama.

Nawiązanie do „One Punch Mana” w „Mob Psycho 100”
– Tatsumaki Tornado.

Miasto, w którym żyje Mob, wydaje się również być osadzone w Japonii, jednak pełne jest złych duchów i tak zwanych esperów – osób o zdolnościach postrzegania pozazmysłowego (określenie wywodzące się od zwrotu ESP – Extra Sensory Perception)… chociaż w przypadku tego świata esperzy mają różne moce, od telekinezy i pirokinezy po tworzenie iluzji i władanie roślinami (wszyscy jednak widzą duchy). I choć w One Punch Manie mamy również esperów w postaci sióstr Tatsumaki i Fubuki, próżno szukać w Mob Psycho 100 tajemniczych bytów, nie mówiąc już o Stowarzyszeniu Bohaterów. Ponadto miasto, w którym mieszka Shigeo Kageyama, nazywa się Seasoning City (Miasto Przypraw) i pełne jest gimnazjów o nazwanych właśnie związanych z przyprawami (na przykład Mob i jego brat, Ritsu, chodzą do Gimnazjum Soli). Wychodzi więc na to, że webcomiki nie dzielą ze sobą uniwersum.

Coś, co wydaje się dość interesujące, to to, że przeciwnicy, zarówno Saitamy, jak i Moba, przeważnie mają o ludziach bardzo niskie mniemanie i chcą ich albo zniszczyć, albo sobie podporządkować. Ponadto są to bardzo potężni antagoniści, którzy potrafią zdziesiątkować całe zastępy superbohaterów i esperów, i właściwie ostatecznie to właśnie Saitama i Mob mają dość siły, aby ich pokonać (chociaż poszczególne postaci poboczne też są w stanie zadać kilka celnych ciosów i osłabić przeciwnika i jego zastępy podwładnych). Saitama mierzył się, między innymi: z potworami z podziemi, z eksperymentami pewnego szalonego naukowca, z Królem Morza, z kosmitami, z człowiekiem, który postanowił przerzedzić szeregi Stowarzyszenia Bohaterów i stać się potworem; i ze Stowarzyszeniem Potworów. Mobowi zaś zdarzyło się walczyć: z duchem, który założył własną sektę, posługując się mocą władania nastrojami; z aroganckim esperem z sąsiedniej szkoły, z organizacją esperów, dążącą do przejęcia władzy nad światem; i z duchem espera, pożerającym inne duchy, który opętał pewną dziewczynę. Wielokrotnie też zdarzało się, że przeciwnicy Saitamy i Shigeo mają pewien określony pogląd na świat i bohaterowie muszą go skonfrontować ze swoimi wartościami… ale o tym potem.

Saitama pokonuje pierwszego potwora.

Przyjrzyjmy się teraz sytuacji życiowej obu protagonistów. Saitama to młody mężczyzna, który pewnego dnia, w drodze na rozmowę o pracę, stanął w obronie chłopca, zaatakowanego przez potwora i pokonał go kilkoma sprawnymi ruchami. Emocje, jakie poczuł podczas walki, sprawiły, że Saitama postanowił zostać superbohaterem. Ciężki trening i hartowanie ciała sprawiły, że po latach stracił włosy, za to stał się niesamowicie silny, zwinny i wytrzymały. Jest nam jednak zasygnalizowane, że ta moc ma swoją cenę, nie tylko bowiem łatwe zwycięstwa sprawiają, że pragnący wyzwań bohater popada w apatię, ale też najwyraźniej nie jest już człowiekiem. Tak jak wielu ludzi w uniwersum One Punch Mana, z powodu zanieczyszczeń stał się potworem. Pokonany przez niego naukowiec (który zamierzał sztucznie przyspieszyć ludzką ewolucję i pozbawić ją wszelkich limitów) z potyczki z Saitamą wyciągnął wniosek, że Bóg nie bez powodu stworzył ludzi ograniczonymi – wiedział bowiem, że człowiek, który osiągnąłby wielką moc i przekroczył wszystkie limity, prędzej czy później oszalałby.

Ponadto wielkie czyny Saitamy przez większość czasu nie są zauważane, a jeśli już, to przeważnie ludzie albo uważają go za oszusta, albo mu nie ufają, albo go po prostu nie lubią. Czasem wynika to z jakiegoś nieporozumienia (jak wtedy, kiedy został uznany za członka grupy terrorystycznej, która pełna była łysych mężczyzn), czasem stąd, że Saitama zapobiegł jakiemuś większemu nieszczęściu, ale spowodował jednak jakieś szkody (kawałki zniszczonego przez niego meteoru spadły na domy mieszkańców), a czasem jest to decyzja samego superbohatera. I tutaj dochodzimy do ważnej cechy charakteru Saitamy.

„Posłuchajcie! Nie zajmuję się tym całym bohaterstwem,
abyście mnie podziwiali. Robię to, bo to lubię.”

Saitama nie dba jakoś szczególne o to jak go widzą inni. No dobrze, może i zajście z łysymi terrorystami sprawiło, że musiał stawić czoło temu, że przez dłuższy czas pomagał mieszkańcom miasta, a nikt go nie kojarzy, ale jego zatroskanie tym faktem nie wynika z próżności czy pragnienia chwały – jego anonimowość właśnie stała się przeszkodą w jego pracy superbohatera. Jest to więc bardzo poważny problem. Jednakże wielokrotnie Saitama wybiera tę anonimowość – a nawet wrogość ze strony otoczenia – dla dobra innych. Jeden z przywódców Stowarzyszenia Bohaterów pragnie upokorzyć policję, która pozostaje w cieniu Stowarzyszenia, i zwleka z przesłaniem posiłków przeciwko potworowi, dopóki komendant nie będzie go błagał? Saitama mówi: „Ani bohaterowie, ani policja, nie robią tego, co robią, bo ktoś ich błaga.” i najpierw rozprawia się z potworem, a potem, w przebraniu policjanta, pokazuje się z nim opinii publicznej. Jakiś obserwator walki bohaterów z Królem Morza stwierdza, że skoro Saitama pokonał go jednym ciosem, to ci, którzy walczyli wcześniej, nie byli znowu tacy twardzi; i – co gorsza – inni ludzie zaczynają się z nim zgadzać? Saitama mówi głośno: „Jak to dobrze, że inni bohaterowie zmęczyli tego potwora. Będę mógł teraz przypisać sobie ich zasługi.”, tym samym robiąc z siebie wyrachowanego oszusta byle tylko jego koledzy – którzy odnieśli w tej walce poważne rany – nie stracili twarzy. Nawet fakt, że większość jego bohaterskich czynów jest przypisana pewnemu człowiekowi, nie wydaje się jakość Saitamę szczególnie martwić i oferuje temuż człowiekowi swoją przyjaźń.

Sytuacja Moba jest nieco inna. Jak już wspominałam, jest on gimnazjalistą. Mieszka z rodzicami i młodszym bratem, Ritsu; chodzi do szkoły, podkochuje się w koleżance z klasy i pracuje u niejakiego Reigena Arataki, doradzającego ludziom, którym wydaje się (czasem słusznie, czasem nie), że mają problemy z duchami i złymi mocami. Przede wszystkim jednak moce Moba są prawie zawsze na widoku – wielu ludzi wie, że jest on esperem, a ponieważ świat przedstawiony jest ich pełen, nikt się temu nie dziwi. Natomiast sam Mob stara się nie korzystać ze swoich mocy za bardzo i unika używania ich przeciwko ludziom. Wynika to z tego, że kiedy był młodszy, został wraz z bratem napadnięty przez grupkę wyrostków, stracił przytomność, a kiedy się obudził, zastał swoich napastników nieprzytomnych, a Ritsu – w kałuży krwi. Od tego czasu Mob jest więc przerażony samym sobą i tym, co mogą zrobić jego moce. Dodajmy też, że w pewnych momentach w webcomiku i anime jesteśmy informowani o tym, że zachodzi sytuacja, w której Mob jest bliski o ileś tam procent do tego, aby jakaś emocja wzięła nad nim górę. Kiedy Mob osiąga 100 procent, a tą emocją jest gniew albo wrogość, chłopak staje się iście niszczycielską siłą. Wtedy dochodzi nawet do tego, że jakaś inna osobowość przejmuje nad nim kontrolę.

Wielu ludzi mówi mu, że bycie esperem czyni go wyjątkowym i że powinien częściej używać swoich mocy. W pewnym momencie czytelnik (albo widz) ma wrażenie, że Mob dołączy do Klubu Telepatów, jednak decyduje się raczej dołączyć do Klubu Doskonalenia Ciała, ponieważ chce poprawić swoją kondycję. Po części jest to związane z chęcią przypodobania się dziewczynie, a po części – z samodoskonaleniem się. Tak czy inaczej, Mob nie uważa się za lepszego z powodu swoich mocy i przeciwstawia się poglądowi, że esperzy muszą podporządkować sobie ludzi bez mocy. Jeśli już musi walczyć, to tylko w obronie ludzi, na których mu zależy… a i tak co rusz chce przy tym przekonać swoich przeciwników, że ich postawa jest błędna. Co więcej – dość często mu się to udaje. Mob ma też bardzo dużo empatii dla duchów, które nie są złe, tylko po prostu nieszczęśliwe.

„Dlaczego muszę bić też kobietę? Mój mistrz mówi, że
tylko przegrani biją kobiety.”

Co więcej – nieraz zdarza się, że Mob podczas walki płacze. Po raz pierwszy po tym jak budzi się po potyczce z Teru Hinazawą (esperem, który uważał, że wszystko mu się należy i że moce ma po to, aby wykorzystywać innych do swoich celów) i zdaje sobie sprawę, że siedzący w nim potwór zniszczył właśnie szkołę Teru, a jego samego pozbawił ubrania, włosów i godności. Drugi raz zachodzi w siedzibie organizacji, która porwała Ritsu (w którym niedawno obudziły się zdolności parapsychiczne), i Mob ubolewa nad tym, że jest zmuszony walczyć z kobietą, a przecież mężczyźni, którzy biją kobiety, to najgorsi z najgorszych. Za trzecim razem Shigeo płacze nad swoim przeciwnikiem, którego pragnie przekonać do porzucenia próby przejęcia władzy nad światem. W końcu czwarty (i jak dotąd ostatni) raz ma miejsce, kiedy Shigeo musi walczyć z kimś, kogo uważał dotąd za przyjaciela.

Mamy więc szukającego wyzwań supersilnego bohatera, którego zasług nikt nie dostrzega; i potężnego, wyróżniającego się z tłumu espera, który jest pacyfistą. Jeden jest dorosłym mężczyzną, próbującym związać koniec z końcem i lubiącym obniżki; drugi to nastolatek, szukający własnej drogi i próbujący się dopasować. Jeden polega na sile fizycznej i jest niesamowicie wytrzymały; drugi mdleje przy wzmożonym wysiłku. Jeden wydaje się nie mieć rodziny ani stałej pracy; drugi pracuje po szkole na pół etatu, a jego rodziców i brata możemy oglądać nie raz i nie dwa. Jeden jest w zasadzie samotnikiem z wyboru (przynajmniej na początku); drugi szuka wsparcia u swojego szefa. Jak więc widzicie, Drodzy Czytelnicy, tych dwóch bohaterów dzieli całkiem sporo.

Jednakże łączy ich o wiele więcej.

To podobieństwo, które najbardziej rzuca się w oczy, to fakt, że obaj są niesamowicie potężni. Patrząc na to, jak wielkimi mocami dysponują Saitama i Mob, zdajemy sobie sprawę z tego, że mogliby oni stanowić spore zagrożenie, gdyby byli złoczyńcami. Saitama ma siłę, która pozwala mu jednym ciosem zniszczyć lecący ku Ziemi meteoryt i powalić przeciwnika, który dla innych jest niepokonany. Wyobraźcie sobie, co by było, gdyby główny bohater One Punch Mana chciał użyć całej swojej mocy przeciwko jakiemuś biedakowi – byłby w stanie nie tylko zrobić z niego miazgę, ale też zapewne rozwalić połowę globu. A co by było, gdyby Mob nie tylko uwierzył, że jest kimś stojącym ponad nędznymi śmiertelnikami, lecz także nie trzymał na wodzy drzemiącego w nim niszczycielskiego alter ego?

Na szczęście obydwaj nie są tylko tytanami. Posiadają również pokorę, dzięki której wydają się najmilszymi i najbardziej sympatycznymi bohaterami w swoich seriach. Powody ich pokory mogą pochodzić z różnych miejsc – gdyż Saitamę nie obchodzi to, co inni o nim myślą, a Mob ma silnie zakorzenione przeświadczenie, że jego moc nie czyni go lepszym od innych, tylko jest jak każdy inny talent – jednakże w obu przypadkach ta pokora związana jest z pewnym poczuciem przyzwoitości. Saitama pozwala na to, aby opinia publiczna miała go za mięczaka i oszusta, aby inni, słabsi od niego, ale nie mniej godni szacunku ludzie zostali docenieni. Mob z kolei klęka przed pokonanymi przez jego brata młodocianymi gangsterami i prosi ich o wybaczenie (a dodajmy, że cała scena ma miejsce tuż po tym jak Ritsu wyznaje, że zawsze bał się Shigeo), ponieważ tak trzeba.

Jednocześnie obaj posiadają też współczucie. Saitama lubi bycie bohaterem i wielokrotnie pokazuje małymi i wielkimi gestami, że ma serce na właściwym miejscu. Raz odda pieniądze dziecku, które chciało w ten sposób nagrodzić go za jakiś bohaterski czyn (a w tamtej historii Saitama bezskutecznie próbował zdobyć drobne do automatu z napojami); kiedy indziej uratuje samobójcę przed skoczeniem z dachu. Ponadto jedna z sag One Punch Mana opowiada o człowieku imieniem Garou, który zbuntował się przeciwko Stowarzyszeniu Bohaterów, uznając ich za pewnych siebie hipokrytów, czyniących dobro tylko po to, aby być chwalonymi i podziwianymi przez tłum. Garou posyła wielu członków Stowarzyszenia do szpitala i jest ścigany przez resztę, zwłaszcza swojego dawnego mistrza, Banga. W pewnym momencie Stowarzyszenie Potworów proponuje nawet Garou członkostwo, o ile zabije pewnego małego chłopca. Po długiej i męczącej walce między oboma stowarzyszeniami – walce, która skończyła się przegraną potworów i Garou z ręki Saitamy – wielu bohaterów chce, aby złoczyńca został zabity. Saitama jednak zwraca uwagę na to, że przez cały czas Garou nie tylko nikogo tak naprawdę nie zabił, ale też starał się ocalić przed jakąkolwiek krzywdą chłopca, którego śmierć miała mu zapewnić miejsce w Stowarzyszeniu Potworów. Saitama pokazuje żądnym krwi bohaterom, że stojący przed nim złoczyńca nie jest tak do końca zły i nie zasługuje na śmierć.

O tym, że Shigeo Kageyama nie chce swoich mocy używać przeciwko ludziom i że jest w zasadzie pacyfistą, już wspominałam. Natomiast przy Mobie – nawet bardziej niż przy Saitamie – jest położony silny nacisk na wiarę w to, że ludzie są z natury dobrzy. Mogami – światowej sławy esper, który zmarł jakiś czas przed wydarzeniami z webcomiku – stał się złym duchem i opętał ciało młodej, bogatej dziewczyny. Jej zdesperowany ojciec wezwał na pomoc najsłynniejszych ekspertów od egzorcyzmów, w tym – szefa Shigeo, Reigena. Po wielu nieudanych próbach Mob dochodzi do wniosku, że najlepszym sposobem pokonania Mogamiego jest wejście do umysłu dziewczyny i wykurzenie go z jej ciała. Sam decyduje się na ten śmiały krok, a Mogami – widząc jego idealizm – postanawia uwięzić chłopaka w pułapce: Mob ma doświadczać swojego życia, jakby nie tylko nie był esperem, lecz także nie miał nikogo bliskiego. Ponadto dziewczyna, którą opętał Mogami pojawia się w tym wyimaginowanym świecie jako nowa uczennica i znęca się nad chłopakiem poprzez podburzanie przeciwko niemu reszty klasy dla zabawy (Mogami twierdzi, że robiła to dość często w swojej szkole). Mob żyje w tej mrocznej rzeczywistości przez pół roku (w umyśle dziewczyny jest to pół roku; dla ludzi na zewnątrz jest to kilka minut), a złoczyńca czeka na to, aż nastolatek się złamie, przekona o tym, że są ludzie, którym nie można pomóc (zwłaszcza opętana córka bogacza), i odegra się na swoich oprawcach. Mob jednak nadal się nie poddaje, nadal wierzy w to, że ludzie są dobrzy, a kiedy wreszcie pomoc przybywa, chłopak stwierdza, że całe to doświadczenie każe mu podziękować wszystkim bliskim przyjaciołom w jego życiu za okazane wsparcie. Wiara w to, że ludzie potrafią się zmienić na lepsze, znajduje potwierdzenie w tym, że kiedy dziewczyna zostaje uwolniona od Mogamiego i spotyka Moba zaraz po przebudzeniu, przytula go i przeprasza za to, co jej wersja w alternatywnej rzeczywistości mu zgotowała.

Zarówno Saitama jak i Mob zaczynają jako samotnicy (superbohater – niejako z własnego wyboru, a esper – z powodu bycia zbyt nieśmiałym i nie potrafiącym „czytać atmosferę”), potem jednak zyskują nowych przyjaciół i sojuszników, w miarę jak rozwija się akcja. I w obu przypadkach dość często wynika to z tego, że inni przekonują się o tym jak niesamowitymi postaciami są Saitama i Mob. Z czasem coraz więcej członków Stowarzyszenia Bohaterów zdaje sobie sprawę z tego, że „oszust” wcale nie jest oszustem, a nadto jeszcze posiada hart ducha i pewnego rodzaju mądrość, która zmienia postrzeganie świata każdego, kto pozna go bliżej. Esperzy, których pokonuje Mob (a także do pewnego stopnia Reigen), odkrywają jak głupio postępowali i postanawiają się do niego przyłączyć; a członkowie Klubu Doskonalenia Ciała chronią chłopaka nie tylko dlatego, że jest on słabszy, ale też dlatego, że jego determinacja podnosi ich na duchu – w rezultacie wkrótce Mob zyskuje przyjaciół i sam staje się o wiele bardziej pewny siebie.

Mistrz Saitama i jego uczeń Genos.

Coś, co łączy protagonistów One Punch Mana i Mob Psycho 100 w szczególnie interesujący sposób, to fakt, że obaj znajdują się w relacji mentor-uczeń… w której to relacji uczeń postrzega mentora jako bardziej kompetentnego niż jest; i w której mentor troszeczkę wykorzystuje swojego ucznia. W przypadku One Punch Mana, Saitama jest mentorem – pewnego dnia ratuje młodego cyborga, Genosa, a że młodzieniec chce być silny, aby dokonać zemsty na niszczycielu swojej wioski, postanawia uczyć się pod okiem Saitamy. W chwili, kiedy mężczyzna wyznaje Genosowi sekret swojej siły (intensywny trening i hartowanie ciała poprzez podkręconą klimatyzację), cyborg mu nie wierzy i doszukuje się jakiegoś drugiego dna. Przez dłuższy czas Saitama nie chce mieć ucznia, ale ostatecznie zgadza się na to, aby Genos się do niego wprowadził, bo młodzieniec oferuje pomoc przy płaceniu czynszu oraz przy domowych obowiązkach. Traktuje wszystkie słowa swojego „sensei” bardzo poważnie, w każdym jego zdaniu próbuje odczytać jakiś głęboki, filozoficzny sens i od czasu do czasu zapewnia go, że dla niego Saitama na zawsze pozostanie bohaterem. Mimo wszystko „sensei” ma na Genosa bardzo pozytywny wpływ, bo cyborg jest o wiele mniej pochłonięty zemstą. (Nie zapomnijmy też, że Saitama ma przyjaciela, kogoś, kto widzi jaki on jest naprawdę i chce go wspierać. Biorąc pod uwagę ilu ludzi postrzega go jako oszusta, miło jest widzieć, że może na kogoś liczyć.)

Mistrz Reigen i jego uczeń, Shigeo.

Mobowi z kolei przypada rola ucznia, a jego mentorem jest Reigen Arataka – mężczyzna prowadzący firmę doradzającą w sprawach paranormalnych, który sam podaje się za osobę o zdolnościach parapsychicznych. Shigeo przyszedł do agencji pewnego dnia, poszukując rady dorosłego espera. Na początku Reigen nie wierzy, aby Mob miał jakiekolwiek moce, ale mimo wszystko stara się dać mu kilka dobrych rad, takich jak: „Twoje moce są tym, co zdolność dobrego uczenia się, szybkie bieganie czy talent muzyczny – są po prostu cechą, która nie sprawia, że jesteś lepszy ani gorszy od innych.”, czy: „Z twoimi mocami jest jak z nożem. Nie są złe same w sobie, ale nie możesz używać ich przeciwko innym ludziom.” Innymi słowy: kompas moralny Moba i jego pacyfizm są wynikiem długoletnich nauk Reigena. Bo widzicie – może i Reigen jest oszustem, ale ma etykę pracy zasadzającą się na tym, aby rzeczywiście pomóc swoim klientom. W chwili zaś, kiedy przekonuje się, że Mob rzeczywiście jest esperem, proponuje mu pracę – niskopłatną, polegającą na egzorcyzmowaniu duchów i pomaganiu z klientami, którzy rzeczywiście mają paranormalne problemy. I też przez dłuższy czas czytelnik albo widz ma niskie mniemanie o Reigenie… dopóki nie dochodzi do tego, że oszust wkracza na teren organizacji, która porwała Ritsu; nie dowiaduje się, że jego uczeń był zmuszony do tego, aby złamać swój kodeks moralny i nie postanawia sam rozprawić się z przeciwnikami za pomocą sensownych argumentów i mocy przekazanej mu przez wdzięcznego za jego interwencję Moba. Tutaj po raz pierwszy widzimy, że Reigen jest czymś więcej niż tylko szefem eksploatującym moce naiwnego dzieciaka; jemu naprawdę zależy na dobru Shigeo. I choć jest cała saga poświęcona temu, jak Reigen mówi chłopakowi, chcącemu spędzić więcej czasu z Klubem Doskonalenia Ciała i innymi znajomymi, okropne rzeczy (zapewne przeświadczony o tym, że nowi koledzy ze szkoły chcą Shigeo wykorzystać w jakiś sposób), przez co Mob postanawia na jakiś czas nie przychodzić do pracy, a potem dochodzi do kilku niemiłych dla Reigena sytuacji; ostatecznie cała przygoda kończy się tym, że mężczyzna uczy się, że również on zawdzięcza bardzo wiele Mobowi (dowiadujemy się, że przed pojawieniem się chłopaka, Reigen planował zająć się czymś innym, bo dotąd zawsze porzucał wszystkie swoje przedsięwzięcia po jakimś czasie) i że powinien odtąd bardziej zważać na potrzeby swojego ucznia. Cały wątek zamyka się w scenie, w której Mob i Reigen wracają do domu i Reigen pyta: „Wiesz już zapewne, kim naprawdę jestem?” (w domyśle – oszustem), na co chłopak odpowiada: „Wiem. Mistrz jest dobrym człowiekiem.”

Wreszcie ostatnia rzecz, którą obaj protagoniści ONE’a mają ze sobą wspólnego, to to, że przeważnie nie są zbyt rozmowni i wydają się trochę beznamiętni. W przypadku Saitamy ta beznamiętność związana jest z apatią wywołaną wyżej wspomnianym brakiem wyzwań – Saitama po latach treningu i walki ze złem nie czuje nic – ani lęku, ani ekscytacji, ani radości. Z kolei Mob nie umie „odczytywać atmosfery”, nie mówiąc już o wspominanym wyżej lęku przed własnymi mocami, które w dużym stopniu są związane z jego emocjami. Dochodzi jeszcze czynnik związany z tym, że obaj są raczej skryci i wolą przechodzić prosto do rzeczy.

Zastanawiam się, co by było, gdyby ci dwaj się spotkali. Nie chodzi mi o starcie tytanów – walkę, która miałaby zdeterminować, który z nich jest potężniejszy – ale o zwyczajny crossover, w którym doszłoby między nimi do porównania postaw i doświadczeń. Myślę, że mimo wszystko przebrnęłoby ono w przyjaznej atmosferze. Wydaje mi się, że Saitama uznałby za godne szacunku to, że Mob nie chce polegać tylko na swoich mocach i że jest pacyfistą; Mob zaś podziwiałby determinację Saitamy i broniłby go przed oszczercami. W końcu obaj są przemiłymi ludźmi.

Exit mobile version