Ten odcinek był jednym z tych, za którymi Leonard Nimoy nie za bardzo przepadał. Uważał, że Szaleństwo to powtórka z rozrywki, bo pojawiają się tam wątki, które były już w Zabójczych myślach (szaleniec przejmuje władzę w kolonii dla umysłowo chorych) i Niezłomnych kobietach (pojawia się sobowtór Kirka). Nimoy twierdził też, że odkrycie, który Kirk jest tym prawdziwym, zajęłoby Spockowi znacznie mniej czasu.
Niemniej jednak, kiedy ja oglądałam ten odcinek po raz pierwszy, zrobił na mnie bardzo duże wrażenie już samym pomysłem.
Opis Fabuły:
Kirk i Spock odwiedzają kolonię Elba II, na której leczeni są umysłowo chorzy przestępcy; Enterprise wiezie bowiem innowacyjny lek, który może wyleczyć szaleństwo, na które cierpią osadzeni. Po ośrodku oprowadza kapitana i oficera naukowego gubernator kolonii, Donald Cory, ale jedna z osadzonych – Orionka Marta – ostrzega gości, że gubernator nie jest tym, za kogo się podaje. Cory informuje Kirka o tym, że wśród pacjentów kolonii znajduje się Garth z Izaru – legendarny kapitan Gwiezdnej Floty, który dopuścił się zbrodni wojennej. Kiedy jednak dochodzą do celi Gartha, znajdują tam poobijanego gubernatora Cory. Okazuje się, że Garth posiadł moc zmiany postaci, przejął kolonię, każe tytułować się Lordem Garthem i zamierza przejąć Entreprise, aby zemścić się na załodze, która zbuntowała się przeciwko jego rozkazom. Aha, i jeszcze stworzył materiały wybuchowe, które potrafią niszczyć całe planety.
Co Z tego Pamiętam:
Najbardziej pamiętam Martę – jej kokieteryjność względem Gartha i Kirka, jej taniec podczas uczty, to, że Garth koronował ją na swoją pierwszą damę, ale potem kazał wyprowadzić na trującą powierzchnię Elby II, aby następnie zademonstrować Kirkowi działanie swoich materiałów wybuchowych.
No i pamiętam ogólny pomysł szaleńca, który przejął władzę w szpitalu psychiatrycznym i miał o sobie wysokie mniemanie.
Wnioski Ogólne:
Patrząc na ten odcinek dzisiaj, ma się wrażenie wtórności. No bo ileż to razy w fikcji widzieliśmy motyw: “szaleńcy przejmują władzę w szpitalu psychiatrycznym i jest straszno”? Teraz nawet jest to motyw nieco problematyczny, biorąc pod uwagę stygmatyzację osób z chorobami psychicznymi jako niebezpiecznych psychopatów albo schizofreników. I też podejrzewam, że wielu psychologów i osób borykających się z problemami natury psychicznej, spogląda na Szaleństwo krzywo.
Niemniej jednak jest to opowieść o konkretnym szaleństwie – megalomanii. Już nazwa kolonii – Elba II – nasuwa skojarzenia z wyspą, na którą zesłany został Napoleon Bonaparte. To porównywanie Gartha z Napoleonem przewija się właściwie przez cały odcinek. Tak jak Napoleon, Garth był swego czasu wspaniałym dowódcą i przeszedł do historii jako genialny oficer, jednak z czasem zapragnął podbojów; tak jak Napoleon, Garth został pozbawiony władzy na skutek “zdrady” (Napoleon – ze strony rządu francuskiego, Garth – ze strony załogi, która nie chciała zgodzić się na zniszczenie pokojowo nastawionej planety) i przez to znalazł się na Elbie; tak jak Napoleon, Garth w pewnym momencie sam koronuje się na Lorda; i tak jak Napoleon uciekł w końcu ze swojej Elby, tak Garth zamierza uciec ze swojej z pomocą Enterprise.
Jednocześnie Garth wydaje się być zaślepiony przez swoją megalomanię – myśli, że uda mu się pokonać Gwiezdną Flotę z pomocą garstki ludzi z kolonii i że czeka na niego cała wierna mu flotylla. Do tego ma wahania nastrojów – w jednej chwili może z jowialnego gospodarza stać się wrzeszczącym furiatem, aby zaraz zmienić się w cichego sadystę. W zasadzie od samego początku daje nam się do zrozumienia, że jest on niestabilny psychicznie i to, w połączeniu z poczuciem wielkości, sprawia, że jest on tak bardzo niebezpieczny. Jednak jego rozchwianie psychiczne i arogancja działają też na jego niekorzyść – jego plan podszycia się pod Kirka bierze w łeb, kiedy tylko próbuje przesłać się na Enterprise – nie wpadł na to, że Kirk może wprowadzić hasło, na które trzeba odpowiedzieć specjalną odezwą.
Dlatego przez resztę odcinka próbuje na różne sposoby wyciągnąć od Kirka odezwę – próbuje go oszukać, przekupić, zastraszyć, torturować, a nawet zgadza się na to, aby Marta go uwiodła; ale ostatecznie zabiera się do tego od złej strony. Być może słyszał coś tam o Jamesie T. Kirku, ale nie dowiedział się o nim aż tyle, aby nie tylko go przekonać do wyjawienia hasła, ale też go umiejętnie naśladować. W zasadzie podczas konfrontacji, kiedy Spock musi ocenić, który z Kirków jest jego kapitanem, Garth powtarza to, co mówi prawdziwy Kirk.
Co zaś się tyczy Marty, to na początku wydaje się być kolejną kobietą, która pada ofiarą uroku kapitana Kirka, ale tak naprawdę, im dłużej się jej przyglądamy, tym bardziej jej intencje wydają się niejasne. Nie wiadomo tak dokładnie, czy jest zakochana w Garthie, czy jest z nim tylko dla ochrony; czy zależy jej na Kirku, czy działa w służbie Gartha. Nie wiadomo też na ile jest szalona i czy kompulsywnie kłamie. W końcu jednak wyciąga sztylet, podczas całowania się z Kirkiem, bo “on jest jej kochankiem, więc ona musi go zabić” i wychodzi na jaw jej prawdziwa twarz. Garth zaś od samego początku pokazuje, że nie zależy mu na niej aż tak bardzo (podczas bankietu nazywa ją kłamczuchą, grozi jej i nawet mówi Kirkowi, że mu ją da, jakby była jego własnością), toteż jej późniejsza śmierć raczej nikogo nie dziwi.
Ostatecznie Gartha udaje się pokonać i wszyscy osadzeni dostają dozę leku, który naprawia uszkodzenia w ich mózgu. Sam Garth traci pamięć, a przez to zostaje ze swoich win oczyszczony.
Następny odcinek – Ostatnie pole bitwy – to odcinek legenda. Nie mogę się już doczekać aż go omówię.