Animacja · Listy top # · Rankingi urodzinowe · Superbohaterowie

Kolejne dziesięć moich najlepszych fanfików

W swoje urodziny mam zwyczaj dzielenia się rankingami swoich ulubionych rzeczy – filmów, gier, postaci pobocznych, guilty pleasures, YouTuberów, czy mało znanych filmów. Jednakże w 2015 roku odeszłam trochę od schematu i opowiedziałam Wam o moich dziesięciu najlepszych fanfikach, które napawały mnie dumą.

Od tego czasu bywałam w różnych fandomach i do nich też pisałam fanfiction, które uważałam za całkiem dobre. Dlatego już dawno postanowiłam, że na dziesiątą rocznicę bloga zrobię nową listę, która uwzględni nowe fiki. Tak jak poprzednim razem przyjmuję zasadę jednej pozycji na fandom, a także wymóg, że musi to być fik, do którego lubię sobie wracać.

Przedstawiam Wam kolejne dziesięć moich najlepszych fanifków.

Miejsce dziesiąte: Saving Doctor Faustus (Team Fortress 2)

Saving Doctor Faustus to jeden z moich najnowszych fanfików, a przy tym pojawiają się w nim moje dwa OC: anielica Adelina i demon Sautrnin. Zwykle jest tak, że Saturnin wybiera sobie jedną ofiarę i używa pewnych jej dawnych grzechów, aby zwrócić resztę przeciwko niej; a Adelina w przebraniu próbuje do tego nie dopuścić i przekazać bohaterom informację, jak mogą się chronić. (Przy czym ważna uwaga: staram się zawsze, aby Adelina była raczej postacią wspomagającą i fanfiki z nią są czymś w rodzaju studium postaci kanonicznych i ich relacji z innymi.)

Tym razem ofiarą Saturnina miał paść Medyk z Team Fortress 2, który w ostatnim dotychczas wydanym webcomicu sprzedał dusze swoich towarzyszy broni, aby wymigać się od  piekła.

To, co uważam za najciekawsze w samej historii, to to, że do tej pory Adelina wysyłana była do pomocy postaciom raczej pozytywnym, ale mającym jakieś mroczne sekrety; tymczasem najemnicy z Teufort znani są ze swojej komediowej socjopatii. Tak więc Adelina ma pewne dylematy, trochę się dziwi, że Medyk sprawia przyjazne wrażenie, i zastanawia się wielokrotnie, czy dobro, które widzi w nim i pozostałych najemnikach, rzeczywiście tam jest, czy też ona chce, aby tam było. Podszepty Saturnina, a nawet stwierdzenia samej Dziewiątki z Teufort jej tego nie ułatwiają. W ogóle fajnie się opisywało jej reakcje na najemników, jej rozmowy z nimi oraz same relacje między poszczególnymi najemnikami. Starałam się też zachować miejscami komediowy ton serii, np. kiedy Skaut zdaje sobie sprawę z tego, że Medyk zawarł pakt z diabłem i co to dla nich wszystkich znaczy.

Niewątpliwe moją ulubioną sceną w całym fanfiku jest rozmowa Saturnina ze Szpiegiem. Szpieg próbuje być nonszalancki i nawet mówi, że jeśli Saturnin przyszedł sprawić, że najemnicy będą się czuć winni za swoje zbrodnie, to się przeliczył. Szpieg w zasadzie wygłasza całą mowę o tym, że demon nie znajdzie u nich wielkich dramatów i jarzącej się nienawiści, które mógłby wykorzystać w celu manipulacji. Do pewnego stopnia ta rozmowa ociera się o czwartą ścianę… ale sam Szpieg ma mroczny sekret i Saturnin wie, jak go wykorzystać.

Dodam jeszcze, że swego czasu dla potrzeb tego fanfika przeczytałam raz jeszcze Mistrza i Małgorzatę. Wiadomo, że skoro mamy motyw faustowskiej umowy, będzie dobrze nawiązać do Fausta i różnych utworów nim inspirowanych. Sam Faust jest, oczywiście, cytowany, ale po niemiecku.

Miejsce dziewiąte: Tęsknota za błogością (Doktor Strange)

Tęsknota za błogością jest moim drugim fanfikiem do Doktora Strange’a. Został zainspirowany przez pewien tumblrowy post, w którym wspomniano o ejdetycznej pamięci Strange’a i o tym, że facet pamięta nie tylko wszystkie „nieudane” rzeczywistości w Wojnie Bez Granic, lecz także wszystkie swoje śmierci w Mrocznym Wymiarze. Pewne refleksje na temat tego drugiego miałam już wcześniej, ale pomyślałam, że warto by napisać o tym, jak pamięć Strange’a może być błogosławieństwem, ale i przekleństwem. Jak już kiedyś mówiłam, film o Doktorze Strange’u jest o pokorze, ale w przeciągu całej historii na samego Strange’a spada ogromna ilość cierpienia – poczynając od wypadku, który niszczy mu życie, a na śmierci po tysiąckroć skończywszy. A do tego jest wiele rzeczy, które zostały nam zasugerowane na temat jego życia.

Można powiedzieć, że Tęsknota za błogością ma dwie części. Pierwsza jest o tym, jak wydarzenia z Mrocznego Wymiaru wpłynęły na Strange’a i jak próbuje on sobie z tym radzić (również z pomocą Peleryny Lewitacji, która przywiązała się do swojego maga). Po jakimś czasie jednak Strange dochodzi do wniosku, że musi istnieć jakieś zaklęcie umożliwiające precyzyjne usunięcie niechcianych wspomnień. Tak więc druga część Tęsknoty za błogością opowiada o tym, jak Strange szuka tego zaklęcia, a w końcu prosi o konsultację Wanga.

Choć fanfik ma momenty pocieszające, to jednak przeważa w nim angst, od początku do końca. W zasadzie jest to jeden z moich najbardziej angstowych fanfików z bardzo melancholijnym przesłaniem.

Miejsce ósme: Dinner with Kageyamas (Mob Psycho 100)

Dinner with Kageyamas powstał na skutek mojego namysłu nad sceną obiadu w Mob Psycho 100, w której pokazana jest rodzina Shigeo Kageyamy – jego młodszy brat Ritsu i jego rodzice. Nagle Mob niechcący zgina łyżkę i jedzenie ląduje na obrusie, i matka robi mu wyrzuty i pyta go, dlaczego nie może być bardziej jak jego brat (w aktorskiej wersji kobieta posuwa się nawet do tego, że wstaje i wyciera nastoletniemu synowi plamę, jakby był małym dzieckiem). Oglądając tę scenę po raz kolejny, doszłam do wniosku, że moce Shigeo postrzegane są jako jeden wielki ciężar w jego rodzinie. Z drugiej strony praca dla Reigena Ataraki na pewno daje mu możliwość użycia ich w sposób produktywny i nie postrzegania ich jako przekleństwa. Poza tym Reigen posiada świetny zmysł obserwacji, zwłaszcza jeśli chodzi o psychologię.

Dlatego pomyślałam, że fajnym fanfikiem byłaby historia o tym jak Reigen spotyka rodziców Moba, ma okazję przyjrzeć się dynamikom w rodzinie i coś Kageyamom doradzić. A że w oryginale państwo Kageyama nie mieli imion, w moim fiku pan Kageyama miał na imię Hiro, a pani Kageyama – Ino. (Do tego popełniłam błąd i w pierwszej wersji fanfika pisałam wciąż ich nazwisko jako Kogeyama… a potem wyjaśniono mi, że pisownia jest inna i zdziwiłam się, dlaczego na to wcześniej nie wpadłam.)

To jedna z takich „scenek rodzajowych”. Nic tam się nadzwyczajnego nie dzieje (no może poza sceną, w które Mob znowu zgina łyżkę podczas obiadu) – po prostu Reigen przychodzi na obiad do rodziny, rozmawia z nimi i przygląda się temu, co się dzieje wokół niego. Reigen chce pomóc swojemu pracownikowi, najpierw bardziej subtelnie, a po pewnej nieprzyjemnej sytuacji bardziej dosadnie, choć z należytym taktem. Bo zdaje sobie sprawę z tego, że rodzice nie lubią być pouczani o tym, jak mają wychowywać dzieci.

Najlepsza scena w całym fanfiku to zdecydowanie końcowa rozmowa między Reigenem a panią Kageyama. Wielu komentatorów uważało, że jest ona zgodna z charakterami obu postaci i ma bardzo ciepłą konkluzję.

Miejsce siódme: Occupational hazard (Stranger Things)

Po drugim sezonie Stranger Things, zakochałam się w Jimie Hopperze i jego relacjach z Jedenastką. W drużynie (kiedy zwykle dochodzi do połączenia wszystkich wątków sezonu w jedną całość i czas skopać potworom tyłki) Hopper pełni rolę ojca i lidera. Jako policjant nieraz pakuje się w bardzo duże kłopoty, aby dojść do prawdy albo rozwiązać problem, ale zwykle wychodzi z całej sytuacji cało, czy to z pomocą innych, czy to za sprawą własnej zaradności. Hopper jest postacią, która może się dziecku wydawać niepokonana (i tak, wiem o trzecim sezonie, ale fanfik pisany był jakiś czas potem jak skończył się sezon drugi).

Ponieważ zwykle w fanfikach widzimy protekcjonalność Hoppera wobec dziewczynki, chciałam pokazać sytuację odwrotną – kiedy to ona nagle martwi się o niego. Dlatego napisałam Occupational hazard, gdzie Hopper zostaje ciężko ranny na służbie i trafia do szpitala.

Tak więc nagle Jedenastka musi się liczyć z tym, że Hopper może nie przeżyć. Mimo że wszyscy mówią jej, że wszystko będzie dobrze, no bo Hopper to Hopper i z nie takimi rzeczami miał do czynienia… to ona nie do końca im wierzy.

Jednocześnie w tym fanfiku nie tylko drużyna czeka na to, co stanie się z Hopperem, lecz także rodzice bohaterów. Jakby nie było to małe miasteczko, a Hopper jest tutaj szeryfem, tak więc obecność państwa Wheelerów, czy Sinclairów pokazuje, że ma on bardziej bezpośredni wpływ również na zwykłych obywateli Hawkins.

Jakiś czas po tym jak napisałam tego fanfika, dostałam komentarz od osoby, która zna kogoś, kto ma policjanta w rodzinie. Ta osoba powiedziała mi, że lęk o to, że pewnego dnia może coś się stać, istnieje cały czas i z czasem trzeba się nauczyć z nim żyć. Czytając ten komentarz miałam wrażenie, że oddałam należycie emocje osoby, której rodzic jest policjantem.

Miejsce szóste: Too cute for his own good (My Hero Academia)

Tym razem mamy fanfika z Przesłaniem.

Na powstanie Too cute for his own good złożyło się kilka czynników. Po pierwsze – zdałam sobie sprawę z tego, że granice Izuku Midorii dość często nie są respektowane, zwłaszcza przez dziewczyny i superzłoczyńców (jest wręcz scena, w której zostaje zmacany przez Mei Hitsume w celu „wyczucia” jego mięśni, a jedna z członkiń Ligi Złoczyńców ma na jego punkcie obsesję). Po drugie – dość często słyszałam historie o tym, jak upiorni potrafią być fani wobec celebrytów. Po trzecie wreszcie – to, jakie jest ogólne podejście ludzi do męskich ofiar molestowania seksualnego, zwłaszcza celebrytów i nastolatków.

Pomyślałam więc, że napiszę historię o tym, jak Izuku jest napastowany seksualnie przez fankę, a potem idzie do All Mighta, który opowiada mu o własnych doświadczeniach z fanami ogarniętymi obsesją. Starałam się zawrzeć wszystkie najważniejsze problemy związane z przypadkami molestowania seksualnego mężczyzn, zarówno w tym, co Izuku myśli tuż po całej sytuacji, jak i w tym, co opowiada mu All Might o swojej upiornej fance. Poza tym na samym początku starałam się wykazać, że Midoriya miał już wcześniej nieprzyjemne doświadczenia z superzłoczyńcami (i nie tylko) nie szanującymi za bardzo jego granic.

I też wielu ludzi w komentarzach chwaliło realistyczne podejście do tematu i nawet dziękowało mi za jego podjęcie. Do dzisiaj jest to jeden z moich częściej czytanych i bardziej lubianych fanfików na Archive of Our Own.

Miejsce piąte: I know how it’s like (Wodogrzmoty Małe)

Zbiór opowiadań I know how it’s like był moją próbą pokazania, jak ponad trzydziestoletni pobyt w różnych wymiarach wpłynął na Forda Pinesa. Tak jak w przypadku większości dotychczasowych pozycji, chciałam napisać coś, czego nie widziałam zbyt dużo w fanfikach – większość z nich opowiadała raczej o bólu drugiego z braci Pines, Stana. Biorąc pod uwagę to, że asystent Forda po krótkiej wizycie po drugiej stronie portalu zwariował, oczywistym było to, że sam Autor musiałby mieć po swojej o wiele dłuższej wizycie PTSD. A mimo to, ledwo kto chciał ten temat poruszyć.

Opowiadania były pisane, kiedy czekaliśmy na kolejne odcinki, a niektóre z nich (jak Trust no one, His responsibility czy ostatnie do tej pory It never ends napisane po finale) odnosiły się do wydarzeń z odcinków, które akurat niedawno wyszły. Jest tam też jeden rozdział poświęcony ponownemu spotkaniu Forda z wyżej wspomnianym asystentem. Jednakże większość z nich to historie o tym, jak Ford ma stany lękowe, ataki paniki lub cierpi na bezsenność; i jak sobie z nimi radzi, nieraz z pomocą reszty Pinesów.

Najlepsze momenty w I know how it’s like to te, w których Ford ma okazje porozmawiać z rodziną (i nie tylko) o tym, co go trapi. Jest tam kilka fajnych scen między Fordem a Stanem, Dipperem lub Mabel, ale najlepiej wyszło mi chyba spotkanie Forda z byłym asystentem, wobec którego Autor ma poczucie winy i z którym przez dłuższy czas nie chce się spotkać. Kiedy już mają okazję porozmawiać, Ford ma możliwość przeprosić należycie człowieka, któremu zniszczył życie, a tenże człowiek pokazał mu sposób na to, jak może odkupić swoje winy.

W przygotowaniu było jeszcze opowiadanie, które miało miejsce tuż po wydarzeniach z serii i dotyczyłoby depresji Forda. Niestety, nie starczyło na nie weny i do tej pory pozostaje niedokończone.

Miejsce czwarte: The greatest achievement (Daredevil)

The greatest achievement jest o Jacku Murdocku i przypomina trochę Jaki ojciec, taki… – w tym sensie, że tutaj też mamy pojawiającego się nagle zmarłego ojca jednego z bohaterów, który wchodzi w interakcje z synem. Z tym, że o ile w tamtym fanfiku Howard Stark po prostu przeniósł się w czasie, o tyle Jack Murdock obudził się nagle dwadzieścia lat po swojej śmierci i teraz z jednej strony musi się ukrywać przed ludźmi, którzy chcieliby go zabić, a z drugiej bardzo chce się zobaczyć z dorosłym już synem.

Istotne jest to, że Jack ma pewne wyobrażenie o swoim synu – dla niego Matt to nadal niewidomy, bezbronny mały chłopiec, który miał być zupełnie inny od swojego staruszka. Dlatego kiedy widzi, że jego syn ma siniaki po swoich superbohaterskich aktywnościach, Jack myśli, że ktoś po prostu znęca się nad nim. Z drugiej strony, ponieważ Jack pojawił się (pod zmienionym nazwiskiem) w kancelarii „Nelson i Murdock” i dziwnie się zachowywał, Matt też jest wobec niego podejrzliwy i próbuje dociec, kim jest tajemniczy Jack Battle i czego chce. W zasadzie ten fik ma trzech bohaterów – Jacka, Matta i ojca Lantoma, który zna sekrety obu Murdocków i twierdzi, że w którymś momencie będzie trzeba je im wyjawić, ale na razie próbuje działać ostrożnie. Zwłaszcza że nie wiadomo przez dłuższy czas w jaki sposób Jack wrócił do życia i jak długo przy nim pozostanie (chciałam znaleźć jakiś kanoniczny sposób na wskrzeszanie zmarłych… albo znaleźć taki, który nie będzie specjalnie sprzeczny z tym kanonem)

Oczywiście najlepsza scena to nadal ta, w której wreszcie Matt odkrywa, kto przed nim stoi. W między czasie jest też parę innych, ciekawym momentów, między innymi, scena, w której Jack siedzi w swoim tymczasowym lokum i piosenka Hit the Road, Jack daje mu do myślenia nad jego sytuacją (zwłaszcza że jest to kawałek napisany przez niewidomego Raya Charlesa).

Pamiętam, że ponieważ miałam mnóstwo komentarzy pod każdym rozdziałem tego fanfika, marzyło mi się dobić do setki „komci”. Niestety, wena nie dopisała i prawdę mówiąc, po sezonie drugim i trzecim nie wiem, czy byłabym w stanie ten fik kontynuować.

Miejsce trzecie: Dream Angus (Życie i Czasy Sknerusa McKwacza)

Z kolei Dream Angus przypomina Jego dziedzictwo, w tym sensie, że i tu i tam kołysanka stanowi punkt wyjścia do rozważań na temat utraconych korzeni. Z tym, że o ile tam problem polegał na tym, że korzenie musiały być ukrywane ze względu na sytuację polityczną i jedynym połączeniem doktora Browna z kulturą niemiecką była kołysanka, tutaj Sknerus pamięta o Szkocji i ma kontakt z kulturą przodków, ale podczas swoich podróży po Stanach nagle staje się obcy.

A że Życie i Czasy Sknerusa McKwacza opowiadają o tym, jak Sknerus dorobił się swojej fortuny, Dream Angus pokazuje różne momenty z życia McKwacza, kiedy śpiewał tytułową kołysankę i myślał o swojej ojczyźnie. A samo zakończenie ma trochę smutne, a trochę podnoszące na duchu przesłanie odnośnie jego długiego życia.

Najbardziej dumna jestem z rozmowy jaką młody Sknerus przeprowadza ze swoim stryjem na łódce (właśnie o tym, jak można zatracić swoje korzenie w Ameryce… ale też o tym, że marzenia są za darmo, ale trzeba pracować na ich realizacje); scena, w której Sknerus dowiaduje się od jednego z duchów w Zamku McKwaczów, kim był tytułowy Śniący Angus, oraz scena, w której śpiewa kołysankę Złotce.

Miejsce drugie: Bicie zegara (Powrót do przyszłości)

Bicie zegara zaczyna się od tego, jak doktor Brown ma zawał, traci przytomność i budzi się w dziwnym świecie, gdzie co chwila pojawiają się znajome mu postaci, które jednak są wobec niego wrogie. Pojawia się też tajemniczy osobnik, Saturnin, który próbuje przekonać go do tego, że Marty McFly nigdy nie był jego przyjacielem, a uratowanie życia Klarze Clayton i założenie z nią rodziny było błędem.

I znów pojawiają się Adelina i Saturnin. Saturnin ma zresztą na czym pracować, bo nie tylko sięgnęłam do pierwszej części trylogii, ale też do gry, która ma jeden bardzo niepokojący moment. Sam doktor Brown uważa, że Saturnin i Adelina to tylko personifikacje aspektów jego osobowości, chociaż nie do końca wie, co to za aspekty.

Do tego jest to jeden z nielicznych fanfików z ich udziałem, który został zakończony, i to w sposób, jaki zawsze sobie wyobrażałam ostateczne potyczki Adeliny i Saturnina; i w zasadzie ta ostateczna potyczka jest – moim zdaniem – najlepszą sceną, już choćby dlatego, że w końcu sam doktor Brown zaczyna walczyć z Saturninem na swój sposób.

Miejsce pierwsze: Little big brother (Sherlock)

Biorąc pod uwagę moją miłość do Mycrofta Holmesa, wiadomo, że po obejrzeniu The Final Problem najbardziej emocjonalnie będę podchodzić do jego wątku (zwłaszcza że w pewnym momencie Sherlock jest zmuszony strzelić albo do brata, albo do Johna Watsona). Po jakimś czasie też zdałam sobie sprawę z tego, że w sumie po rodzinnej tragedii na Mycrofta spadła wielka odpowiedzialność i ostateczna konfrontacja z rodzicami Holmesami była trochę nie fair względem niego. Dlatego był taki okres tuż po zakończeniu Sherlocka, kiedy chciałam czytać i pisać o tym, jak tamta sytuacja z państwem Holmes i wydarzenia z The Final Problem wpłynęły na Mycrofta.

Jednym z takich fanfików był poniekąd Little big brother. Na pierwszy rzut oka może wydać się trochę jajcarski: otóż pewien cherubinek, Herbert, jest wielkim fanem Mycrofta i postanowił zamienić go w pięciolatka, aby uwolnić go od odpowiedzialności za rodzinę i państwo. Aby Mycroft wrócił do dawnej postaci, muszą zostać spełnione trzy warunki: 1. Sherlock będzie starszym bratem dłużej niż jeden dzień, 2. Rodzice Mycrofta szczerze go przeproszą, i 3. Mycroft poczuje się, jakby wszystkie jego brzemiona zostały z niego ściągnięte.

I ja wiem jak to brzmi. Jeśli coś się zaczyna od zamiany bohatera w dziecko, to można się spodziewać, że będzie śmiesznie i uroczo, i tak też miejscami jest w Little big brother… ale z drugiej strony pozostali bohaterowie – doktor Watson, Lady Smallwood, państwo Holmes… – mają okazję spojrzeć na Mycrofta od innej strony – dotąd widzieli w nim potężnego człowieka z koneksjami, który pociąga za sznurki władzy, teraz zaś jest bezbronnym dzieckiem, które trzeba chronić. Zwłaszcza dla Sherlocka Mycroft był zawsze starszym bratem, tak więc widząc go jako dziecko nagle czuje się dziwnie. Także pani Hudson, która niedawno nazwała starszego z braci Holmes gadem, wobec małego „Mike’a” jest jak kochająca babcia.

Ale wiecie dlaczego tak naprawdę Little big brother znalazł się na pierwszym miejscu tej listy? Bo to fanfik, który zawsze – ale to zawsze – sprawia, że płaczę. Jest tam mnóstwo scen, które pokazują jak tragiczną postacią jest Mycroft… jak również kilka bardzo wzruszających momentów. (Poza tym w tym fiku miałam okazję opisać Pałac Pamięci Mycrofta.)

I to było kolejne dziesięć moich najlepszych fanfików. Być może zachęciłam Was do przeczytania co poniektórych pozycji. Teraz czekam, aż ktoś zrobi kartę bingo z najpopularniejszymi wątkami i kliszami w moich fanfikach (Oscar, liczę na Ciebie!).

Leave a Reply