Krótka notka · Wakacyjne Wyzwanie

Wakacyjne Wyzwanie – krótka notka o “Dzielnej pani Brisby”

Skorpion powiedział mi, że moją towarzyszką podróży ma być pani Brisby. Oczywiście, słyszałam o niej kilka interesujących rzeczy, ale czy się dogadamy?

O, już idzie! Ale dlaczego towarzyszy jej jakiś narwany kruk? I dlaczego jest tutaj tak dużo szczurów?

Wyobraźcie sobie, że słynne arcydzieło Dona Blutha – The Secret of NIMH – chciałam obejrzeć już od kilku lat. Usłyszałam o nim pierwszy raz, kiedy Nostalgia Critic się nad nim rozwodził i byłam nim zaintrygowana. Niemniej jednak wyglądało na to, że w przeciwieństwie do takiej Amerykańskiej opowieści czy Anastazji ten film Blutha nie został przetłumaczony na polski… a przynajmniej tak mi się przez jakiś czas wydawało. Jak się po latach dowiedziałam, jest jak najbardziej polska wersja The Secret of NIMH, i to pod dwoma tytułami: Dzielna pani Brisby albo Tajemnica IZBY. Kilka miesięcy temu podjęłam nawet próbę obejrzenia tego filmu (w ramach naweniania się do pewnego projektu), ale po jakimś czasie przerwałam oglądanie. Teraz miałam okazję zrobić drugie podejście.

Ale o czym jest Dzielna pani Brisby? Otóż tytułowa bohaterka to mysz, która po śmierci męża samotnie wychowuje czwórkę dzieci. Jedno z nich – mały Tymoteusz – zapadł na zapalenie płuc, a lekarz zalecił mu nie ruszanie się z domu przez tydzień. To jednak nie w chodzi w grę, gdyż myszy, szczury oraz inne zwierzęta mieszkające w pobliżu szykują się do wielkiej przeprowadzki, aby uciec przed farmerem, w gospodarstwie którego się zadomowili i który używa coraz to nowych maszyn, aby pozbyć się szkodników. Pani Brisby zasięga rady u Wielkiego Puchacza, który poleca jej odnaleźć szczury z różanego krzewu i pomówić z niejakim Nikodemem w sprawie przeniesienia jej domu. Szczury okazują się nad wyraz inteligentne, ale też dość podejrzliwe i kłótliwe. Ponadto szczur Jenner przeciwstawia się wielkiej przeprowadzce i marzy o tym, aby obalić Nikodema.

Ten film uważa się za genialny z dwóch powodów:

Po pierwsze – główną bohaterką jest matka, a jej główną motywacją do działania jest chęć ratowania chorego dziecka. Przeważnie głównymi bohaterami w tego typu opowieściach są mężczyźni albo dzieci i młodzież, za to owdowiałe matki stoją z boku i martwią się. Pani Brisby nie jest wojowniczką ani szpiegiem, tak naprawdę przez cały film robi rzeczy, które ją przerażają, jednak brnie dalej, dla dobra swoich dzieci. W gruncie rzeczy pani Brisby jest uważana za prawdziwie odważną, właśnie dlatego, że pokonuje przeciwności dla Tymoteusza.

Po drugie – sam koncept szczurów z NIMH/PIP, które z jednej strony zyskały inteligencję za sprawą naukowych eksperymentów, a z drugiej – mają dostęp do magii, sprawia, że ich historia jest dość unikalna. Pierwsza scena filmu każe nam myśleć, że będziemy mieć do czynienia z magią. Potem wydaje się, że to będzie typowa historia o zwierzęcym społeczeństwie żyjącym tuż pod ludzkimi nogami… ale kiedy pani Brisby spotyka Nikodema, ten opowiada jej o tym, jak on, pan Brisby i inne szczury i myszy były częścią eksperymentu, który uczynił je inteligentnymi (do tego stopnia, że umiały czytać), i jak potem uciekły z PIP, aby żyć w spokoju.

Rzeczywiście te dwa elementy są najmocniejszymi stronami tej produkcji. Niemniej jednak chciałam, aby jakoś bardziej film wgryzł się w Jonatana Brisby’ego i w to, dlaczego jego żona dopiero po jego śmierci dowiedziała się, co go łączyło ze szczurami z PIP. Nikodem, Justyn, a nawet Wielki Puchacz, są wobec pani Brisby grzeczni i skłonni do pomocy właśnie ze względu na to, że jest ona wdową po Jonatanie, ale ona sama nie miała pojęcia o jego historii z PIP. I to wcale nie jest tak, że Jonatan Brisby uciekł z laboratorium i potem poszedł własną drogą – on do końca pracował ze szczurami i nawet zginął podczas wykonywania dla nich misji. Z tego, jak rozwija się historia, można wywnioskować, że pani Brisby nie była świadoma jego przeszłości i nie wiedziała nawet jak zginął.

Kolejna sprawa – mimo że szczury darzą Jonatana Brisby’ego tak wielkim szacunkiem, zaczynają interesować się jego wdową dopiero, jak ona do nich przychodzi. Nawet Nikodem, który w scenie początkowej wyraża współczucie dla niej tuż po stracie męża, nie wysyła do niej nikogo; a Sędziwy Pan daje jej lekarstwo dla Tymoteusza w zasadzie od niechcenia, zajęty jakimś ważnym wynalazkiem. Być może było to zamierzone ze strony Blutha – szczury pochłaniają ich własne spory i polityka, lada chwila mają podjąć się ważnego przedsięwzięcia, a i tak przeciwnik polityczny Nikodema, Jenner, ciągle agituje przeciwko przeprowadzce. W chwili, kiedy pani Brisby sama do nich przychodzi, jedne szczury patrzą na nią jak na intruza, inne chcą ją wykorzystać do własnych celów (jak Jenner w scenie obrad), i tylko Sędziwy Pan, Justyn i Nikodem są jej przechylni od samego początku.

Być może Bluth chciał w ten sposób pokazać, jak traktowane mogą być rodziny wielkich bohaterów, kiedy właśnie ci bohaterowie zginą… a być może wyszło to mu przez przypadek.

(Nawiasem mówiąc trochę trąci myszką (nomen omen), że szczury z PIP z niechęcią kradną prąd od farmera, ale bez najmniejszych oporów chcą otruć jego kota. Niby wiem, że to dlatego, że ten kot ich często napadał i sam zabijał, i jego śmierć jest częścią większego planu, no ale gospodarz też przecież przyczynił się do ich cierpień i to nawet bardziej, bo jego traktor naraża ich domostwa na zniszczenie.)

Na pewno jest to typowy film Dona Blutha – niby rozrywka rodzinna, niby zantropomorfizowane, urocze zwierzątka, ale jednak miejscami wizualnie jest przerażająco, bohaterowie ciągle są w niebezpieczeństwie, pełno tam istot o upiornych facjatach i świecących się, pustych oczach. Ba – w niektórych scenach widać krew i nawet sama pani Brisby w pewnym momencie kaleczy się w ramię. Chyba nawet Dzielna pani Brisby zaliczana jest dziś do najbardziej mrocznych produkcji Blutha. Ale ten reżyser akurat wyznawał zasadę, że w filmie dla dzieci możesz pokazać różne straszne rzeczy, rzucić bohatera w wir niezliczonych niebezpieczeństw, ale ostatecznie wszystko musi skończyć się dobrze. To w sumie dobra zasada, bo cały ten ból i dramat, który przeżywają bohaterowie, skutkuje potem nagrodą – bohaterowie “wywalczają sobie szczęśliwe zakończenie”, a choć ktoś po drodze ginie, dobro zwycięża. Tak jest też w tym przypadku – chcemy, aby pani Brisby się udało i aby szczury z PIP znalazły sobie nowe miejsce do życia.

Jest tam jednak comedy relief w postaci niejakiego Jeremiasza – kruka, który ciągle plącze się w sznurkach, czasem coś pomaga, ale tak ogólnie jest bezużyteczny. Jak na tego typu postać (i to w tego typu historii) nie wydawał mi się on aż tak wkurzający, jak na początku myślałam, że będzie. Nawet trochę podobały mi się zabawne rozmowy, które przeprowadza on z panią Brisby na temat obcowania z płcią przeciwną, niemniej jednak w dużej mierze był mi on obojętny, a to też niedobrze.

Ogólnie rzecz biorąc, cieszę się, że wreszcie obejrzałam ten film, aczkolwiek nie wiem, czy chciałabym obejrzeć go ponownie. Dowiedziałam się jednak, że powstał on na podstawie książki, która miała nawet kontynuacje, tak więc może kiedyś spróbuję ją znaleźć.

(Nawiasem mówiąc, kiedy ja wybierałam się w podróż z panią Brisby, Oscar musiał znosić niejakiego Sama.)

Leave a Reply