
Pierwotnie ta notka miała być listą komiksów Lucky Luke’a, które chciałabym, aby zostały zaadaptowane w formie filmowej albo serialowej, ale szybko zdałam sobie sprawę z tego, że to właśnie o przygodach Kid Lucky’ego najbardziej marzę. Postanowiłam więc poświęcić cały tekst o tym, jak to widzę.
Przy czym zdaję sobie sprawę z tego, że nie znam się na rynku animacji i nie wiem, czy ten pomysł gwarantuje sukces. To wszystko to tylko takie dywagacje z punktu widzenia fana.
Ci, co czytali moją (nieco subiektywną) listę najlepszych komiksów z Lucky Lukiem, wiedzą o czym mniej więcej jest Kid Lucky. Ba – już sam tytuł zdradza o co chodzi. Jak dotąd seria składa się z czterech albumów: dwóch pełnoprawnych przygód (Kid Lucky i Oklahoma Jim) i dwóch zbiorów krótkich historyjek o charakterze edukacyjnym (Pierwsze kroki kowboja i Niebezpieczne lasso). Oferuje ona coś w rodzaju origin story Lucky Luke’a – w Pierwszych krokach… jest (tak jakby) pokazane, skąd samotny kowboj się wziął, zaś w Kid Lucky’m mamy początek przyjaźni między Lukiem a Jolly’m. Dodajmy jeszcze, że Kid Lucky tak jakby już się pojawił w animacji, a konkretnie w jednym z późniejszych, nieprzetłumaczonych jeszcze na polski, odcinków Daltonów. Oto jak wyglądał:
A więc ja to widzę tak:
Najpierw powinny być zekranizowane albumy z krótkimi historyjkami, czyli Pierwsze kroki kowboja i Niebezpieczne lasso. Forma? Serial animowany, oczywiście. Wyobrażam sobie, że każdy odcinek opowiadałby dwie historyjki, po pięć minut każda (bo też przygody, na których serial by bazował, nie przekraczają zwykle jednej strony), z wyjątkiem pierwszego odcinka, opisującego odnalezienie Luke’a i przygarnięcie go przez Ciocię Martę, który miałby długość dwóch historyjek. A jeśli serial doczekałby się drugiego sezonu, to opowiadanie otwierające Niebezpieczne lasso też mogłoby zostać zaadaptowane jako dziesięciominutowe.

Po jakimś czasie można by wyprodukować film pełnometrażowy na podstawie pierwszego Kid Lucky’ego, ale dodać też jakąś scenę na początku, która tłumaczyłaby jak doszło do tego, że mały Luke wyruszył z jakimś randomowym staruszkiem w podróż; i scenę na końcu, która pokazywałaby powrót chłopca do Nothing Gulch i wkurzoną Ciocię Martę. Jakiś czas potem powstałby drugi film, tym razem oparty o Oklahomę Jima, ale zamiast robić kolejną przygodę z Old Timerem (który w oryginale posyła Luke’a do szkoły w jakimś przypadkowym mieście, gdzie chłopiec spotyka małych Daltonów i tytułowego Jima), można by to osadzić w Nothing Gulch i pokazać, że to Ciocia Marta nalega na to, aby Luke poszedł do szkoły. A tymczasem do miasteczka sprowadza się bandyta Oklahoma Jim i nowa rodzina – para z czwórką synów. Tylko niech ci mali Daltonowie wyglądają tak:
A nie tak:
(I pięknie, teraz mam pomysł na fanfika, gdzie kilkuletni Daltonowie wraz z rodzicami przybywają, aby okraść bank w Nothing Gulch i ich ojciec ma bardzo skomplikowany plan, który zakłada udział wszystkich jego pociech.)
Tak czy inaczej, jest potencjał na fajny serial o samotnym kowboju. Skoro powstała seria o Rin Tin Canie, który jest jedną z najgorszych postaci w całym Lucky Luke’u; i o Daltonach uciekających z więzienia, to czemu nie zrobić czegoś o Kid Lucky’m?