Fandomy Po Latach · Ze wspomnień fana

Fandomy Po Latach – Ze wspomnień fana: Axis Powers Hetalia

Uwaga! Tekst jest o personifikacjach krajów i może podejmować tematy polityczne.

W listopadzie chciałam przygotować Ze wspomnień fana… o Axis Powers Hetalii. Przez te dziesięć lat nosiłam się z napisaniem tego tekstu, i jakoś tak zawsze wyobrażałam sobie, że Ze wspomnień fana… o Hetalii powinien powstać na Dzień Niepodległości, najlepiej właśnie na dziesiątą rocznicę bloga (bo w pewnym momencie pisałam do tego fandomu głównie o Polsce). Ostatecznie jednak tegoroczny patriotyczny tekst był o czymś zupełnie innym. A i kiedy zaczęłam ten miesiąc, trochę trudno było mi się wziąć za Hetalię, która jest, no cóż, dość specyficznym tworem i niektóre rzeczy związane z Rosją i jego sistrami, czy drugą wojną światową czyta mi się teraz o wiele trudniej.

Niemniej jednak przeczytałam trzy tomy, które swego czasu kupiłam, obejrzałam pierwsze anime i przypomniałam sobie jaki to swego czasu był sympatyczny fandom. Bo też choć sama manga może nie wydawać się bardzo interesująca (ot, krótkie historyjki o personifikacjach krajów), o tyle to, co robił z tymi postaciami fandom, było nieraz fascynujące.

Pierwszy raz dowiedziałam się, że jest coś takiego jak Axis Powers Hetalia, kiedy miałam jeszcze kanał na YouTubie, na którym regularnie wstawiałam AMVki do Fullmetal Alchemist i One Piece’a (o ironio, to właśnie przez Hetalię mi go potem skasowali, ale nie uprzedzajmy faktów). Pewna fanka napisała do mnie w prywatnej wiadomości: „Hej, słyszałaś o Hetalii? To manga o personifikacjach krajów! Jest tam nawet Polska!”, i wysłała mi linka do strony HetaliaSenpuu, gdzie oryginalne stripy były przetłumaczone na polski.

Na początku nie byłam za bardzo przekonana do samego pomysłu (wydawał mi się trochę dziwny), ale po przeczytaniu kilku stripów się wciągnęłam, po części dlatego, że choć pierwsze historyjki dzieją się w czasach pierwszej i drugiej wojny światowej (jest to w zasadzie opowieść o tym, jak Niemcy, Włochy i Japonia się poznają i tworzą Oś), o tyle następne obejmowały starsze dzieje (jak Włochy pod panowaniem Habsburgów), czy ciekawostki kulturowe (jak to, w jaki sposób zetknięcie z Zachodem w epoce Meiji wpłynęło na Japonię) i historyczne (o tym, że Szwajcaria pomogła Lichtensteinowi w okresie Wielkiego Kryzysu).

Tym, co jednak sprawiło, że polubiłam Hetalię, były postacie i relacje między nimi. Dziwna przyjaźń między poważnym Niemcami a nieco nieporadnym Włochami Północnymi; Hiszpania próbujący zmusić Włochy Południowe do tego, aby dla niego pracował, ale ostatecznie traktujący go jak młodszego braciszka; skonsternowany działaniami zachodnich państw Japonia, który zachowuje się miejscami jak staruszek; Anglia, Francja i Ameryka zawsze się ze sobą sprzeczający podczas posiedzeń aliantów; Sealandia próbujący stać się prawdziwym państwem… W gruncie rzeczy wszystko sprowadzało się do tego, czy czytelnik był w stanie kupić te postaci.

I wiecie, to też nie jest tak do końca prawda, że osobowości poszczególnych krajów związane są z narodowymi stereotypami. Niektóre z nich może trochę (państwa Osi, Francja czy Anglia to najlepsze przykłady), ale inne oparte są o to, jak dany kraj zachowuje się na arenie międzynarodowej (Szwajcaria czy Rosja), a jeszcze inne – o autorskie wymysły twórcy (i tutaj mamy Polskę, który jest nieśmiały przy pierwszym spotkaniu, ale po bliższym poznaniu zaczyna być nadzwyczaj śmiały). W ogóle jedna z najciekawszych rzeczy, tak w stripach, jak i w późniejszej mandze, to profile postaci, które krótko i  zwięźle opowiadają o charakterach poszczególnych krajów i ich relacjach z innymi.

W dużej mierze tym, co sprawiło, że Hetalia stała się takim fenomenem, było to, że postaci dało się lubić i były one tak wyraziste. Po jakimś czasie właściwie łatwo było mieć kilku ulubieńców. Nawet głównego bohatera dało się polubić – Włochy Północne może i jest mazgajem i do tego bezużytecznym na polu walki, ale jest w nim coś (zwłaszcza kiedy wchodzi w interakcje z innymi krajami), co sprawia, że może wydać się uroczy i sympatyczny. Poza tym sekcja Tycitalia pokazuje jego dzieciństwo i to, jak doszło do tego, że jest taki, a nie inny, i to też przyczynia się do ogólnej sympatii czytelników/widzów.

Warto też nadmienić, że o ile teoretycznie głównym bohaterem był tytułowy nieporadny Włochy, o tyle później bohaterami były inne państwa, i zdarzało się, że kraj będący protagonistą w jednej historii, w innej był antagonistą. Nie było tam powiedziane, że jakiś kraj jest jednoznacznie zły, czy jednoznacznie dobry – wszystkie miały swoje bardziej lub mniej szlachetne momenty. Trochę jak w prawdziwym życiu.

Przez dłuższy czas ja, tak jak pewnie wielu fanów Hetalii, kiedy słuchałam o innych krajach, mimowolnie wyobrażałam sobie ich hetaliowe wersje. Sam Hiramuya, jak pisał o sytuacjach historycznych, starał się zachować raczej lekki ton (choć były wyjątki, o których pisałam tutaj). W niektórych sytuacjach ta lekkość się sprawdzała, ale w innych było nieco gorzej i przedstawiciele pojedynczych krajów mogli uznać to za obraźliwe, ze zrozumiałych powodów. Na przykład, ja przez długi czas miałam problem z oglądaniem Polski w Hetalii, bo podczas jego rozmowy z Anglią i Francją w sprawie przygotowań do wojny z Niemcami, został pokazany jako kompletnie nierozumiejący, co się dzieje. (Ale to jeszcze nic! Polski tłumacz był niezadowolony z tego, jak w Hetalii przedstawiono bitwę pod Grunwaldem i zażartował sobie nawet, że opowiadający o niej Finlandia musiał widzieć wszystko z bardzo wysokich krzaków!) Z drugiej strony widziałam też Polaków, którym taki hetaliowy Polska się podobał, po części dlatego, że nie przedstawiał sobą typowego zachodniego stereotypu Polaka, a po części dlatego, że miał kilka bardzo zabawnych scen (moja ulubiona to ta, kiedy Polska i Litwa oblegają Malbork i przypominają sobie nagle, że jest jesień i trzeba plony zebrać).

I wiecie, musi istnieć jakieś internetowe prawo matematyczne, które głosi, że poziom angstu w fandomie jest wprost proporcjonalny do tego, jak lekki ton ma materiał źródłowy. Poprzez postacie z Hetalii można było wyrazić pewne rzeczy związane z kulturą, historią czy bieżącymi wydarzeniami na świecie. Pamiętam, na przykład, fanart pod tytułem Marsz na Rzym – ponieważ odnosił się do marszu włoskich faszystów na stolicę, zazwyczaj wesoły Włochy Północne wygląda tam naprawdę demonicznie. Kiedy indziej ktoś napisał fanfika o tym, jak Korea Południowa radzi sobie po samobójstwie swojego premiera i przypomina sobie o tym, co przeżył podczas drugiej wojny światowej i po niej; i kiedy tak czytałam tego fika, to pomyślałam sobie, że Korea i Polska miały trochę podobną historię – tak samo jak Polska, Korea po wojnie została właściwie pozostawiona bez pomocy, podczas gdy jej największy oprawca, Japonia, otrzymał pomoc od aliantów.

Nie minęło dużo czasu i sama zaczęłam pisać fanfiki do tego fandomu. Pierwszy z nich nosił tytuł Rosja na terapii. Rosja jest dość ciekawą postacią – trochę upiornym, ale też ze smutną przeszłością, która leży u źródeł jego problemów z psychiką. W zasadzie jedna z niewielu bardziej poważnych historii w Hetalii opowiadała o tym, jak Rosja widzi za oknem wściekły tłum, nie rozumiejąc do końca, dlaczego ci ludzie są niezadowoleni i w końcu otwierając do nich ogień (ku przerażeniu przyglądającego się temu Litwy). Biorąc różne informacje na temat historii Rosji i na temat tego, jak jej personifikacja zachowuje się w samych stripach, napisałam Rosję na terapii jako właśnie takie studium postaci. Pomysł był taki, że inne kraje wysyłają Rosję na przymusową terapię, którą prowadzi Austria (z racji tego, że Freud był Austriakiem).

Potem zaczęłam pisać coś nieco dłuższego i bardziej ambitnego – Włochy was uratuje. W tym fanfiku zresztą zadebiutował mój OC, Saturnin, który wtedy nazywany był Tajemniczym Wrogiem. To właśnie we Włochy was uratuje pojawiły się podstawowe założenia tej postaci – że to demon żywiący się bólem i zdradą, i że jest pewien szczególny sposób, aby go pokonać. Rolę Adeliny, która zwykle wyjaśnia wszystkim, kim jest Saturnin, i daje niejasne odpowiedzi, jak go pokonać, pełni zaś duch Starożytnego Rzymu. Ale o ile obecnie wolę, aby mój demon działał bardziej subtelnie, zasiewając w postaciach kanonicznych ziarna zwątpienia, o tyle w swoim debiucie był bardziej bezpośredni i w zasadzie torturował Niemcy i Japonię. Do tego miał do dyspozycji całą fortecę i bezimiennych strażników. Trochę to wynika również z tego, że wtedy jeszcze nie miałam Saturnina tak dobrze przemyślanego, jak teraz.

W przypadku Włochy was uratuje zresztą zrobiłam coś, czego wcześniej raczej nie robiłam, a mianowicie – na bieżąco tłumaczyłam go z angielskiego na polski. Bo widzicie, o ile pierwsze fanfiki po angielsku czytałam, będąc w fandomie One Piece’a, o tyle pierwsze pisane przeze mnie fanowskie opowiadania w obcym języku były do Hetalii. W zasadzie do dzisiaj przeważająca ilość moich prac na fanfiction.net jest właśnie do tego fandomu, chociaż, nie oszukujmy się, czytanie ich po latach sprawia pewną trudność. Składnia jest dziwna, interpunkcja też, a do tego w niektórych miejscach używam słów, które mają znaczenie inne od zamierzonego w danym zdaniu. W dużej mierze wynika to z tego, że pisząc je, myślałam „po polsku”, ale po latach, kiedy mam już wprawę w czytaniu i pisaniu po angielsku, pewnie napisałabym je nieco inaczej (i nawet zastanawiam się ostatnio, czy ich nie zredagować i przesłać na Archive of Our Own). Niektóre moje fanfiki z tamtego okresu fabularnie też nie są zbyt porywające.

Tak czy inaczej, patrząc na moje fiki można zauważyć, że na początku głównie interesowała mnie przyjaźń między Niemcami i Włochami Północnymi (o czym mogą świadczyć również Białe flagi). Potem polubiłam bardziej Hiszpanię i jego relacje z Włochami Południowymi, które ja bym zakwalifikowała jako takie ojcowsko-synowskie albo takie relacje między starszym i młodszym bratem. I w zasadzie wiele z moich najlepszych fików jest właśnie o Hiszpanii (Hiszpańska kołysanka, obie części Guerniki, ale też Gloomy Sunday, który uplasował się na tej liście). W końcu zaczęłam też pisać o innych krajach, aż w końcu nagle doszło do takiej sytuacji, gdzie ponieważ w fanfiku skupiałam się na postaci, która do tej pory średnio mnie obchodziła, teraz miałam okazję uzyskać większy wgląd i docenić ją bardziej.

Fanfik, o który mi chodzi, nosił nazwę Forgiveness i opowiadał o polsko-niemieckim pojednaniu. Chciałam pokazać drogę, która Polska i Niemcy przeszli po drugiej wojnie światowej – od wrogów do sojuszników; i o tym, jak w zasadzie wybaczenie działa. Z jednej strony pokazałam momenty, kiedy Niemcy podejmował próby naprawienia krzywd i nawiązania dialogu; a z drugiej – jak Polska się na to otwierał. Przy czym fik kończy się w momencie, kiedy Polska wchodzi do NATO i Niemcy oferuje, że go przeszkoli, tak więc na raczej bardzo pozytywnej nucie, ale od tego czasu zdarzyły się różne rzeczy, które te relacje nieco skomplikowały.

Tak więc Forgiveness sprawiło, że zaczęłam częściej pisać Polskę. Niektóre rzeczy były bardziej poważne (jak On the Way to my Queen, gdzie Polska wybrał się z innymi krajami na pielgrzymkę; albo dwa fanfiki o Dniu Niepodległości), inne lżejsze (jak Polish rule against that American dick, gdzie właściwie Polska mścił się za lata złego traktowania przez Amerykę). Z czasem Polska z moich fanfików zyskał własny charakter, który przypadł wielu ludziom do gustu – to był nadal Polska mówiący jak licealistka i mający pewne cechy, które dał mu Hiramuya, ale miał też momenty poważniejsze.

A już kiedy doszło do katastrofy smoleńskiej i – oczywiście – zaczęły powstawać pierwsze fiki o tym jak Polska ją przeżywa (często w sposób, który wydawał się aż nazbyt patetyczny, zwłaszcza biorąc pod uwagę stosunek Polaków do prezydenta), doszłam do wniosku, że to ja, jako Polka, powinnam właśnie pokazać jak naród polski odbiera tę sytuację i jak ją przeżywa. Tak właśnie powstało Trigger point, które dzieje się w okresie od katastrofy smoleńskiej aż do pogrzebu prezydenta. Później (czasem nawet całe lata po katastrofie) wiele razy dostawałam komentarze od Polaków, którzy uważali tego fanfika za jeden z najlepszych o tej tematyce. (Z przykrością też muszę stwierdzić, że rzeczy, które przewidywałam w tym fiku, rzeczywiście się stały.)

Powróćmy teraz do samej Hetalii. Akurat jakiś czas po moim dołączeniu do fandomu już zaczęto przygotowywać animcową adaptację oficjalnej mangi. Kilka miesięcy później mogliśmy obejrzeć pierwszy odcinek. Anime było o tyle proste, że każdy odcinek trwał pięć minut i miał dwa segmenty – jeden „zwyczajny”, zawierający standardowe przygody krajów w różnych epokach; i jeden opowiadający o Tycitalii.

Anime miało też bardzo wesołą i chwytliwą piosenkę Marukaite Chikiyuu (Rysuj kółko, to Ziemia), którą na początku śpiewał tylko Włochy Północne, ale potem zaczęły wychodzi również inne wersje – Niemiec, Japonii, Francji, Anglii, w pewnym momencie nawet Sealandii, Litwy i Polski; a wiele z nich miało własny, zabarwiony kulturą danego kraju klimat (na przykład bardzo lubię wersję Anglii z elementami rockowymi i z dudami; oraz wersję Hiszpanii z gitarą i kastanietami). I wiecie, to w zasadzie radosna piosenka o tym, jaki to świat jest piękny i kolorowy; dlatego z czasem fani robili własne wykonania Marukaite Chikiyuu – w ojczystych językach i z narodowymi potrawami w miejscu oryginalnej pasty. No i w końcu doszło do tego, że ludzie robili wielojęzykowe kompilacje łączące ze sobą wszystkie te fanowskie wykonania. (Tu zaś jest moja ulubiona kompilacja, którą lubię sobie puszczać od czasu do czasu.)

Ponieważ w tamtych czasach miałam kanał na YouTubie, gdzie wstawiałam swoje różne AMVki, nie minęło zbyt wiele czasu, a zaczęłam robić również różne widea o Hetalii. Pamiętam, że do jednego wykorzystałam Trzej przyjaciele z boiska (było o Włochach, Niemcach i Japonii), a w innym Animal I Have Become. Niestety firma robiąca anime dała mi za nie strike’i i po którymś z kolei wideo, kanał został usunięty przez YouTube’a (więcej – poboczny kanał, który był dołączony do tego samego konta na gmailu, a na który do tej pory rzadko wchodziłam, również został usunięty). Przez bardzo długi czas nie zakładałam nowego kanału; korzystałam tylko z obecnego konta, aby oglądać i subskrybować innych. Dopiero po założeniu bloga przyszło mi do głowy, aby znów robić jakieś filmiki.

Dotychczas jedyne tomy Axis Powers Hetalii, jakie posiadam.

Jednocześnie, kiedy szykowano się do premiery anime, w Polsce wyszedł pierwszy tom mangi i nie omieszkałam go sobie kupić. Jakiś czas potem kupiłam sobie drugi tom, ale później moje zainteresowanie Hetalią powoli zaczęło słabnąć. Po części dlatego, że wciągałam się już w inne fandomy, a po części dlatego, że zaczynałam już widzieć pewne niefortunne implikacje w samej Hetalii. Już kiedy pojawił się angielski dubbing do anime i ogłoszono, że ma powstać film, powoli zaczęłam odchodzić od tej serii (chociaż początkowa scena z konferencji po angielsku nawet mi się podobała) i w zasadzie ostatnia rzecz, jaką zrobiłam, będąc w tym fandomie, było kupno trzeciego tomu mangi.

Później, w przeciągu tych dziesięciu lat, od czasu do czasu sprawdzałam, co się dzieje z Hetalią. Widziałam, że pojawiła się nowa seria mangi – Hetalia World Stars – i że powstały kolejne sezony anime. Znam też kilka osób na tumblrze, którzy czasem coś z Hetalią wstawiali, i wtedy nawet miewałam ochotę powrócić do tego fandomu – przeczytać pozostałe tomy mangi, nadrobić anime itd. Ale akurat na to pierwsze jest już za późno (tych tomów Axis Powers Hetalia, które mnie interesują, już nie ma w sprzedaży po polsku), a co do tego drugiego, to się jeszcze waham.

Jest jednak pewna pozytywna rzecz, którą pamiętam z tego fandomu i za którą zawsze będę wdzięczna. Hetalia sprawiła, że przez jakiś czas świat wydawał się piękny, kolorowy i radosny. Przyświecała jej idea, że narody są różne, mają ciekawą historię i choć niektóre różnice mogą wydawać się dla nas dziwne, poznawanie innych kultur może być fajne i interesujące (i tak jak mówiłam wcześniej – fani wykorzystywali fanfiki i fanarty do wyrażania swojej kultury czy nawet opowiadania o swojej historii). Tak więc nawet jeśli nie palę się, aby wrócić do tego fandomu, to mimo wszystko wspominam go bardzo dobrze.

Pozostał nam jeszcze jeden miesiąc w ramach Fandomów Po Latach. A że przypada on na okres bożonarodzeniowy, warto przygotować na niego coś specjalnego. Tak więc do widzenia w grudniu!

Leave a Reply