[Uwaga. Tekst zawiera nawiązania do odcinka Twilight of Gods.]
Ugłaskać Thota
Narrator: Góra Olimp, siedziba greckich bogów. Miejsce decyzji o wielkiej wadze…
– I co robimy, stary? – zapytał kompana Hefajstos.
Dionizos przyglądał się przez dłuższy czas sytuacji. To był naprawdę ciężki orzech do zgryzienia. Musiał wybrać mądrze. Od jego decyzji zależało nawet więcej niż równowaga we wszechświecie. Toteż myślał intensywnie przez dłuższy czas, aż w końcu, rozważywszy wszystkie alternatywy, westchnął głęboko i oznajmił:
– Dobra, niech stracę.
Wyciągnął rękę w stronę naczynia z winem.
– Tym razem bierzemy chilijskie. Smakuje jakby chrzcili je Styksem, ale nie mam po nim kaca.
Narrator: Miejsce, w którym rozgrywają się rodzinne dramaty…
– A właśnie, że ja mam rację! – wykrzyczał Ares.
– Dobrze wiesz, że ja, tłumoku! – odkrzyknęła Atena.
– Dajcie spokój! – wrzasnęła Hera. – Kogo, do jasnej cholery, obchodzi które z was wygrało ostatnio w bierki?!
Narrator: Miejsce, w którym bogowie zajmują się bardzo ważnymi sprawami…
Hermes podleciał do Zeusa z wielką skrzynką. Po chwili położył ją przed tronem, a na twarzy króla bogów pojawił się szeroki uśmiech nadziei, i Zeus pochylił się nad przesyłką.
– Czy to jest to o czym myślę? – spytał, spoglądając na swojego posłańca.
– Jak najbardziej, szefie – odparł Hermes i pstryknął palcami.
Skrzynka sama się otworzyła, a dochodząca z niej biała łuna oświetliła twarz Zeusa, który wyciągnął z niej dwa modele greckich statków.
– Tak, teraz basenowe bitwy morskie z Posejdonem będą o wiele fajniejsze!
Narrator: Jednakże tego dnia miało to być również miejsce pewnego wydarzenia. Nie uprzedzajmy jednak wypadków.
Hermes podleciał do wciąż zajętego zabawą stateczkami szefa. Odchrząknął raz, aby zwrócić na siebie jego uwagę. Podziałało. Zeus natychmiast się zreflektował, odłożył modele i popatrzył na posłańca niepewnym wzrokiem. Hermes wyciągnął z okrągłego koszyka na plecach długi na pół metra papirus.
– Możemy przejść do planów na imprezę, szefie?
– Oczywiście – odrzekł Zeus i spoczął znów na swoim tronie. – Czy wszystko już gotowe?
Hermes spojrzał na papirus. Tymczasem z koszyka wychynęła główka Hermafrodyta. Jego ojciec jednak wydawał się nie zwracać na niego uwagi, tylko zajmować się listą.
– Zobaczmy – powiedział do siebie i do Zeusa. – Jedzenie? Jest. – Zaznaczył to piórem na papirusie. – Muzyka? Jest.
Hermafrodyt zaczął się wiercić i gaworzyć, ale Hermes tylko zerknął na niego z uśmiechem i kontynuował pracę.
– Napoje? Są. Plansza do Twistera?
Nagle Hermafrodyt złapał ojca za włosy i pociągnął je śmiejąc się uroczo. Hermes zamilkł na moment. Najpierw jego oczy spojrzały na chłopca, potem przeniosły się na Zeusa, by znów spocząć na Hermafrodycie. Hermes uśmiechnął się do szefa nerwowo i powiedział:
– Szef wybaczy na chwilę…
Pstryknął i lista w jego rękach zniknęła. Następnie wyciągnął Hermafrodyta z koszyka, obrócił go twarzą do siebie i popatrzył mu w oczy.
– Co ci mówiłem o przeszkadzaniu tatusiowi w pracy?
Hermafrodyt tylko zaśmiał się znów, wyciągając rączki w stronę ojca. Hermes najpierw westchnął ciężko, ale zaraz potem uśmiechnął się, posadził malca na jednej ręce, a palcem drugiej pokiwał przed oczami syna.
– Zrób to jeszcze raz, a zostawię cię u cioci Ateny. Chyba nie chcesz spędzić całego dnia na rozwiązywaniu zadań matematycznych?
Hermafrodyt nagle posmutniał i pokręcił powoli głową. Hermes włożył go z powrotem do koszyka i znów zmaterializował w swoich rękach listę. Już miał wrócić do pracy, kiedy nagle zobaczył melancholijny wyraz twarzy Zeusa. W oczach króla Olimpu tliła się tęsknota. Posłaniec bogów natychmiast pojął, skąd się wzięła. Będąc świadkiem sceny między ojcem a synem, Zeusowi musiało przyjść na myśl wspomnienie jego własnego syna w wieku niemowlęcym; syna, który został mu odebrany, którego bezskutecznie szukał i którego odzyskał dopiero niedawno.
– Przepraszam, szefie, nie chciałem…
– Nic się nie stało – odpowiedział Zeus, rozpromieniając się. – Czytaj dalej.
– Wygląda na to – Hermes spojrzał z góry na dół na listę, po czym wyrzucił ją i wykrzyknął: – że wszystko jest gotowe na naszą międzypanteonową imprezę!
Melpomena: Widzicie, grecki Panteon może i rządzi w Helladzie, ale w innych krajach ludzie wierzą w innych bogów. Raz na jakiś czas, w ramach ocieplania relacji między jednymi bogami a drugimi, Zeus zaprasza inne Panteony na imprezę.
Kalliope: Oczywiście, wszyscy bogowie na ziemi nie zmieściliby się na Olimpie, obojętnie jak bardzo zostałby rozbudowany, toteż Zeus musi mocno ograniczać listę gości do bóstw z kilku rejonów. Tym razem zaprosił tylko bogów skandynawskich i egipskich.
Narrator: Nasz bohater oczekuje ze zniecierpliwieniem przyjścia dwóch gości. Hermoda, boskiego posłańca Odyna, i Thota, egipskiego boga-ibisa, twórcę prawa, pisma, arytmetyki, geometrii i kalendarza.
Kalliope: Hermes, Thot i Hermod prawie zawsze trzymają się razem na każdej imprezie.
Melpomena: Są jak Mojry, tylko mniej ponurzy.
Kalliope: I nie mają do podziału jednego oka.
Narrator: W każdym razie…
Powoli zaczęli przybywać goście. Hermes stał przy bramie i sprawdzał, czy przychodzący na imprezę bogowie figurują na liście. Właśnie stanęła przed nim wysoka, ruda kocica z ludzkimi rękami i nogami, ubrana w tradycyjną, egipską kreację. Bez słowa ją wpuścił.
– A nie zapytasz jak mam na imię?
– Przecież i tak wiem, Bastet, dziecino. Czuj się jak u siebie w domu.
Bastet przeszła przez bramę, ale zatrzymała się nagle i odwróciła do Hermesa.
– A właśnie. Unikaj Thota. Jest wkurzony.
– Za co? – zdziwił się Hermes.
– Tak właściwie to nie wiem. Jest wkurzony i tyle.
Hermes przez moment wodził wzrokiem za odchodzącą kocią boginią, a potem powrócił do swoich obowiązków. I zaraz uśmiechnął się na widok lewitującego w powietrzu niebieskoskórego chudzielca. Obaj byli do siebie łudząco podobni, wyjąwszy typowo północny strój przybysza, jego długi warkocz i „większy zarost”, jak wyraził się raz Phil, który miał okazję spotkać hermesopodobnego Wikinga.
Obaj bogowie wpadli sobie w ramiona, a potem popatrzyli na siebie z szerokimi uśmiechami.
– Hermod, dziecino, kope lat! – zawołał Hermes. – Co u ciebie?
– Nie narzekam. – Nagle nachylił się bardziej ku kompanowi i szepnął: – Udało mi się poderwać jedną Walkirię. – Oddalił się i zapytał głośno: – A jak u ciebie?
Hermes już miał odpowiedzieć, kiedy Hermafrodyt wystawił główkę z koszyka i pomachał rączką do przybysza. Hermod podniósł brwi ze zdumienia, a potem przeniósł wzrok na Hermesa, który wzruszył ramionami i wyciągnął malca z koszyka.
– To mój syn, Hermafrodyt. Powinienem go zostawić z Hestią albo Demeter, ale były zajęte cateringiem.
– Mnie ten mały nie przeszkadza. Nawet jest bardzo słodki. Mogę się nim na chwilkę zająć, póki masz tu ślęczeć.
– Niezgorszy pomysł – stwierdził Hermes, po czym zwrócił się do Hermafrodyta: – Teraz, kochanie, pójdziesz na chwilkę do wujka Hermoda. Nie masz się czego bać, wujek Hermod może i jest barbarzyńcą, ale cywilizowanym.
Podał chłopca Hermodowi, który się do niego uśmiechnął, stanął z boku i zaczął robić zabawne miny. Podczas gdy on bawił Hermafrodyta, Hermes kontynuował swoją pracę. Przez bramę przeszedł korowód bogów różnych kształtów i rozmiarów. Każdy z nich ubrany odświętnie w ubrania charakterystyczne dla swojego miejsca zamieszkania. Tak więc Skandynawowie mieli na sobie skóry i długie płaszcze z ozdobnymi spinkami, a także hełmy z powyginanymi rogami. Tymczasem panteon egipski odziany był w lekkie złote i białe szaty. Mężczyźni nawet występowali z gołymi klatami, ozdobionymi jedynie napierśnikami.
Niebawem u bramy Olimpu stanął chuderlawy mężczyzna o głowie ibisa. Na jego długim, zakrzywionym dziobie znajdowały się małe binokle, a ubranie stanowiła biała tunika przepasana złotym paskiem. Na widok gościa Hermes się uśmiechnął.
– Cześć, Thot, jak tam życie?!
Bóg-ibis zmierzył Hermesa chłodnym spojrzeniem i tylko nachylił się nad jego uchem i szepnął coś o tym, że policzą się potem. Następnie z wyrazem pogardy minął obu mężczyzn. Greckie i nordyckie bóstwo spojrzały po sobie ze zdziwieniem, po czym Hermesowi przypomniała się przestroga Bastet.
– Ty, co mu się stało? – spytał Hermod.
– Bastet twierdzi, że się wkurzył, ale nie wyjaśniła mi dlaczego.
– Będziemy musieli sprawdzić o co chodzi.
Niebawem obecni byli już wszyscy goście, więc Hermes wraz z synem i Hermodem mogli dołączyć do przyjęcia. Ra, Zeus i Odyn na przemian wywoływali małe grzmoty, upały i śnieżyce, rozmawiając przy tym o różnych sprawach, podczas gdy kilka metrów dalej Hera, Izyda i Frigg zajmowały się typowo kobiecymi pogawędkami. Atena, Walkirie i Sachmet postanowiły poznęcać się nad Aresem i co chwila wyzywały go na pojedynki, które i tak wygrywały. Tymczasem Posejdon i Sobek grali w bitwę morską, Dionizos i Frey nalewali wszystkim wina, Apollo grał na lirze, czasem przy akompaniamencie Hathor, Freyi i Muz; a Thor i Hefajstos siłowali się na ręce.
Hades stał z boku, niezbyt zadowolony z tego jak ta impreza się rozwija. Po chwili stanął przy nim Set i zagadnął boga podziemi:
– Cześć, stary. Ty też się nudzisz?
– Tak – stwierdził Hades i spojrzał na kompana. – Twój brat jest strasznie sztywny.
– No ba! A czego się spodziewałeś po pierwszej na świecie mumii? Bandaże go tak uwierają, że nie jest w stanie zrozumieć żadnego żartu.
– Próbowałem też zagadać do Hel. Z nią to bym sobie poeksplorował Podziemny Świat. Niestety wieje z niej jeszcze większy chłód niż od twojego zmumifikowanego braciszka.
– Wiesz jakie są Skandynawki. – Nagle na twarzy Seta pojawił się zadziorny uśmieszek. – Chociaż rzeczywiście Hel jest ostra.
– Hej, chłopaki, mówicie o mojej córce.
Pomiędzy Hadesem i Setem stanął Loki i zmierzył obu chłodnym wzrokiem. Setowi i Hadesowi nagle zrobiło się głupio i zaczęli go ugłaskiwać. Pierwszy odezwał się grecki bóg:
– Nie gniewaj się, Loki.
– Właściwie to my tu podziwiamy dzieło Matki Natury. Powinieneś się cieszyć, że twoja córka wygląda tak oszałamiająco mimo tak marnego etatu.
– Poza tym nigdy byśmy jej nie skrzywdzili. Wręcz odnoszę wrażenie, że ona skrzywdziłaby nas.
Twarz Lokiego złagodniała. Przez chwilę trzej nielubiani i znani ze swego wrednego charakterku bogowie milczeli, a potem Hades postanowił przerwać ciszę:
– Wiesz, Set, ja cię podziwiam za ten numer z poćwiartowaniem Ozyrysa. Naprawdę genialny pomysł.
– Och, dziękuję za uznanie. – Set uśmiechnął się i lekko ukłonił. – Twoje prace wywarły na mnie wielki wpływ. Zawsze byłeś dla mnie niedoścignionym wzorem perfidii.
– Poczekajcie tylko aż rozpętam Ragnarok – powiedział Loki. – Chętnie was potem zaproszę na after party.
– Trzymamy cię za słowo, stary – odparł Set.
Hermes spędził część przyjęcia z Izydą, Frigg i Herą, która go zresztą do siebie przywołała, aby wszystkie trzy boginie małżeństwa i rodziny mogły się trochę porozpływać nad słodkością Hermafrodyta. Potem jednak zauważył stojącego przy szwedzkim stole Thota i postanowił do niego pójść.
– Szefowo, może się pani zająć na chwilę Hermafrodytem? – zwrócił się do Hery, podając jej dziecko. – Muszę coś załatwić.
– Oczywiście. – Małżonka Zeusa odebrała od posłańca bogów chłopca i od razu zaczęła łaskotać maleństwo po brzuszku.
Tymczasem Hermes ruszył w stronę Thota, który natychmiast został obsłużony przez Dionizosa i właśnie zajadał jakąś grecką sałatkę. Hermes zaskoczył go, wylatując znienacka z pobliskiej chmury i wołając przy tym radośnie:
– Cześć, Thot! Jak leci?!
Bóg-ibis prawie upuścił miskę z sałatką, ale w porę ją złapał. Posłał wiszącemu w powietrzu Hermesowi gniewne spojrzenie, po czym postawił miskę na stole, wycelował w niego palec i oświadczył:
– Nie gadam z tobą! Spadaj, bo wyrwę ci serce i je zważę. A potem rzucę je na pożarcie Ammitowi.
– Hej. – Hermes podleciał bliżej i wylądował na ziemi. – O co ci właściwie chodzi?
– O Fajdrosa – odparł krótko Thot i odwrócił się tyłem do Hermesa.
– Fajdrosa? Tego mówcę?
– Właściwie to o Sokratesa.
– Sokrates… Fajdros… – Hermes się zamyślił, ale po chwili pstryknął palcami, doznawszy iluminacji. – Aaa! Tobie chodzi o dialog Platona Fajdros! Ale nadal nie rozumiem o co się tak wściekasz.
– Ach tak?! – krzyknął Tot, zwracając na siebie uwagę reszty bogów. – To ja ci zaraz pokażę!
Pstryknął palcami i w jego rękach pojawił się długi zwój. Zaczął go czytać z góry na dół, najpewniej szukając jakiegoś konkretnego fragmentu. W końcu wykrzyknął z triumfem: „Acha!”, odchrząknął i przeczytał:
– Otóż kiedy doszli do liter, powiedział Teut do Tamuza: Królu, ta nauka uczyni Egipcjan mądrzejszymi i sprawniejszymi w pamiętaniu; wynalazek ten jest lekarstwem na pamięć i mądrość. A ten mu na to: Teucie, mistrzu najdoskonalszy… Tu pominę i przejdę do rzeczy: Ty jesteś ojcem liter; zatem przez dobre serce dla nich przypisałeś im wartość wprost przeciwną tej, którą one posiadają naprawdę. Ten wynalazek niepamięć w duszach ludzkich posieje, bo człowiek, który się tego wyuczy przestanie ćwiczyć pamięć; zaufa pismu i będzie sobie przypominał wszystko z zewnątrz, ze znaków obcych jego istocie, a nie z własnego wnętrza, z siebie samego. Więc to nie jest lekarstwo na pamięć, tylko środek do przypominania sobie. Uczniom swoim dasz tylko pozór mądrości, a nie mądrość prawdziwą. Posiędą bowiem wielkie oczytanie bez nauki i będzie się im zdawało, że wiele umieją, a po większej części nie będą umieli nic i tylko obcować z nimi będzie trudno; to będą mędrcy z pozoru, a nie ludzie mądrzy naprawdę…
Skończył czytać i popatrzył na Hermesa chłodno.
– I co mi teraz odpowiesz na taką obrazę, hę? Ten facet insynuuje, że ja i mój wynalazek jesteśmy głupi!
– Wybacz, stary, ale nadal nie jarzę dlaczego masz o to pretensję akurat do mnie.
– Kto wynalazł greckie pismo?! Ty! Ja jestem szanowanym i poważnym bogiem, a ty, wynalazca greckiego alfabetu, jesteś niepoważny, nie mówiąc już o tym komu patronujesz!
Hermes poczuł jak wzbiera w nim złość i ochota, aby mu to i owo wygarnąć. Jednak powstrzymał się, bo wolał wysłuchać Thota do końca. Ewentualnie potem mu przywali.
– Problem leży w tym, że ponieważ obaj uchodzimy za wynalazców pisma, Grecy zwykli mnie z tobą utożsamiać.
Hermes podniósł do góry jedną brew, po czym z tym samym wyrazem powątpiewania w rozumność usłyszanego właśnie tekstu, oświadczył:
– I na podstawie tak pokrętnego rozumowania doszedłeś do wniosku, że to moja wina?
– No, a nie?!
– Ty chociaż wiesz, że obrażasz mnie z powodu faceta, który twierdzi, że – zaczął wyliczać na palcach: – 1) z powodu jakiejś bliżej nieokreślonej zbrodni dusza wędruje z ciała do ciała i za każdym razem musi na nowo dowiadywać się o tym, że istnieje coś takiego jak idee; 2) państwem powinni rządzić filozofowie i kilka lat przed objęciem rządów kontemplować byt; 3) cała wiedza Egipcjan pochodzi z Atlantydy; a do tego 4) na określenie partnerów homoseksualnych ten facet używa słów „kochanek” i „miłosny”?! Nie mówiąc już o tym, że przeczy sam sobie, PISZĄC o tym, że pismo to samo zło!
– Ale jest jednym z największych filozofów Grecji – dodała Atena.
– Ateno, złotko, nie pomagasz mi – powiedział do niej Hermes, po czym zwrócił się znów do Thota: – Poza tym skąd wiesz, że to o tobie? Przecież to nie jest o Thocie, tylko o Teucie.
– Po pierwsze – zaczął Thot – Teut to inna, bardziej poprawna transkrypcja mojego imienia. Po drugie, on użył tego określenia, żebym go nie pozwał o zniesławienie.
– No to inaczej: Czy ty w ogóle czytałeś ze zrozumieniem, co tam jest napisane? Jemu chodzi o to, że pismo samo w sobie może służyć do przypominania, ale prawdziwa mądrość bierze się z kontemplacji i obserwacji. Dalej – kultura grecka opiera się na mowie, ale to nie znaczy, że nie uznają błogosławieństw pisma.
– Chociaż prawdziwa nauka jest przekazywana w mowie, wielu młodych filozofów popiera jej spisywanie – wtrąciła znów Atena. – Arystoteles i jego uczniowie stworzyli niedawno pierwszą naukową bibliotekę.
– Co więcej, czcigodny Thocie – odezwała się nagle Kloto, a Atropos dokończyła myśl siostry:
– Przyjcie taki czas, że dzięki wyrytemu w kamieniu pismu greckiemu twoje hieroglify zostaną przywrócone do życia po wiekach niebytu.
Thot milczał przez chwilę, spoglądając na Mojry ze zdziwieniem, a może nawet pewnym respektem. Dopiero Apollo odwrócił jego myśli od proroctwa:
– Dzięki wynalazkowi Hermesa powstają również dramaty i poezja, nie mówiąc już o tym, że w szkołach nie trzeba się uczyć na pamięć eposów długości „Iliady”.
– Tak więc widzisz, Thocie, że wściekasz się właściwie o nic – podsumował Zeus. – Powinieneś teraz przeprosić Hermesa za swoje nieopatrzne słowa. Inaczej będę zmuszony cię przypiec.
Thot popatrzył na Hermesa. Przez moment w jego paciorkowatych oczach tlił się jakiś dziwny smutek. Hermes przez dłuższy czas wpatrywał się w te oczy i między oboma bogami nawiązała się niewidzialna dla zgromadzonych nić porozumienia. Posłaniec bogów nie wierzył, aby Thot, z którym miał dotąd tak dobre stosunki, tak po prostu wkurzył się na niego za Fajdrosa. Problem tkwił o wiele głębiej.
Toteż Hermes spojrzał na Zeusa i uśmiechnął się.
– Myślę, szefie, że obędzie się bez przypiekania – odparł, a potem spoważniał i zwrócił się do Thota: – Pogadajmy na stronie.
Przenieśli się na oddaloną o kilka metrów chmurę. Hermes podleciał, a Thot przeszedł tam po schodkach z chmury.
– Dobra, stary, o co chodzi tak naprawdę?
Thot westchnął głęboko i spoczął na chmurnym taborecie, który pojawił się pod nim, kiedy tylko bóg-ibis przymierzył się, aby usiąść. Następnie Thot popatrzył na Hermesa.
– Nie obraź się, ale to, że Grecy utożsamiają mnie z tobą, mnie denerwuje.
Hermes usiadł obok niego. Thot ciągnął dalej:
– Za każdym razem, kiedy nas do siebie porównują, krew mnie zalewa. Tylko dlatego, że obaj stworzyliśmy pismo, pośredniczymy w sporach między bogami, jesteśmy sekretarzami tych ważnych i mamy kontakt z zaświatami, te głupki dochodzą do wniosku, że jesteśmy jedną osobą. Tak jakby nie zauważyli, że ja nie mam na nogach latającego obuwia, a ty nie masz głowy ibisa. W ogóle idą jeszcze dalej i twierdzą, że Hathor to Afrodyta, bo obie to boginie miłości; Ptah to Hefajstos, bo obaj to bogowie sztuk; a Neit to Atena, bo obie dzierżą tarcze.
– To nie zupełnie tak, stary – odezwał się Hermes. – To, że na podstawie luźnych podobieństw kojarzą was z nami, nie znaczy, że nas ze sobą utożsamiają. Oni wiedzą, że ty nie jesteś bogiem złodziei i kupców, i wiedzą, że ja nie jestem twórcą prawa. To samo tyczy się całej reszty twoich znajomych. Ostatecznie pozostajecie dla nich obcymi bogami.
– To naturalne, że ludzie robią analogie między jednym Panteonem a drugim. – Hermod wyszedł zza kolumny i usiadł po drugiej stronie Thota. – Co tu kryć, pewne rzeczy się w mitologii powtarzają. Nie powinniśmy mieć o to do nich pretensje.
– To co, stary? – zapytał Hermes. – Wracamy i rozkręcamy imprezę?
Thot uśmiechnął się i podniósł. Hermes i Hermod również to zrobili, po czym wszyscy trzej przenieśli się do chmury, gdzie miało miejsce przyjęcie. Hermes wylądował na środku i z otwartymi szeroko ramionami zawołał:
– A teraz, panie i panowie, czas na sirtaki!
Melpomena: Zabawa trwała w najlepsze. Potem bogowie nordyccy, z racji odległości, musieli się wcześniej zwinąć, pozostawiając Panteony grecki i egipski same.
Kalliope: A potem, kiedy przyszedł czas na wpisanie się do księgi gości…
Thot zamoczył pióro w atramencie i pochylił się nad zwojem. Zaraz jednak spojrzał pytająco na stojącego obok Hermesa.
– Jak się pisze twoje imię?
– A po co chcesz to wiedzieć? – spytał Hermes.
– Zobaczysz jak skończę. No jak się pisze twoje imię? Tak w mianowniku?
– Najpierw jest duże „epsilon” z przydechem mocnym, a potem małe „ro”, „mi”, „eta” z circum flexus i „sigma”, ale taka bardziej w stylu łacińskiego „s”.
Thot zapisał, a potem jeszcze przez dłuższy czas coś pracowicie pisał, aż w końcu wykrzyknął z trumfem: „Acha!” i pokazał efekt swojej pracy przyjacielowi. Cały wpis, poza imieniem Hermesa, był napisany hieroglifami, ale posłaniec bogów mógł je odczytać.
– Mój przyjaciel, Hermes, i ja ocalimy nasze ludy od zapomnienia. Platonie, pismo, którym piszemy, może i służy do przypominania sobie, ale przyjdzie taki czas, że ty i twoi uczniowie zamienicie się w proch i jedyne, co po was pozostanie to wasze pisma.
Hermes odebrał od Thota pióro i sam stanął przed zwojem.
– Jak się pisze „Thot” w hieroglifach?
– A na różne sposoby, ale najczęściej używa się ideogramu ibisa, ideogramu bułeczki i dwóch skośnych kresek.
Hermes szybko napisał swój wpis i pokazał go Thotowi. Tak jak wiadomość boga-ibisa, tak i tutaj wszystkie słowa, poza imieniem Thota, były napisane literami wymyślonymi przez piszącego. Wiedząc o tym, że Thot lepiej mówi, niż czyta grecki, Hermes przeczytał mu swój wpis:
– Niech będzie pozdrowiony Thot i naród egipski, który zna wartość pisma i potrafi je należycie docenić.
Oddalili się, a po chwili podeszła do nich Hera ze śpiącym Hermafrodytem na rękach. Na twarzy Hermesa pojawił się nerwowy uśmiech.
– Przepraszam, szefowo, zapomniałem go od was odebrać – odparł i wziął ostrożnie malca.
– Nie ma sprawy. Izyda i Frigg bardzo go polubiły – zaśmiała się Hera. – Do widzenia jutro.
Odeszła do księgi gości, zostawiając mężczyzn samych.
– Kurde, dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego, że masz syna – stwierdził Thot i poklepał Hermesa rubasznie po plecach. – Wiesz, jak mówią: syn ozdobą życiorysu.
– Fakt, ale przewijanie to mordęga…
Rozmawiali tak, idąc w stronę bramy.