Zastanawiałam się czy by nie przesłać jutro Jaki ojciec, taki…, ale doszłam do wniosku, że jeszcze nie czas. Dlatego zdecydowałam się na o wiele krótszego i bardziej skromnego, a mianowicie – songfik do Iznoguda.
Od kiedy usłyszałam piosenkę Kaczmarskiego, gdzieś tam z tyłu głowy miałam skojarzenia z wezyrem Iznogudem (którego możecie kojarzyć stąd). A że kilka miesięcy temu miałam wielką “fazę” na punkcie Iznoguda i wszystkiego, co z nim związane (komiksów, kreskówki i filmu aktorskiego) i zastanawiałam się głębiej nad tym, dlaczego, do jasnej cholery, nikt nie całuje wezyrowi tyłka, skoro to druga najważniejsza osoba w państwie, w mojej głowie zaczął tworzyć się ten pomysł na songfika. Właściwie też fakt, że w filmie z 2005 Iznogud zakochuje się i zostaje odtrącony, sprawił, że ten fik jest taki, a nie inny… I że rozważałam przez jakiś czas napisanie fanfika, w którym Wielki Wezyr znajduje bratnią duszę w osobie kobiecego szpiega, mającego za zadanie wybadać teren, a potem zabić Iznoguda. W ogóle Wyznania kalifa miały być takim preludium do tamtego fanfika.
Tak czy siak, Wyznania kalifa, czyli o mocy baśni opowiadają o tym, jak czekając aż kalif Harun Arachid zaśnie, Iznogud słucha jak żona kalifa opowiada mu baśń. Fanfik nawiązuje trochę do filmu aktorskiego z 2005 roku (głównie jeśli chodzi o to, że kalif w ogóle ma żonę i o to, że Iznogud został wzgardzony). Ale tak poza tym to można się opierać na Wezyrze Nicponimie albo na komiksach.
Jeśli zaś chodzi o piosenkę, to możecie słuchać sobie w tle oryginału, ale ja posiłkowałam się tym wykonaniem.