Artykuły popkulturowe · Świat Dysku

Artykuł: Rocket, Chopper i uczone szczury, czyli rzecz o antropomorfizacji zwierząt

Uwaga! Artykuł zawiera spoilery do Strażników Galaktyki, One Piece i Zadziwiającego Maurycego i jego edukowanych gryzoni.

Obejrzałam już Strażników Galaktyki. Tak jak wielu osobom, ten film bardzo mi się podobał i – tak jak wielu osobom – najbardziej z całej drużyny polubiłam Rocketa – chodzącego, mówiącego szopa o umiejętnościach technicznych. Polubiłam jego sarkastyczną osobowość, jego stosunki z Grootem, design jego postaci i wszystkie sceny, w których występuje. Spodobał mi się także sposób w jaki scenarzyści przedstawili jego tragiczną przeszłość i to, jak wpłynęła ona na jego charakter. I tak się złożyło, że owa tragiczna przeszłość Rocketa kazała mi się zastanowić nad motywem antropomorfizacji zwierząt.

Nadawanie zwierzętom ludzkich cech jest czymś, co ludzie robią od zarania dziejów. Występuje w mitologii, literaturze, heraldyce i sztuce. Zwierzęta są czymś, z czym stykał się regularnie człowiek pierwotny i obojętnie czy była to zwierzyna, którą chciał upolować, czy też drapieżniki, których starał się unikać, po jakimś czasie zaczął je antropomorfizować. Antropomorfizował zwierzęta w swych bajkach Ezop, jeden z Siedmiu Mędrców starożytnej Grecji; lud wiejski w spisanych przez braci Grimm baśniach, Beatrix Potter w swoich książeczkach dla dzieci, George Orwell w Folwarku zwierzęcym i absolutnie każda kultura w historii świata. Czasem ludzkie cechy przypisywane zwierzętom były pozytywne (pracowity jak pszczoła, odważny jak lew, sprytny jak królik, lojalny jak pies), kiedy indziej wręcz przeciwnie – negatywne (podstępny jak wąż, głupi jak owca, tchórzliwy jak szczur). Doszło do tego, że pewne zwierzęta występują jako symbol tych właśnie cech.[1]

Jednakże już od dłuższego czasu można zauważyć, że antropomorfizacja zwierząt w fikcji wykroczyła już dawno poza sferę symboliczną i zaowocowała powstaniem motywu Mówiącego Zwierzęcia, czy też nawet Zwierzęcia Cywilizowanego – zwierzęcia, które (tak jak człowiek) posiada świadomość, inteligencję, zdolność mowy, a nieraz także chodzenia na dwóch nogach. Można wręcz powiedzieć, że antropomorfizacja zwierząt ma kilka stopni.

Najwyższy stopień polega właściwie na tym, że mamy nasz świat, tylko zamiast ludzi występują zwierzęta. Nawet postaci historyczne przedstawiane są jako zwierzęta. Czasem jest to jedna grupa zwierząt, czasami są to wszystkie grupy. Dobrym przykładem tego stopnia antropomorfizacji jest Kacze Uniwersum, czyli przygody Kaczora Donalda i jego przyjaciół opisane w komiksach Carla Barksa i Dona Rosy; albo Chiny w uniwersum Kung Fu Pandy. Zdarza się, że nazwiskami postaci w takich utworach albo są nazwy gatunkowe jakichś zwierząt (Donald Kaczor), albo coś związanego z daną grupą zwierząt (Sknerus McKwacz), albo wciśnięcie pewnych słów do nazwiska (Kwadini, co jest nawiązaniem do Houdiniego)… ale imiona i nazwiska mogą też brzmieć całkiem normalnie, na przykład większość mieszkańców Doliny Spokoju ma chińskie imiona i nazwiska (choć niektóre nie są pozbawione specjalnego znaczenia, jak Shifu, czy Oogway; „shifu” to po chińsku „mistrz”, a „oogway” – „żółw”). Zwierzęta w takich utworach poruszają się przeważnie na dwóch nogach; noszą ubrania, jedzą z naczyń, używają ludzkich środków transportu i robią to wszystko, co robią ludzie. Czasem zdarza się, że jedzą mięso albo mają własne zwierzątka i choć to bywa bardzo dziwne, nieraz nie zwracamy na to aż tak wielkiej uwagi, jak można by przypuszczać.

Kolejnym poziomem antropomorfizacji zwierząt jest uniwersum, w którym zwierzęta żyją tak jakby obok ludzi i mają swój własny świat. I tu zaczynają się schody, bo jest to poziom, który dzieli się na różne typy, w zależności od tego jak rysują się interakcje między zwierzętami a ludźmi i jaki jest stopień „ucywilizowania” zwierząt. Spróbuję pokazać to na przykładach.

Najpierw mamy sytuację, w której ludzie wiedzą o tym, że zwierzę mówi i nie dziwi ich, na przykład, kot w kamizelce i kapeluszu. Większość kreskówek Hanny Barbery pokazuje ludzi i zwierzęta porozumiewające się ze sobą bez żadnych przeszkód, i to nawet kiedy postaci rysowane były bardziej „realistycznie” (jak, na przykład, w Scooby Doo), nie „kreskówkowo” (jak Pies Huckleberry). Spójrzmy chociaż na Kocią ferajnę. Grupka kotów mieszkająca na śmietniku – dobrze, to widzimy również w naszym świecie, ale: te koty noszą ubrania (może niekoniecznie spodnie, ale swetry, kamizelki, bluzy i nakrycia głowy już tak), chodzą na dwóch nogach, potrafią mówić po ludzku, używają narzędzi, przejmują pewne ludzkie normy, a nawet wymyślają różne przekręty, aby się wzbogacić i dostać to, czego chcą. A te przekręty mógłby równie dobrze wymyśleć człowiek. Posterunkowy Dybek regularnie łapie ich na gorącym uczynku, mówi do nich i dokładnie rozumie to, co oni mówią do niego.

Następnie mamy antropomorfizację, która polega na tym, że zwierzęta potrafią mówić, chodzić na dwóch nogach itd., ale robią to tylko wtedy, kiedy ludzie nie patrzą. Rzecz może dziać się w lesie albo na safari, gdzie życie codzienne zwierząt nie jest zakłócane obecnością człowieka (a przynajmniej niezbyt często), lecz może się również dziać w zoo albo w mieście. Wspominałam o Kung Fu Pandzie, więc przyjrzyjmy się innemu filmowi Dreamworks – Madagaskarowi. Zwierzęta w nowojorskim zoo rozmawiają ze sobą, mają hobby, a nawet dysponują mniej lub bardziej zaawansowaną technologią, ale wszystko to ukryte jest przed ludzkim wzrokiem, czasem dlatego, że zwierzęta dobrze radzą sobie z utrzymywaniem pozorów, ale dość często dlatego, że ludzie nie patrzą tam, gdzie trzeba.

Ostatnim typem tego stopnia antropomorfizacji jest społeczeństwo zwierząt, które żyje pod nogami społeczeństwa ludzkiego i może też być jego lustrzanym odbiciem. Zadziwiająco często stosuje się w opowieściach z tym motywem myszy i szczury jako członków takich społeczności. Tak więc w Wielkim Mysim Detektywie, mamy nie tylko mysiego odpowiednika Sherlocka Holmesa, który mieszka na Baker Street i spotyka mysiego lekarza, powracającego z wojny afgańskiej; ale również mysiego Moriarty’ego, myszy o zakazanych gębach, spędzające czas w nadmorskiej spelunie, mysiego wytwórcę zabawek i mysią królową Wiktorię wraz z dworem. Z kolei w Bernardzie i Biance pod siedzibą ONZ-u debatują myszy z różnych stron świata. Jeszcze powrócimy do tego tematu, omawiając Zadziwiającego Maurycego i jego edukowane szczury.

Kolejny stopień antropomorfizacji polega na tym, że zwierzęta potrafią porozumieć się między sobą, a nawet posiadają własne poglądy, jednak ich język nie jest dostępny ludzkiemu zrozumieniu. I tak mamy Babe, świnkę z klasą, gdzie zwierzęta wiejskie (i nie tylko wiejskie) ze sobą rozmawiają; a także wygłaszającego złośliwe uwagi konia Lucky Luke’a, Wesołego Skoczka (choć w niektórych komiksach występują sceny, w których Luke swojemu wierzchowcowi odpowiada). Skoro zaś już jesteśmy przy komiksie francusko-belgijskim, to Goscinny i Uderzo chcieli kiedyś stworzyć mini serię opowiadającą o przygodach zwierząt (między innymi Idefiksa) we wiosce Asteriksa, ale udało im się napisać tylko jeden komiks, który wylądował w Galijskich początkach (jego fabuła jest dość interesująca, biorąc pod uwagę to, że dotyczy pojedynku między orłem, symbolem Imperium Rzymskiego, a kogutem, który obecnie jest symbolem Francji).

Ostatnim stopniem antropomorfizacji jest zwierzę, które uzyskało świadomość i inteligencję za sprawą nauki lub magii. Chciałabym zatrzymać się nad tym motywem dłużej, bo występuje on w wielu utworach i podejmuje wiele istotnych kwestii, które warto by rozważyć.

Zacznijmy od owego czynnika magii albo nauki, który doprowadza do tego, że zwierzę otrzymuje świadomość i inteligencję. Wspomniany wyżej Rocket (przynajmniej, jeśli chodzi o Marvel Cinematic Universe) stał się Mówiącym Zwierzęciem na skutek bolesnych eksperymentów polegających na rozczłonkowywaniu obiektu, łączeniu go znów w całość, doczepianiu mu części cybernetycznych i kto wie, co jeszcze. Sam Rocket opowiada o tym w scenie, w której po pijaku atakuje Draxa Niszczyciela.

Nie prosiłem się na ten świat! Nie prosiłem o to, aby mnie rozkładano i składano z powrotem, wciąż i wciąż, ani o to, aby stać się jakimś małym potworkiem!

Ta scena nabiera dodatkowego znaczenia, kiedy weźmiemy pod uwagę to, że wcześniej Gamora i Drax nazywali go szkodnikiem i gryzoniem. To wszystko uświadamia nam, że Rocket często musiał być tak nazywany (a należy jeszcze dodać, że członkowie Nova Corps zwracają się do niego, używając numeru identyfikacyjnego z laboratorium, w którym poddawano go eksperymentom). Co więcej – pod wpływem alkoholu Rocket ma wrażenie, że wszyscy dookoła mają go za wybryk natury. On sam siebie tak postrzega, choć zwykle nie daje po sobie tego poznać. Gdyby nie towarzystwo Groota, zapewne to poczucie niedopasowania i wszechobecna niechęć, uczyniłaby z niego kompletnego odludka.

Trochę inaczej pokazał tę tragedię Pratchett w Wyprawie czarownic. Antagonistą tej powieści z Babcią Weatherwax w roli głównej jest jej siostra bliźniaczka Lilith, będąca wróżką chrzestną i próbująca magią wprowadzić w życie baśniowe opowieści. W tym celu, między innymi, daje wilkowi inteligencję, aby był w stanie otworzyć klamką drzwi i odegrać swoją rolę czarnego charaktera baśni o Czerwonym Kapturku. Został zmuszony do tego, aby myśleć, że jest osobą, po czym Lilith o nim zapomniała. Sytuacja ta sprawia, że wilk zawieszony jest między byciem człowiekiem i zwierzęciem. Nie potrafi już myśleć jak wilk, ale nie jest też człowiekiem i nigdy nie będzie. Z tego powodu jest bardzo nieszczęśliwy, wręcz przeżywa katusze. Babcia Weatherwax po długim namyśle dochodzi do wniosku, że jest już za późno, aby mógł on powrócić do bycia zwykłym zwierzęciem, więc oferuje mu tylko szybką śmierć.

Jednakże przypatrzmy się jeszcze innemu zwierzęciu, które dzięki magii uzyskało inteligencję. W anime One Piece mały renifer Tony Tony Chopper zjada Diabelski Owoc, który daje Chopperowi świadomość, zdolność posługiwania się i rozumienia ludzkiej mowy, a także wiele innych rzeczy. W jego przypadku nagły przypływ świadomości nie jest traktowany tylko i wyłącznie jako coś traumatycznego i złego w skutkach, ponieważ już wcześniej Chopper został odrzucony przez swoje stado z powodu swojego małego wzrostu i niebieskiego nosa. Mamy tutaj trochę nawiązanie do Rudolfa Czerwononosego Renifera, jednak Chopper nigdy nie zostaje zaakceptowany przez inne renifery, a z powodu zjedzenia Diabelskiego Owocu zostaje ostatecznie wyrzucony ze stada. Swoje miejsce Chopper odnajduje u konowała Hiruluka, który opiekuje się reniferem, opowiada mu o swoim cudownym wyzdrowieniu, zabiera do miasta, aby pomagać tamtejszej ludności, a nawet traktuje jak syna, którego nigdy nie miał. Po śmierci Hiruluka Chopper trafia pod opiekę doktor Kurehy, która uczy go prawdziwej medycyny, a po pokonaniu Wapola przez Luffy’ego Chopper przyłącza się do załogi Słomianego Kapelusza, gdzie pełni rolę lekarza pokładowego. Innymi słowy – przygarnięcie przez człowieka sprawiało, że Chopper nie tylko nie czuje się odrzucony, ale też zaakceptował swoje (z braku lepszego słowa) człowieczeństwo.

Powróćmy do Pratchetta, albowiem jego pierwsza powieść ze Świata Dysku, przeznaczona dla młodszego czytelnika, nie tylko porusza kwestię świadomych zwierząt, ale też ich antropomorfizacji w ogóle. Zadziwiający Maurycy i jego edukowane gryzonie opowiada z jednej strony o tym jak tytułowy Maurycy – sprytny i cyniczny kot – wykorzystuje inteligentne szczury i Keitha, małego chłopca z fletem, do przekrętów, polegających na odgrywaniu ról z baśni o grajku z Hameln; a z drugiej strony o tym jak owe szczury powoli budują własne społeczeństwo. Szczury uzyskały świadomość, bo żywiły się odpadkami pochodzącymi z Niewidocznego Uniwersytetu (który – przypomnijmy osobom nie znającym twórczości Pratchetta – jest miejscem, gdzie kształci się magów, a przez to posiada duże nasilenie magicznej energii), z kolei Maurycy – ponieważ zjadł kiedyś jednego ze szczurów (co go potem przyprawia o poczucie winy). Tak czy inaczej, w przeciągu kilku lat szczury nauczyły się czytać, nadały sobie imiona, a także stworzyły własne pismo i pewne zręby życia społecznego, nie mówiąc już o tym, że poznały dogłębnie sposoby na radzenie sobie z trutkami i pułapkami.

Na początku każdego rozdziału Zadziwiającego Maurycego i jego edukowanych gryzoni zamieszczony jest fragment Przygody Pana Królika – fikcyjnej książeczki mającej zapewne przypominać opowiadania Beatrix Potter. Niemniej jednak ilustracje przedstawiające zwierzęta w ubraniach, żyjące za pan brat z ludźmi, wprawia szczury w zdziwienie (no bo dlaczego ludzie, którzy polują na zwierzęta i je wykorzystują, mieliby rysować takie obrazki?) i zaczynają traktować Przygodę Pana Królika jak obietnicę lepszego świata, a nawet coś na kształt Biblii. Nawet kiedy szczury odkrywają prawdę o Przygodzie Pana Królika, nadal traktują ją jak inspirację.

Niejako to, że szczury uzyskały świadomość, doprowadza do tego, że czują się w obowiązku budować własne społeczeństwo. Tym, który wprowadza u swoich pobratymców koncepcję moralności i prawa jest niedowidzący szczur, Niebezpieczny Groszek, który układa pismo, stara się wpoić innym szczurom, że nie powinni zabijać się nawzajem i opowiada o Wielkim Szczurze, który ich stworzył. Inne szczury czasem podchodzą do jego idei sceptycznie, jednak w chwili, kiedy w kanałach znajdują zwłoki innego, zwyczajnego szczura, mają opory przed tym, aby go (jak za dawnych czasów) zjeść, właśnie przez to, że Niebezpieczny Groszek powiedział, że szczur nie powinien zjadać szczura. Te nowe inteligentne szczury mają nawet świadomość śmierci (którą widzą w osobie Kościanego Szczura), a także przejawiają solidarność gatunkową, nawet wobec zwykłych szczurów. Ich stary i przyzwyczajony do dawnego porządku rzeczy przywódca boi się, że zostanie pokonany przez młodszego i silniejszego szczura, nikt jednak nie chce odebrać mu przywództwa, gdyż wszyscy darzą go szacunkiem.

Zwierzęta próbujące stworzyć własne społeczeństwo – gdzieśmy już to widzieli?

Folwarku zwierzęcym George’a Orwella. Z tym, że Fowlark zwierzęcy był pomyślany jako alegoria Związku Radzieckiego. Można wręcz zauważyć podobieństwo między poszczególnymi świniami w folwarku a ludźmi u władzy w komunistycznej Rosji. Poza tym wiele zdarzeń w książce odzwierciedlało wydarzenia w samym ZSRR, jak: przywrócenie kary śmierci, zakazanie pewnych piosenek rewolucyjnych, bo „rewolucja się skończyła”, czy indoktrynacja dzieci. Ludzie w Folwarku zwierzęcym to alegoria szlachty, która uciska i doprowadza prosty lud do ruiny, ale świnie, które przejmują władzę na farmie same stają się jak ludzie i uciskają resztę zwierząt, udowadniając, że rewolucja tylko zmienia formę ucisku.

W chwili, kiedy rozpoczyna się fabuła Zadziwiającego Maurycego i jego edukowanych gryzoni szczury rozważają stworzenie własnego państwa na oddalonej od ludzi wyspie. Dlatego Maurycy proponuje im, żeby dokonali jeszcze jednego, tym razem spektakularnego podstępu i dopiero wtedy, mając już odpowiednie fundusze, zrealizowali swoje marzenie. Jednakże miasto, które obrali sobie za cel, wydaje się już być nękane plagą szczurów, do tego stopnia, że żywność jest obywatelom wydzielana na wagę. Wydaje się również, że tamtejsze szczurołapy coś knują, a Maurycy, Keith i reszta nawet odkrywają co, jednak intryga sięga głębiej. Szczurołapy nie tylko kradną jedzenie, wykorzystują ludność miejską, aby im płaciła, a także hodują w barbarzyńskich warunkach własne szczury do walk z psami, ale również okazują się nie być mózgami całej operacji. choć przyczynili się to stworzenia tegoż mózgu. Jest nim bowiem Król Szczurów – umysł sześciu powiązanych ze sobą szczurów, który uzyskał świadomość i zdolność do przejmowania władzy nad innymi umysłami, nawet ludzkimi. I tak jak w Folwarku zwierzęcym, kiedy to świnie oddają konia Boksera do fabryki kleju, kiedy ten nie może już pracować, tak Król Szczurów wykazuje się typowo ludzkim wobec zwierząt okrucieństwem.

W ogóle okrucieństwo wobec zwierząt jest tematem często poruszanym w wielu książkach, filmach i serialach z motywem antropomorfizacji. Widać to choćby w adaptacji książki Richarda Adamsa Plague dogs. Tytułowe psy – Rowf i Snitter – na początku filmu pokazywane nam są w laboratorium, gdzie stosuje się eksperymenty na nich i na innych zwierzętach. Ba – Snitter nawet ma halucynacje z powodu zabiegów, jakimi poddano jego mózg. Oba psy wybijają się na wolność i choć możemy zrozumieć późniejszą niechęć, a nawet lęk zwykłych ludzi przed psami, które zabijają owce i teoretycznie mogą być zarażone jakąś nową chorobą, trudno również nie sympatyzować z Rowfem i Snitterem, którzy najpierw szukają potencjalnego właściciela, a potem już tylko walczą o przetrwanie. Niewątpliwie największymi antagonistami w całym filmie są naukowcy z laboratorium, nazywani również „białymi fartuchami”. Nie tylko przeprowadzają na psach i małpach eksperymenty, które sprawiają, że włosy jeżą się na głowie, ale też przyczyniają się do powszechnej paniki, twierdząc, że Rowf i Snitter noszą w sobie niebezpiecznego wirusa (choć tutaj bardziej działają dla dobra publicznego i jest to w pełni zrozumiałe… mimo wszystko widać, że protagoniści nie są na nic chorzy, więc to jednak fałszywy alarm).

Należy też zauważyć, że w Plague dogs nie widzimy twarzy żadnego człowieka, co najwyżej tył jego głowy, sylwetkę poniżej mostka albo pojedynczą część ciała. O dziwo, dość często człowiek w takich filmach (o ile koncentrują się tylko na „zwierzęcej” perspektywie i nie chcą dać zwierzętom ludzkich sojuszników) jest anonimowy, można by powiedzieć: zdehumanizowany. Być może ma to na celu pokazanie, że dla zwierząt, które już wycierpiały z ręki człowieka, wszyscy ludzie są tacy sami. Kiedy indziej ludzki antagonista bywa przerysowany (dosłownie i w przenośni – ma, na przykład, bardzo ostre rysy). Zwykle jest to dorosły, który dla nauki, pieniędzy albo zwykłej, chorej zabawy niszczy środowisko naturalne albo łapie zwierzęta i trzyma je w klatkach. Zaś ludzkimi protagonistami są przeważnie wrażliwe na krzywdę innych stworzeń dzieci (choć i wśród antagonistów nie brak wyrostków, które znęcają się nad psami, kotami, mrówkami…).

Co by nie mówić – już od dawna spoglądamy na okrucieństwo wobec zwierząt inaczej, niż kiedyś, chociaż wielu obrońców ich praw uważa, że wciąż daleko nam do ideału. Jednym z oczywistych powodów takiego podejścia jest chociażby to, że znęcanie się nad zwierzętami może być przejawem psychopatii, zwłaszcza u dzieci. Jeżeli w fikcji chcemy pokazać, że bohater już za młodu był wrażliwy bądź okrutny, piszemy scenę, w której albo ochrania bezbronne stworzenie przed grupą chuliganów, albo tej grupie przewodzi (i też w samych Strażnikach Galaktyki na samym początku mamy scenę, w której matka Petera Quilla pyta go, dlaczego ma sińce na twarzy, a on odpowiada, że bił się z chłopakami, którzy znęcali się nad żabą). Nie bez powodu TVTropes określa akty dobroci i okrucieństwa, mające na celu tylko i wyłącznie pokazać charakter postaci, Głaskaniem Psa i Kopaniem Psa.

Oczywiście ja tylko liznęłam temat antropomorfizacji. Jest to jeden z tych motywów, które powtarzają się od zawsze we wszystkich kulturach i na pewno wiele o nim napisano i wiele się o nim jeszcze napisze. Niemniej jednak wszystkie te myśli przyszły mi do głowy, kiedy oglądałam zantropomorfizowanego szopa pracza, który zyskał swoją inteligencję w bardzo drastycznych okolicznościach. Trochę dziwnie, jakimi drogami podążają ludzkie myśli.

——————————-
[1] Zwierz Hienisty zwrócił mi uwagę na to, że w wielu kulturach przypisywanie cech ludzkich zwierzętom było ugruntowane w wierzeniach na temat przyrody posiadającej duszę (szamanizm, animizm). Tak naprawdę człowiek – wierząc w to, że jest elementem natury – poprzez totemy i rytuały, próbował przejąć pozytywne cechy, które odnajdywał w zwierzętach. W momencie, kiedy nastała era religii monoteistycznych, człowiek został uznany za władcę wszechświata i wiara w totemy ostała się tylko w antropomorfizacji, czyli owym przypisywaniu cech ludzkich zwierzętom, szczególnie w utworach dla dzieci.

Leave a Reply