Meg ogląda Stranger Things – Rozdział pierwszy: “Zniknięcie Willa Byersa”

Postanowiłam wprowadzić w życie pomysł, który chodził mi po głowie od wczoraj, a mianowicie – przez ten wrzesień będę oglądać odcinki Stranger Things i dzielić się z Wami wrażeniami i refleksjami na temat tego serialu.

Sama usłyszałam po raz pierwszy o Stranger Things z vloga Count Jackuli i Horror Guru, i mnie zaintrygowało. Wstrzymywałam się jednak z zapoznawaniem się z nowym serialem Netfilxa, bo… no cóż… nie przepadam aż tak bardzo za Goonies i Stephenem Kingiem (którymi, między innymi, Stranger Things się inspiruje) a poza tym czasem tak mam, że słyszę o czymś, co jest uważane za dobre, ale odczuwam dziwne opory przed zapoznawaniem się z tym czymś.

Ale ponieważ mamy okres halloweenowy, a ja nie za bardzo wiem, co przygotować, pomyślałam, że można by połączyć moje zapoznawanie się z tym serialem i pracę na blogu, i tak oto powstał koncept Meg ogląda…

A kto wie – może jeszcze kiedyś zrobię coś takiego.

Nie przedłużając…

Pierwszy odcinek zaczyna się od tego, że najpierw informuje się nas o tym, że rzecz dzieje się w miasteczku Hawkins, w latach osiemdziesiątych. Po wspaniale budującej napięcie scenie w laboratorium energetycznym, przechodzimy do naszych protagonistów – czwórki chłopców grających właśnie w Dungeons & Dragons. Sesja nieco się przedłużyła, więc matka Mistrza Gry każe dzieciakom kończyć zabawę i wracać do domów. Tytułowy Will Byers na swojej drodze napotyka dziwny cień i dlatego szybko przyjeżdża do domu i próbuje się bronić. Niestety dziwna istota dopada chłopca i znika wraz z nim. Wkrótce rozpoczynają się jego poszukiwania, w które angażują się również koledzy Willa.

Tymczasem mamy takie poboczne wątki jak: siostra Mistrza Gry, Nancy, spotykająca się z nastoletnim łamaczem serc; uciekająca dziewczynka z mocami i dziwny grzyb rozrastający się w laboratorium energetycznym.

Trzeba przyznać – Stranger Things potrafi budować atmosferę i udowadnia to już pierwszą sceną. Serio, cała ta sekwencja pokazuje nam czego się mamy spodziewać po głównym “straszaku” i stanowi przykład dobrego straszenia. Nawet jump scare jest dobrze wykorzystany. Od razu widać, że mamy do czynienia z zawodowcami. Czekam na więcej takich scen.

Dalej – postaci są interesująco zarysowane, a zwłaszcza relacje między nimi. Ta czwórka chłopców, to jak dogadują się z nauczycielem, matka Willa i jego starszy brat, próbujący jakoś sobie radzić w trudnej sytuacji, w jakiej się znaleźli; Nancy i Steve (okej, oni są wkurzający; możemy sobie darować tę licealną dramę?), a w końcu mała uciekinierka i właściciel dineru… Aż jestem ciekawa, co będzie dalej. Niestety na razie jeszcze nie nauczyłam się wszystkich imion, ale pewnie po drugim, trzecim odcinku już będę je znała.

Szczególnie przypadli mi do gustu sami protagoniści. Widać, że są to trochę nerdowate dzieciaki i to, co czytają i oglądają wpływa na ich widzenie świata. Jest taka scena, jak szeryf ich przesłuchuje w sprawie zniknięcia Willa i chłopiec, który go widział ostatni, mówi, że ich przyjaciel skręcił w Mirkwood. Od razu wiadomo, że ta konkretna okolica kojarzy im się z mrocznym lasem z Hobbita. Może nawet zdarzyło się, że bawili się w tym właśnie lesie.

Coś co mnie zastanowiło, to to, że sam Will tuż przed zniknięciem idzie do szopy i zaczyna ładować strzelbę. Wciąż się zastanawiam skąd on ma broń i kto nauczył go się nią posługiwać? Matka neurotyczka? Rozwiedziony z nią ojciec? A może starszy brat, na którego spada nawał obowiązków? I dlaczego w ogóle mieli strzelbę? Na wypadek ataku niedźwiedzia? To prawdopodobnie nie jest nic nadzwyczajnego, zwłaszcza w USA, ale jednak mnie zastanawia.

Tak nawiasem mówiąc, podobała mi się jeszcze scena z sesją DnD i ten zwód, który robi Mistrz Gry. Kto wie – może to taki forshadowing sytuacji, która pojawi się potem z prawdziwymi potworami.

Aha – i jeszcze muzyka. Muzyka robi świetny klimat. Te elektroniczne bity z czołówki powtarzają się kilka razy w odcinku i nadają mu takiej aury tajemniczości.

Tak czy inaczej, intryga już się zawiązała, ale następny odcinek obejrzę najprawdopodobniej jutro i – jak znajdę czas – od razu napiszę o moich wrażeniach.

Leave a Reply