Oto jest Niespodzianka, o której Wam mówiłam. Myślałam o tej kwestii już od jakiegoś czasu, zwłaszcza po tym jak przy okazji Batman v. Superman: Świt sprawiedliwości pojawiały się głosy, że: “Dlaczego pokazano po raz kolejny origin story Batmana? Przecież wszyscy go znają.”
Przy tym wideo starałam się podejść do śmierci Wayne’ów jak detektyw, który przygląda się sprawie i teoriom jakie wokół niej narosły (miałam też przygotowany całą scenę, gdzie siedzę z teczką akt w ręku i przyglądam się wycinkowi z Gotham Gazette o morderstwie w Alei Zbrodni, ale nie umiałam tego dobrze zrobić… tak właśnie doszłam do wniosku, że czas już kupić statyw). Teraz zaś podzielę się kilkoma własnymi refleksjami na temat origin story Batmana.

Większość wersji Batmana ma swoją wizję tego jak Bruce traci rodziców. Z oczywistych względów najciekawiej podchodzi się do tej historii w różnych opowieściach typu Elseworlds, gdzie mamy Batmana w nietypowych sytuacjach. Na przykład, zarówno w Batman: Gotham by Gaslight, jak i w Batman: Castle of the Bat, Wayne’owie giną podczas napadu na ich karocę, chociaż w tym drugim komiksie Thomas na odchodnym mówi synowi, aby poświęcił się nauce, a nie zemście (co kończy się tym, że Bruce przywraca potem do życia ojca i do właśnie ożywione zwłoki doktora Wayne’a są Batmanem). Z kolei Batman: The Dark Knight of the Round Table korzysta z wątku w legendach arturiańskich, gdzie król Artur kazał zabić wszystkie noworodki, bo któryś z nich mógłby być Mordredem; i o ile w komiksie ród Waynemoor został tylko wygnany (z powodu nowonarodzonej siostrzyczki Bruce’a), to i tak Bruce pała potem nienawiścią zarówno do króla Artura, jak i do Morgany le Fey, która – wiedziona wizją, że to właśnie ród Waynemoor i nietoperze będą jej zgubą – zesłała na rodzinę chłopca demony.

indziej.
Powróćmy jednak do wersji morderstwa w Alei Zbrodni w tak zwanym “głównym nurcie”. Czasem dodaje się różne elementy, aby uczynić to wydarzenie bardziej znaczącym albo bolesnym dla samego Batmana. A to Bruce tamtego wieczora był bardziej samolubny albo niegrzeczny, tak więc po latach ma tym większe poczucie winy z powodu swojego zachowania; a to Thomas Wayne niby nie był takim dobrym człowiekiem, jak wszyscy mówią (stworzony przez Granta Morrisona doktor Simon Hurt utrzymywał, że Thomas Wayne upozorował własną śmierć, aby z jednej strony zemścić się na żonie za romans z lokajem i za to, że urodziła bękarta, Bruce’a; a z drugiej strony uciec przed wymiarem sprawiedliwości za swoje ciemne sprawki), a to państwo Wayne powiedzieli przed śmiercią coś, co w późniejszych scenach okazuje się mieć większe znaczenie (jak niesławna “Martha” z Batman v. Superman).
To wszystko ma coś w sobie z malarstwa, a konkretnie – są takie sceny z mitologii antycznej, Biblii albo historii, które są często malowane i każdy artysta nadaje im jakąś swoją wizję. W tym momencie morderstwo Wayne’ów stało się właśnie taką sceną, malowaną wciąż i wciąż na nowo. Niby jest to ta sama historia, ale jednak każdy artysta nadaje jej własny rys.
Sama scena narosła już symboliką. Jak to, że Joe Chill w większości wersji jest drobnym złodziejaszkiem (tak więc wojna Batmana z przestępcami jest wojną nie przeciwko jakiemuś konkretnemu przestępcy, ale przeciwko przestępczości jako takiej). Jak perły Marthy Wayne, które morderca chce zabrać, ale niszczy jednym szarpnięciem. Jak Thomas Wayne zawsze stający w obronie rodziny. Jak załamany Bruce klęczący przy ciałach rodziców… Wszystkie te momenty stały się już ikoniczne, ale w każdej wersji wyglądają trochę inaczej. (Ja osobiście uważam, że Batman: The TellTale Series najlepiej podeszło do tego tematu. Najpierw w pierwszym odcinku pojawia się scena, w której Bruce wspomina śmierć rodziców, przyglądając się rodzinnemu zdjęciu, a za nim pojawiają się cienie przedstawiające sylwetki jego, rodziców i Joe Chilla; a potem, już w następnym epizodzie mamy szansę zrekonstruować scenę i zadecydować o takich kwestiach jak, na przykład, co by zrobił Batman, gdyby dorwał tego, który uczynił z niego sierotę.)

Z punktu widzenia czysto charakterologicznego, śmierć rodziców jest punktem zwrotnym w życiu Bruce’a Wayne’a; momentem, który popchnął go w stronę walki z przestępczością. Jednakże tak traumatyczne przeżycie ma swoje konsekwencje psychologiczne. Z bezsilności w obliczu zabójstwa rodziców Bruce dostał obsesji na punkcie kontroli, a z powodu utraty bliskich w tak młodym wieku jest zdystansowany, ma trudności z okazywaniem uczuć i podskórnie boi się utracić swoją nową rodzinę. Z punktu widzenia czysto psychologicznego Bruce Wayne nigdy tak naprawdę nie przepracował tej traumy i jego zachowanie jest do pewnego stopnia dziecinne… ponieważ w głębi duszy wciąż jest tym małym chłopcem w Alei Zbrodni.
Czasem też nie trzeba niczego pokazywać. Czasami jeden mały obrazek, jedynie nawiązujący do śmierci Wayne’ów mówi więcej niż tysiąc słów. Jak w śnie z Batman: The Animated Series, w którym rodzice Bruce’a patrzą na niego z wyrzutem i pytają: “Dlaczego nas nie uratowałeś?”; jak Lego Batman przyglądający się zdjęciu matki i ojca przed kinem; albo jak ostatni kadr w tym stripie o małej Lidze Sprawiedliwych. I być może właśnie takich nawiązań powinniśmy używać częściej.
I pewnie nie raz jeszcze będziemy wracać do zabójstwa Wayne’ów. Właśnie dlatego, że jest to tak ikoniczny moment dla postaci Batmana. Czy to dobrze, czy to źle, sami oceńcie.