Październik z Agathą Christie

Październik z Agathą Christie – Aktorzy, którzy grali Herkulesa Poirota

Ponieważ obchodzimy w tym roku stulecie publikacji Tajemniczej historii w Styles, można powiedzieć, że – siłą rzeczy – obchodzimy też urodziny Herkulesa Poirota. Od 1920 roku mały Belg stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych detektywów w fikcji, prawie że dorównując Sherlockowi Holmesowi w popularności. Tym, co czytelnicy pokochali w nim, to z jednej strony zabawne manieryzmy i wysokie mniemanie o sobie, a z drugiej – metodyczność, intelekt i sposób rozwiązywania zagadek.

Wcześniej czy później, Herkules Poirot musiał zostać przeniesiony na ekran, a zatem reżyserzy, scenarzyści i aktorzy poddawali go własnej interpretacji. Czasami ta interpretacja była zgodna z literackim pierwowzorem, kiedy indziej próbowano nadać mu bardziej świeże spojrzenie (z mniejszym lub większym powodzeniem). Obecnie większość fanów jest zdania, że najlepszym odtwórcą roli małego Belga jest David Suchet, co więcej – uważają oni pozostałych aktorów grających Poirota za miałkich w porównaniu do Sucheta. Oczywiście nie jest to do końca sprawiedliwe, zwarzywszy na to, że większość z nich to dobrzy aktorzy z wieloletnim doświadczeniem i fantastycznymi rolami na koncie; próbujący nadać temu bohaterowi własny rys, a przecież – w przeciwieństwie do Sucheta – nie grali Poirota przez trzy dekady.

W grudniu (o ile koronawirus nie pogorszy sytuacji) do kin wejdzie Śmierć na Nilu, drugi – po Morderstwie w Orient Expressie z 2017 – film z Kennethem Brannah jako Herkulesem Poirotem. Pomyślałam więc, że moglibyśmy przyjrzeć się różnym aktorom, którym zdarzyło się grać małego Belga. Niektóre rzeczy powiedziałam już w innych tekstach poświęconych adaptacjom Agathy Christie, ale myślę, że warto byłoby poświęcić im trochę więcej miejsca.

Spróbujemy sobie też odpowiedzieć na pytanie, jaki powinien być idealny Poirot.

Podobno pierwszy film z małym Belgiem był adaptacją sztuki Alibi, która z kolei była adaptacją Zabójstwa Rogera Ackroyda. Niestety, jest to jeden z tych filmów z początku kina, które nie przetrwały do naszych czasów. Śmierć Lorda Edgware z 1934 roku, gdzie w rolę Poirota wciela się Austin Trevor, jest uważana za najwcześniejszy film z Poirotem, który ocalał do dzisiaj. Ten pierwszy znany filmowy Poirot nie miał wąsów, za to miał bardzo zły francuski akcent. W swoim dokumencie o małym Belgu, Being Poirot, David Suchet zrzuca to na karb ówczesnej konwencji filmowej.

W 1965 roku Metro Goldwin Meyers wydało swoją adaptację ABC z Tony’m Randallem jako Herkulesem Poirotem. Jak już wspominałam wcześniej, był to Poirot bardziej komediowy, padający ofiarą licznych gagów i nieporozumień… ale był też bardziej aktywny od wielu inkarnacji belgijskiego detektywa. W przeciągu trwania filmu wielokrotnie zdarza mu się biegać za Amandą Beatrice Cross, a w pewnym momencie nawet wspina się za nią na słup byle tylko odwieźć ją od szaleńczego skoku w wodę. Również wielka konfrontacja w finale, kiedy Poirot spotyka się z mordercami w pociągu, pokazuje, że ten Herkules Poirot ma zimną krew i jest gotów stanąć do walki z przeciwnikiem jeśli zajdzie taka potrzeba. Poirot Randalla to nie gruby, starszy pan, nie przepadający za wysiłkiem; to detektyw, który jest ze wszech miar kompetentny – zarówno sprytny, jak i sprawny fizycznie. A do tego przez cały film pozostaje nienagannym dżentelmenem.

Mało kto pamięta o tym, że przed Davidem Suchetem uważano, iż to Albert Finney w Morderstwie w Orient Expressie z 1972 jest „ostateczną wersją Poirota”. Finney był tak dobrym Poirotem, że sama Agatha Christie stwierdziła, że jest on najbliższy jej wyobrażeniu belgijskiego detektywa (jedyny mankament, jaki w nim widziała, to wąsy, które nie były dość zapierające dech w piersiach). Co ciekawe, zanim Finney dostał rolę Poirota, rozważano obsadzenia Aleca Guinnesa i Paula Scofielda. Faktem jest, że kreacja Alberta Finneya w Morderstwie w Orient Expressie z 1972 roku jest takim najbardziej klasycznym Poirotem – Poirotem, który z jednej strony ma swoje małe rytuały i manieryzmy, a do tego jest bardzo próżny; a z drugiej jest błyskotliwym znawcą ludzkiej natury. Ma też ciągoty do dramatyzmu, zwłaszcza w wielkim finale, kiedy odkrywa przed pasażerami prawdę. Biorąc pod uwagę to, że adaptacja z 1972 jest adaptacją bardzo mocno trzymającą się książkowego oryginału, trudno się dziwić, że Poirot Finneya jest tak bardzo wierny pierwowzorowi.

W przeciwieństwie do poprzedników, Peter Ustinov wystąpił w więcej niż jednej adaptacji powieści z Poirotem. Zaczął od Śmierci na Nilu, która do dziś jest klasykiem ze względu na swoją strukturę i gwiazdorską obsadę; a potem wystąpił jeszcze w pięciu filmach: Zło czai się wszędzie, Śmierci lorda Edgware’a, Tragedii w Trzech Aktach, Altance nieboszczyka i Randez-vous ze śmiercią. Śmierć na Nilu powstała po wielkim sukcesie Morderstwa w Orient Expressie i pierwotnie to Albert Finney miał znów zagrać małego Belga. Odmówił, ponieważ nie chciał poddawać się trzygodzinnej charakteryzacji w egipskim słońcu, tak więc w oficjalnym sequelu do filmu z 1972 roku, Poirota zagrał inny aktor. Fizycznie Ustinov nie przypominał Poirota, ale był nagrodzonym i wysoko cenionym aktorem dramatycznym. Udało mu się wyciągnąć z tej postaci jak najwięcej, sam twierdził, że Poirot jest wciągającym bohaterem, ale w prawdziwym życiu aktor nie polubiłby go, gdyż jest „próżny, skoncentrowany na sobie i wybredny”. Ustinov upatrywał też powód dobrowolnego stanu kawalerskiego małego Belga w tym, że nie mógłby tej zagadki rozwiązać i jego prawdziwą miłością jest on sam. Jak widać Ustinov bardzo skupiał się na ego Poirota i rzeczywiście, udało mu się oddać to zadufanie w sobie małego Belga i jego tendencję do dramatyzowania… ale też ostała się jego uprzejmość i błyskotliwy umysł. Przez pewien czas mieliśmy też „uwspółcześnionego” Poirota, bo Śmierć lorda Edgware’a, Altanka nieboszczyka i Tragedia w Trzech Aktach zostały przeniesione z lat trzydziestych do lat osiemdziesiątych. Ponadto ten Poirot dorobił się swojego Hastingsa, który pojawiał się we wszystkich trzech adaptacjach.

A skoro już mówimy o uwspółcześnionych adaptacjach Christie, przejdźmy do Alfreda Moliny, który grał w Morderstwie w Orient Expressie z 2001 roku. Molina nie jest złym aktorem, tylko po prostu nie sprawdził się jako Poirot, głównie też dlatego, że jest na niego za młody. Jego Poirot jest raczej stonowany, nie ma tego wysokiego mniemania o sobie, które jest dla tej postaci tak charakterystyczne, ale to też w dużej mierze wynika z tego, że przeciwstawiony jest w pierwszej i ostatniej scenie filmu swojej Irene Adler, hrabinie Verze Rosakoff (o której relacjach z Poirotem panna Lemon stwierdza: „Nieszczęściem małych, pedantycznych mężczyzn jest to, że podobają im się zwykle duże i rzucające się w oczy kobiety.”). Jednocześnie ponieważ jest to Poirot osadzony we współczesności, lamentuje on nad wszechobecną technologią i tym, że zastępuje ona szare komórki. To nawet ciekawe podejście do tej postaci – mały Belg jest takim staroświeckim dżentelmenem, kochającym ład i porządek, a w pracy ceniącym przede wszystkim intelekt. Być może więc rzeczywiście na początku XXI wieku, byłby nieco zagubiony. (Z drugiej strony, Poirot książkowy specjalnie urządził swoje mieszkanie w nowoczesnym stylu, a do tego interesował się sztuką surrealistów, tak więc wydaje mi się, że nie jest taki do końca staroświecki.)

Jak już wspominałam w niedawnym artykule o ABC, animcowy Herklues Poirot, pod którego głos podkładał Kataro Satomi, jest stonowanym Poirotem. Do pewnego stopnia być może nawet wyidealizowanym, pozbawionym swoich małych ekscentryzmów i swojego wielkiego ego. To, co pozostaje, to całkiem sympatyczny, uprzejmy detektyw, który bierze pod swoje skrzydła młodą dziewczynę i szkoli ją w swoim zawodzie. Trochę też szkoda, że anime nie poświęca zbyt wiele miejsca relacjom między Poirotem a Hastingsem; Hastings właściwie jest tam postacią drugorzędną i rzadko kiedy gra jakąś większą rolę, tak więc tym bardziej nie uświadczymy tam przekomarzanek Poirota z jego starym przyjacielem.

W 2017 roku swoich sił w odtworzeniu roli małego Belga spróbował aktor szekspirowski Kenneth Brannagh. Większość fanów była sceptyczna, zważywszy na to, że aparycją Brannagh przypomina Poirota jeszcze mniej niż Peter Ustinov – jest wysokim, smukłym mężczyzną o jasnych, gęstych włosach. W dodatku, kiedy ogłoszono, że Brannagh będzie grać małego Belga, w jednym z artykułów wykorzystano zdjęcie aktora, na którym wyglądał bardziej jak dyrektor szkoły niż Poirot. Niemniej jednak, pomijając wygląd, jego wersja tej postaci była bardzo ortodoksyjna. Już w swoich pierwszych kilku scenach Poirot Kennetha Brannagh pokazuje swoją miłość do porządku i zdolności dedukcji. Niemniej jednak wydaje się, że twórcy Morderstwa w Orient Expressie z 2017 roku chcieli zaznaczyć, że ma on za sobą pewną historię – trochę sztampowo dano mu zmarłą (albo utraconą w jakikolwiek inny sposób) ukochaną, do której zdjęcia by wzdychał. Z drugiej strony w filmie jest też scena, w której rusza w pogoń za podejrzanym, i ona wydaje się być najbardziej OOC w przypadku małego Belga. Ale cóż – zobaczymy jak poradzi sobie, wcielając się w detektywa ponownie.

Jak już mówiłam, najnowsza wersja Poirota, czyli John Malkovich z miniserialu Sary Phelps, skupia się na tym aspekcie małego Belga, który jest zazwyczaj tylko muskany – na Poirocie jako emigrancie. Poirot Malkovicha jest stary, samotny, zraniony, pomiatany i lekceważony. Zmaga się ze swoją smutną przeszłością, z kryzysem wiary i poczuciem winy ocaleńca. To też poważniejszy, mniej zadufany w sobie Poirot (choć mamy tutaj mały wątek próżności w postaci farbowania brody). Jednakże Phelps tworząc od nowa przeszłość małego Belga, odnosi się też do pewnego faktu, który można zauważyć w książkach, a mianowicie – że tak naprawdę nie wiemy nic na temat Poirota przed Tajemniczą historią w Styles. Mówi się nam, że w Belgii był policjantem i w Bombonierce słyszymy o jednej z jego wczesnych spraw, ale tak naprawdę nie jest pewne jak wyglądało jego życie rodzinne ani jak zdobył sławę wielkiego detektywa, którą cieszył się w ojczyźnie; a przecież poznajemy go jako staruszka. Ponieważ jesteśmy przyzwyczajeni do lżejszego Poirota, wersja Malkovicha spotkała się z pewnym sprzeciwem fanów, którzy myśleli, że „nie spotka Poirota nic gorszego niż Kenneth Brannagh, ale się mylili”.

Specjalnie zostawiłam sobie Davida Sucheta na koniec, mimo że w przypadku pozostałych aktorów starałam się zachować pewną chronologię. Sekret Poirota od ITV polega na tym, że jak tylko jego aktor został poproszony przez potomków Agathy Christie, aby zagrać małego Belga w będącym w przygotowaniu serialu, postanowił zrobić research na temat tej postaci. Suchet przeczytał wszystkie powieści i opowiadania z Poirotem i przygotował listę, na której wypunktował różne zwyczaje i manieryzmy detektywa. Właściwie doskonalił tę rolę przez całe lata i teraz uważany jest za jednego z ekspertów od tej postaci – podczas pracy nad serialem był w stanie powiedzieć reżyserom, że w scenariuszu Poirot nie zachowuje się zgodnie ze swoim charakterem. W ogóle, zarówno z licznych wywiadów, jak i z dokumentu Being Poirot od Sucheta bije miłość do tej postaci i to, że przez tyle lat ta rola była częścią jego życia.

Niedawno zdałam sobie sprawę z tego, że Herkules Poirot Davida Sucheta ma tę charakterystyczną cechę, której próżno szukać we współczesnych typach zadufanych w sobie geniuszy. Idealny Poirot to taki, który jest śmieszny i próżny, ale jest w stanie płynnie przejść od zabawnej arogancji do współczucia i gniewu za krzywdy niewinnych. To człowiek, który wysoko ceni prawo, porządek, sprawiedliwość, a także ludzkie życie, tak więc ma mnóstwo empatii dla ofiar i ludzi źle traktowanych, ale nie ma litości dla morderców, którzy z zimną krwią odbierają życie innym. To przejście od wręcz komicznej arogancji do tyrad na temat świętości życia i sprawiedliwości; oraz do okazywania współczucia, zawsze wydaje się naturalne i niewielu współczesnych fikcyjnych geniuszy potrafi to zrobić (jedynym wyjątkiem jest Doktor ze Star Trek: Voyagera, który w jednej scenie mógł przejść od rozwodzenia się nad swoim intelektem do walki o prawa pacjenta). David Suchet jest w stanie sprawić, żeby to było naturalne.

Nie uważam jednak, że to, iż mamy wspaniałego Herkulesa Poirota w osobie Sucheta, oznacza, że pozostali odtwórcy roli małego Belga są gorsi. Każdy z nich w zasadzie nadał swoją interpretację tej postaci; każdy z nich zagrał innego Herkulesa Poirota i w zasadzie powinniśmy docenić to, że próbowali nadać mu własny rys. Wszak każda wiekopomna postać interpretowana jest wciąż na nowo. To jeden z powodów, dla których jest wielka.

Leave a Reply