Maj z Batmanem · Miesiące z...

Maj z Batmanem – Takie rzeczy tylko w Gotham

Hej, ludzie, powiedzcie szczerze – chcielibyście mieszkać w Gotham?

Fakt, możliwość zobaczenia na żywo Batmana, jego pomocników i może paru co bardziej ikonicznych członków jego Galerii Łotrów to nie lada gratka (a i tutejsza architektura jest niczego sobie), ale czy jest to warte mieszkania we współczesnej Sodomie i Gomorze, gdzie prawdopodobieństwo bycia przypadkowym uczestnikiem najnowszego wielkiego planu jakiegoś typa w dziwacznym stroju jest dość spore? Nie mówiąc już o tym, że Gotham wydaje się istnieć w jakiejś dziurze czasowej, gdzie niby istnieją komórki i komputery, ale ludzie jeżdżą samochodami i noszą stroje sprzed drugiej wojny światowej.

Dzisiaj poopowiadamy sobie o rodzinnym mieście Człowieka-Nietoperza i o tym, że jest to z jednej strony miejsce straszne, a z drugiej – na swój sposób śmieszne.

Zacznijmy może od tego, że pierwotnie miastem Batmana był Nowy Jork. Bill Finger postanowił jednak osadzić swojego bohatera w fikcyjnym mieście i miał nawet kilka pomysłów na jego nazwę, na przykład Civic City (które potem było jedną z siedzib Justice Society of America) i Coast City (przyszłe rodzinne miasto Zielonej Latarni, Hala Jordana). Na Gotham City Finger wpadł, kiedy znalazł w książce telefonicznej reklamę sklepu “Gotham Jewels”. “Gotham” było dziewiętnastowiecznym określeniem na Nowy Jork, rozpowszechnionym przez satyrycznego autora, Washingtona Irvinga. Ta nazwa z kolei pochodzi od angielskiej wioski, której mieszkańcy – aby uniknąć podatków narzuconych przez króla Jana Bez Ziemi – udawali głupców/szaleńców; i znaczy dosłownie “dom kóz”.

Gotyckie Gotham Tima Burtona.

Komuś niezaznajomionemu z historią nazwy zapewne kojarzy się ona z gotykiem. Mimo że pierwotnie Gotham wyglądało raczej jak metropolia, na której było wzorowane (z wieżowcami, ciasnymi uliczkami, blokami mieszkań…), miała również elementy gotyckie, zwłaszcza przy starszych budynkach, a i różni artyści i reżyserzy zrobili swoje, umiejscawiając Batmana na jakimś dachu koło gargulca albo na szczycie wieży, gdzie nasz bohater mógłby w malowniczej scenerii spoglądać na swoje miasto. Nie zapomnijmy też o wszechobecnych, gigantycznych posągach Schumachera, które wyglądają monumentalnie, ale na dłuższą metę wydają się lekką przesadą.

Dodatkowo, aby podkreślić mroczność Gotham, przeważnie pokazywane jest w nocy.

Obserwatorium Gotham u Schumachera.

W każdym razie Gotham jest starym miastem – miastem z historią sięgającą czasów pielgrzymów. Wielu scenarzystów i rysowników budowało tę historię na przestrzeni lat. Alan Moore, na przykład, opierając się na historii Nowego Jorku, wymyślił, że Gotham zostało założone przez norweskiego najemnika, a potem przejęte przez Brytyjczyków; a podczas amerykańskiej wojny o niepodległość stoczono pod Gotham jedną z większych bitew (w której brał udział Thomas Jefferson). Z kolei w Batman: Gates of Gotham pojawia się opowieść o tym, że Gotham miało trzech ojców założycieli: Edwarda Elliota (przodka Husha), Theodore’a Cobblepota (przodka Pingwina) i Alana Wayne’a (chyba nie muszę mówić nikomu, kim jest jego potomek). Również w różnych adaptacjach powtarza się ten wątek rodzin, które budowały Gotham i które z czasem zbijały fortuny, stając się czymś w rodzaju arystokracji “starych pieniędzy”; i Wayne’owie są zawsze wymieniani jako jedna z takich rodzin.

Industrialne Gotham z trylogii Nolana.

Bill Willigham z kolei wprowadził do historii Gotham sekty i czarownice odprawiające mroczne rytuały okultystyczne, które potem wpływały w pewien sposób na miasto. Doszło wręcz do tego, że pod miastem śpi sobie jakiś Wielki Przedwieczny i w każdej chwili może się obudzić, aby zrobić rozróbę.

W czasie wojny secesyjnej odbyła się bitwa na Wzgórzach Gotham, w której uczestniczył kolejny z przodków Pingwina, pułkownik Nathaniel Cobblepot. Z kolei w późniejszym dziewiętnastym wieku – według twórcy Gotham Underground Franka Tieriego – w Gotham zaczęły pojawiać się pierwsze gangi, które przejęły władzę nad miastem. Wtedy też powstali pierwsi zamaskowani mściciele, chociaż do dziś trudno określić, czy były to konkurencyjne gangi, czy vigilante podobni do Batmana. Również w okresie dziewiętnastego wieku zaczął działać Trybunał Sów – tajne stowarzyszenie, któremu zależy na utrzymaniu w Gotham status quo (zresztą nie jedyne) i które stało się swoistym boogeymanem, do tego stopnia, że dzieci w Gotham ułożyły o nim rymowankę.

Gotham w Batman: The Animated Series.

Podsumujmy więc: mamy drzemiące pod miastem wielkie zło sprowadzone przez dekady praktyk okultystycznych; mamy przestępczość zorganizowaną; mamy Trybunał Sów, który stoi za tajemniczymi zniknięciami i śmierciami wpływowych ludzi; mamy wreszcie Azyl Arkham, którego metody leczenia pacjentów pozostawiają wiele do życzenia i z którego co i rusz owi pacjenci uciekają.

Proszę państwa, takie rzeczy tylko w Gotham.

Ale to jeszcze nic! Wspominałam o przestępczości zorganizowanej. Otóż Gotham ma kilka tradycyjnych, mafijnych rodzin, dowodzonych przez Marconiego i Falcone’a. Wyobraźcie sobie, że jesteście bossem mafii, trzęsącym połową przestępczego półświatka; i pewnego dnia słyszycie, że jakiś facet w stroju klauna albo Szalonego Kapelusznika mąci Wam w interesach; albo jeszcze lepiej – musicie z tym facetem robić interesy, aby inny facet – tym razem w stroju nietoperza – nie zakłócił działania waszej operacji.

W ogóle obecność zarówno zamaskowanych mścicieli, jak i zbrodniczych przebierańców sprawia, że życie w Gotham jest… ciekawe. A owi przebierańcy zawsze porywają się na wielkie, złowrogie plany, które zawsze są szalone i w jakiś sposób powiązane z obsesją tego konkretnego szaleńca.

W dodatku większość z nich zna się już od lat, czy to dlatego, że już razem pracowali, czy to dlatego, że ze sobą rywalizowali. I to, co na pewno serial Gotham zrobił dobrze, to właśnie pokazanie jak takie relacje między poszczególnymi przeciwnikami Batmana się kształtowały (chociażby relacja między Pingwinem i Człowiekiem Zagadką), oraz to, jak doszliśmy do takiego momentu, kiedy w tym mieście działy się rzeczy iście groteskowe, a ludzie, którzy muszą się z nimi uporać, reagują bardziej irytacją i zrezygnowaniem, niż zdziwieniem.

Ta groteskowość Gotham i to jak reagują nań oswojeni z nią od kołyski obywatele, są źródłem wielu fandomowych żartów. Na przykład, na tumblrze istnieje blog hashtagonlyingotham, gdzie można publikować fikcyjne wpisy z Twittera rodzinnego miasta Człowieka-Nietoperza. Niektóre z nich, co prawda, pokazują złoczyńców Batmana w bardziej “sympatycznym świetle”, ale trafiają się również takie perełki:

#tylkowgotham bycie zakładnikiem nie jest niczym nadzwyczajnym. Zobaczenie jak Batman przebija się przez sufit, również nie jest niczym nadzwyczajnym.

#tylkowgotham nosimy gaz Stracha na Wróble, a nie gaz pieprzowy.

Ivy i jej roślinne potwory unieruchomiły wszystkie pociągi, ale czy lekcje zostały odwołanie? Nie #tylkowgotham pmż

mój przyjaciel pracuje w muzeum w metropolis i pewnego dnia mieli wycieczkę szkolną z gotham na specjalną wystawę. byli przetrzymywani przez jakichś gości w “kostiumach” z powodu artefaktów i mój przyjaciel próbował odwrócić ich uwagę na tyle długo, aby przyszła pomoc. [teraz] przychodzi do mnie, przerażony, bo dzieciaki radziły sobie o wiele lepiej niż on i wszystkie miały “jakieś dwanaście lat”, daj spokój, jared, rozumiemy, jesteś słabeuszem z metropolis który nigdy wcześniej nie był zakładnikiem szczęściarz z ciebie

A mimo to nikt z tego miasta nie ucieka; a mimo to są ludzie, którzy próbują je uratować i zaprowadzić w nim porządek. Chociaż czasem wydaje się Sodomą i Gomorą i jest powodem tylu cierpień, ludzie mają jeszcze nadzieję na to, że można Gotham ocalić. Wszak sam Batman zrodził się również z tego pragnienia i pracuje na to niestrudzenie, zarówno jako mściciel, jak i jako Bruce Wayne. Co więcej w najnowszym Detective Comics przenosi się do Gotham przyszłości, które jest miastem bezpiecznym, sprawiedliwym i spokojnym – takim jakie Bruce Wayne sobie wymarzył i o jakie walczył przez całe życie.

Może więc mimo wszystko jest dla Gotham jakaś nadzieja.

Leave a Reply