Artykuł: Seks i seryjni mordercy, czyli American Horror Story: 1984

Uwaga! Tekst zawiera spoilery do dziewiątego sezonu American Horror Story (no i do pierwszego Piątku 13).

Pamiętam, że jakiś czas po wciągnięciu się w American Horror Story (czyli gdzieś tak po trzecim sezonie), wymarzyłam sobie American Horror Story: Las. Sezon miałby dziać się w lesie (może nawet na letnim obozie), gdzie nagle zaczęto by odkrywać strasznie zmasakrowane zwłoki. Z jednej strony z lasem związane byłyby legendy o jakimś potworze (na przykład Wendigo), a z drugiej – opowieści o kanibalach albo jakimś seryjnym mordercy, który niedawno uciekł z zakładu albo w tytułowym lesie mieszka. W każdym razie motywem przewodnim byłby dyskurs kultura kontra natura (szczególnie prominentny w przypadku seryjnego mordercy), a także amerykańskie podejście do natury w ogóle. Oczywiście American Horror Story: Las brałby na warsztat gatunek slashera.

Rzecz jasna zdawałam sobie sprawę z tego, że American Horror Story: Las raczej pozostanie w sferze marzeń, ale mimo wszystko byłam ciekawa slashera w wykonaniu American Horror Story. Nie byłam jedyna, jednakże pojawiały się też głosy za tym, że AHS nie powinno brać się za ten gatunek, z tej prostej przyczyny, że twórca serii, Ryan Murphy, zrobił już kiedyś serialowego slashera. Scream Queens miało, co prawda, tylko dwa sezony, ale wyrobiło sobie markę jako horrorowa komedia (z całkiem fajnym openingiem).

Mimo wszystko jednak American Horror Story to bardziej poważna seria, która bawi się horrorem, a nieraz wyciąga z niego coś więcej, toteż wydawało się kwestią czasu, że Murphy spróbuje zrobić slasher w którymś z sezonów. I tak oto 10 kwietnia 2019 roku twórca AHS ogłosił, że dziewiąta seria będzie nosiła podtytuł 1984 i będzie zainspirowana klasycznymi slasherami (wymienił, między innymi, Piątek 13, Koszmar z Ulicy Wiązów i Halloween). Pierwsze teasery przedstawiały obsadę w kolorowych strojach do aerobiku oraz scenki z obozu silnie inspirowane Piątkiem 13; a 12 września Murphy pokazał czołówkę dziewiątego sezonu, zainspirowaną fanowską wersją wykonaną przez Corey’a Vegę (który zresztą brał później udział przy tworzeniu oficjalnej wersji). Większość obsady, która dotąd była zawsze (Sarah Paulson, Evan Peters, Frances Connroy…), miała się nie pojawić z powodu innych projektów, za to potwierdzono obecność Emmy Roberts, Billie Lourd (które grały zarówno w Scream Queens, jak i w niektórych sezonach AHS) i Cody’ego Ferna (Antychrysta z sezonu ósmego). Ponadto powrócili starzy znajomi, czyli Lily Rabe, Dylan McDermott, John Carroll Lynch i Finn Wittrock.

Zapowiadał się więc ciekawy sezon, chociaż ja sama byłam sceptycznie nastawiona do tego, że osadzono go w latach osiemdziesiątych (samo nazwanie sezonu 1984 wydawało mi się nieco nijakie w porównaniu do poprzednich tytułów, które jednak coś mówiły o tym, czego będą dotyczyć i trzymały się pewnej konwencji). Z czasem jednak się do tego przekonałam, zwłaszcza gdy zdałam sobie sprawę z pewnej rzeczy… ale o tym za chwilę.

Zobaczmy więc jak AHS zabrało się za slasher.

W 1970 roku na Obozie Redwood doszło do masakry, której dokonał dozorca obozowy, niejaki Benjamin Richter (nazywany potem Panem Brzęczykiem z powodu dźwięku, jaki wydawały jego klucze). Czternaście lat później piątka ludzi – zadziorna Montana Duke, marzący o karierze aktorskiej Xavier Plympton, wylany z amerykańskiej reprezentacji olimpijskiej za oblanie testu na doping Chet Clancy, wyluzowany Ray Powell i nieco wycofana Brooke Thompson – spotyka się na zajęciach z aerobiku. Montana, Ray, Xavier i Chet już się znają, ale Brooke jest nowa w grupie i wydaje się bardziej „grzeczna” od reszty. Niemniej jednak ponieważ ostatnio zaczęły krążyć słuchy o grasującym seryjnym mordercy, Nocnym Łowcy, a i przyjaciele mają własne powody, aby wyjechać z miasta na wakacje, Xavier proponuje, żeby zatrudnili się w otwartym na nowo Obozie Redwood. Brooke na początku jest niechętna temu pomysłowi, ale kiedy tej samej nocy zostaje napadnięta przez Nocnego Łowcę i udaje jej się odeprzeć jego atak, postanawia jednak jechać. W drodze na obóz przyjaciele potrącają niejakiego Jonasa, którego postanawiają zabrać do obozu, aby tam się nim zajęto. Na miejscu spotykają Margaret Booth, która była jedyną ocalałą z masakry w 1970, przeżyła religijne objawienie i postanowiła otworzyć Obóz Redwood ponownie; kucharkę Bertie, pielęgniarkę Ritę oraz Trevora, który jest bardziej wyluzowany od szefowej. Brooke, Xavier, Ray, Chet i Trevor spędzają razem wieczór, ale nie wiedzą o tym, że Pan Brzęczyk uciekł z zakładu psychiatrycznego i zmierza do obozu, a Richard Ramirez (czyli Nocny Łowca) już tam jest.

W obecnych czasach przeżywamy nostalgię za latami osiemdziesiątymi, zwłaszcza za ich kolorową estetyką. Jeśli zaś chodzi o horrory, to osadzone w tej dekadzie Stranger Things i TO. Rozdział Pierwszy cieszą się sporą popularnością, również ze względu na zawarty w nich klimat epoki. Przez lata owa dekada uważana była za okres kiczu, który nastąpił tuż po kolorowych latach siedemdziesiątych, ale był to również okres istotny dla popkultury – od filmów po kreskówki i komiksy. Jednakże powód, dla którego Ryan Murphy umieścił dziewiąty sezon swojego AHS w roku 1984 jest dwojaki: po pierwsze – w latach osiemdziesiątych zaczęto częściej używać określenia „seryjny morderca” w mediach masowych; po drugie – w 1984, między innymi dzięki pierwszemu Koszmarowi z Ulicy Wiązów, odżył na nowo gatunek slashera. Zanim jednak przejdziemy do tematu samych seryjnych morderców w AHS: 1984, przyjrzyjmy się ich ofiarom.

Pierwszym motywem przewodnim American Horror Story: 1984 jest seks. Już Randy Meeks w Krzyku zwrócił uwagę na to, że aby przeżyć w slasherze, nie można uprawiać seksu ani stosować żadnych używek. Zwykle widzowie doszukują się w tym pewnego rodzaju moralizatorstwa… aczkolwiek ojciec gatunku, John Carpenter, tłumaczył, że Michael Myers atakuje swoje ofiary w takich właśnie momentach, bo są akurat rozkojarzone i nie przeczuwają zagrożenia. Niemniej jednak slasherowa protagonistka, która zwykle przeżywa spotkanie z mordercą, albo nie jest jakoś szczególnie aktywna seksualnie (zwłaszcza w porównaniu z resztą obsady), albo jest dziewicą.

Nasi bohaterowie (minus Chet) – Brooke, Ray, Xavier i Montana.

W AHS: 1984 nasze grono przyszłych ofiar jest otwarte na seks. Brooke, Xavier, Montana, Ray i Chet są nam przedstawiani podczas lekcji aerobiku, kilkoro z nich wykonuje nawet sugestywne ruchy. Montana potem podchodzi do Brooke i wydaje się być zainteresowana nową dziewczyną w seksualny sposób. Grupa (minus Brooke, oczywiście) żartuje o seksie, rozmawia o nim i nic sobie nie robi z purytańskich zasad Margaret (a Montana posuwa się nawet do stwierdzenia, że Margaret „musi zaliczyć”). Nawet Trevor i Bertie są bardziej otwarci na seks od swojej szefowej (Trevor stracił pracę jako statysta na nagraniach aerobiku Jane Fondy, gdyż jego przyrodzenie za bardzo odwracało uwagę od Fondy; Bertie z kolei spogląda łakomym wzrokiem na Xaviera).

Jednocześnie AHS nie stroni od mroczniejszych tematów związanych z seksem. Siostra Rita (czy też raczej Donna Chambers, ale o niej jeszcze sobie powiemy) wyciąga na wierzch zeznania Teda Bandy’ego o tym, że brutalna pornografia była powodem, dla którego zaczął zabijać. Xavier został kiedyś zmuszony do tego, aby grać w gejowskim porno, a jego stręczyciel (każący się nawet nazywać „tatuśkiem”) jedzie za nim aż do obozu, aby szantażem zmusić go do powrotu do „pracy”. Wiele kobiet w sezonie dziewiątym odczuwa seksualny pociąg do Richarda Ramireza (w tym – jego przyszła żona z prawdziwego życia, Doreen Lioy), a za niechęcią Brooke do seksu i za jej nieśmiałością kryje się traumatyczne przeżycie.

W przeddzień swojego ślubu Brooke była bardzo zdenerwowana, toteż drużba jej narzeczonego został z nią na noc. Niestety przyszły mąż widział jak mężczyzna wchodzi do domu Brooke, i doszedł do wniosku, że narzeczona oddała obiecane mu dziewictwo innemu. Podczas ślubu skonfrontował dziewczynę, po czym wyciągnął pistolet i zabił najpierw drużbę, potem przyszłego teścia, a na końcu siebie. Brooke przeprowadziła się do innego miasta, aby zacząć nowe życie, ale tamta tragedia nie dała o sobie zapomnieć. Bo tak się składa, że Montana jest młodszą siostrą drużby i obwinia dziewczynę za śmierć brata (jest też święcie przekonana, że Brooke jak najbardziej zdradziła narzeczonego, mimo że się tego wypiera). Montana angażuje więc Nocnego Łowcę, aby zabił dziewczynę.

Emma Roberts tym razem gra nieco sympatyczniejszą postać.

Brooke zaczyna jako całkiem miła, skłonna do pomocy, trochę zahukana dziewczyna, ale już w pierwszym odcinku udaje jej się w miarę nieźle odeprzeć atak Ramireza. Od samego początku wiadomo, że Brooke będzie tak zwaną „finałową dziewczyną”, ponieważ nie jest tak opętana seksem i tak złośliwa jak reszta grupy. Niestety późniejsze doświadczenia (zwłaszcza to, że potem zostaje wrobiona w najnowszą masakrę na Obozie Redwood), sprawiają, że staje się twardsza i bardziej zgorzkniała. W pewnym momencie stwierdza, że „Brooke, która nikogo nie zabija, umarła w więzieniu”. Jednakże – tak jak w przypadku wielu „finałowych dziewczyn” – oglądanie jak Brooke mści się na seryjnych mordercach i, na przykład, ucina kciuki człowiekowi, który próbował ją zabić, jest niezwykle satysfakcjonujące.

„Finałową dziewczyną” jest również Margaret Booth… ale też nie do końca, jak się przekonamy później.

Coś, co niewątpliwie wychodzi AHS: 1984 na plus, to pokazanie, że poszczególni bohaterowie mają jednak jakieś dobre cechy (przez co nie kibicujemy mordercy, aby ich jak najszybciej zabił). Xavier chce powstrzymać Ritę przed opowiedzeniem historii o masakrze z 1970, ponieważ Brooke przeżyła niedawno zetknięcie z Nocnym Łowcą. Potem on i Trevor ratują Cheta, który wpadł w pułapkę Brzęczyka, a Trevor od momentu, w którym grupa przekonała się, że grasują po obozie dwaj seryjni mordercy, chce zapewnić Montanie bezpieczeństwo. Ray i Chet w wielu sytuacjach potrafią być mili (zwłaszcza wobec Brooke)… chociaż Ray w pewnym momencie zaczyna zachowywać się jak tchórz, toteż kiedy jako czarny ginie pierwszy (zgodnie z zasadami slasherów), nie jest nam go specjalnie żal. Niemniej jednak później grupa zostaje duchami i ich postawy się zmieniają: Ray jest jedynym, który nie chce nikogo zabijać, za to Chet, Montana i Xavier czerpią przyjemność z zabijania (aczkolwiek potem zmieniają sposób działania).

Ze zrozumiałych powodów, drugim motywem przewodnim American Horror Story: 1984 są seryjni mordercy i to jak są postrzegani w amerykańskiej kulturze. Amerykanie mają mnóstwo sławnych seryjnych morderców, którzy do dzisiaj w jakiś sposób fascynują masową wyobraźnię. W samym AHS w większości sezonów musiało pojawić się przynajmniej kilku seryjnych morderców – tych prawdziwych (Siekiernik, Charles Manson, Zodiak), czy tych fikcyjnych, stworzonych na potrzeby serialu (Krwawa Twarz, Morderca od Dziesięciorga Przykazań, Klaun Twisty, Dandy Mott). Amerykanie lubią słuchać o seryjnych mordercach, lubią oglądać ich na ekranie, lubią o nich czytać, czy to w książkach opartych na faktach, czy to w fikcji, gdzie detektywi albo przypadkowi ludzie muszą się mierzyć z okrutnym i wyrachowanym mordercą. Oczywiście nie jest to ściśle domena Amerykanów (pamiętajmy, że jedną z najbardziej intrygujących i do dzisiaj nierozwiązanych spraw jest tożsamość Kuby Rozpruwacza), niemniej jednak w innych kulturach nie jest to aż tak widoczne jak w amerykańskiej.

W slasherach również największymi gwiazdami nie są protagoniści (no poza „finałowymi dziewczynami”), tylko główni antagoniści. Bo to właśnie zabijający w przemyślny sposób seryjni mordercy – Michael Myers, Freddy Kruger, Jason Vorhees, Candyman, czy ktokolwiek inny – są tym, co napędza fabułę, co nadaje slasherowi tożsamość i co przyciąga publiczność do kin. I o ile w fikcji fascynacja seryjnymi mordercami związana jest w dużej mierze z tym, że lubimy ciekawe czarne charaktery, najlepiej dobrze skonstruowane albo chociaż czerpiące przyjemność z czynienia zła; o tyle w prawdziwym życiu jest to bardziej skomplikowana kwestia.

W American Horror Story: 1984 mamy aż sześciu seryjnych morderców… przy czym najważniejsza z nich jest tylko czwórka.

Pierwszym z nich jest Benjamin Richer, czyli Pan Brzęczyk. W pierwszym odcinku dowiadujemy się, że w Wietnamie rozsmakował się w zabijaniu do tego stopnia, że ucinał uszy martwym Wietnamczykom i przechowywał je na pamiątkę; że po zwolnieniu z wojska w 1970 zatrudnił się w Obozie Redwood jako dozorca i że pewnej nocy coś w nim pękło i dokonał masakry, ucinając przy tym swoim ofiarom uszy. W następnych odcinkach dowiadujemy się o tym, że po trafieniu na oddział zamknięty, był poddawany terapii szokowej; że jego matka bardziej kochała jego młodszego brata, Bobby’ego; że winiła Bena za śmierć Bobby’ego i że prawie go zabiła; że między Benem a młodą Margaret Booth była pewnego rodzaju więź. Pod wieloma względami Pan Brzęczyk jest postacią tragiczną i z każdym następnym odcinkiem współczujemy mu coraz bardziej i bardziej. Jest też takim połączeniem Benjamina „Rybaka” Willisa z Koszmaru minionego lata (co widać nie tylko po imieniu, ale też po płaszczu przeciwdeszczowym Pana Brzęczyka) i Michaela Myersa (jest wysoki i właśnie uciekł z zakładu psychiatrycznego, aby nadal zabijać).

Wkrótce jednak dowiadujemy się, że choć Pan Brzęczyk jest winny wszystkich morderstw, które popełnił zaraz po ucieczce z psychiatryka, tak naprawdę masakry w 1970 roku dokonał ktoś inny, a konkretnie – Margaret Booth. Jako jedna z opiekunek na Obozie Redwood, Margaret była wyśmiewana przez pozostałych za swoje przywiązanie do reguł i kontakty z Benem Richterem. Ponieważ Ben nie zabił dla niej jej prześladowców, sama to zrobiła, po czym ucięła sobie jedno ucho i uszy pozostałych ofiar, aby zwalić winę na Brzęczyka. Jako „jedyna ocalała”, zeznawała także przeciwko niemu, a on – po czternastu latach tortur i wmawiania przez doktor Karen Hopple (która pełni podobna rolę, co doktor Loomis w Halloween, to znaczy – odkrywa ucieczkę Brzęczyka i ostrzega jego potencjalne ofiary), że jest potworem, uwierzył, że naprawdę zabił prawie wszystkich w Obozie Redwood. Przez pierwsze pięć odcinków religijność Margaret wydaje się być jak najbardziej szczera – kobieta mówi o swojej wierze, potępia dekadencję lat osiemdziesiątych i rewolucję seksualną; chce prowadzić dzieło boże (otworzyć Obóz Redwood, aby dzieci mogły spędzać wakacje na świeżym powietrzu) i nawet prosi Boga o pomoc w przezwyciężeniu swojej żądzy krwi… ale z drugiej strony w pewnym momencie mówi też, że jedną z zalet wiary w Boga jest to, że można nim usprawiedliwić najgorszą zbrodnię. I też jakiś czas po tym, jak Margaret postanawia jednak ponownie dokonać masakry w Obozie Redwood, na początku uważa, że będzie zabijać dla Boga. Jednak po przeniesieniu akcji do 1989 roku dowiadujemy się, że porzuciła wiarę i tym razem działa dla siebie i dla własnych korzyści.

Lavinia Richter, matka Brzęczyka, po stracie męża na wojnie, przyjęła pracę jako bufetowa w Obozie Gold Star (prekursorze Obozu Redwood) w 1948. Posada napawała ją frustracją, ale zapewniła jej dwóm synom – starszemu Benowi i młodszemu Bobby’emu – bezpłatne wakacje. Pewnego dnia Ben miał zająć się braciszkiem i zabrał go nad jezioro. Ponieważ ratownicy byli zajęci seksem w lesie, a Ben im się przyglądał zza krzaków, Bobby nie został upilnowany i nurkując w wodzie trafił pod śmigło motorówki. Zrozpaczona Lavinia oskarżała o śmierć ukochanego syna wszystkich obecnych nad jeziorem, a zwłaszcza Bena. W nocy dokonała pierwszej na terenie Obozu Gold Star/Redwood masakry, a jej nienawiść, okrucieństwo i chęć zniszczenia Bena sprowadziły na tamten teren klątwę – odtąd każdy, kto umarł w obrębie obozu, był tam uwięziony jako duch. Lavinia już miała zabić Bena, ale on zabił ją pierwszy, w samoobronie, i całe wydarzenie odbiło się potem na jego psychice. Sama Lavinia w swoim pragnieniu zemsty na ludziach, przez których zaniedbanie utopił się jej syn, przypomina Pamelę Vorhees, mordercę z pierwszego Piątku 13. Samo imię pani Richter pochodzi od pierwszej seryjnej morderczyni w nowożytnej historii – Lavinii Fisher.

Wreszcie Richard Ramirez, czyli Nocny Łowca, jest jedynym „prawdziwym” seryjnym mordercą w tym sezonie AHS (nie jest to jednak jego pierwszy występ w serii – był wszak jednym z gości Jamesa Patricka Marcha podczas Nocy Diabła). Wybór akurat jego jest istotny z kilku powodów. Po pierwsze – jego zbrodnicza kariera zaczęła się właśnie w 1984. Po drugie – Ramirez był satanistą i wszystkie swoje zbrodnie motywował działaniem w imię Szatana. Po trzecie wreszcie – podczas procesu zachowywał się niezwykle arogancko i miał w sobie coś z gwiazdy rocka. Znana jest też historia o tym jak w Ramirezie zakochała się Doreen Lioy, która pisała do niego listy, odwiedzała go w więzieniu, a nawet go poślubiła jakiś czas przed zapowiedzianą egzekucją. Tak więc Richard Ramirez idealnie nadaje się na przykład, na którym przyjrzymy się kulturowemu fenomenowi seryjnych morderców.

Kiedy Ramirez spotyka Brzęczyka, traktuje go jak żywą legendę. Kiedy zaś morderca kobiet, Bruce (wabiący ofiary na „autostopowicza”) spotyka Ramireza, wyraża swój podziw dla niego i mówi, że chce pobić jego rekord zabójstw. Jedną z ważniejszych motywacji dla obu mężczyzn do bycia seryjnymi mordercami jest pragnienie sławy. Ponieważ o seryjnych mordercach się mówi; ponieważ nadaje im się przezwiska; ponieważ zarówno media, jak i publika śledzi informacje o nich; ponieważ budzą oni zarówno lęk, jak i fascynację, bycie seryjnym mordercą to sposób na zwrócenie na siebie uwagi, zdobycie sławy i bycie zapamiętanym.

Lata osiemdziesiąte to czas, w którym wzmogło się zainteresowanie seryjnymi mordercami. Tak po prawdzie to sposób, w jakim American Horror Story: 1984 przedstawia masakry w różnych okresach historii Obozu Redwood/Gold Star, można potraktować jako symboliczny względem zarówno zainteresowania seryjnymi mordercami, jak i historii slasherów.

Najpierw przedstawia nam się masakrę z 1970 roku. W latach siedemdziesiątych zaczął działać Syn Sama i zaczęto tworzyć typografię seryjnych morderców. Zakłada się, że pierwszym Amerykaninem, który zaczął stosować termin „seryjny morderca”, był w 1974 roku agent FBI Robert Ressler. Tymczasem w kinach zaczęły święcić triumfy filmy, które potem zaczęto nazywać slasherami, a już ostateczny slasherowy boom rozpoczął się wraz z premierą Halloween Johna Carpentera z 1978.

Mija czternaście lat po masakrze w Obozie Redwood i w okolicy nie tylko zaczyna grasować Nocny Łowca, ale też Pan Brzęczyk powraca na teren obozu. Jak już wspominałam, w latach osiemdziesiątych opinia publiczna zaczęła używać terminu „seryjny morderca” i seryjni mordercy zaczęli być bardziej eksponowani w mediach, co tylko wzmogło ich pragnienie sławy. Jednocześnie rok 1984 jest dla kina slasherowego momentem odrodzenia, wraz z premierą Koszmaru z Ulicy Wiązów.

Następnie po pięciu odcinkach w 1984 dziewiąty sezon przeskakuje o pięć lat do przodu i mamy Margaret Booth, która została magnatką handlu nieruchomościami, bogacącą się na miejscach związanych z potwornymi zbrodniami; i która postanawia zorganizować festiwal muzyczny w Obozie Redwood, a tym samym wabi nań Ramireza (który ucieka z więzienia i po drodze zabija żonę Bena na Alasce za to, że przyczynił się do jego aresztowania), Brooke i Brzęczyka. Reporterka, którą spotyka Brooke, podsumowuje lata osiemdziesiąte jako dekadę dekadencji i chorego zainteresowania seryjnymi mordercami (co więcej – ta fascynacja do dzisiaj nie słabnie). Z kolei w kinach 1989 był rokiem niepotrzebnych slasherowych sequeli.

W końcu Pan Brzęczyk opowiada o masakrze w Obozie Gold Star, dokonanej w 1948 przez jego matkę. Faktem jest, że seryjni mordercy istnieli od bardzo dawna (wystarczy choćby wspomnieć H. H. Holmesa, Kubę Rozpruwacza czy Elżbietę Batory), tylko teraz odkrywamy ich na nowo. Również opowieści o ludziach, którzy dokonują seryjnych zabójstw, nie są znowu takie nowe, tylko my nie myślimy o nich w kategoriach slasherów.

AHS: 1984 dotyka też kwestii tego, jak lekko może być traktowana makabra. Margaret zbiła fortunę na kupowaniu i przemienianiu w atrakcje turystyczne miejsc związanych z seryjnymi morderstwami (kupiła nawet Briarcliff, czyli zakład psychiatryczny z sezonu drugiego) i chce nawet dokonać rzezi na muzykach podczas festiwalu w Obozie Redwood w 1989, bo martwi muzycy budzą większe zainteresowanie niż żywi… ale już wcześniej mamy grupkę nastolatków, którzy w dzień rocznicy masakry w obozie przebierają się za Pana Brzęczyka i rozrabiają.

Zwykle kiedy omawia się seryjnych morderców, podejmowany jest temat natury zła – jak ono się rodzi i jak dochodzi do tego, że jakaś jednostka decyduje się popełniać straszliwe zbrodnie. W American Horror Story: 1984 Brzęczyk i Nocny Łowca mieli smutne dzieciństwo, fascynowali się makabrą (Ben czytał komiksy grozy jako nastolatek, a wujek Ramireza pokazywał mu zdjęcia zwłok z wojny) i szybko zasmakowali w zabijaniu. I tak oto na scenę wkracza siostra Rita… czy też raczej doktor Donna Chambers, psychiatra zafascynowana seryjnymi mordercami.

Donna wierzy, że nikt nie jest z gruntu zły i że seryjni mordercy mogą być wyleczeni ze swoich skłonności. Jej pragnienie „wyleczenia” seryjnych morderców wiąże się z tym, że jej własny ojciec okazał się jednym z nich, a kiedy Donna odkryła co robił z kobietami, z którymi spotykał się w motelach, najpierw powiedział, że nie może kontrolować swoich morderczych zapędów, a potem na oczach córki popełnił samobójstwo. Tak więc Donna spotyka się z Brzęczykiem, jest dla niego miła, pokazuje mu artykuł o ponownym otwarciu Obozu Redwood… i pomaga mu uciec z zakładu psychiatrycznego. Wszystko po to, aby przeprowadzić eksperyment naukowy i obserwować Brzęczyka „w naturalnym środowisku”. Później Donna jest świadkiem tego, jak Ramirez zostaje wskrzeszony przez diabła; i ma nawet wizję swojego zmarłego ojca. To doświadczenie zaś zmusza kobietę do próby odkupienia swoich win. (Dlatego w 1989 roku Donna ratuje Brooke podczas egzekucji, gdyż chce zapewnić dziewczynie nowe, spokojne życie. Tyle że Brooke zamierza wrócić do obozu i wywrzeć sprawiedliwość. Donna idzie razem z nią, bo chce jej pomóc i dopilnować, aby zginęli tylko ci, którzy na to zasłużyli.)

Slasherowi zabójcy zwykle mają w sobie coś nadnaturalnego – potrafią się teleportować i nieważne ile razy się ich zabije, zawsze powracają w sequelach. W przypadku American Horror Story: 1984 po raz pierwszy daje się nam do zrozumienia, że dzieje się coś nadnaturalnego, kiedy bohaterowie spotykają Jonasa – dziwnie ubranego młodzieńca, który nic nie pamięta i błąka się po lesie. Jonas był jednym z opiekunów w 1970 i szybko przekonujemy się, że jest duchem. Można go zabić (tak po prawdzie, to Ramirez zabija go dwa razy w przeciągu kilku minut), ale chłopak zawsze wraca. Duchy z Obozu Redwood/Gold Star czują ból i nie mogą opuścić terenu obozu, ale wracają do nieżycia i potrafią być zabójcze. Mogą się również teleportować, co czyni ich niebezpiecznymi przeciwnikami. Również Ramirez ma w zanadrzu kilka asów, albowiem Szatan może wskrzesić jego i innych, jeśli sobie tego zażyczy (robi to, na przykład, z Brzęczykiem). W pewnym momencie duchy z obozu stawiają sobie za cel zabijać Ramireza (który chce wrócić na Alaskę i tym razem zabić syna Brzęczyka, Bobby’ego) za każdym razem, kiedy wróci do życia.

Sezon dziewiąty kończy się w miarę optymistycznie. Plan Margaret nie dochodzi do skutku, Donna i Brooke układają sobie życia, Brzęczyk pogodził się z matką i odnalazł spokój ducha, a jego dorosły syn ma okazję po raz ostatni spotkać się z ojcem, który poświęcił się, aby go chronić. Ryan Murphy poradził sobie całkiem nieźle ze slasherem w nieco bardziej poważniejszym tonie, ja zaś mam nadzieję, że nadchodzący dziesiąty sezon American Horror Story będzie ostatnim. Nie tylko dlatego, że nie wiem, o czym jeszcze mógłby być (może jakieś lovecraftiańskie klimaty?), ale też dlatego, że zakończenie serialu na tak okrągłej liczbie wydaje mi się sensowne i nada wrażenie pełni. Nie wykluczam też, że któregoś dnia przygotuję jakiś tekst na temat seryjnych morderców w AHS, bo kilku się przez te wszystkie lata nazbierało.

4 myśli na temat “Artykuł: Seks i seryjni mordercy, czyli American Horror Story: 1984

Leave a Reply