Uwaga! Tekst zawiera spoilery do: pierwszych sezonów Pennywortha, Supergirl, Luke’a Cage’a i Iron Fista i Agentki Carter, oraz trzech sezonów Gotham.
Podczas trwającego od ponad dwudziestu lat renesansu filmowo-serialowych adaptacji komiksów superbohaterskich ze złoczyńcami bywało… różnie. Czasem trafiały się takie perełki jak psychopatyczny i przerażający Kilgrave z Jessiki Jones, a czasem podobni do siebie goście w garniturach w filmach o Iron Manie (serio, musieli robić aż trzech Obediah Stane’ów?). Jednakże pośród mniej lub bardziej ikonicznych komiksowych złoczyńców, zdarzały się też kobiety-superzłoczyńcy, które przykuły moją uwagę, bo były ciekawie napisane i ciekawie zagrane.
Dlatego postanowiłam, że któregoś Dnia Kobiet przygotuję listę tychże damskich czarnych charakterów z seriali superbohaterskich. Zapewne ktoś będzie się tutaj doszukiwał jakiegoś podwójnego dna, ale zapewniam, że takowego nie ma. Prawda jest taka, że trudno jest stworzyć dobrego antagonistę (w pewnym momencie Źli Wszechwałdcy i psychopaci przestają być ciekawi, bo wkracza sztampa), zwłaszcza w gatunku superbohaterskim, dlatego pomyślałam, że warto by wspomnieć o kilku paniach, które podjęły się kariery superzłoczyńcy. Panie reprezentują sobą różne archetypy – niektóre stoją na czele organizacji przestępczych albo tajnych stowarzyszeń, inne są zabójczyniami, ale każda z nich ma w sobie pewien styl.
Miejsce szóste: Madame Gao (Daredevil)

Madame Gao znajduje się na tak niskiej pozycji, bo choć po swoim debiucie w pierwszym sezonie Daredevila była jedną z ciekawszych postaci, a jej cameo w drugim sezonie było jednym z jego jaśniejszych punktów, ona sama została później popsuta przez to, co wyczyniano z nią w pierwszej serii Iron Fista.
Poznajemy Madame Gao podczas spotkania frakcji różnych środowisk przestępczych, które robią interesy z Wilsonem Fiskiem (znanym później jako Kingpin). Reprezentuje sobą chińską triadę, zajmującą się handlem narkotykami i od samego początku, mimo wyglądu drobnej staruszki opierającej się na laseczce i mówiącej tylko po chińsku, roztacza wokół siebie aurę władzy i respektu. Po sposobie, w jaki zwraca się do Wesleya (prawej ręki Kingpina) i w jaki po prostu siedzi sobie z boku, nawet nie racząc przejść na angielski (a z późniejszych odcinków wiemy, że zna ten język), jakby chciała zasygnalizować, że to inni mają się wysilać, aby ją zrozumieć, a nie ona ich, zdajemy sobie sprawę z tego, że jest to niewątpliwie nietuzinkowa kobieta. I to zrozumiałe – nie można być przywódczynią jednej z największych grup przestępczych w Nowym Jorku, nie wiedząc jak utrzymać władzę.
Późniejsze sceny z Madame Gao – jej rozmowa z Fiskiem sam na sam oraz potyczka z Daredevilem, kiedy bohater odkrył jej tajną operację – dają nam do zrozumienia, że jest ona nie tylko mądra, ale też, że nie jest tak do końca człowiekiem. Przez długi czas krążyły teorie na temat tego, kim Madame Gao miałaby być i najpopularniejszą z nich była o tym, że jest ona tak zwaną Matką Żurawia – przywódczynią jednego z legendarnych Niebiańskich Miast, do którego należało, między innymi, K’un Lun. Potem wyszło Iron Fist i uczyniło z Madame Gao jedną z przywódczyń Ręki… co było pierwszym krokiem ku zepsuciu tej postaci, bo kłóciło się z tym, co zostało ustalone na jej temat w pierwszym sezonie Daredevila. Potem każda następna scena odzierała Madame Gao z tego, co czyniło tę postać ciekawą i w rezultacie łatwo się było nią przejeść.
Myślę, że siła Madame Gao z pierwszych dwóch sezonów Daredevila leżała w tym, że w dużej mierze była to postać enigmatyczna, a i aktorka, która ją grała, Wai Ching Ho, potrafiła minimalnym środkami wydusić z tej roli wszystko, co trzeba, aby sprawiać wrażenie kobiety silnej, władczej i budzącej respekt w światku przestępczym. A to nie lada wyczyn.
Miejsce piąte: Astra Zor-El (Supergirl)

Ach, pierwszy sezon Supergirl… czasy, kiedy wszystko było proste, Cat Grant wymiatała, a nasza bohaterka miała całkiem ciekawego głównego antagonistę: swoją ciotkę, Astrę Zor-El. Dawno temu matka Kary, Alura, była sędzią na Kryptonie i wysłała wielu kosmitów (tak ze swojej ojczystej planety, jak i spoza niej) do Fortu Razz, który z kolei został przeniesiony do Phantom Zone, gdzie czas nie płynie. Wkrótce jednak Fort Razz wydostaje się z Phantom Zone i rozbija na Ziemi; a wielu z byłych więźniów ma zamiar zemścić się za swój los na córce Alury.
W Forcie Razz odsiadywali wyrok również generał Astra Zor-El, siostra bliźniaczka Alury; oraz jej mąż, podpułkownik Non. Trafili tam za akt terroryzmu, którego dopuścili się przeciwko Wielkiej Radzie Kryptonu, kiedy odkryli, że planecie grozi zagłada. Poniekąd plany Astry wobec Ziemi zakładają chęć uniknięcia podobnej ekologicznej katastrofy, przy jednoczesnym podporządkowaniu sobie całego świata. Astra przez cały pierwszy sezon z jednej strony gotowa jest zrobić wszystko, aby doprowadzić swoje cele do końca; a z drugiej – jej relacje z siostrzenicą sprawiają, że nabiera głębi. Obie panie walczą ze sobą i chcą się nawzajem powstrzymać, ale jest tutaj ta kwestia rodzinnych więzi, która wszystko komplikuje. Kara dopiero później dowiaduje się, że jej ciotka była terrorystką; dotąd pamiętała ją jako ukochanego członka rodziny, z którym miała miłe relacje. Kiedy zaś odkrywa prawdę, jest wewnętrznie rozdarta, zwłaszcza biorąc pod uwagę okoliczności wyroku. Astra z kolei niby mówi swoim ludziom, aby nie wahali się zabić Supergirl, ale też sama wielokrotnie okazuje jej czułość i nie chce jej skrzywdzić. W końcu kiedy Non zastosowuje na Karze Black Mercy (roślinę, która przyczepia się do ofiary i tworzy przed nią wizję jej najskrytszego marzenia, jednocześnie się nią karmiąc), to właśnie Astra mówi Alex o tym, co się stało jej przybranej siostrze i proponuje rozwiązanie.
W dużej mierze to, co czyniło Astrę interesującym czarnym charakterem (nawet jednym z bardziej interesujących czarnych charakterów w całym Arrowverse), była ta więź, która łączyła ją z Karą i pochodzący z tej więzi dramat – to, że ciotka i siostrzenica muszą ze sobą walczyć z powodu różnic ideologicznych, ale jednocześnie tak naprawdę się nie nienawidzą. Rzecz o tyle ciekawa, że Kara niby ma na Ziemi kuzyna, Kal-Ela, i łączą ją ciepłe stosunki z przybraną siostrą, Alex, ale jednak Astra stanowi rodzinę, o której Kara myślała, że już ją straciła.
Niestety Astra ginie kilka odcinków przed wielkim finałem i do tego z ręki Alex (ale przez jakiś czas winę bierze na siebie Martian Manhunter, bo chce uchronić siostry Denvers przed rozłamem). Skonfliktowana Kara bierze udział wraz z Nonem w pogrzebie ciotki.
Miejsce czwarte: Mariah Dillard (Luke Cage)

Po świetnie przyjętych Wilsonem Fiskiem i Kilgravie, którzy zdawali się udowadniać, że jak Marvel chce, to może zrobić naprawdę dobre czarne charaktery, główni przeciwnicy Luke’a Cage’a wydawali się tacy jacyś… nijacy. Cottonmouth był po prostu kolejnym „kulturalnym” szefem gangu, który okazjonalnie miał napady wściekłości; a Diamondback był po prostu pretensjonalny ze swoim ciągłym cytowaniem Biblii. Ale moim zdaniem pierwszy sezon Luke’a Cage’a dał nam jednego antagonistę, który mógłby równać się z rewelacyjnymi przeciwnikami Daredevila i Jessiki Jones. A była nim Mariah Dillard.
Kuzynka Cottonmoutha i przyszła Black Mariah, zaczyna jako członkini rady Harlemu, której bardzo zależy na karierze politycznej i która przez dłuższy czas stara się trzymać z boku ciemnych sprawek kuzyna, chociaż od czasu do czasu daje mu różne rady na temat tego, jak się uporać z nowym przeciwnikiem, jakim jest kuloodporny Luke. Przed kamerami gra zatroskaną o dobro Harlemu radczynię, która wspiera lokalną społeczność i chce uczynić Harlem porządną dzielnicą… im dłużej jej się jednak przyglądamy, tym bardziej zdajemy sobie sprawę z tego, że Mariah Dillard działa przede wszystkim dla własnych interesów i przestępcza działalność Cottonmoutha nie przeszkadza jej aż tak bardzo.
Potem między kuzynostwem nawiązuje się kłótnia – Cottonmouth wyraża swój żal o to, że Mama Mabel uczyniła go dziedzicem swojego przestępczego imperium, zamiast rozwijać jego talent muzyczny, tak jak wysłała Mariah na studia, aby zajęła się „uczciwą pracą”; a następnie sugeruje, że jego kuzynka chciała zostać zgwałcona przez ich wuja i nawet podobało jej się, że wuj się nią interesował. Rozwścieczona Mariah zabija kuzyna w przypływie szału i dzięki niejakiemu Shadesowi udaje jej się zatrzeć ślady i zrzucić winę na Luke’a. Tak oto zaczyna się droga radczyni Dillard do przejęcia przestępczego interesu.
Mariah Dillard nie chce zajmować się przestępczością – o wiele bardziej woli nadal rozwijać swoją karierę polityczną (a także podbudować ją nieco po niedawnych problemach PR-owych); niemniej jednak nie ma nikogo innego na to miejsce. Mariah musi zająć się „rodzinnym interesem”, bo inne gangi pomyślą sobie, że wszystko im wolno. Właśnie dlatego uważam, że spośród trzech głównych antagonistów Luke’a Cage’a, Mariah ma najlepszy wątek i rozwój postaci; i zasługuje na to, aby stawiać ją w jednej linii z Wilsonem Fiskiem i Kilgrave’m.
W drugim sezonie zaś zagłębiamy się bardziej w jej przeszłość i relacje z córką, a i sama Dillard gra faktycznie rolę głównego antagonisty. Z jednej strony współczujemy jej, z drugiej – z każdym odcinkiem Mariah coraz bardziej staje się potworem.
A skoro już mówimy o czarnych przywódczyniach gangów…
Miejsce trzecie: Fish Mooney (Gotham)

Fish Mooney poznajemy w pierwszym odcinku Gotham jako właścicielkę nocnego klubu, jedną z podwładnych Carmine’a Falcone i szefową Oswalda Cobblepota, czyli przyszłego Pingwina. Właściwie to od samego początku wiadomo było, że Cobblepot albo stanie się konkurującym z Fish Mooney szefem grupy przestępczej, albo przyczyni się do jej upadku. Już nawet jej imię zdawało się to sugerować, bo wydawało się być nawiązaniem do filmu z Batmanem Adama Westa, gdzie pada zdanie: „Pingwiny jedzą ryby.” (nawiasem mówiąc, to nawiązanie w końcu w Gotham pada, właśnie w nawiązaniu do Cobblepota i Mooney; i jest genialnie zrobione).
Fish Mooney całe życie pracowała na swoją pozycję, a ponieważ ludzie Falcone’a skrzywdzili jej matkę, Fish postanowiła, że zemści się na bossie mafii i przejmie jego imperium. I też przez pierwszą połowę pierwszego sezonu wątek Fish zasadza się na tym, że planuje ona zdradzić Falcone’a, między innymi trenując pewną kobietę do tego, aby zawróciła mu w głowie. Potem, kiedy jej plan nie wypala, Fish trafia na wyspę Dollmakera, który trzyma w piwnicy przymusowych dawców organów. Dzięki sprytowi, Fish bardzo szybko staje się przywódczynią niewolników Dollmakera. Kiedy zaś spotyka się z jego asystentem, a ten wyraża zainteresowanie jej oczami, aby pokazać swoją wolę walki, kobieta wyłupuje sobie oko. W końcu udaje jej się uciec z wyspy i nawet konfrontuje Pingwina, ale na końcu ginie… ale tylko na chwilę, bo niebawem doktor Hugo Strange dokonuje na niej eksperymentów, nie tylko wskrzeszając ją, lecz także obdarzając ją supermocą, która jednak ją osłabia.
W przeciągu trzech sezonów Gotham, w których pełni istotną rolę, a potem znika na zawsze z serialu, Fish Mooney daje się poznać jako twarda babka, która wie, czego chce. Może nie wszystkie jej plany są dobre, ale nie można odmówić jej stylu, ambicji ani siły charakteru. To ten typ szefa mafii, który nie pozwoli ci zbyt długo okazywać sobie brak szacunku (jak przekonał się o tym, na przykład, Maroni), a jednocześnie wie, jak przekonać do siebie ludzi i jak o siebie zadbać. Dodatkowo jej manieryzmy nadają jej postaci charakteru kogoś dystyngowanego i pełnego autorytetu.
Ciekawe są też jej relacje z Pingwinem, który zaczynał jako jej „chłopak od parasolki”, a po cichu ją zdradzał, potem stał się tak jakby podwójnym agentem, wreszcie przejął jej część imperium Falcone’a, przyczynił się do jej śmierci, a w końcu – dowiedziawszy się o tym, że Fish jednak żyje – obawiał się jej odwetu. Fish niby traktuje go na początku jak własnego syna i chce go zabić za jego zdradę, ale po zyskaniu swoich mocy, oszczędza Cobblepota, a to z jednego szczególnego powodu, który wyłuszcza mu przy ich ostatnim spotkaniu w odcinku Burn the Witch: „Bo jesteś mój (…). Nosiłeś mi parasol, pamiętasz? Masowałeś mi stopy, gdy były zmęczone. A teraz? Spójrz na siebie. Postrach Gotham! Ze wszystkich rzeczy, które zrobiłam w życiu, prawdopodobnie najlepszą, była przemiana Oswalda Cobblepota w Pingwina. Nie mogłam tego zniszczyć.”
Miejsce drugie: Frances Gaunt (Pennyworth)

W pierwszym odcinku Pennywortha poznajemy The Raven Society, tajną organizację, która zamierza wprowadzić w Wielkiej Brytanii rządy faszystowskie; oraz przywódcę tejże organizacji, Lorda Harwooda, który już w pilocie serii zostaje pojmany przez policję. W następnych odcinkach z rozkazu premiera Lord Harwood zostaje okaleczony, upokorzony i wyrzucony na ulicę, gdzie traci zmysły i dopiero dzięki pomocy sióstr Sykes udaje mu się je odzyskać. Tymczasem The Raven Society, rząd i tajne służby Wielkiej Brytanii i USA uznają go za zmarłego, tak więc zrozumiałe jest, że w The Raven Society władzę musiał przejąć ktoś inny. Działająca dla konkurującego z nim No Name League Marta Kane zostaje wysłana wraz z Alfredem Pennyworthem do pewnego miasteczka, aby dowiedzieć się, kto to jest. W ciągu tej misji przyszła pani Wayne zostaje ranna i musi zostać opatrzona. Udaje się ją odstawić do miejscowej lekarki – dość ekscentrycznej i wygadanej kobiety o nazwisku Gaunt – ale niebawem Marta mdleje od środków odurzających. Po powrocie do świadomości ona i Alfred zostają skonfrontowani z prawdziwym, nowym przywódcą The Raven Society, doktor Frances Gaunt właśnie.
Frances Gaunt jest, co prawda, przywódczynią faszystowskiej tajnej organizacji, ale ze wszech miar wydaje się być rozsądna i honorowa, a nawet, do pewnego stopnia, skłonna do kompromisów. W scenie konfrontacji pokazuje swoim jeńcom głowę innej agentki, po trochę po to, aby ich wystraszyć, a po trochę po to, aby została ona „pochowana wśród swoich”; a kiedy dowiaduje się, że Marta i Alfred przyszli nie po to, aby ją zabić (jak pierwotnie zakładała), ale żeby po prostu poznać jej imię, pozwala im odejść. Jednocześnie wydaje się traktować bardzo poważnie przysięgę Hipokratesa, co widać chociażby po tym, że najpierw postrzeliwuje płatnego zabójcę, wysłanego, aby ją zabić, a zaraz potem opatruje jego ranę. Ba – w pewnym momencie między The Raven Society a No Name League następuje rozejm, który sama Gaunt jest skłonna zawrzeć dla dobra organizacji i kraju w ogóle.
Najlepiej jednak widać jak bardzo zrównoważonym i rozsądnym przywódcą w przeciwieństwie do Lorda Harwooda jest Frances Gaunt, w scenie ich rozmowy tuż przed oficjalnym wyjawieniem, że Harwood żyje. Podczas gdy Lord planuje zemścić się na premierze, kastrując go, i posadzić na tronie Edwarda VIII (wiecie, tego który poślubił amerykańską rozwódkę i sympatyzował z Hitlerem) gdyby królowa Elżbieta nie zgodziła się na ich warunki, kiedy The Raven Society przejmie już władzę w kraju; Gaunt twierdzi, że o wiele bardziej rozsądne i lepsze dla stosunków publicznych byłoby okazać premierowi łaskę, a na czele kraju nie stawiać człowieka, który wymigał się od wojska i poślubił rozwódkę (zwłaszcza, że The Raven Society głosi wartości rodzinne i patriotyczne). W tym momencie trudno nie odnieść wrażenia, że Lord Harwood nie do końca wie, co robi, Frances Gaunt z kolei wydaje się być o wiele mądrzejszą i ogarniętą kobietą, która musi przemówić swojemu męskiemu zwierzchnikowi do rozumu.
Niedawno dowiedziałam się, że Anna Chancellor, która grała Gaunt, została obsadzona w roli Vetinariego w nadchodzącym serialu o Straży Miejskiej. Biorąc pod uwagę jej rolę w Pennyworthie, jestem przekonana, że będzie całkiem świetnym Patrycjuszem Ankh-Morpolk.
Miejsce pierwsze: Dottie Underwood (Agentka Carter)

Kojarzycie ten typ złoczyńcy, który definitywnie jest niestabilny psychicznie, ale jest w tym szaleństwie coś takiego, co sprawia, że ogląda się go z wypiekami na twarzy? Do tego mającym jakąś dziwną fiksację na punkcie głównego bohatera? Chyba każdy ma przynajmniej jedną taką postać.
I tak się składa, że u mnie jest to Dottie Underwood z Agentki Carter. Z jednej strony dziewczyna miała bardzo smutne dzieciństwo – została w młodym wieku zabrana od rodziców, aby stać się jedną z pierwszych w historii Czarnych Wdów (nawet doszło do tego, że przykuwa się na noc do łóżka, bo przez lata właśnie tak spała); z drugiej strony – nawet kiedy odkrywa przed naszymi bohaterami, że jest szpiegiem, a nie po prostu nową dziewczyną w pensji dla panien, wydaje się przejawiać dziecinny entuzjazm, zwłaszcza kiedy do akcji wkracza Peggy Carter.
Do pewnego stopnia Peggy imponuje Dottie, dlatego radziecka agentka w pewnym momencie zaczyna oczekiwać na ich ponowne spotkanie. Jest w tej fiksacji Dottie Underwood na punkcie Peggy Carter pewna fascynacja, granicząca z niemal obsesją stalkera. Dodatkowo obie panie są do siebie podobne – są tajnym agentkami, świetnymi wojowniczkami i wykorzystują seksistowskie założenia innych, aby osiągnąć swoje cele. Tak jak w wielu serialach (zwłaszcza tych opartych na komiksach o superbohaterach) antagonista jest do pewnego stopnia odbiciem protagonisty. Jeśli jest to dobrze rozegrane, będziemy mieć ciekawą relację, która wzbogaci obie postaci, i tak jest, moim zdaniem, również w tym przypadku. Sensowne wydaje mi się też, aby serial z kobiecą bohaterką miał kobiecego złoczyńcę, poniekąd właśnie po to, aby pokazać ten kontrast między tymi dwiema postaciami. Później, w drugim sezonie Agentki Carter pojawia się inna przeciwniczka – Lady Mask – i o ile nie mogę powiedzieć, aby to też nie była ciekawa antagonistka, to jednak nie ma tej siły przebicia, co Dottie, która od chwili ujawnienia swojej prawdziwej natury, wydaje się być kimś w rodzaju prawdziwego arcywroga Peggy Carter.
Za dwa miesiące do kin wejdzie film o Czarnej Wdowie. Niedawno mieliśmy premierę Ptaków Nocy, a w czerwcu czeka nas jeszcze Wonder Woman 1984. Podczas tegorocznego Dnia Kobiet chciałam Wam pokazać, że choć adaptacje komiksów i rzeczy okołosuperbohaterskich mają coraz więcej ciekawych bohaterek, to czasem warto poświęcić trochę miejsca na antagonistki. W końcu bohater jest jedynie tak dobry jak jego złoczyńca. Być może nawet potraficie podać kobiecych złoczyńców z innych gatunków, którzy zapadli Wam w pamięć.