Uwaga! Tekst zawiera spoilery do czwartego i szóstego sezonu Flasha.

A wydaje się jakbym dopiero wczoraj stworzyła walentynkową listę par, które faktycznie shippuję. I pewnie gdyby pewien odcinek Flasha wyszedł tydzień lub dwa przed Walentynkami, prawdopodobnie tamta lista powiększyłaby się o dodatkową pozycję.
Tak czy inaczej, mam nową obsesję. I – jak to bywa u mnie z fandomowymi obsesjami – była to dla mnie wielka niespodzianka. Wystarczył jeden odcinek, abym zakochała się w postaciach i w relacji, które wcześniej lubiłam, a którymi się teraz jaram, do tego stopnia, że nawet poświęcam im fanfiction i powracam do scen, w których się pojawiają. Co więcej, ten konkretny ship sprawił, że nagle odżyło moje zainteresowanie Flashem (bo gdzieś tak od trzeciego sezonu wprzód, oglądałam ten serial i inne seriale Arrowverse głównie po to, aby potem ogarniać coroczne crossovery).
I tak sobie siedzę, rozkminiam ten wątek, piszę o nim fiki i analizy, a jednocześnie próbuję dociec, co mnie tak naprawdę urzekło w tym pairingu. Pytanie ważne z punktu widzenia prowadzenia historii, gdyż ostatnio chcę wprowadzić wątek romansowy do opowiadania autorskiego i – pamiętając moje własne męki przy oglądaniu/czytaniu romansów, które utrudniały mi przyjemność z pochłaniania pewnych fandomów – postanowiłam zbadać ten ship i wyciągnąć z niego wnioski na temat trudnej sztuki tworzenia chemii pomiędzy bohaterami.
Pozwólcie więc, że opowiem Wam, dlaczego zakochałam się w Ralphie Dibny’m i Sue Dearbon (zwanych też zbiorczo ElongSue).

Myślę, że pierwszym czynnikiem, który wpływa pozytywnie na mój odbiór tej pary jest sam Ralph Dibny (znany też jako superbohater Elongated Man). Ralph zadebiutował w sezonie czwartym jako jeden z meta-ludzi z autobusu, który przejechał przez wyładowania czarnej materii. W swojej pierwszej scenie przyszły Elongated Man daje się poznać jako nieco obleśny prywatny detektyw. Od Barry’ego Allena dowiadujemy się, że Ralph był kiedyś policjantem i podłożył dowody człowiekowi podejrzanemu o zamordowanie żony, za co potem został wyrzucony z policji. Ponieważ to główny bohater zgłosił podłożenie dowodów, między Elongated Manem i Flashem jest na początku pewna animozja, bo pierwszy oskarża drugiego o zniszczenie mu życia (w jego mniemaniu podkładał dowody gościowi, który rzeczywiście był winny morderstwa), a drugi uważa pierwszego za “tego złego”. Dopiero pod koniec odcinka Barry dochodzi do wniosku, że Ralph może i ma pewne istotne wady charakteru, ale ma też potencjał, aby stać się kimś wielkim (chociaż na początku jego moce go przerażają). Dlatego Załoga Flasha bierze się za trenowanie przyszłego Elongated Mana.

I cóż, Ralph na początku swojej drogi jest skoncentrowany na sobie, łatwo się zniechęca do superbohaterstwa, bywa wredny i wkurzający. Są momenty, w których chcemy go trzasnąć, ale są też momenty, w których pokazuje, że jeśli chce, może być całkiem niczego sobie superbohaterem. Przez cały czwarty sezon rozwój jego postaci rodzi się w bólach, do tego stopnia, że Ralph popełnia te same błędy, ale coraz częściej przejawia też troskę o Załogę Flasha i ludzi wokół siebie. W końcu ginie, ale nie całkiem, i w ostatnim odcinku powraca do życia.

Tak czy inaczej, w następnym sezonie scenarzyści chyba zdali sobie sprawę z tego, że Ralph Dibny nie był zbyt popularny wśród fanów ze względu na swoją osobowość i ciągle powtarzanie błędów, tak więc w sezonach piątym i szóstym jego co bardziej problematyczne charakterystyki zostają albo stonowane, albo wyeliminowane zupełnie. W rezultacie zamiast egoistycznego osobnika z przebłyskami przyzwoitości, dostaliśmy kogoś, kto chce pomagać innym, zwłaszcza Załodze Flasha, która kiedyś pomogła jemu; dostaliśmy kogoś, kogo chce się oglądać i komu chce się kibicować. Doszło do takiej sytuacji, że cieszyłam się na odcinki, w których Ralph ma więcej do roboty, bo oglądanie go było samą przyjemnością.

I tak oto w finale sezonu piątego mamy taką scenę, kiedy Ralph chwyta teczkę oznaczoną nazwiskiem Sue Dearbon i sposób, w jaki zostało to nakręcone, sygnalizuje, że dziewczyna jest kimś istotnym. W sezonie szóstym wątek Elongated Mana polega na tym, że prowadzi on sprawę dziedziczki wielkiej fortuny, która to dziedziczka nagle zniknęła. Co jakiś czas trafia się jakiś trop, który okazuje się ślepym zaułkiem, a i przepowiadana śmierć Flasha w Kryzysie na Nieskończonych Ziemiach sprawia, że Ralph w pewnym momencie poddaje się, bo nie widzi sensu prowadzenia poszukiwań, kiedy jego przyjaciel ma umrzeć. Niemniej jednak zostaje przekonany o tym, że powinien szukać dalej Sue Dearbon, a i od czasu do czasu mamy taki forshadowing ich przyszłych relacji (“Sue ma szczęście, że szuka jej ktoś taki jak ty.”, “Uspokój się, Iris, to tylko sprawa zaginięcia. To nie tak, że zamierzam się żenić.”).
Ten forshadowing może i miejscami wydawać się trochę nachalny (ja osobiście nie miałam z nim problemów, ale nie zdziwię się, jeśli są ludzie, którzy mają), ale ma szczególne znaczenie dla fanów komiksów, o czym jeszcze powiem.

No więc w końcu dwa tygodnie temu został wyemitowany odcinek pod tytułem Girl Named Sue, w którym Sue Dearbon pojawia się we własnej osobie i wreszcie możemy jej się lepiej przyjrzeć. W swojej pierwszej scenie rzuca się na Ralpha, który przyszedł zbadać jej mieszkanie… a zaraz potem ulega ono zniszczeniu w eksplozji. Sue podnosi się i staje w rozkroku na tle padającego za nią światła. Ralph spogląda na nią i z wyrazem szczerego zdumienia mówi: “To ty! Sue Dearbon!”, na co ona odpowiada: “We własnej osobie!”
To się nazywa wejście!
Tak się składa, że Sue przez te dziewięć miesięcy ukrywała się przed swoim byłym chłopakiem, Johnem Loringiem, który okazał się handlarzem bronią. Sue to odkryła, tym samym stając się niewygodnym świadkiem. Z różnych powodów dziewczyna nie może udać się na policję bez wystarczających dowodów przeciwko byłemu, dlatego ona i Ralph postanawiają zdobyć rejestr klientów Loringa. Na początku Ralph chce trzymać Sue z dala od akcji, bo uważa, że naraziłaby się tylko na niepotrzebne niebezpieczeństwo. Ze zrozumiałych powodów Sue nie chce o tym słyszeć i nawet udaje jej się uratować detektywa przed zbirem, który obijał mu mordę.
Od tego momentu Sue i Ralph działają razem. Sue okazuje się być zadziorną, umiejącą walczyć, a do tego inteligentną kobietą. Z rozmowy w samochodzie wiemy, że skończyła MIT i zna sześć języków, ale jej inteligencję widać również w tym, że ma już jako taki plan jak swojego byłego przyskrzynić, a i przecież przez dziewięć miesięcy była niemalże nieuchwytna.
Relacje między Sue a Ralphem od początku przypominają relację między dwójką detektywów, którzy się przekomarzają, ale koniec końców ufają sobie i nawet miewają nieco cieplejsze momenty. W przeciwieństwie do większości par (z Arrowverse i spoza niego) ich relacje zasadzają się mniej na elementach dramatycznych, a bardziej na elementach komicznych.
Przykład:
Sue: Do you trust me?
Ralph: I just met you.
Później, kiedy muszą uciekać przed ludźmi Loringa i stoją na dachu, role się zresztą odwracają:
Ralph: Do you trust me?
Sue: Define “trust”.
Chemia między Ralphem i Sue to chemia partnerów pracujących nad jedną sprawą, miewających swoje niesnaski, które szybko zostają zażegnane, bo partnerzy poznają się lepiej, odkrywają o sobie rzeczy, których wcześniej nie wiedzieli, i zaczynają pałać do siebie sympatią. Świetnie się bawią, świetnie się dogadują i właściwie chce się ich oglądać, bo stanowią zgrany duet.
W pewnym momencie Ralph i Sue spotykają Cecile (drugą żonę kapitana Westa i prawniczkę z mocami wyczuwania emocji), która bierze Ralpha na stronę i mówi mu, że kiedy sprawdziła swoimi mocami jego i Sue, oni okazali się “nadawać na tych samych falach”. Biorąc pod uwagę ich wcześniejszą scenę, gdzie omawiali plany zdobycia rejestru Loringa i prawie że kończyli swoje zdania, wierzymy, że to prawda.

Tu i tam mamy również takie lekkie sugestie, że ci dwoje czują do siebie pociąg. W przypadku Ralpha widać to jak na dłoni, chociaż on sam twierdzi, że to nie randka, tylko interesy; ale jeśli chodzi o Sue, jest to bardziej stopniowe wpadanie w zauroczenie, im więcej się o Ralphie dowiaduje. Najpierw, krążąc po jego biurze, widzi jego tablicę korkową z tropami, które udało mu się zgromadzić na jej temat, i widać, że jej to do pewnego stopnia imponuje. Podobnie jest potem, kiedy omawiają plan zdobycia rejestru Loringa – Sue spogląda z podziwem na Ralpha i mówi: “You are slick.” (przez cały odcinek nazywała go “slick”, co można przetłumaczyć jako “sprytny”). Potem jeszcze dowiaduje się, że Ralph jest Elongated Manem i z tego, co do niego mówi i jak na niego patrzy, widać, że jej percepcja Ralpha się diametralnie zmieniła – nie jest on już tylko detektywem wynajętym przez jej rodziców, aby ją znaleźć, ale też superbohaterem, który chce pomagać ludziom.
Jedyne, co kładzie się cieniem na ich relacji i sprawia, że ta interpretacja może być nietrafiona, to trzeci akt Girl Named Sue, kiedy nagle okazuje się, że skrytka, w której powinien być rejestr Loringa, zawiera pudełko z dość sporym diamentem; i że Sue tak naprawdę zmanipulowała detektywa, żeby pomógł jej odnaleźć diament. W przeciągu kilku minut Sue zamyka za Ralphem kraty bankowego skarbca, natyka się na Loringa i jego ludzi i z pomocą Ralpha (któremu udało się wydostać przez zraszacz przeciwpożarowy) z nimi walczy; następnie spotykają Ultraviolet (zabójczynię, która potrafi strzelać promieniami UV) i z nią też walczą, a w końcu Sue zostawia Ralpha po raz kolejny, po tym jak on oberwał od Ultraviolet.
Tak więc Sue zdradziła Elongated Mana dwa razy. Ralph pyta ją nawet, czy cokolwiek, co mu powiedziała, było prawdą, a ona odpowiada: “Tak. I nie.” Teraz wszystkie sceny między nią a Ralphem muszą zostać poddane gruntownej analizie, aby można było osądzić, kiedy była wobec niego szczera, a kiedy kłamała. Sam Ralph pewnie będzie się nad tym zastanawiał, zwłaszcza, że pod koniec odcinka jest załamany tą zdradą i tym, że pozwolił się wykorzystać.
To jest szczególnie smutne, bo w komiksach Ralph i Sue Dibny są jednymi z niewielu szczęśliwych małżeństw superbohaterskich. Razem podróżują po świecie i rozwiązują zagadki kryminalne, wspierają się i w ogóle są piękną parą. Ba – w jednym numerze Flasha, Elongated Man jest pod wpływem hipnozy i tylko pocałunek Sue może go z niej uwolnić. Te wszystkie hinty w serialu związane z Sue i z tym, kim ona w przyszłości będzie dla Ralpha Dibny, są tak ważne, bo zwiastują tę piękną relację z komiksów. Dodatkowo należy tutaj zaznaczyć, że od jakiegoś czasu w serialu był kładziony nacisk na to, że Ralph nie ma szczęścia w miłości i nawet nie wierzy w to, że czeka na niego prawdziwa miłość.

Jednakże jest coś, co sprawia, że nadzieja na szczęśliwe zakończenie wątku Ralpha i Sue mnie nie opuszcza. Ostatnia scena odcinka przedstawia nam Sue siedzącą w swojej kryjówce i odkrywającą, że ukradziony przez nią diament pokryty jest logiem Czarnej Dziury – tajnej organizacji, której ciemne sprawki bada Iris West i jej niedawno założona redakcja Central City Citizen. Sue i nasi bohaterowie mają wspólnego wroga i muszą tylko zdać sobie z tego sprawę. A kiedy Ralph już się o tym dowie, będzie spora szansa, że jednak się zejdą.
Na razie jednak ciągle powtarzającym stwierdzeniem w stosunku do tego odcinka jest to, że relacje między Sue Dearbon a Elongated Manem przypominają te między Kobietą-Kotem a Batmanem, w sensie – niby Sue jest złodziejką, niby wykorzystuje Ralpha do swoich celów, ale jednak są takie momenty, kiedy wydaje się, że jej na nim zależy (wszak kiedy został ranny za sprawą Ultraviolet, Sue staje z nią do walki, tak naprawdę dając czas Flashowi i policji, aby przyszli Elongated Manowi z pomocą); Ralph z kolei czerpie przyjemność z przebywania z Sue, jednocześnie chcąc ją ściągnąć na dobrą drogę.
Na pewno ten pairing dał mi sporo do myślenia, jeśli chodzi o to jak pisać dobry wątek romansowy. Niedawno usłyszałam, co prawda, że chemia między postaciami jest subiektywna, ale biorąc pod uwagę to, co mnie pociąga u Ralpha i Sue, i co mnie pociąga w pairingach, które opisałam w Walentynki, wydaje mi się, że pierwsze, na czym chemia powinna się zasadzać to to, że obie postaci się lubią i dogadują. Co więcej – są rzeczy, które ich łączą i które sprawiają, że chce się powiedzieć, że tak, to są bratnie dusze. Poza tym, ich relacje nie mogą opierać się tylko i wyłącznie na tym, że jedna z postaci czuje do drugiej miętę (albo nawet że obie czują do siebie nawzajem) – musi tam być coś więcej, coś, co sprawi, że chce się ich oglądać dla samej frajdy, jaką dają sceny między nimi.
Chyba właśnie tego ostatniego mi przeważnie brakuje w fikcji. Nie dość, że muszę oglądać męczącą dramę, to jeszcze relacje między postaciami są nudne. Ale cóż – nie każdy może być Ralphem i Sue.