Październik z Agathą Christie – Recenzja: Agata i prawdziwe morderstwo (oraz Agatha and the Curse of Ishtar)

W 1926 roku Anglią wstrząsnęła wiadomość o tajemniczym zniknięciu Agathy Christie. Przez 11 dni policja i wojsko szukało pisarki, a Artur Conan Doyle zorganizował nawet seans spirytystyczny, aby odnaleźć koleżankę po piórze. Ponieważ jakiś czas przed zniknięciem wydało się, że pułkownik Archibald Christie miał romans z młodszą kobietą, a pani Christie nie chciała mu dać rozwodu, aby mógł ożenić się z kochanką, zaczęto podejrzewać, że to mąż zabił żonę. W końcu jednak przyszła Królowa Kryminału się odnalazła w spa, twierdząc, że niczego nie pamięta.

To słynne zaginięcie Agathy Christie do dziś stanowi jedną z najbardziej tajemniczych spraw w historii i jest źródłem wielu teorii. Jedna z nich – prawdopodobnie najpopularniejsza – głosi, że Agatha próbowała ukarać męża za niewierność, pozorując własną śmierć. Wychodząc od tej teorii w 1979 roku powstał film Agata z Vanessą Radgrave jako Christie i Dustinem Hoffmanem jako dziennikarzem idącym jej tropem.

Wydawałoby się, że słynne zniknięcie Agathy Christie powinno być zaczynem do mnóstwa powieści i filmów historical fiction, w których proponowano by jego różne rozwiązania. Niemniej jednak – poza Agatą – jedynymi dziełami, które brały się za tę historię, był odcinek Doktora Who pod tytułem The Unicorn and The Wasp oraz koreański musical Agatha z 2015.

I otóż w grudniu 2018 roku miał premierę film telewizyjny Agata i prawdziwe morderstwo (Agatha and the Truth of Murder), w którym zaproponowano całkiem inną teorię: Co jeśli podczas swojego zniknięcia przyszła Królowa Kryminału działała pod przykrywką, aby rozwiązać zagadkę morderstwa?

Fabuła zarysowuje się tak: jadąca pociągiem pielęgniarka Florance Nightingale Shore, zostaje uderzona dwa razy w głowę przez tajemniczego człowieka w brązowym garniturze. Następnie przechodzimy do samej pisarki, która ma problemy z pisaniem i dowiedziała się niedawno o romansie męża. Już szykuje się do tego, aby zaprojektować własne pole golfowe (idąc za radą Arthura Conan Doyle’a), kiedy nagle przychodzi do niej starsza pielęgniarka – niejaka Mabel Rogers, która chce, aby Agatha Christie pomogła rozwiązać zagadkę morderstwa Shore. Na początku Christie odmawia, potem jednak dochodzi do wniosku, że jednak podejmie się tego wyzwania. Po zapoznaniu się z potencjalnymi podejrzanymi pisarka przyjmuje nazwisko Mary Westmacott i zbiera ich wszystkich w jednym domu pod pozorem spadku.

Być może ktoś z Was kojarzy taki serial Sherlock Holmes: Mroczne początki. Opowiada on o tym, jak Artur Conan Doyle – wtedy jeszcze młody student medycyny – poznaje niejakiego profesora Bella, który posiada niesamowite zdolności dedukcji, i obaj panowie zaczynają rozwiązywać zagadki kryminalne. Oczywiście, cały koncept Sherlocka Holmesa: Mrocznych początków zasadzał się na tym, że przygody Conan Doyle’a z profesorem Bellem miały potem służyć jako inspiracja do powieści z Sherlockiem Holmesem.

Poniekąd Agata i prawdziwe morderstwo jest czymś podobnym, chociaż ma miejsce w czasie, kiedy Christie już opublikowała sześć powieści (w tym – Morderstwo Rogera Ackroyda, które odbiło się echem z powodu swojego niezwykłego zakończenia). Jak już wspominałam, pisząc o The Unicorn and the Wasp, sama Christie nigdy nie była konsultantką kryminalną (w przeciwieństwie do Conan Doyle’a), ale jej alter ego z powieści, Ariadne Oliver, pełniła od czasu do czasu taką rolę. Była to też postać do pewnego stopnia satyryczna – często jej wyobrażenia o pościgach i pracy kryminalnej zderzały się z rzeczywistością; kiedy indziej marudziła na rzeczy związane z byciem pisarką, wyrażając frustracje samej Christie.

Znamienne wydaje się to, że pierwsza scena z Królową Kryminału w Agacie i prawdziwym morderstwie to rozmowa między pisarką a Conan Doyle’m; i że twórca Sherlocka Holmesa mówi jej, że „jeszcze znienawidzi tego małego Belga” – zarówno Conan Doyle, jak i Agatha Christie z czasem znielubili swoich słynnych detektywów, ale przez ich niesłychaną popularność musieli ciągle o nich pisać. Ogólnie rzecz biorąc film dotyka problemów, z którymi pisarka musiała się borykać w tamtym czasie – nie tylko ze złamanym sercem i skandalem z powodu romansu męża, ale też z frustracjami związanymi z blokadą pisarską i starannym układaniem fabuły, aby zadowolić czytelników, którzy i tak marudzą na przewidywalne zwroty akcji. W ogóle niechęć Christie do rozwodu z niewiernym mężem została przedstawiona tutaj trochę inaczej niż w Agacie – podczas gdy tam pisarka zachowywała się prawie że jak histeryczka, tutaj po prostu unika rozmowy o rozwodzie, a kiedy już ona następuje, uparcie stoi przy tym, aby się nie rozwodzić. W ogóle daje nam się do zrozumienia, że to właśnie zdrada i smutek, który Christie odczuwa w związku z tą sytuacją, wpływa na jej problemy pisarskie i jest powodem, dla którego najpierw chce zaprojektować własne pole golfowe, a potem bierze się za rozwiązanie zagadki kryminalnej – jest to dla niej forma odskoczni od problemów małżeńskich i blokady twórczej.

Spodziewałam się zresztą, że skoro mamy tutaj kobiecą bohaterkę i parę lesbijek, film będzie nas pouczał o seksizmie i homofobii tamtych czasów, ale, o dziwo, moralizatorstwo w tym względzie zostało stonowane do minimum. W zasadzie mamy tylko jedną scenę, w której Christie doświadcza seksizmu, a związek między zmarłą Florance Shore a Mabel Rogers jest traktowany przez osoby wtajemniczone nie tyle z niechęcią, co z lekkim zakłopotaniem. Ba – fakt, że ofiara była osobą homoseksualną nie jest nawet potencjalnym motywem zbrodni, a krewny zmarłej, który nienawidzi siostry Rogers, sam stwierdza, że nie obchodzi go jej orientacja, tylko uważa, że Mabel opowiadała Florance kłamstwa na jego temat. Może ta tolerancja względem homoseksualizmu jest anachronizmem i wypadałoby jednak położyć większy nacisk na homofobię tamtych czasów, ale rozumiem też ten zabieg – chciano skupić się na samej fabule i dać nam bohaterkę, z którą będziemy sympatyzować.

Ogólnie rzecz biorąc, jest to bardzo ciekawa zagadka kryminalna, bo Florance Nightingale Shore (będąca córką chrzestną historycznej Florance Nightingale; i tak, żyła naprawdę, tak samo jak naprawdę miało miejsce jej brutalne morderstwo) przedstawiana jest jako kobieta do rany przyłóż, którą napędzało pragnienie pomagania innym i ratowania życia każdego człowieka. Tak więc pytaniem jest: Dlaczego ktoś miałby ją zabić, w dodatku w tak straszny i brutalny sposób? Nasz zbiór podejrzanych z kolei obejmuje: Daphne Miller wraz z ojcem przemocowcem, której karierze Shore mogła zagrozić poprzez wyjawienie błędów, jakie popełniła; kuzyn zmarłej, Randolph, który dziedziczy po niej pieniądze; francuski żołnierz afrykańskiego pochodzenia, który podobno prosił ją o pieniądze; bokser i czarnorynkowiec, Travis Pickford, który miał zatargi z policją, oraz Pamela Rose wraz z synem, Franklinem, do której Shore jechała w dzień ataku.

Agatha Christie pod przykrywką (w tle Mabel Rogers… również pod przykrywką).

Bardzo podoba mi się ta filmowa Christie, ponieważ całkiem dobrze sprawdza się jako detektyw, zwłaszcza taki, który działa pod przykrywką i musi pod pozorem spadku przepytywać podejrzanych (no i Ruth Bradley wygląda całkiem uroczo z tymi okrągłymi okularkami). Ma się wrażenie, że próbuje jakoś poradzić sobie z osobistymi i zawodowymi problemami, które się piętrzą, i nie stracić głowy. Jednocześnie też chce uciec od nieprzyjemnego tematu rozwodu, co widać w scenie, kiedy pułkownik Christie chce podjąć ten temat. Z jednej strony pisarka zachowuje spokój, gdy mąż mówi jej, że już jej nie kocha i że pragnie poślubić inną, ale z drugiej ma się wrażenie, że to desperacka próba ratowania małżeństwa, bo a nuż Archibald się jeszcze zastanowi.

Co ciekawe film przedstawia samo zniknięcie Agathy Christie i poruszenie, jakie wywołało, jako w zasadzie skutek uboczny – jakby Christie nie przewidziała, że przebywając tak długo poza domem i nie kontaktując się z nikim, może wzbudzić niepokój; albo jakby po prostu była zbyt pochłonięta udawaniem Mary Westmacott i rozwiązywaniem zagadki kryminalnej, aby myśleć nad tym jak jej długotrwała nieobecność i nie dawanie znaku życia może zostać odebrane. W rezultacie, kiedy policjant wezwany, aby zbadać następujące w pewnym momencie nowe morderstwo, odkrywa, że Westmacott to Christie, wygarnia jej, że mnóstwo zasobów policyjnych zostało poświęcone na to, aby ją odszukać. Zresztą widać w tej scenie, że jest jej trochę z tego powodu głupio.

Może to nie jest tak porywająca i tak genialna teoria jak ta, że zniknięcie było formą ukarania niewiernego męża, ale pomysł, że Christie zajmowała się w tym czasie prywatnym śledztwem, jest niczego sobie.

Przejdźmy teraz do sequela, czyli Agatha and the Curse of Ishtar. W porównaniu do wcześniejszego filmu, Curse of Ishtar ma trochę bardziej pozytywny wydźwięk już choćby dlatego, że rzecz dzieje się podczas wykopalisk archeologicznych.

Agatha Christie jest świeżo po rozwodzie. Trudno jej się odnaleźć w angielskim towarzystwie, a do tego chciałaby napisać jakiś romans, ale jej wydawca nie chce o tym słyszeć i nalega na kolejną powieść z Poirotem. Wkrótce Christie zostaje zaproszona przez przyjaciół – Katherine i Leonarda Woolleyów – do ich willi w Iraku. Niebawem dochodzi do licznych problemów: najpierw w miejscu wykopalisk zostaje odkryte złoże ropy, a następnie odnalezione zostaje ciało małpki – ukochanego zwierzątka pani domu. Katherine zatrudnia więc pisarkę do odkrycia zabójcy, a jest to dopiero początek serii morderstw.

Nasze gołąbeczki.

Pozytywny wydźwięk tego filmu zasadza się na tym, że pojawia się tam postać Maxa Mallowana – drugiego męża Christie, który pomógł jej na nowo uwierzyć w miłość i sprawił, że pokochała archeologię. Mając to na uwadze, sceny między nimi ogląda się bardzo przyjemnie, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, w jakim stanie emocjonalnym jest teraz sama Christie (a tak się składa, że wśród gości Woolleyów znajduje się kobieta, która zdradza swojego męża; kiedy zaś pisarka ją w związku z tym konfrontuje i stwierdza, że ona sama wie jak to jest być zdradzaną, kobieta wygłasza nagle monolog o tym, że Christie jest „zimna jak jej powieści” i ja nie wiem skąd to się wzięło). Max Mallowan jest przedstawiony jako młody, energiczny i radosny człowiek, którego sama obecność sprawia, iż przyszła Królowa Kryminału odżywa na nowo. Znacie zresztą mój stosunek do romansów – tutaj nie miałam wrażenia, że ten romans jest wymuszony, a między bohaterami nie ma chemii.

I w sumie to bardzo dobrze, że film wprowadził Mallowana – dotąd wszystkie quasi-biograficzne filmy o Christie skupiały się głównie na jej zniknięciu, które – przypomnijmy – miało miejsce w bardzo smutnym dla niej okresie. Agatha and the Curse of Ishtar opowiada o momencie, w którym rozpoczyna się nowy, bardziej szczęśliwy rozdział w jej życiu.

Jednocześnie w tym filmie jest więcej seksu – nie tylko ma miejsce scena intymna między Christie a Mallowanem, lecz także Woolleyowie otwarcie ze sobą flirtują i słychać w nocy, jak uprawiają seks. Może to się niektórym wydać niesmaczne, biorąc pod uwagę to, że postaci te wzorowane są na prawdziwie istniejących osobach, a do tego dowiedziałam się niedawno, że w rzeczywistości małżeństwo Woolleyów było raczej kiepskie i zakończyło się rozwodem.

Sama intryga jest też dość zajmująca. To może banalne stwierdzenie, ale różni się ona drastycznie od tego, co było w Agacie i prawdziwym morderstwie. Podczas gdy pierwszy film był jak typowa fabuła Christie osadzona w Anglii, tutaj mamy fabułę osadzoną w egzotycznym kraju z archeologią w tle. Ale różnice nie polegają tylko na miejscu akcji, lecz także na motywie i modus operandi mordercy. W dodatku pojawia się wątek ropy – tego, jak odkrycie złoża wpływa na wykopaliska i jaka przyszłość może czekać wszystkie te jeszcze leżące w ziemi relikty z historii Iraku, jeśli podjęte zostaną decyzje o wydobyciu złoża.

I widzicie, okazało się, że jednak powstał trzeci film z tej serii. Może o nim wkrótce też coś opiszę.

Oba filmy bardzo mi się podobały, bardzo je polecam i mam nadzieję, że w przyszłości zobaczymy coś więcej, niemniej jednak nie jestem pewna czy samej Christie by się one podobały, biorąc pod uwagę to, że mieszane są tutaj postaci historyczne (nie mówiąc już o tym, że jej przyjaciele i rodzina) z fikcją. Sami twórcy od razu na początku filmów umieszczają oświadczenie, że nie powstały one przy porozumieniu z rodziną pisarki. Z drugiej strony, Agatha Christie była tak nietuzinkową postacią – nie tylko pisarką, ale i byłą pielęgniarką, znawczynią toksykologii i pasjonatką archeologii – że warto robić o niej filmy.

Leave a Reply