
Można powiedzieć, że arrowversowy Superman przeszedł długą drogę.
W pierwszym sezonie Supergirl był jakby cieniem – widzieliśmy tylko jego sylwetkę w oddali albo słyszeliśmy o nim od innych bohaterów, ale nigdy nie widzieliśmy jego twarzy. Dopiero w premierowym odcinku drugiego sezonu serialu o swojej kuzynce Clark Kent pojawił się we własnej osobie i zyskał wreszcie twarz Tylera Hoechina. Zrobił bardzo pozytywne wrażenie na widzach, ale przez większość sezonu – aż do wielkiego finału – pozostawał raczej postacią poboczną.
Przez większość czasu ten Superman był na peryferiach Supergirl i nawet nie pojawiał się w crossoverach… aż do wydarzenia Elseworlds, gdzie nie tylko przedstawiono widowni jego żonę, Lois, i państwo Kent wraz z Karą próbowali pomóc Oliverowi Queenowi i Barry’emu Allenowi znajdujących się w nie swoich rzeczywistościach; lecz także w pewnym momencie główny zły stał się mrocznym Supermanem.
W końcu w ostatnim crossoverze – Kryzysie na Nieskończonych Ziemiach – Superman Tylera Hoechina był, przez większość czasu, ważnym graczem i przeżył bardzo wiele nieszczęść, by pod koniec wydarzenia okazało się, że zamiast jednego syna przed Kryzysem, po Kryzysie ma bliźniaki. I też wkrótce ogłoszono, że jeden z nowych seriali w uniwersum Arrowverse będzie opowiadał o zmaganiach Supermana i Lois jako pracujących rodziców dwóch nastoletnich synów. I cóż, bardzo mnie ten pomysł zaintrygował i czekałam na niego ponad rok.
Jak wyszedł pierwszy odcinek Superman and Lois? Zaraz zobaczycie.
Najpierw przedstawia się nam krótką historię Supermana na Ziemi Prime – jego dzieciństwo w Smallville, przedwczesną śmierć adoptowanego ojca, Jonathana Kenta, podróż do Metropolis, poznanie Lois, pierwsze superbohaterskie czyny… Dowiadujemy się również, że on i Lois doczekali się bliźniąt – Jonathana i Jordana, z których jeden jest radosny i ma talent sportowy, a u drugiego zdiagnozowano nerwicę społeczną. Podczas gdy pewien tajemniczy złoczyńca dokonuje sabotażu na elektrowniach jądrowych, zmuszając Supermana do działania, Morgan Edge (milioner, z którym mierzyła się wielokrotnie Supergirl) przejmuje “Daily Planet” i doprowadza do masowych zwolnień. Z dnia na dzień Kentowie zostają bez pracy, a na domiar złego Clark zdaje sobie sprawę z tego, że on i Jordan coraz bardziej się od siebie oddalają. Pewnego wieczoru Clark odbiera niepokojący telefon ze Smallville i leci tam na złamanie karku, ale jest już za późno – Martha Kent umiera na zawał i Superman musi ją pochować. Okazuje się jednak, że Smallville ma swoje problemy.
Od czasów Człowieka ze Stali zaczęło przeważać takie przeświadczenie, że Supermana jest trudno zrobić dobrze, po części też dlatego, że uważa się go za mało ludzkiego, a do tego naiwnego. Na początku XXI wieku idealizm, którym charakteryzuje się Superman, był uważany za trochę dziecinny, no bo wiecie, Batman jest o wiele bardziej “prawdziwy”, a Superman to harcerzyk-marionetka rządu. Człowiek ze Stali, a potem Batman v. Superman uświadomiły nam jednak, że nie chcemy takiego mhrocznego Supsa; chcemy Supsa, który wzbudza nadzieję.
Przed twórcami serialu stało więc bardzo trudne zadanie, albowiem musieli pokazać, że rozumieją Supermana i jego związek z Lois. Zwłaszcza że do tej pory – jak mówiłam – oboje byli raczej postaciami pobocznymi względem Kary Denvers i innych bohaterów Arrowverse.

Wydaje mi się, że serial robili ludzie, którzy rozumieją, jak uspokoić fanów. Już w scenie, kiedy Superman ratuje komuś życie po raz pierwszy, mamy bardzo ładne nawiązanie do ikonicznej okładki Action Comics #1, a i przez cały odcinek ciągnie się wątek Clarka Kenta, którego rodzinne i zawodowe problemy mieszają się z problemami typowo superbohaterskimi. Ten Superman jest bardzo ludzki – przeżywa żałobę, chce chronić swoje dzieci i popełnia błędy wychowawcze. Jednocześnie jest rozdarty między byciem superbohaterem i byciem głową rodziny. Chce pomagać, chce ratować ludzi, ale to wpływa na jego życie rodzinne, bo może i powstrzymał reaktor przed wybuchem, ale przegapił terapię rodzinną z synem, który tej terapii potrzebuje. Nie jest więc idealny, ale nie jest też bucem.
I wiecie, były różne seriale o Supermanie – były ze dwa o tym jak Superman był nastolatkiem, i był jeden skupiający się na jego karierze dziennikarza i związku z Lois Lane. Teraz mamy Supermana-rodzica, w przełomowym momencie życia, i wydaje mi się, że to może być ciekawa historia do opowiedzenia, zwłaszcza że nieczytająca komiksów widownia raczej nie zna Supsa od tej strony.
Przejdźmy dalej, do rodziny Kentów – na razie trudno mi powiedzieć coś więcej o Lois, ponad to, co już o niej wiadomo: to zapalona reporterka z prawdziwego zdarzenia, która potrafi zwęszyć, że coś śmierdzi; i która nie daje sobie w kaszę dmuchać. Musiałabym jednak zobaczyć więcej scen tylko z nią; albo z nią i z jej rodziną. Mam nadzieję, że kolejne odcinki skupią się na niej jako postaci.

Jonathan i Jordan są dość sztampowym rodzeństwem – jeden brat jest bardziej popularny i bardziej mu się wszystko udaje, a drugi jest ponury i ma problemy, ale za to jest wrażliwszy. Jest nam trochę zasugerowane w którymś momencie, że Jordan czuje się gorszy względem brata i nawet wygarnia ojcu (trochę słusznie w sumie) to, że zakłada, iż to Jonathan odziedziczył kryptońskie supermoce. W każdym razie, z jednej strony martwię się, że te różne konflikty rodzinne zostaną potraktowane dość sztampowo, a z drugiej – jestem jednak ciekawa tego, jak bracia zostaną rozwinięci i jak ten konflikt między nimi a ojcem będzie dalej wyglądał.
Na chwilę obecną nie jestem do końca kupiona, jeśli chodzi o ten serial. Ma on potencjał, ale nie porwał mnie tak do końca żaden z rozpoczętych wątków – ani dziwny przybysz z innej Ziemi, ani intryga w Smallville, ani nagle rozwijające się moce braci Kentów… ale biorąc pod uwagę to, że pilot Supergirl zrobił na mnie jeszcze gorsze wrażenie, a każdy następny odcinek pierwszego sezonu był coraz lepszy, jestem skłonna dać jego kuzynowi szansę.