
No więc jakiś czas temu Marvel Studios wypuściło wideo, w którym z jednej strony celebrowało swoje dotychczasowe dokonania, a z drugiej – zapowiadało hucznie przyszłe premiery Czwartej Fazy. Wideo powstało zresztą w okolicach trzynastej rocznicy premiery Iron Mana, który zaczął to wszystko, i ta okoliczność ostatecznie sprawiła, że postanowiłam wziąć się za Meg ogląda MCU.
Moje uczucia względem Iron Mana jako postaci są… mieszane. Po latach i po tym wszystkim, co Marvel i fani zrobili z tym bohaterem, postrzegam go nieco inaczej niż w czasach, kiedy Avengersi trafili do kin. Niemniej jednak perspektywa tych ponad dziewięciu lat od premiery pierwszego “eventowego” filmu Marvel Cinematic Universe sprawiła, że spojrzałam na ten film świeżym okiem.
Opis Fabuły:
Tony Stark jest handlarzem bronią, miliarderem, playboyem, geniuszem i ogólnie rzecz biorąc człowiekiem, który do wszystkiego podchodzi lekko. To się zmienia, kiedy po prezentacji jego najnowszego dzieła – bomb Jerycho – konwój, w którym jedzie Stark, zostaje zaatakowany, a sam miliarder trafia do niewoli u terrorystów nazywających się Dziesięcioma Pierścieniami. Stark jest poważnie ranny – w zasadzie podłączony do niego elektromagnes to jedyna rzecz, która chroni jego serce przed odłamkami szrapnela, a do tego Dziesięć Pierścieni chce zmusić go do zbudowania dla nich Jerycha. Tony zaprzyjaźnia się ze współwięźniem, doktorem Yinsenem, i razem z nim opracowuje plan ucieczki – zamiast bomby zbuduje sobie reaktor łukowy, który zastąpi niewygodny elektromagnes; oraz zbroję, w której ucieknie, nie martwiąc się o kule. Udaje mu się uciec, a nawet dotrzeć do Ameryki, ale doświadczenia z niewoli pozwalają mu spojrzeć inaczej na swoje życie i sprawiają, że Tony postanawia zamknąć dywizje Stark Industries zajmujące się budową broni i naprawić swoje błędy. Między innymi buduje sobie bardziej nowoczesną zbroję i postanawia rozbroić terrorystów ze swojej broni.
Wnioski Ogólne:
Trudno to sobie wyobrazić teraz, bo Iron Man stał się jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci w Marvel Cinematic Universe, a grający go Robert Downey Jr jest powszechnie znanym i uwielbianym aktorem, ale ten film stanowił ogromne ryzyko dla Marvel Studios. Po pierwsze – Marvel odsprzedał prawa filmowe do swoich sztandarowych postaci czyli X-Menów, Spidermana i Fantastycznej Czwórki, innym studiom i przez to musiał czerpać pomysły na ekranizacje z puli mniej znanych “casualowej” publiczności bohaterów. Po drugie – Iron Man nie był w tamtych czasach nazbyt popularnym superbohaterem, a po ostatnim wielkim evencie komiksowym (Civil War) był wręcz powszechnie nienawidzony przez większość czytelników. Po trzecie wreszcie – sam Robert Downey Jr był dość kontrowersyjnym celebrytą znanym ze swoich problemów z prawem i narkotykami.
Gdyby ten film okazał się klapą, nie mielibyśmy MCU.
Ale nie okazał się klapą. Okazał się za to początkiem wielkiej rzeczy.
Kiedyś (w dalekim roku 2012, kiedy wszystko w MCU było prostsze) wspominałam o tym, że Tony Stark jest typem pokutnika. W jego debiutanckim filmie ponad trzydzieści minut poświęcone jest jego niewoli u Dziesięciu Pierścieni, jego przyjaźni z Ho Yinsenem, grozie towarzyszącej odkryciu, że jego bomby trafiły do terrorystów; a w końcu jego śmiałej ucieczce. Przez ponad trzydzieści minut widzimy jak bogacz, który może mieć wszystko i który do tej pory nie zawracał sobie głowy moralnym aspektem działań swojej firmy, jest uwięziony w ciemnej jaskini i przewartościowuje swoje życie.
Yinsen, który w prymitywnych warunkach przeprowadził na nim operację usunięcia odłamków i który pełni rolę tłumacza i pomocnika uwięzionego geniusza, rozmawia często z Tony’m i oferuje mu nową perspektywę na jego dotychczasowe życie. To on ostatecznie mówi przyszłemu Iron Manowi, że powinien zadbać o to, aby jego dziedzictwem nie były bomby; i aby spróbował założyć rodzinę. Co więcej, Yinsen od samego początku planował, że pomoże Starkowi uciec. Sam nie miał już po co żyć, więc poświęcił się, aby jego współwięzień był wolny i wykorzystał swoje dary do lepszych celów.
I też, kiedy wreszcie Tony Stark wraca do Ameryki, zamierza być już zupełnie innym człowiekiem – to, co widział i przecierpiał, rzeczywiście wpłynęło na jego perspektywę na świat.
Spotkałam się jednak z taką oto krytyką Tony’ego Starka: “Skoro jest on takim geniuszem, to dlaczego potrzebował ponad czterdziestu lat, aby zrozumieć, że bomby zabijają ludzi?” Poza tym podczas konferencji, na której ogłasza zakończenie produkcji broni przez Stark Industries, nie mówi, że przekonał się, że niewinni ludzie umierają od jego bomb, tylko że “młodzi, amerykańscy żołnierze” są przez nie zabijani. Można się w tym doszukać pewnych problematycznych implikacji – że Tony’ego Starka dopiero wtedy zaczynają obchodzić ofiary jego działań, kiedy są one Amerykanami (to jest zresztą coś, co potem wróci w innym filmie MCU… ale nie uprzedzajmy faktów).
Potem jednak pojawia się scena, w której reporterka pokazuje Starkowi zdjęcia z Gulmiry – małej, afgańskiej wioski, w której użyto pocisków Stark Industries. I to sprawia, że Tony używa po raz pierwszy nowej zbroi Iron Mana w celu innymi niż tylko latanie po mieście (jeszcze wrócę do tematu znaczenia zbroi dla Tony’ego Starka).
Kilka razy jest nam zasugerowane, że Tony czerpie trochę z ideologii swojego ojca, który tworzył technologię do walki z nazistami i brał udział w Projekcie Manhattan. Pamiętajmy też, że Iron Man był robiony w czasach “wojny z terroryzmem”, tak więc Tony Stark zapewne myślał w kategoriach, że wojsko amerykańskie walczy z tymi brzydkimi terrorystami, a on pomaga im, budując broń, tak jak kiedyś jego stary budował broń do walki z Osią.
Z drugiej strony jednak tak naprawdę ten film chce nam powiedzieć jedną szczególną rzecz o Tony’m Starku: przez całe lata zajęty zabawą i pracą Tony nie był świadom tego, jak daleko sięga zepsucie w jego własnej firmie. Nie interesował się tym, co tak naprawdę się tam dzieje, on tylko projektował i sprzedawał broń amerykańskiemu wojsku. Miał o Stark Industries pewne wyidealizowane wyobrażenie i dopiero przeżycia w trakcie i po niewoli u Dziesięciu Pierścieni uprzytamniają mu, co się działo przez lata za jego plecami. (Marvel będzie zresztą jeszcze wracał do dawnych przewinień Starków.)
Ale Tony Stark od samego początku miał być kimś w rodzaju postaci, która w danym momencie reprezentuje establishment… i której jest nam żal. Stan Lee tak pisał o powstaniu Iron Mana:
Myślę, że rzuciłem sobie wyzwanie. To był szczyt zimnej wojny. Czytelnicy, młodzi czytelnicy, jeśli było coś, czego nienawidzili, to była wojna, to było wojsko… Więc dostałem bohatera, który reprezentował to w stu procentach. Był producentem broni, dostarczał broń dla armii, był bogaty, był przemysłowcem… Pomyślałem, że fajnie byłoby przybrać postać, której nikt by nie lubił, nikt z naszych czytelników nie chciał, i wepchnąć go im w gardła i sprawić, by go polubili… A on stał się bardzo popularny.
Kiedy powstawały pierwsze komiksy z Iron Manem, trwała wojna w Wietnamie, ale też rodził się ruch hipisowski i Ruch Praw Obywatelskich. Oczywiście, ponieważ w 2008 roku i wrogowie byli inni, i wojny były prowadzone gdzie indziej, potrzebna była mała aktualizacja – dlatego Tony Stark prezentuje swoją broń na afgańskiej pustyni i zostaje porwany nie przez żołnierzy Vietkongu, tylko bliskowschodnich terrorystów.
Jak zobaczymy w kolejnych odsłonach serii Meg ogląda MCU, każdy film Marvela jest trochę innego gatunku – choć łączą je postaci superbohaterów jako protagonistów (a i przez lata MCU zyskało reputację tych “lekkich i zabawowych filmów superbohaterskich”), to każdy z nich ma klimat i ton pasujący do typu opowieści, w jakich zwykle występują owi protagoniści. Pierwszy Iron Man (i pozostałe dwa Iron Many też) to mecha. Zarówno sam Tony Stark występuje w mechanicznej zbroi z ogromnym arsenałem, jak i wielu jego przeciwników nosi podobne zbroje. Ba – w samym finale tego filmu mamy wielką walkę między dwoma mechami: Iron Manem i Obediah Stane’m.
Zbroja Iron Mana jest czymś, co najpierw pozwala Tony’emu wyjść na wolność, a potem staje się wyrazem jego indywidualizmu w momencie, kiedy postanawia on na własną rękę naprawić zło, które uczyniła jego firma. Zbroja daje mu możliwość wykorzystania swojego intelektu i technologii Stark Industries do zmienienia czegoś w świecie, w którym żył; do robienia tego, na co nie zgadzała się rada jego firmy. Zbroja Iron Mana była takim jego “pet projectem”, czymś, co robił w tajemnicy przed resztą świata, bo wiedział, że gdyby inni położyli na niej swoje łapy, jego dzieło znów stałoby się narzędziem zniszczenia.
Ten Iron Man z Pierwszej Fazy był całkiem fajnym gościem – miał swoje wady i pomimo okazjonalnej bucowatości dało się go lubić. Był pokutnikiem walczącym z własną przeszłością i problemami, ale był też orędownikiem wolności indywidualnej.
Szkoda, że potem jego postać została popsuta… Ale to jest opowieść na później. Dużo, dużo później.
Na koniec powiem tak: Iron Man z 2008 wychodzi nieco w przyszłość, nie tylko przedstawiając technologię typową dla Filmowego Uniwersum Marvela (wszechobecne hologramy i ekrany dotykowe pojawiające się na szkle), lecz także TARCZĘ. Najpierw w wielu scenach pojawia się agent Coulson, który będzie miał większą rolę w następnych filmach i serialu Agenci TARCZY; a potem, w scenie po napisach, pojawia się sam dyrektor Fury, zwiastując nadchodzące uniwersum.
W następnym odcinku omówimy sobie Niesamowitego Hulka – film przez wielu fanów nieco już zapomniany.