Ach, Zjednoczona Federacja Planet… organizacja skupiająca w sobie liczne startrekowe światy, które pomimo wewnętrznych różnic wyznają podobne wartości tolerancji, współczucia i eksploracji ku wspólnemu dobru.
A jednocześnie banda świętoszkowatych hipokrytów, która dopuściła się różnych potwornych rzeczy na przestrzeni wieków i która chce dyktować innym rasom co jest dobre, a co złe; a jednocześnie zasłania się Pierwszą Dyrektywą, kiedy na mniej zaawansowanych planetach źle się dzieje.
Zarówno wewnątrz uniwersum Star Treka, jak i poza nim, Federacja była i jest poddawana licznym krytykom ze względu na to jak prowadzi swoją politykę i jaka się jawi. Co więcej – jeśli w nie-startrekowej franczyzie pojawia się Federacja zrzeszająca liczne planety, nieraz ma ona faszystowskie zapędy.
Przyjrzyjmy się temu jak Zjednoczona Federacja Planet jest postrzegana.

Przez dłuższy czas koncept Zjednoczonej Federacji Planet czyli organizacji, w ramach której działałaby Gwiezdna Flota, nie istniał. Pojawiało się coś o “Ziemskiej Zjednoczonej Agencji Sondowniczej” (United Earth Space Probe Agency) i o Ziemskich Placówkach na innych planetach, ale tak naprawdę Federacja (oraz inne istotne elementy Star Treka, takie jak napęd warp, Klingoni czy Pierwsza Dyrektywa) została wymyślona i rozwinięta przez scenarzystę Gene’a L. Coona, który – obok D. C. Fontany – jest jednym z najważniejszych scenarzystów Oryginalnej Serii.
W założeniu Gene’a Roddenberry’ego w przyszłości – po wielu latach Wojen Eugenicznych – ludzkość miała dojrzeć do tego, aby stać się jednym państwem ponad podziałami, pozbawionym uprzedzeń i chciwości. Zjednoczona Federacja Planet zaś to organizacja, w której ramach ta oświecona ludzkość współpracuje z innymi rasami. Choć Federacja i Gwiezdna Flota mają swoje “zgniłe jabłka” i czasem popełniają błędy, są częścią utopijnej wizji przyszłości Roddenberry’ego.
A potem przyszedł Star Trek: Następne Pokolenie i wprowadził wątek konspiracji wewnątrz Gwiezdnej Floty. Wątek, co prawda, porzucony w pierwszym sezonie, ale jednak świadczący o tym, że wewnątrz Federacji źle się dzieje.
A potem pojawili się Bajoranie, którzy byli przez 50 lat okupowani przez Cardassian, i wyglądało na to, że Federacja – bądź co bądź organizacja głosząca humanizm i współpracę międzyplanetarną – nie interweniowała w sprawy Bajoru i Cardassii i nie za bardzo zrobiła cokolwiek, aby pomóc Bajorowi. Co więcej – w Gwiezdnej Flocie panowały pewne podwójne standardy względem dress code’u poszczególnych ras we Flocie, bo choć komandor Worf mógł nosić klingońską opaskę, Bajoranie swoich kolczyków (mających silne znaczenie kulturowe i religijne) już nie. W ogóle podejście Federacji do Cardassii (jakby nie było – startrekowych nazistów) było miejscami trochę za bardzo pobłażliwe, zwłaszcza w Następnym Pokoleniu. I w sumie trudno się dziwić, że tak wielu ludzi przystawało do Maquis, aby dać Cardassianom łupnia.

No a potem Star Trek: Deep Space Nine to już pojechał po bandzie, bo tam wyszło na jaw, że wewnątrz Federacji działa tak zwana Sekcja 31 – tajna organizacja zajmująca się szpiegostwem, wpływaniem z ukrycia na politykę innych planet, a nawet zamachami i budową nowej broni.
Taaak…
(Nawiasem mówiąc, w Dochodzeniu (6×18) – odcinku Deep Space Nine wprowadzającym Sekcję 31 do uniwersum – było ustalone, że jej istnienie to jeden wielki sekret, o którym wiedzą tylko nieliczni członkowie Federacji. A tymczasem w następnych odsłonach serii – czy to w prequelowych filmach J. J. Abramsa i w Star Trek: Discovery, czy to w osadzonym później Star Trek: Lower Decks, nagle jest to organizacja działająca jawnie.)
Star Trek: Voyager i Star Trek: Enterprise ze swoim arbitralnym podejściem do Pierwszej Dyrektywy nieszczególnie pomogły pokazać Federację i Gwiezdną Flotę w dobrym świetle. Oba te seriale opowiadają o załogach, którym trudno jest utrzymywać standardy Federacji – Voyager utknął w Kwadrancie Delta, a Enterprise dopiero zaczynał tworzyć coś, co w przyszłości stanie się Zjednoczoną Federacją Planet.
Niemniej jednak Janaway z jednej strony próbuje jakoś podtrzymać te standardy Floty (zwłaszcza Pierwszą Dyrektywę), co nieraz ma fatalne skutki dla jej załogi; a z drugiej strony zdarza jej się łamać zasady Floty, kiedy jej to pasuje. Jest to jeden z zarzutów, które stawia się przeciwko tej kapitan – że działa niekonsekwentnie.
Z kolei odcinek Star Trek: Enterprise, który miał być takim zaczątkiem Pierwszej Dyrektywy w uniwersum – Listy (1×15) – do dzisiaj jest jednym z najbardziej kontrowersyjnych odcinków Star Treka, bo w sumie wychodzi na to, że bohaterowie pozwalają na wymarcie inteligentnego gatunku, bo doktor Phlox uważa, że to “naturalna kolej rzeczy”. (Za lepszy odcinek do dyskusji o Pierwszej Dyrektywie uważa się dwudziesty drugi odcinek drugiego sezonu – Katalizatora.)
Generalnie wiadomo, że Zjednoczona Federacja Planet ma być czymś podobnym do ONZ, Unii Europejskiej czy NATO – organizacją międzynarodową z własnymi strukturami i prawem, które (teoretycznie) obowiązuje jej członków. Nie od dzisiaj jednak wiadomo, że takie organizacje mają swoje problemy i mają swoich sceptyków. I też wiele z rzeczy, które zarzuca się dzisiaj ONZ czy Unii, można zarzucić Federacji.
Pierwsza Dyrektywa jest tego dobrym przykładem. Na piśmie brzmi ona tak:
Jako że każda istota rozumna ma prawo do życia zgodnie ze swoją naturalną ewolucją kulturową, personel Gwiezdnej Floty nie może zakłócać normalnego rozwoju życia i kultury innego gatunku. Za zakłócenia uznaje się demonstrację wiedzy, siły lub technologii rasie, która nie jest w stanie rozumieć i posługiwać się poprawnie tą wiedzą. Oficer Gwiezdnej Floty nie może naruszyć Pierwszej Dyrektywy, nawet jeśli oznacza to zagrożenie dla jego życia lub statku, chyba że działa w celu naprawy wcześniejszego naruszenia lub przypadkowego skażenia obcej kultury.
Dyrektywy Gwiezdnej Floty Zjednoczonej Federacji Planet – Memory Alpha
Zasada o nieingerencji ma chronić styl życia mniej zaawansowanych technologicznie istot i nie dopuścić do nieodwracalnych szkód w ich społeczeństwie. Do pewnego stopnia Pierwsza Dyrektywa jest zabezpieczeniem przed imperializmem, przed narzucaniem własnych wartości i przed sytuacją, w której członkowie Gwiezdnej Floty zostają uznani za bogów. Czasem rozszerza się ją na wewnętrzną politykę społeczeństw, które osiągnęły już napęd warp i zdają sobie sprawę z istnienia innych światów – Federacja szanuje suwerenność innych planet.
Tylko że zasada nieingerencji często oznacza też, że jeśli w danym społeczeństwie istnieją nierówności społeczne, ustroje totalitarne, tortury, ofiary z istot rozumnych lub inne okropieństwa znane nam z mrocznych kart ludzkiej historii; albo jeśli danej cywilizacji grozi katastrofa naturalna, którą członkowie Floty mogliby z łatwością naprawić za pomocą swojej technologii, to Flota nie ma prawa nic zmieniać. (I też Kirk z Oryginalnej Serii wielokrotnie łamie Pierwszą Dyrektywę, bo uważa, że dana cywilizacja nie rozwija się albo idzie w złą stronę. Beckett Mariner robi to samo w Lower Decks, na przykład, potajemnie dając rolnikom bardziej zaawansowane narzędzia.) Zdarza się też, że Federacja postanawia nie mieszać się w konflikt pomiędzy dwiema planetami, nawet nie proponując negocjacji.
W tym względzie Federacja przypomina Organizację Narodów Zjednoczonych, która z jednej strony poucza swoich członków o prawach człowieka, a z drugiej strony nie robi nic z tymi krajami, które najbardziej te prawa człowieka łamią (jak Rosja, Chiny czy Arabia Saudyjska).
Z drugiej strony, kiedy Federacja już interweniuje, zdarza się, że zarzuca jej się mieszanie w wewnętrzne sprawy suwerennej planety i narzucanie jej swojej moralności. I kiedy, na przykład, słyszy się vedek Winn – jedną z przywódców bajorańskiej religii – mówiącą o “bezbożnej Federacji”, która oduczy bajorańskie dzieci wiary w Proroków, trudno nie mieć skojarzeń ze skrajnymi eurosceptykami, doszukującymi się w Unii Europejskiej komunistyczno-faszystowskiego molocha, który niszczy narodową tożsamość swoich podmiotów (i do tego narzuca im absurdalne regulacje). Analogię dopełnia też fakt, że wiara w Proroków – tak jak katolicyzm w Polsce – była jednym z czynników, które pomogły Bajoranom przetrwać piekło okupacji. Vedek Winn ma być przedstawiona jako fanatyczka, przeciwstawiona bardziej liberalnemu vedekowi Bareilowi, szerząca nienawiść i podział (w dodatku dla własnych politycznych ambicji), ale jak się spojrzy z boku na całą sytuację, to można w pełni zrozumieć nieufność Bajoran (nawet major Kiry) wobec Federacji i Gwiezdnej Floty jako kolejnej obcej siły w bajorańskiej przestrzeni kosmicznej.
Swego czasu – jeszcze kiedy w kinach puszczany był Star Trek: Beyond – MatPat przygotował Filmową Teorię o Zjednoczonej Federacji Planet, gdzie po pierwsze – zwrócił uwagę na to, że zwykle oglądamy historię z punktu widzenia oficerów Gwiezdnej Floty; po drugie – przypomniał, że eksploracja obcych lądów była zwykle powiązana, mniej lub bardziej, z kolonializmem w celu zdobycia nowych bogactw naturalnych; po trzecie – stwierdził, że Federacja zdaje się mieć monopol nad komunikacją i transportem; po czwarte wreszcie – doszukiwał się w wulkańskiej maksymie: “Potrzeby większości są ważniejsze niż potrzeby nielicznych” totalitarnego podejścia do jednostki. Choć wiele z tych punktów można łatwo obalić, MatPat powtarza starą interpretację Federacji jako organizacji faszystowskiej.

Ta interpretacja znalazła potem odzwierciedlenie w wielu utworach science-fiction, które – mniej lub bardziej – próbowały dekonstruować Star Treka albo pokazać bardziej cyniczną wizję przyszłości. Wielu upatrywało, na przykład, w Galaktycznej Federacji pojawiającej się w brytyjskim serialu Blake’s 7 (zwłaszcza, że logo serialu przypomina deltę Gwiezdnej Floty, ale taką troszkę przechyloną) aluzji do startrekowej Federacji. Również inna Galaktyczna Federacja – ta, z którą walczył Rick Sanchez i która pod koniec drugiego sezonu Ricka i Morty’ego i na początku trzeciego podbiła Ziemię, tworząc na niej dystopijny rząd – też wydaje się przytykiem do tej startrekowej, nawet chwaląc się tym, że zjednoczyła miliardy rozumnych form życia “w jednym, wspólnym uniwersum”. Wreszcie główny rywal Star Treka – Gwiezdne Wojny – pokazał w prequelach złowrogą Federację Handlową, która próbowała nawet wymusić kapitulację na królowej Naboo.
Dzisiejsi twórcy Star Treka zdają się zauważać pewne problemy tej utopijnej wizji Gene’a Roddenberry’ego i pozwalają swoim bohaterom ją krytykować, podnosząc nawet ważne argumenty. Przeważa podejście, że generalnie Zjednoczona Federacja Planet ma swoje wady i “mroczne karty” w swojej historii, ale pewne ideały, które szerzy, warte są tego, aby je kultywować. Najlepiej do tego tematu podchodzą dwie serie: Star Trek: Deep Space Nine (ponieważ powstawało jakiś czas po śmierci Roddenberry’ego i można w nim było sobie pozwolić na odejście od jego wizji) i Star Trek: Lower Decks (bo pokazując uniwersum Star Treka w krzywym zwierciadle, a przy okazji zwraca uwagę na pewne absurdy i nieścisłości w działaniach Federacji i Floty; co więcej – łata też pewne dziury fabularne, sprawiając, że Federacja ma większy sens).
Na końcu zostawiam Was z tym legendarnym dialogiem pomiędzy Garakiem a Quarkiem (tak wiem, że pewnie macie już tego mojego ulubieńca dość; postaram się powstrzymywać w kolejnych postach).