
Pierwszy serial animowany Star Treka, będący kontynuacją Oryginalnej Serii, miał kiepską animację i dziwne linie fabularne, a także wymagał mniejszej lub większej znajomości poprzedniego serialu. Z kolei Star Trek: Lower Deks jest “dorosłą animacją”, pełną bardziej ryzykownych żartów. Żaden z tych dwóch animowanych Star Treków nie był pomyślany jako animacja dla młodszego widza.
Co innego Star Trek: Prodigy – kreskówka tworzona we współpracy z Nickelodeon, która jest właśnie takim animowanym Star Trekiem dla dzieci. Co więcej, poza hologramem treningowym kapitan Janaway, wszyscy członkowie załogi są kosmitami.
Jak wypadł pierwszy odcinek Star Trek: Prodigy? Zobaczmy!
W pewnej kolonii karnej młody kosmita o nieznanym pochodzeniu, Dal R’El, próbuje za wszelką cenę uciec. Kolejna próba nie udaje mu się, ale z jakiegoś powodu naczelnik kolonii myśli, że Dal ma coś wspólnego z innym uciekinierem, Zbiegiem Zero. Córka naczelnika pełniąca rolę tłumaczki i nadzorcy, Gwyn, proponuje Dalowi układ – w ciągu jednego dnia znajdzie Zbiega Zero w najgłębszej części kopalni i nie tylko będzie wolny, lecz także oszczędzi sobie bólu ze strony innego nadzorcy, mechanicznego Drednoka. W najgłębszej części kopalni Dalowi przydzielony zostaje kompan, wielki i mrukliwy Rok-Tahk, i przez przypadek obaj odkrywają porzucony statek Federacji.

Powiem szczerze, że wizualnie Prodigy nie przypomina za bardzo Star Treka. W zasadzie to w wielu miejscach kreska przywodzi mi trochę na myśl Gwiezdnej Wojny: Wojny Klonów (zwłaszcza wygląd Gwyn). Z drugiej strony jednak nie można odmówić designowi postaci kreatywności – fioletowo-gwiaździsta skóra Dala, skalisto-ptasi Rok-Tahk, dziwna glutowata, tęczowa istota, którą Rok-Tahk przygarnął jako zwierzątko… Poza tym wielki plus dla twórców, że w tej załodze jest Tellaryta (Jankom Pog) i Meduzjanin (Zero), bo o ile Tellarytów widzieliśmy jako postaci poboczne, tu i tam, o tyle Meduzjanie pojawili się raz w Oryginalnej Serii i tyle ich było (gdzieś tam pętał się też jakiś Kazon, potwierdzając, że rzecz dzieje się w Kwadrancie Delta).
Do tej pory Zero wydaje mi się najbardziej ciekawą postacią, właśnie dlatego, że jest Meduzjaninen – telepatyczną istotą, której sam widok gołym okiem może doprowadzić do szaleństwa – który wbrew swej woli był używany przez naczelnika kolonii do torturowania więźniów, i nie tylko postanowił uciec, lecz także zbudował sobie mechaniczne ciało. Pozostali – wraz z głównym bohaterem, Dalem – wypadają nieźle… ale nie porwali mnie. Dal jest nam przedstawiony jako pragnący uciec, ale nie mający jakiegoś bardzo dobrego planu na to, jak to zrobić (ale jego żarty są całkiem spoko); Rok-Tahk to słodziak, Gwyn wykonuje rozkazy ojca, ale skrycie marzy o czymś więcej, a Pog ma wyluzowane podejście do życia, chociaż – tak jak większość Tellarytów – lubi się kłócić.
Są tutaj ciekawe pomysły, naprawdę. Jak to, że naczelnik zakazał używania w kolonii uniwersalnego tłumacza, aby więźniowie ze sobą nie gadali (i nie zaplanowali wspólnie ucieczki); lub to, że Gwyn i jej ojciec są ostatnimi przedstawicielami swojej rasy. Poza tym naczelnik zdaje się mieć jakiś plan wobec tego statku zakopanego w czeluściach kopalni, i zależy mu na nim nawet bardziej niż na córce.
Głównym elementem marketingowym w promocji tego serialu był powrót Kathrine Malgrew jako kapitan Janaway (chociaż w wersji hologramowej). Twórcy zrobili jednak na tyle mądrą rzecz, że poczekali z wprowadzeniem Hologramu Janaway aż do późniejszej części odcinka, abyśmy mogli zapoznać się z naszą grupką bohaterów. Dzięki temu Janaway nie przyćmiewa pozostałych. Mimo wszystko, biorąc pod uwagę to, jak rozwinął się hologram Doktora w Star Trek: Voyager, jestem ciekawa, jak ta relacja między załogą a Janaway będzie wyglądać.
Tak czy inaczej, na razie Star Trek: Prodigy zapowiada się całkiem nieźle. Na pewno jest to coś nowego i warto zobaczyć, jak to się rozwinie. Szczególnie jestem ciekawa tego jak wyjdą w przyszłych odcinkach Zero i Pog.