Meg ogląda... · Star Trek

Meg ogląda Star Trek: TOS – 1×16 “Zaginiony prom”

Pierwotnie ten tekst miał się pojawić we wtorek, tak jak zawsze, ale doszłam do wniosku, że chciałabym jednak przygotować coś bardziej pasującego do rozpoczęcia nowego roku. Toteż wrażenia z Zaginionego promu dostaniecie dzisiaj.

Odcinek, który dzisiaj omówimy, jest poświęcony Spockowi i jego przywiązaniu do logiki. Zwłaszcza, że w tym odcinku mamy do czynienia z sytuacją kryzysową, która wymaga od niego zdecydowanego działania.

Opis Fabuły:

W drodze na Makus III, Enterpise natyka się na niezwykłe zjawisko kosmiczne i kapitan Kirk postanawia wysłać prom z sześciorgiem ludzi (w tym – Scotty’m i McCoyem) pod dowództwem Spocka, aby zbadali zjawisko. Niestety w wyniku burzy jonowej prom ulega awarii i ląduje na prymitywnej planecie, Taurus II. Od tej chwili Spock i jego ludzie muszą z jednej strony naprawić prom, a z drugiej – odpierać ataki podobnych do neandertalczyków mieszkańców planety. Tymczasem Enterprise podejmuje się poszukiwań promu, ale goni ich czas, bo będący na mostku komisarz Ferris nalega, aby dotrzeć na Makus III, do którego Enterprise wiezie lekarstwa.

Co Z Tego Pamiętam:

Głównie wątek promu Galileo, którym polecieli Spock i reszta. Ferrisa nie kojarzyłam wcale.

Wnioski Ogólne:

W tym odcinku mamy okazję przyjrzeć się lepiej tej niesławnej wulkańskiej logice. W istocie, sytuacja, w jakiej znalazł się dowodzony przez Spocka Galileo, obrazuje wady filozofii, którą kierują się Wulkanie.

W obliczu katastrofy i zagrożenia życia Spock stara się podejmować decyzje w oparciu o logikę; próbuje zachować spokój i postępować racjonalnie, aby umożliwić załodze przetrwanie. Na początku owa załoga jest spokojna i skupia się na naprawie promu, ale z czasem Spock zaczyna ją irytować. Najpierw beznamiętnym tonem stwierdza, że prawdopodobnie trzy osoby będą musiały zostać na Taurusie II, bo zreperowany prom nie będzie w stanie udźwignąć “zbędnego balastu” (a załoga nie może sobie pozwolić na to, aby wyrzucić sprzęt, bo jest on potrzebny, aby Galileo w ogóle się wzbił). Następnie, kiedy jeden z załogantów ginie z ręki mieszkańców planety, Spock najpierw bada z zaciekawieniem narzędzie zbrodni, a potem odmawia wygłoszenia kilku słów na pogrzebie zmarłego, bo musi pracować nad naprawami. Później miota się czy załoga Galileo powinna się bronić przed stworami, czy raczej powinna nie robić im krzywdy, bo “Flota ma chronić życie”. A w końcu, kiedy wreszcie Spock postanawia jaskiniowców tylko nastraszyć, aby dali przybyszom spokój, na dłuższą metę okazuje się to nieskuteczne i ginie kolejny załogant.

Łatwo jest zrozumieć niezadowolenie załoganta Bomy i reszty, a nawet jawną niesubordynację w obliczu potencjalnej śmierci. Boma właśnie stracił towarzysza broni i chce, aby przynajmniej miał on cywilizowany pochówek, a tymczasem dowódca bardziej martwi się o jego zabójców i nie raczy nawet powiedzieć kilku słów o zmarłym na jego pogrzebie. Również McCoy zwraca Spockowi uwagę na to, że mieszkańcy Taurusa II nie są racjonalni, a już w żadnym razie nie są logiczni – postępują zgodnie z instynktem i uczuciami i plan Wulkanina wcale ich nie wystraszył, tylko tym bardziej rozjuszył. Spock, który zgodnie z wulkańskim wychowaniem odcina się od swoich uczuć, nie rozumie emocjonalnych reakcji tak ludzkich, jak i nie-ludzkich, więc pewne rzeczy mu umykają, co w tej konkretnej sytuacji okazuje się być zabójcze.

Później powstanie taki stereotyp, że Wulkanie gardzą ludzkimi emocjami, a jednocześnie wszystko chłodnie kalkulują. Będzie to widoczne zwłaszcza w tych odcinkach, w których zobaczymy innych Wulkanów; a już najbardziej jaskrawe okaże się w Star Trek: Enterprise, gdzie mamy Wulkanów dopiero budujących relacje z Ziemianami.

Rzecz w tym, że jest to pierwsza misja Spocka jako dowódcy i z czasem dowództwo również jemu daje w kość. I to widać, zwłaszcza jakoś tak w 3/4 odcinka, kiedy już sytuacja robi się opłakana i Spock siedzi milczący na swoim fotelu. Jak na kogoś, kto odcina się od emocji, Spock wydaje się załamywać pod ciężarem odpowiedzialności. Również późniejszy akt desperacji, który ostatecznie uratował załodze Galileo życie, jest potem uważany za reakcję ściśle emocjonalną.

Właściwie całej tej nieprzyjemnej sytuacji można było uniknąć gdyby Kirk nie uparł się w trakcie dostarczania medykamentów do kolonii, zrobić mały postój i zbadać mgławicę. Od początku wiedział, że jest to posunięcie ryzykowne, ale mimo to postanowił posłać tam ludzi. Ja wiem, że Enterprise ma badać kosmos i w ogóle, ale uważam to posunięcie kapitana Kirka za lekkomyślne; a komisarz Ferris ma rację, wyrzucając Kirkowi tę lekkomyślność (zwłaszcza, że owładnięty epidemią Makus III czeka na lekarstwa).

Za tydzień czeka nas odcinek o tajemniczej istocie zafascynowanej ziemską kulturą. Do widzenia w 2019!

Leave a Reply