Meg ogląda... · Star Trek

Meg ogląda Star Trek: TOS – 1×15 “Przepustka”

Wesołego pierwszego dnia świąt, moi drodzy!

Ostatnio omawiane odcinki Oryginalnej Serii były dość ciężkie (sąd polowy, ludobójstwo, bitwa kosmiczna…), a dzisiaj mamy akurat odcinek trochę lżejszy (można go nawet określić mianem tak zwanego Breather Episode). Nie znaczy to jednak, że nie uświadczymy w nim ryzyka, czy dramatu. Niemniej jednak Przepustka odstaje od poprzednich kilku odcinków swoim tonem.

Nie przedłużając, przyjrzyjmy się temu, jak relaksują się postaci ze Star Treka.

Opis Fabuły:

Załoga Enterprise jest zmęczona i zestresowana po przeżyciach z ostatnich kilku miesięcy. Kirk, Spock i McCoy są zgodni co do tego, że czas wreszcie wysłać ludzi na przepustki, a tak się składa, że akurat natrafili na miło wyglądającą planetę podobną do Ziemi. Wstępna analiza środowiskowa wykazuje, że na planecie nie ma żadnych zwierząt, technologii ani istot rozumnych, jednak doktor McCoy widzi w pewnym momencie Białego Królika i podążającą za nim Alicję. Wkrótce podoficer Borrows zostaje zaatakowana przez Don Juana, Sulu znajduje antyczny pistolet, a kapitan Kirk spotyka na swojej drodze dawną ukochaną i gnębiciela z czasów Akademii Gwiezdnej Floty. Wygląda na to, że o czymkolwiek członkowie zwiadu sobie pomyślą, to zaraz staje się prawdą.

Co Z Tego Pamiętam:

No cóż, dużo, łącznie ze zwrotem akcji na samym końcu. To był jeden z tych odcinków, które zapadły mi w pamięć.

Wnioski Ogólne:

Jak wspominałam, jest to odcinek nieco lżejszy, zwłaszcza w porównaniu ze StarciemSumieniem króla czy BuntemPrzepustka nie porusza żadnych poważnych tematów, jest po prostu opowieścią o tym jak na pewnej planecie spełniają się fantazje (potem się nawet dowiadujemy, że planeta stworzona została do celów rozrywkowych). Można tu się doszukać przesłania o tym, że nie każda fantazja, gdyby miała zostać urzeczywistniona, jest bezpieczna albo przyjemna, bo jednak rozmyślanie o tym jak fajnie by było przeżywać przygody, to jedno, a przeżywać je naprawdę to coś zupełnie innego.

Niemniej jednak Przepustka ma coś w sobie z odcinków późniejszych serii, w których to odcinkach rzecz dzieje się w holokabinie. Holokabina na pewno jest konceptem, który dał twórcom o wiele większą swobodę, bo odtąd można było napisać odcinek na Dzikim Zachodzie, w pulpowej powieści, w Las Vegas lat sześćdziesiątych… i miało to więcej sensu niż to, co wyczyniano nieraz w Oryginalnej Serii. Ba! – bohaterowie sami stwarzali sobie symulacje miejsca i czasu, do którego mogli się przenieść. Rzecz w tym, że wiele odcinków dziejących się głównie w holokabinie opiera się również na tym, że ta holokabina akurat szwankuje albo hologramy nagle zyskują samoświadomość. No i rzecz jasna, kiedy holokabina szwankuje, wszelkie systemy bezpieczeństwa są wyłączone, więc jak cię holo-Dżingis Han przebije dzidą, to zginiesz naprawdę.

Wracajmy jednak do Przepustki – można by powiedzieć, że członkowie załogi, którzy utknęli na tajemniczej planecie i doświadczyli jej cudów, mieli pecha. Nie tylko nie wiedzieli o całym koncepcie planety jako parku rozrywki, ale też akurat większość tego, o czym pomyśleli, i co potem stało się rzeczywistością, okazało się dla nich niebezpieczne. Don Juan, którego wyobraziła sobie podoficer Borrows, napadł ją, a rycerz, którego pomysł podsunął jej doktor McCoy, zabił Bonesa; gnębiciel Kirka, Finnigan, okazał się silniejszy od kapitana, Sulu gonił samuraj, a załoganci Teller i Rodriguez najpierw natknęli się na tygrysa, a potem na myśliwca z czasów drugiej wojny światowej.

Jednak od początku da się odczuć, że planeta nie jest do końca wroga przybyszom. Wszak wszystko zaczyna się od Białego Królika z Alicji w Krainie Czarów, który nie robi McCoyowi krzywdy, tylko po prostu gdzieś się spieszy. Następnie zafascynowany staroświecką bronią Sulu znajduje rewolwer do swojej kolekcji; podoficer Borrows przebiera się za księżniczkę, a kapitan Kirk ma okazję spotkać swoją dawną miłość, Ruth. Co więcej – nawet doktor McCoy po jakimś czasie okazuje się być cały i zdrowy.

Warto tu też zaznaczyć, że na samym początku Kirk przedstawiony jest jako cierpiący z przepracowania, ale uparcie twierdzący, że nie potrzebuje odpoczynku, bo musi dowodzić całym statkiem i ciąży na nim duża odpowiedzialność. Jego dwaj przyjaciele, Spock i McCoy, są zgodni co do tego, że Jim potrzebuje urlopu tak samo jak reszta załogi. Spock posuwa się nawet do małego podstępu, aby zmusić kapitana do odpoczynku.

Przy czym nasz ulubiony Wulkanin nie byłby sobą, gdyby nie zwrócił uwagi na nielogiczność ludzkich zachowań i nie stwierdził, że koncept odpoczynku polegający na bieganiu po łączce i marnowaniu energii nie ma za bardzo sensu. Można więc trochę potraktować Przepustkę jako nie tylko odcinek o fantazji, ale i o rozrywce w ogóle.

Widzicie, we współczesnej filozofii człowieka istnieje koncept tak zwanego homo ludens – człowieka bawiącego się. Oznacza to tyle, że są filozofowie, którzy uważają sztukę ściśle związaną z rozrywką jako wyznacznik odróżniający człowieka od reszty stworzeń (no bo z punktu widzenia ewolucyjnego malowanie obrazków w jaskiniach czy dzieci rzucające do siebie piłkę, nie wydaje się sensowny). Tak więc Sulu wypróbowuje znaleziony pod kamieniem pistolet i zachowuje się przy tym jak mały chłopiec wypróbowujący nową zabawkę; a podoficer Borrows paraduje w stroju księżniczki jak mała dziewczynka. Z kolei Kirkowi sprawia prawdziwą przyjemność spuszczenie łomotu swojemu byłemu prześladowcy. Gdy więc cała sytuacja się wyklarowywuje i Kirk zgadza się na to, aby załoga Enterprise odpoczęła na tajemniczej planecie, możemy być pewni, że każdy z nich postanowi się wyszaleć, odtwarzając jakąś swoją fantazję.

W następnym odcinku powrócimy do poważniejszych tematów, albowiem będziemy mieć zwiad, który utknął na niegościnnej planecie.

Leave a Reply