Star Trek

Meg ogląda Star Trek: TOS – 1×17 „Chłopięca zabawa”

Tak jak w zeszłym tygodniu, i tym razem startrekowa retrospektywa pojawia się wcześniej, ponieważ na jutro szykuję coś specjalnego.

W każdym razie…

W tym odcinku mamy standardowy motyw kosmity, który chce zatrzymać naszych bohaterów na swojej planecie i wydaje się nie do końca zdrowy na umyśle. Jest on też, do pewnego stopnia, protoplastą Q, chociaż też nie do końca.

Opis Fabuły:

W drodze na kolonię Beta II, Enterprise napotyka burzę kosmiczną w pobliżu pewnej dziwnej planety. Nagle kapitan Kirk i porucznik Sulu znikają. Pełniący obowiązki dowódcy Spock dochodzi do wniosku, że mogą być na tajemniczej planecie, toteż wysyła na nią zwiad złożony z meteorologa Jaegera, nawigatora DeSalle’a, doktora McCoya i samego siebie. Na miejscu zwiad odkrywa, że nie tylko atmosfera planety jest zdatna do życia; nie tylko znajduje się tam całkiem przyjemny, urządzony w stylu regencji dworek, lecz także, że znajduje się tam kosmita w ludzkiej postaci – niejaki Trelane, który twierdzi, że jest generałem w stanie spoczynku. Okazuje się, że Trelane jest zafascynowany Ziemianami, których oglądał przez teleskop z daleka, i że do tej pory myślał, że są oni na poziomie technologicznym wojen napoleońskich. Szybko wychodzi na jaw, że Trelane chce zatrzymać u siebie załogę Enterprise i się z nią bawić, niezależnie od tego, czy ona tego chce czy nie.

Co Z Tego Pamiętam:

Coś piąte przez dziesiąte. Ale są fragmenty tego odcinka, które krążą po tumblrze w formie gifów.

Wnioski Ogólne:

Jednym z najbardziej klasycznych schematów Star Treka jest osobnik (najczęściej jakiś kosmita), który najpierw jest miły dla załogi Enterprise i jej poszczególnych członków, a potem więzi ją z jakiegoś powodu na swojej planecie czy stacji kosmicznej. Tak było, na przykład, w przypadku doktora Adamsa w Zabójczych myślachTalosian w Buncie i Klatce, czy doktora Korby’ego w Niezłomnych kobietach. Jednakże, w przeciwieństwie do nich, Trelane’owi bardziej marzy się zabawa z nowymi kompanami; Trelane wyobraża sobie, że Ziemianie tak po prostu porzucą swoje dawne życie i dołączą do niego na jego planecie, Gathos.

Oczywiście od samego początku Kirk, Spock, Sulu, McCoy, DeSalle i Jaeger widzą, że coś jest nie tak; że ich gospodarz nie jest do końca rozsądny. Wszak pierwszą rzeczą, którą zrobił, kiedy Enterprise pojawił się na orbicie, było porwanie dwóch członków jego załogi i unieruchomienie ich. Fakt, że potem ich znowu ożywia, nie zmienia tego, że w ogóle ich uwięził. A im dłużej nasi bohaterowie siedzą na Gathos, tym bardziej przekonują się, że Trelane jest niedojrzały, ma przestarzałe wyobrażenie o ludzkości i każdy jego pokaz mocy jest po to, aby albo gościom zaimponować, albo urozmaicić zabawę, w którą Trelane się bawi. Potem się jednak okazuje, że choć przyjął postać dorosłego mężczyzny, tak naprawdę jest dzieckiem – należącym do wysoko rozwiniętej rasy, ale jednak dzieckiem.

Oczywiście, mając do czynienia z niedojrzałym osobnikiem, trzymającym załogę wbrew jej woli, Kirk najpierw przeciwstawia się jego tyranii, a potem postanawia udawać zaangażowanie w zabawę Trelane’a, aby pozwolić swoim ludziom odejść. Co więcej – udaje mu się nakłonić kosmitę do tego, aby skupił się na samym kapitanie, chociaż Trelane nie dotrzymuje słowa i nie puszcza Enterprise wolno.

Wspominałam we wstępie, że Trelane to protoplasta Q. Q w założeniu są istotami, które dawno temu osiągnęły wysoki poziom rozwoju, tak wysoki, że są niemalże wszechmocni; a jeden z nich regularnie spotyka się z Picardem albo Janaway, i zawsze jakoś nawiązuje do przeszłości Ziemi. Z tym, że o ile Trelane był zafascynowany ludzkością i podziwiał ją (a nawet jego rodzice mieli o niej bardzo wysokie mniemanie), o tyle Q ma zdanie wręcz przeciwne – dla niego ludzkość to zgraja dzikusów, zbyt zaabsorbowanych własnymi sprawami i zbyt ograniczonych, aby zrozumieć większą perspektywę, a w dodatku skłonnych do bezsensownej przemocy.

Tak, Q nie ma o ludziach zbyt dobrej opinii i nigdy nie pozwala o tym zapomnieć załogom Enterprise i Voyagera. Z drugiej strony jednak wydaje się, że wykształca on w stosunku do ich kapitanów coś w rodzaju szacunku (zwłaszcza do Picarda, z którym ma okazję wielokrotnie się zetknąć).

No i mimo przeświadczenia o swojej wyższości intelektualnej, zachowuje się nieraz tak samo niedojrzale jak Trelane. Bywa, że używając swojej mocy spowoduje nie lada problem dla załogi i będzie to uważał za świetną zabawę. Jednakże jego zachowanie nie jest do końca normą w Kontinuum Q i inni Q nieraz karzą go za jego występki (zamieniając go, na przykład, w człowieka).

Za tydzień odcinek Arena, w której Kirk spotka Gornów.

Leave a Reply