Star Trek

Meg ogląda Star Trek: TOS – 2×26 „Misja: Ziemia”

No i tak oto doszliśmy do finału drugiego sezonu. Jest to pod wieloma względami dość ciekawy odcinek, chociaż jest też rozczarowujący. Tak się bowiem składa, że wykorzystuje stary scenariusz Gene’a Roddenberry’ego i stanowi pilot do serialu, który miał powstać, ale ostatecznie nie powstał. Dlatego skupia się głównie na działaniach nowych bohaterów, a załoga Enterprise schodzi na dalszy plan.

Zobaczmy jednak jak Misja: Ziemia się trzyma po latach.

Opis Fabuły:

Enterprise cofnęło się do roku 1968 w celach badawczych, ale jego transporter przechwytuje dziwnego osobnika – mężczyznę w garniturze i z kotem na rękach. Mężczyzna przedstawia się jako Gary Seven: człowiek z XX wieku wychowany na ukrytej planecie, zamieszkałej przez zaawansowaną rasę obcych, i zmierzający na Ziemię z misją powstrzymania pewnego wydarzenia, które może doprowadzić do katastrofy. Kirk jest nieufny, zwłaszcza, że nieznajomy nie ma za bardzo dowodów na poparcie swoich zeznań. Gary’emu udaje się uciec z Enterprise i wkrótce przybywa do biura, który wynajmują agenci z tej samej planety, co on… ale na miejscu zastaje tylko sekretarkę – pannę Robertę Lincoln, której nieopatrznie wyjawia cel swojej misji związanej z głowicą nuklearną.

Co Z Tego Pamiętam:

Głównie wstęp z Enterprise cofającym się w czasie w celach obserwacji historii. Wydawało mi się to dziwnie pasować, biorąc pod uwagę to, że w poprzednim sezonie doszło do podróży w czasie do lat sześćdziesiątych.

Wnioski Ogólne:

Gene Roddenberry miał pomysł na serial o Gary’m Seven już w trakcie pierwszego sezonu Star Treka. Pierwotnie Gary miał być człowiekiem z XXIV wieku, który jako jedyny przeżył skok w czasie i ma za zadanie walczyć z niejakimi Omeganami, chcącymi zniszczyć ludzkość. W Misji: Ziemia zmieniono trochę jego naturę – pochodzi z XX wieku, ale jest jednym z ludzi, którzy trafili na pewną planetę o zaawansowanej technologii i kulturze, jednakże ukrytej nawet przed Ziemianami z czasów Kirka i spółki. Gary wygląda jak człowiek i jest jak najbardziej człowiekiem, ale jest też agentem obcej rasy, zdaje sobie sprawę z tego, że kiedyś Wulkanie i ludzie będą współpracować, i, według badań przeprowadzonych przez doktora McCoya, jego ciało nie ma wad. Ponadto ma on dość niskie mniemanie o ludziach z XX wieku, uważając, że ich rozwój technologiczny postępował zbyt szybko, zwłaszcza w porównaniu z rozwojem społecznym i politycznym.

Jego zadanie na Ziemi na początku polegało na tym, że miał dowiedzieć się, dlaczego dwoje innych agentów od trzech dni nie dostarczają raportów o statusie swojej misji. Na miejscu jednak zastaje ich biuro/bazę pustą. Później pojawia się Roberta Lincoln, którą Gary na początku bierze za jedno z agentów, ale po jej reakcji na samopiszącą maszynę do pisania oraz pytania pana Seven, szybko wychodzi na jaw, że nie jest agentką. Co więcej, zaawansowany komputer Beta 5 informuje Gary’ego, że Roberta jest sekretarką. Teoretycznie Gary miał przejąć misję agentów, która polegała na unieszkodliwieniu rakiety nuklearnej wypuszczonej przez USA w związku z podobną rakietą wypuszczoną przez „przeciwne wojskowe mocarstwo” (zniszczenie rakiety miało zapobiec wojnie nuklearnej). Pojawienie się Roberty i nieopatrzne odkrycie przed nią, że jej pracodawcy zajmowali się czymś więcej niż badaniami do nowej encyklopedii, nieco skomplikowało sprawy, tak samo jak nieufność załogi Enterprise.

Przez większość czasu śledzimy poczynania Gary’ego i jest to zrozumiałe w jakiś sposób – odcinek ma na celu przedstawić nam główne założenia nowego serialu i jego dwójkę bohaterów. Niemniej jednak fakt, że Kirk i jego ludzie schodzą na dalszy plan i w pewnym momencie pełnią rolę quasi-antagonistów we własnym serialu, psuje nieco efekt. Co bardziej złośliwi mogliby też powiedzieć, że skoro w okresie drugiego sezonu Star Treka krążyły plotki o anulowaniu serialu, Gary Seven miał go zastąpić (oczywiście, biorąc pod uwagę to, że na długo przed finałem drugiego sezonu szybko pojawiły się listy od fanów z prośbą o kontynuację Star Treka, raczej nie jest to prawda).

Ponadto z punktu widzenia dzisiejszego widza, Gary Seven – jako agent z innej planety podróżujący w czasie, wyposażony w soniczne, podłużne narzędzie o wielu właściwościach, i mający za kompana całkiem rezolutną, choć na początku nieco skołowaną towarzyszkę – nasuwa skojarzenia z Doktorem Who. Na obronę Roddenberry’ego można powiedzieć tyle, że owe podobieństwa są raczej przypadkowe, biorąc pod uwagę to, że śrubokręt soniczny i samotna kobieta jako towarzyszka Doktora pojawiły się całe lata później, a USA nie wiedziało o istnieniu Doktora Who przed 1972.

Cóż jednak można powiedzieć o Gary’m Seven i jego niedoszłym serialu?

Są różne elementy jego postaci (jak również postaci pobocznych), które budzą zainteresowanie i sprawiają, że człowiek jednak jest ciekaw tego, co mogłoby z tego być. Poczynając od tajemniczej planety, na której był szkolony, a na jego ekwipunku i kotce Isis (która może zmieniać się w kobietę, a do tego porozumiewa się telepatycznie z Gary’m) skończywszy. Według komputera Beta 5 Roberta Lincoln ma wysokie IQ i w sumie fajnie by było to zobaczyć. Niestety, fakt, że wprowadzenie tych bohaterów wyszło tak topornie i poświęcono na nie finał drugiego sezonu Star Treka sprawiły, że raczej nie patrzy się na Misję: Ziemia przychylnie.

Niemniej jednak Gary Seven i jego towarzyszka nie przepadli tak całkiem. Pojawiają się w komiksach i powieściach z uniwersum Star Treka, ale nie są one uznawane za kanoniczne względem reszty uniwersum.

Za tydzień rozpoczynamy ostrą jazdę z trzecim sezonem, a na pierwszy ogień pójdzie niesławny odcinek, w którym Spock traci mózg.

Leave a Reply