
Polski tytuł tego odcinka zdradza, o co tak naprawdę w nim chodzi. W oryginale tytuł brzmi Mark of Gideon i przez długi czas nie chciałam tego odcinka omawiać ze względu na moje własne poglądy na temat, który jest w nim podejmowany. Rozważałam nawet ominięcie Przeludnienia, tak jak ominęłam pojedyncze odcinki innych Star Treków, na które – z różnych powodów – nie zapatrywałam się specjalnie podczas wielkiego nadrabiania zaległości.
Niemniej jednak miałam czas, aby zastanowić się nad Przeludnieniem i wiem już jak do niego podejść.
Opis Fabuły:
Federacja wysyła Enterprise, aby kapitan Kirk wziął udział w negocjacjach z planetą Gideon – rajem, którego mieszkańcy są bardzo izolacjonistyczni. Gideonianie jednak zgodzili się na jednego negocjatora – kapitana Jamesa T. Kirka, który ma zostać przetransportowany wprost do sali, gdzie rezyduje niejaki ambasador Hodin. Kirk zostaje przetransportowany na podane przez ambasadora współrzędne, jednak trafia nie na Gideona, tylko na Enterprise… który jest całkowicie opustoszały. Podczas gdy jego załoga próbuje dociec, co się stało z ich kapitanem, on błąka się po statku, dopóki nie natyka się na jeszcze jedną osobę – dziewczynę o imieniu Odona.
Co Z Tego Pamiętam:
Pamiętałam głównie wątek Kirka, który najpierw jest przerażony całą sytuacją, potem oswaja się z nią i nawet rozważa pozostanie na tym pustym Enterprise już na zawsze, razem z Odoną, a w końcu – wielki reveal, że Gideon cierpi na przyrost ludności i że Odona ma za zadanie zarazić się chorobą od Kirka, aby potem doprowadzić do pandemii na swojej planecie.
Wnioski Ogólne:
Ten odcinek dotyka kwestii kontroli przyrostu naturalnego – Gideonianie stali się tak zdrowi, za sprawą swoich sielskich warunków życia, że doszło do sytuacji, w której ich planeta jest przeludniona do granic możliwości. Mówi się nam, że dosłownie cały Gideon jest pokryty ludnością, która nie ma możliwości zostać sama. Co prawda, na Ziemi nie ma aż tak desperackiej sytuacji, niemniej jednak wiele krajów boryka się z przeludnieniem i próbuje jakoś z nim walczyć, między innymi, wprowadzając antykoncepcję albo politykę jednego dziecka. Przeludnienie, jak zauważył już kiedyś niejaki Thomas Malthus, potrafi być niebezpieczne, kiedy przyrost naturalny wzrasta nieproporcjonalnie do zasobów.
Nie lubimy o tym myśleć – albo przynajmniej nie chcemy o tym myśleć za często – ale takie podejście oznacza, że pewna suma osób uważana jest za niepotrzebną. Co bardziej cyniczni posuną się do stwierdzenia, że ta suma osób pochodzi z określonych środowisk społecznych i etnicznych (nie mówiąc już o uwarunkowaniach genetycznych czy chorobach), i to właśnie tam będą miały miejsca różne szemrane sytuacje, jak, na przykład, przymusowa sterylizacja albo ludobójstwo.
Jednak na Gideonie nie chodzi o eugenikę, o nie – rząd tej planety ma być krytyką podejścia o świętości życia. Ambasador Hodin stwierdza wręcz, że dla Gideonian życie jest święte od poczęcia aż do dorosłości, przeto nie uznają oni ani sterylizacji, ani antykoncepcji, ani jakiejkolwiek innej pomocy od Federacji. Jednocześnie postanawia on narazić na bolesną śmierć kilka osób, aby zmniejszyć liczebność swej planety, krótko mówiąc – chce doprowadzić do ludobójstwa za pomocą epidemii. W końcu choroba jest czymś “naturalnym” i to nie jest morderstwo.
Prawda jest jednak taka, że rząd Gideonu jest nieudolny, i nie chodzi tylko o odrzucanie antykoncepcji. Aby wprowadzić swój szalony plan w życie, Gideonianie marnują cenne miejsce i zasoby na zbudowanie idealnej repliki Enterprise. Zamiast tego mogliby, na przykład, kolonizować inne planety (a pamiętajmy, że skoro wiedzą o Federacji i nawiązują z nią stosunki, oznacza to, że mają już za sobą Pierwszy Kontakt). Być może nie rozwiązałoby to wszystkich problemów Gideona, ale jego mieszkańcy, po pierwsze – zdobyliby dla siebie trochę miejsca, a po drugie – prawdopodobnie napotkali na swojej drodze liczne “naturalne” niebezpieczeństwa, takie jak zarazki czy obca zwierzyna. Ale być może Gideonianie nie zdecydowali się na ten krok, bo za bardzo są przywiązani do swej planety. Ich problem to nie tylko przeludnienie i nie uznawanie antykoncepcji, lecz także skrajny izolacjonizm.
Koniec końców, Federacja pozwala na to, aby Gideonianie dokonali na samych sobie ludobójstwa – wyleczona Odona zejdzie na swoją planetę i będzie zarażać wirusem swoich pobratymców. To jedna z najbardziej kontrowersyjnych decyzji Federacji, ale cóż – Hodin jest zbyt uparty, aby słuchać rozumu; jest typem tego pro-lifera, który głosi świętość życia, ale nie stara się poprawić jakości tego życia – nie stara się złagodzić społecznych i ekonomicznych problemów, nie dąży do zmian, które ułatwiłyby rozwój dzieci, ani nie myśli o tym, żeby jednak wprowadzić edukację seksualną albo dobrowolną sterylizację i antykoncepcję. Jednym słowem jest to typ pro-lifera, który mówi, że jest za życiem, ale nie rozumie, że ma dążyć do ochrony życia nie tylko przed, ale i po narodzinach; i który nie chce wyjść poza swoją strefę komfortu i podjąć ciężkiej pracy, która wiąże się z działalnością społeczną w zakresie ochrony życia.
I to tyle, co mam do powiedzenia na temat tego odcinka. Idźmy dalej z omawianiem kolejnych odcinków Oryginalnej Serii.
A w następnym odcinku pojawi się kobieta, która zabija dotykiem.