
Mamy tutaj kolejny odcinek, który wyszedł nieco kiczowato i postrzegany jest jako jeden ze słabszych odcinków Oryginalnej Serii. Krytycznie podchodzi do ruchu hipisowskiego i młodzieży w ogóle, a w świetle późniejszych wydarzeń (jak zabójstwa Mansona), ogląda się go z pewnym niepokojem. Co ciekawe, oryginalny scenariusz D. C. Fontany również związany był z przepaścią międzypokoleniową, ale na skutek licznych zmian jego wydźwięk się zmienił nie do poznania, dlatego scenarzystka najpierw poleciła, aby w napisach końcowych użyć jej pseudonimu zamiast prawdziwego nazwiska, a potem odeszła ze studia.
Drogę do raju krytykował też Walter Koenig, za to, że grany przez niego Czechow przedstawiony tam był jako miłośnik dyscypliny (choć w założeniu jego postać miała być młodzieniaszkiem, z którym utożsamiałaby się młodsza widownia).
Opis Fabuły:
Enterprise śledzi skradziony prom Aurora, który lada chwila przekroczy Strefę Neutralną. Po wielokrotnych, nieudanych próbach skontaktowania się z Aurorą, Kirk podejmuje decyzję o schwytaniu promu wiązką trakcyjną, jednak ten nie poddaje się i w rezultacie przegrzewa swoje silniki. Kirk każe sprowadzić na Enterprise sześcioosobową załogę Aurory i wkrótce okazuje się, że jest to grupa odrzucających technologię osobników pod wodzą niejakiego doktora Servina. Okazuje się, że Servin i jego uczniowie szukają tak zwanego Edenu – pięknej, nietkniętej przez technologię planety, na której mogliby się osiedlić. Z czasem grupa zaczyna wprowadzać na Enterprise zamieszanie, zwłaszcza że należy do niej dawna miłość Czechowa, Irina.
Co Z Tego Pamiętam:
Jak miałabym zapomnieć odcinek, w którym pojawiają się kosmiczni hipisi? W rzeczy samej, ogólny zarys fabuły – szukający raju kolorowi buntownicy, ukochana Czechowa, Spock grający wraz z nimi na lutni, w końcu ostateczne odkrycie, że Eden jest trujący – wrył mi się w pamięć, chociaż nie kojarzyłam, że Servin był chory.
Jest to też jeden z odcinków, który jako-tako oglądał mój staruszek i uważał go za trochę tendencyjny, biorąc pod uwagę jak hipisi byli przedstawiani w tamtych czasach.
Wnioski Ogólne:
Pierwotny scenariusz D. C. Fontany miał opowiadać o tym, jak na Enterprise przybywa córka doktora McCoya, Joanna (była to zresztą postać, którą Fontana i DeForest Kelley sami wymyślili). Joanna miała być świeżo po studiach i zakochać się w kapitanie Kirku, tym samym doprowadzając do rozłamu między przyjaciółmi. Dodatkowo miała tam pojawić się alegoria przepaści pokoleniowej między starszym Wielkim Pokoleniem a dorastającymi Baby Boomerami (którzy, o ironio, stoją teraz po przeciwnej stronie barykady). Fred Freiberger i Arthur Singer jednak dokonali radykalnych zmian, usuwając Joannę, a zamiast niej wprowadzając kosmicznych hipisów pod wodzą charyzmatycznego przywódcy, który przypominał Timothy’ego Leary.
Ci kosmiczni hipisi przedstawiani są na początku jako irytujący, wprowadzający na Enterprise chaos i rzucający sarkastyczne uwagi na poważne wypowiedzi Kirka na temat przekroczenia granic Strefy Neutralnej. Z czasem dowiadujemy się o nich coraz więcej. Po pierwsze, jedno z nich jest synem ambasadora pewnej planety, z którą Federacja prowadzi rozmowy (i tylko dlatego nasi kosmiczni hipisi nie trafili jeszcze do aresztu za swoje zachowanie). Po drugie – wielu z nich posiada wyższe wykształcenie w zakresie technologii i nauk ścisłych (a Irina była nawet przez jakiś czas w Gwiezdnej Flocie), ale w pewnym momencie postanowili odciąć się od Federacji i swoich społeczeństw, opanowanych przez technologię. Po trzecie – doktor Servin jest nosicielem pewnej choroby, która pojawia się w sztucznej atmosferze i właśnie dlatego zależy mu na znalezieniu Edenu. Po czwarte wreszcie – z jakiegoś powodu Spock dogaduje się z nimi całkiem nieźle.
Przez większość czasu hipisi głoszą miłość i wolność, i raczej nie stanowią większego zagrożenia. Niemniej jednak bije też od nich niechęć do dyscypliny Gwiezdnej Floty i wydają się nie w pełni rozumieć, że ich zachowanie ma swoje konsekwencje. Poza tym Servin wykorzystuje ich do tego, aby uwolnili go z pokoju kwarantannowego, zmanipulowali załogę Enterprise, przejęli kontrolę nad statkiem, a w końcu ogłuszyli ludzi Kirka i ukradli prom, aby dostać się na Eden.
Mamy tu więc grupkę młodych idealistów kierowanych przez charyzmatycznego i mającego własne, ukryte cele przywódcę. Od razu wiadomo, że to nie skończy się dobrze, i choć Servin wzorowany był na Leary’m, który w zasadzie był jedną z najważniejszych postaci ruchu hipisowskiego, to jednak dzisiaj w Servinie da się zauważyć niebezpiecznego guru sekty, wykorzystującego lojalność wyznawców do złowrogich celów.
Powód, dla którego Servin i jego ludzie szukają nieskalanej technologią, pięknej planety, to fakt, że nie przepadają za stechnicyzowanym społeczeństwem przyszłości i pragną powrócić do źródeł – do życia zgodnego z naturą. Chcą stworzyć własną społeczność, rządzącą się własnymi zasadami. Ponadto Spock stwierdza, że czują się obcy na planetach, z których pochodzą, i sam potrafi to zrozumieć do pewnego stopnia (w ogóle wielu prawdziwych hipisów identyfikowało się z panem Spockiem przez całe lata trwania serialu). W swoich pragnieniach stworzenia własnej społeczności przypominają komuny, ale też, w pewnym sensie, ten aspekt ich dążeń stał się domeną marzeń o tym, co będzie jak już skolonizujemy inne planety – wielu myślicieli widzi, na przykład, w podboju Marsa możliwość eksperymentowania z nowymi ustrojami politycznymi.
Jednocześnie jednak w Star Treku każdy raj musi upaść. I też okazuje się, że planeta, która miała być Edenem, jest tak pokryta kwasem, że chodzenie gołą nogą po jej trawie, dotykanie ręką jej kwiatów, a nawet jedzenie ich owoców, może się skończyć poparzeniami, a nawet śmiercią. Znamienne jest to, że postać o imieniu Adam ginie od owocu rosnącego w tym Edenie. Tak jak w przypadku Jabłka czy Równowagi sił, do raju nie da się wrócić (w ogóle, zauważyliście, że wszystkie trzy startrekowe “raje” pełne są trucizny i niebezpieczeństw?).
W następnym odcinku pojawi się planeta, na której ma miejsce walka klas.